Reklama

Czy Stali uda się skorzystać z prezentu od Śląska? Lepszej okazji nie będzie

Piotr Stolarczyk

Autor:Piotr Stolarczyk

21 kwietnia 2021, 11:45 • 4 min czytania 2 komentarze

Po tym, jak wczoraj Podbeskidzie Bielsko-Biała w niewytłumaczalny sposób wypuściło z rąk zwycięstwo, przed Stalą Mielec kolejny raz szeroko otworzyła się furtka do tego, by wreszcie przeskoczyć w tabeli głównego rywala w walce o utrzymanie. Piłkarski los znowu puścił oczko do mieleckiej ekipy i ciężkim grzechem byłoby to, gdyby nie wykorzystała tej szansy. W dodatku czeka ją wyjazdowa rywalizacja z Jagiellonią, która w tym sezonie tak naprawdę już o nic nie walczy. Tylko pojawia się pewien haczyk. Otóż zespół z Podkarpacia nie ma w zwyczaju wracać z delegacji z pełną zdobyczą punktową. 

Czy Stali uda się skorzystać z prezentu od Śląska? Lepszej okazji nie będzie

W obecnej sytuacji dla Stali każdy mecz jest teraz małym finałem. Oczywiście, że spotkania w Białymstoku nie należy określać jako kluczowego dla losów rywalizacji o ligowy byt. Niemniej, kiedy mielczanie mają odbić się od dna jak nie dziś? Owszem, Jaga od momentu, gdy stery nad nią objął Rafał Grzyb, zaczęła notować lepsze wyniki – siedem punktów w czterech meczach – jednak nie zmienia to faktu, że ten sezon i tak już raczej musi spisać na straty. Wprawdzie białostoczanie nie aktywowali jeszcze projektu plaża, a trener zapowiada maksymalne zaangażowanie drużyny do samego końca rozgrywek, ale większość piłkarzy i sztabu nie obraziłaby się, jakby sezon już skończył. No dobra, niby jeszcze istnieją jakieś tam szanse na zajęcie czwartej lokaty premiowanej występami w Europie, tylko że znajdują się na samym końcu peletonu pościgowego.

Mimo wszystko Stal nie będzie miała już lepszej okazji do przełamania swojej wyjazdowej niemocy. A jeszcze fortuna zaczęła sprzyjać i “Górale” kolejny raz nie zdobyli nawet “oczka”. Czy to w ogóle jest dziś możliwe? Przecież cały czas mówimy o zespole, który zaledwie raz wygrał na terenie przeciwnika.

Fatalny bilans wyjazdowych gier

Tak, mielczanie raptem raz wracali do domu z tarczą. Miało to miejsce jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy to Legia na czele z Arturem Jędrzejczykiem postanowiła zrobić prezent i podarowała im trzy punkty. Trzeba też przyznać, że drużyna prowadzona wówczas przez Leszka Ojrzyńskiego była wtedy w sztosie. Po fatalnym początku sezonu niespodziewanie zaczęła psuć nerwy faworytom. Wszystko fajnie, ale od tamtego momentu zdobyła zaledwie “oczko” w delegacji – w 24. kolejce zremisowała z Wartą 0:0, choć w końcówce powinna zostać skarcona. I tak upłynęły kolejne święta, zdążyła już powstać i upaść Superliga, a Stal Mielec wciąż czeka na wyjazdowe zwycięstwo.

Co najlepsze, Podbeskidzie ma od nich jeszcze gorszy bilans meczów jako goście. Niebywałe, to jednak możliwe? Pewnie, że możliwe. “Górale” raptem trzy razy remisowali na obcym terenie. Natomiast nie zmienia to faktu, że wyjazdowy dorobek podkarpackiej ekipy również jest mizerny. A czeka ją jeszcze wypad do Poznania i w ostatniej kolejce uda się do Wrocławia. Lech pokazał wczoraj, że nie będzie nikomu odpuszczać. Z kolei w przypadku Śląska zapowiada się na to, że do samego końca będzie walczył o przepustkę do europejskich pucharów.

Reklama

Tak więc teoretycznie Stal właśnie dziś ma największe szanse, by przerwać niekorzystną passę. Jasne, jeżeli podopieczni Włodzimierza Gąsiora wciąż będę prezentować tak marną skuteczność, to nie ma znaczenia, gdzie i z kim zagrają. Po prostu znowu będą musieli przełknąć gorzką pigułkę. I nawet jakiś szczęśliwy garnitur z lat 90. ich szkoleniowca oraz jego sygnet nie przyniesie im pomyślności.

Pakiet TOP3 domowych spotkań

Stal koniecznie musi polować na wyjazdowe “oczka”, bo terminarz meczów u siebie nie jest dla niej łaskawy. Do Mielca nie przyjadą zespoły z nizin tabeli, tylko cała czołowa trójka. W niedzielę zmierzy się z Pogonią, która ostatnio pewnie wygrywa z zespołami z drugiej części ligowego zestawienia. Mielczanie nie mają co liczyć na to, że “Portowcy” odczują trudy dalekiej podróży na Podkarpacie, bo lecą samolotem do Krakowa, a potem przesiadają się do autokaru. W przedostatniej kolejce zaś Legia Warszawa zawita do Mielca. Pytanie, czy już jako mistrz Polski? To może mieć diametralne znaczenie, bo w przypadku dalszej walki o główne trofeum, legioniści podejdą do spotkania maksymalnie zmobilizowani.

Należy pamiętać, że “Stalówka” ma jeszcze do rozegrania jeden zaległy mecz z Rakowem. Akurat jego termin jest dla niej handicapem, bo ekipa Marka Papszuna trzy dni wcześniej zagra z Arką Gdynia w finale Pucharu Polski. Po tak wielkim wydarzeniu piłkarzom nie jest łatwo wrócić do normalnej rzeczywistości. Już nawet niezależnie od wyniku. Choć Lech pewnie też spodziewał się, że częstochowianie po półfinałowej wygranej z Cracovią będą rozkojarzeni i zmęczeni fizycznie, a wyszło zupełnie inaczej.

Tak czy siak, nie zazdrościmy mielczanom domowego rozkładu jazdy. Na pocieszanie dla nich pozostaje fakt, że Podbeskidzie również czeka wyboista droga: Lech (dom), Piast (wyjazd), Wisła Płock (dom), Legia (wyjazd). Tylko my możemy sobie teraz gadać, tworzyć scenariusze, a gdy zawodnicy Stali dalej będą tak często sprawdzać wytrzymałość słupków i poprzeczki lub strzelać w maliny, to walka o utrzymanie skończy się dla nich jeszcze szybciej. No, bo ile razy można tak prowokować los?

fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

2 komentarze

Loading...