W środę odbył się finał Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Rybnik. Wygrany przez gospodarzy, choć Odra Wodzisław miała w pewnym momencie dobry wynik w garści. Po pierwszej połowie wygrywała. Nie to jednak było w tym meczu wydarzeniem niecodziennym. Otóż przy stanie 0:2 dla gości w zespole ROW-u Rybnik biegało przez jakiś czas dwunastu zawodników. Pytanie, czy tutaj powinniśmy doszukiwać się kontrowersji?
– Nie spodziewałbym się ciągu dalszego tej sprawy. W tych warunkach pogodowych, przy tak padającym śniegu, każdy mógł się pogubić i pomylić. Aura była fatalna, ja sam z trybun nie zauważyłem tego zdarzenia. To trwało dosłownie minutę i nie widzę, aby mogło wpłynąć na wynik, skutkować walkowerem. Ewentualnie można by upomnieć tylko sędziego. Gdyby zawodnik już zszedł, a potem wszedł na boisko, to zgodnie z przepisami należałoby go ukarać czerwoną kartką, ale w takich warunkach nie mam do arbitrów pretensji – mówi Andrzej Paulus, prezes podokręgu Rybnik (za sportdziennik.com).
Szkoleniowiec z Rybnika skomentował te sytuację tak: – To była dosłownie minuta… To nie nasza wina. Sędziowie muszą pilnować zmian, ja nie jestem od liczenia. Konrad Warmiński miał zostać zmieniony przez Jarosława Baranskyja, ale został na murawie. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło przez ten czas. Piłka była na aucie, szybko na ten aut wróciła, a sędziowie skorygowali składy. Było trochę śmiechu. Trener z przeciwnego obozu nie miał większych pretensji w tym konkretnym przypadku, choć zauważa, że praca młodych sędziów mogła być zdecydowanie lepsza: – Na to, że gospodarze grają 12 na 11, zwróciliśmy uwagę naszym krzykiem. Poza tym uważamy, że nie było bramki na 1:2, bo piłka została wybita z linii. Nie uważam absolutnie, by sędziowie zrobili coś celowo, ale po prostu zabrakło im doświadczenia.
Fot. FotoPyk