Po niespodziewanej porażce Manchesteru City z Leeds podopieczni Ole Gunara Solskjaera stanęli przed szansą zmniejszenia straty do rywala zza miedzy. Natomiast nie czekało ich dziś łatwe zadanie – wyjazdowym przeciwnikiem był Tottenham Hotspur. Choć do przerwy przegrywali 0:1, to ostatecznie w drugiej odsłonie wrzucili wyższy bieg, podkręcili tempo i pokonali 3:1 londyńczyków.
Do trafienia z 40. minuty Heung-Min Sona w rywalizacji nie działo się za wiele. Natomiast akcja bramkowa, jak mawia klasyk, to był TOP. Trzech muszkietów Jose Mourinho – Kane, Son i Lucas – z łatwością poklepali sobie na połowie United. Kawał dobrej roboty przy golu Koreańczyka zrobił Lucas Moura, który zaadresował ostatnie dokładne podanie do autora trafienia. Warto nadmienić, że nie popisał się w tej sytuacji Victor Lindelof i Aaron Van-Bisaka. Co ciekawe, przed kilka minut przed premierowym golem w tym spotkaniu VAR anulował bramkę dla gości.
Druga połowa toczyła się już pod dyktando „Czerwonych Diabłów”, na co w dużej mierze pozwolił Tottenham. W sytuacji, która przyniosła wyrównanie, niczym rasowy napastnik zachował się Fred – wykończył akcję zapoczątkowaną przez niego, dobijając strzał jednego z kolegów. W dalszej części meczu Manchester nie zdjął nogi z gazu, tylko cały czas szukał trafienia dającego im trzy punkty. Wreszcie ta sztuka udała się Edinsonowi Cavaniemu. Urugwajczyk wykorzystał bardzo dobre podanie od Masona Greenwooda. Tuż przed końcowym gwizdkiem dzieła zniszczenia dokonał asystent przy drugim trafieniu dla wicelidera Premier League i tym samym ich starta do City wynosi obecnie 11 punktów (United ma jeszcze mecz więcej do rozgrania).
Z kolei „Koguty” znajdują się z 49 „oczkami” na 7. miejscu w tabeli. Do czwartej lokaty, która premiuje awansem do Ligi Mistrzów, tracą sześć punktów.
Tottenham – Manchester United 1:3 (1:0)
Heung-Min Son 40′ – Fred 57′, E. Cavani 79′, M. Greenwood 90+6′
fot. Newspix