Dziwne są dzieje ŁKS-u w ostatnich miesiącach. Dość nagłe zwolnienie Kazimierza Moskala w Ekstraklasie, którego zastąpiono Wojciechem Stawowym. ŁKS ze Stawowym się nie utrzymał, po spadku wyglądał świetnie, ale i tu potem wyhamował. Po nie takim najgorszym meczu z Widzewem Stawowy zleciał ze stołka, a przyszedł trener uznany, Ireneusz Mamrot. Problem w tym, że za Mamrota poprawy gry na pewno nie widać. Dzisiejsza porażka z Resovią w tym kontekście jest bardzo bolesna.
Resovia – jeden z najgorszych zespołów w lidze. Walczący desperacko o utrzymanie beniaminek. ŁKS – potrafiący zimą ściągnąć zawodników pokroju Rygaarda czy Ricardinho, którzy wzmocniliby niejeden klub Ekstraklasy. Ambicje łodzian były bardzo jasne – bezpośredni awans.
Tymczasem ŁKS dzisiaj nie potrafił ani razu pokonać bramkarza Resovii. Tyle siły ognia z przodu, a bez gola. To bardzo niepokojące, bo jest w tym pewna konsekwencja, łodzianie pod Mamrotem wyglądają po prostu źle. Tydzień temu ledwo wygrali u siebie z Bełchatowem po rzucie karnym.
Jakby tego było mało, jedynego gola, który pogrążył łodzian, strzelił Jakub Wróbel, były ŁKS-iak, którego pozbyto się w klubie bez żalu.
ŁKS ma 43 punkty i jest na trzecim miejscu w tabeli, ale jak tak dalej pójdzie, również Górnik Łęczna zwiększy przewagę nad łodzianami i trzeba będzie liczyć na sukces w barażach. Patrząc po aktualnej formie ŁKS-u, trudno jednak wierzyć, że tam będą faworytem.
Resovia – ŁKS 1:0
Wróbel 57
Fot. NewsPix