W jakim stanie jest Wisła Kraków? Jak na bilans finansowy klubu wpływają tarcze ochronne? Czy Wisła wydaje dużo na wynagrodzenia dla piłkarzy? Ile kosztuje utrzymanie jakościowego zawodnika? Czy Biała Gwiazda planuje zatrudnić dyrektora sportowego? Co oznaczają kolejne pożyczki od tria Błaszczykowski-Królewski-Jażdżyński? Na te i na inne pytania odpowiada wiceprezes Wisły Kraków, Maciej Bałaziński. Zapraszamy.
Wisła Kraków to pacjent. Leczenie w toku. Jak zmienił się stan rekonwalescenta w 2020 roku względem 2019 roku?
Pacjent znajdował się na skraju śmierci klinicznej. Koszulka z „Linią Życia” bardzo dokładnie odzwierciedlała stan klubu w tamtej sytuacji. Gdyby nie zaangażowanie wielu osób, a przede wszystkim Tomasza Jażdżyńskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Jarosława Królewskiego, pacjent nie przetrwałby, trzeba to brutalnie powiedzieć. Natomiast każdy miesiąc przynosi poprawę. Niestety jednak, w 2020 roku tempo leczenia spadło względem 2019 roku, do czego głównie przyczyniła się pandemia koronawirusa. Ubiegłoroczne tempo spłaty zobowiązań jest nieco niższe niż to z 2019 roku. Powodów jest kilka. Przede wszystkim mocno odczuwalny jest brak przychodów z dnia meczowego: z biletów, z karnetów, z gadżetów. To duża różnica. Mówimy o kwocie od 7,5 do 8 milionów złotych.
Czyli to jest strata wynikająca z niemożności wpuszczania kibiców na mecze domowe.
Tak, przy czym uwzględniam różnicę w sprzedaży biletów/karnetów, która wynosi około 6 milionów złotych i różnicę w sprzedaży pamiątek, pamiętając, że jest to kwota szacunkowa. Nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić wszystkiego, co do złotówki, co do grosza, bo nie da się przewidzieć, ile biletów, karnetów i pamiątek kupiliby kibice Wisły w konkretnym dniu meczowym.
Wliczone są w to koszty organizacji dnia meczowego?
Oczywiście. Trzeba podkreślić, że władze Krakowa, wynajmujące nam stadion, wykazały się ogromnym zrozumieniem sytuacji, za co raz jeszcze dziękujemy. Zmniejszyły czynsz na czas pandemii, kiedy nie jesteśmy w stanie wykorzystywać pełni możliwości obiektu. Można więc szacować, że klub nieco zaoszczędził na tym, że stadion nie jest w pełni otwarty i że kibice nie mogą zasiadać na trybunach, by dopingować zespół. To samo dotyczy ochrony zatrudnianej przy organizacji imprez masowych. Natomiast organizacja meczów w covidzie była droższa niż normalnie przy okazji meczów z udziałem publiczności, bo dochodziły chociażby dodatkowe środki higieny, które trzeba było zastosować, by odpowiednio przygotować mecz według otrzymanych wytycznych. Patrząc sumarycznie, koszty są w minimalnym stopniu niższe i jest to niepodważalne.
Ile Wisła może zarobić na hitowych meczach? Na przykład takich jak derby Krakowa z Cracovią, jak starcia z Lechem czy Legią?
To kwestia złożona. Nie powiem, czy to jest milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy złotych, czy mniej, czy więcej, bo to składowa wielu czynników, które trudno jednoznacznie określić. Wszystko zależy chociażby od liczby kibiców gospodarzy i ewentualnie gości, od sprzedanych biletów, karnetów oraz gadżetów czy od statusu meczu: zwykłego lub podwyższonego ryzyka, co ma przełożenie na ten wynik.
Jeśli powiem, że to kwota pomiędzy milionem a dwoma milionami, to dużo się pomylę?
To jest dokładnie taki przedział.
A jak na bilans Wisły wpływają tarcze ochronne? W bilansie czytamy, że to kwota 3 milionów złotych. Nie zniweluje to wszelkich hipotetycznych strat.
Strata wykazana na koniec roku nie jest przypadkowa. Mieści się w granicach 3,5 milionów złotych i odpowiada niemalże wsparciu, które klub otrzymał z tarczy antykryzysowej. Jest to naturalnie związane ze spadkiem przychodów klubu. Muszą być relacje między jednym a drugim.
Jakie zmiany przyniósł 2020 wobec 2019 w wydatkach na piłkarzy?
Koszty klubu, w tym poziom wynagrodzeń, liczone ogółem wzrosły. Musimy wziąć jednak pod uwagę, że w 2020 roku w bilans wliczały się też wynagrodzenia dla trenerów i personelu pomocniczego czy pracowników administracyjnych z akademii, a także stypendia dla niektórych piłkarzy. Nie można zapomnieć również o wynajmie obiektów czy o kosztach ponoszonych przy funkcjonowaniu tej komórki. A jest to kwota mieszcząca się w granicach 2,5 miliona złotych rocznie.
To w przypadku Wisły rzecz nowa, taka, która wcześniej w bilansie nie widniała, a na pewno nie w takim zakresie. Uważamy jednak, że to kierunek, w którym chcemy podążać. Jakość zawodników z akademii, którzy także pukają do drzwi pierwszego zespołu, jest widoczna gołym okiem, co potwierdzają rezultaty osiągane chociażby przez zespoły występujące na szczeblu Centralnej Ligi Juniorów. Do tego należy pamiętać o sekcji esportowej, która pod skrzydła Wisły trafiła w październiku 2019 roku i dopiero następny rok pozwolił w pełni uwzględnić ją w rachunkach finansowych.
Inna sprawa, że wzrosły też wynagrodzenia pierwszej drużyny.
Rzeczywiście, koszty te wzrosły. Natomiast pamiętajmy, że grudzień 2019 roku był momentem bardzo złej dyspozycji drużyny, co wymagało głównie uzupełnień kadrowych. W 2020 roku, dzięki podniesieniu jakości piłkarskiej, forma zespołu wzrosła, co przełożyło się na lepsze wyniki i w końcowym rozrachunku na utrzymanie się Wisły w Ekstraklasie. A skutkiem zatrudnienia piłkarzy mających pomóc w realizacji planu sportowego było zwiększenie budżetu. Naturalne jest też to, że w sytuacji, w której zespół nie zdobywa punktów, klub nie płaci premii, a przy wypełnieniu założeń i osiąganiu pozytywnych wyników, trzeba wywiązać się z zapisów w kontraktach. Jednoczenie należy pamiętać, że rozwiązanie umowy z trenerem niesie konieczność wypłacania pensji przez pewien czas więcej niż jednemu szkoleniowcowi. Z kolei w przypadku pozyskania wolnych zawodników koszy premii wynikających z podpisania kontraktu również widnieją w rubryce wynagrodzenia, co zwiększa ich wartość.
Można domniemywać, że dla takiego Alona Turgemana musiał zostać stworzony komin płacowy, żeby utrzymać go w Krakowie? Jakość zawodnika kosztuje aż tak dużo?
Nie chciałbym używać prostolinijnego języka i określeń typu „komin płacowy”, ale rzeczywiście ściągnięcie i utrzymanie zawodnika z dużą jakością kosztuje niemało. Najczęściej polskie kluby, z uwagi na trudną sytuację finansową, sięgają po zawodników o statusie wolnym. Ale ci wolni zawodnicy często życzą sobie dodatkowe pieniądze za podpis. Wzrosła kwota na wynagrodzenia, ale z kolei tych pieniędzy nie wydaliśmy na transfery. I ta sama sytuacja może zdarzać się w odwrotnym kierunku.
Klub dokonuje transferu gotówkowego, ale za to przejmuje pensję zawodnika na mniej więcej takim poziomie, na jakim piłkarz dostawał wynagrodzenie w poprzednim klubie, co może być kwotą niższą. Jeżeli więc pozyskujemy piłkarza z dobrego klubu, to wielce prawdopodobne jest, że tylko na wypożyczenie, bo często zarabiał w poprzednim miejscu więcej niż u nas. Na pół roku, w oczekiwaniu krótkoterminowego efektu, przechodzi do Wisły i w tym okresie wypłacamy mu pensję wyższą niż w przypadku, gdyby miał zostać przy R22 na przykład na trzy lata. Dodatkowo zawodnik ma okazję odbudować formę sportową i pokazać swoje umiejętności.
Może trzeba zainwestować więcej pieniędzy w pion sportowy? Zatrudnić dyrektora sportowego?
Kwestia zatrudnienia dyrektora sportowego jest otwarta.
Czyli można nadesłać swoje CV?!
Można. W pewnym momencie pewnie zatrudnimy dyrektora sportowego, ale pytanie: kiedy i kto to będzie? To kwestia otwarta. Staramy się odmłodzić zespół. Inwestujemy w wychowanków z akademii. Pozyskaliśmy w ostatnim czasie młodszych, perspektywicznych piłkarzy. Takim przykładem są Mateusz Młyński, Hubert Sobol, Krystian Wachowiak. To inwestycje długoterminowe. W ciągu sześciu czy dwunastu miesięcy się nie spłacą. Stanie się to za kilka lat albo i nie, bo to bardzo młodzi zawodnicy, czysty potencjał. Ale taki kierunek jest słuszny. Z pierwszą drużyną trenuje wielu juniorów, którzy przystosowują się do poziomu dorosłej piłki. Chociażby Piotrek Starzyński, który pokazał się już z bardzo dobrej strony. Tą drogą chcemy zmierzać. Zależy nam na tym, żeby w kadrze Wisły Kraków znajdowała się większa liczba młodych Polaków.
W długoterminowej perspektywie wprowadzania młodych zawodników przynosi wymierne efekty i korzyści. Po pierwsze, obniżają się wynagrodzenia, bo wychowankowie z akademii często mają niższy poziom uposażania. A po drugie, młodzież jest najbardziej rozchwytywana na rynku transferowym i daje klubowi możliwość sprzedaży z zyskiem w przyszłości.
Pewnie spore pieniądze można byłoby zarobić na Aleksandrze Buksie.
Jego talent jest niepodważalny, ale nie zawsze w życiu układa się wszystko tak, jak tego byśmy sobie życzyli. I na tym możemy ten wątek zakończyć.
Pierwszy pomidor.
I ostatni.
Wpływają powoli pierwsze zainteresowania piłkarzami, którzy obecnie występują w Wiśle Kraków?
Wstępne rozmowy są prowadzone, ale pandemia koronawirusa spowodowała o tyle zamieszanie na rynku transferowym, że bardzo gwałtowanie spadła liczba tzw. średnich transferów. Te „największe” jeszcze się dokonują, te całkiem „małe” też, ale coraz mniej jest ruchów gotówkowych o średniej wartości – tych między milionem a pięcioma milionami euro. Jasne, że to dziwnie brzmi z naszej perspektywy, gdzie wytransferowanie kogokolwiek za taką sumę to niemały sukces, ale na rynku europejskim to norma, średnia. Nie mamy w składzie żadnego zawodnika wartego dziesiątki milionów euro, więc też, odpowiadając na pytanie, rozmowy się toczą, ale na bardzo, ale to bardzo wstępnym etapie. Wszyscy czekają na koniec sezonu.
Kibic Wisły Kraków otwiera sobie gazetę i czyta, że trio Błaszczykowski-Jażdżyński-Królewski ponownie pożyczyło klubowi trzy miliony złotych. Może brzmieć to niepokojąco.
Nie sądzę, że jest to niepokojące. Jest kilka metod działania. Można zawiesić spłatę zobowiązań. Nie dokonywać ich wobec drużyny czy wobec partnerów i prowadzić działalność zadłużając się względem nich. A można też pieniądze klubowi pożyczyć. I, na szczęście, właściciele zdecydowali się na tę drugą możliwość i starając się utrzymać płynność finansową, udzielili takiej pożyczki. Jako zarząd jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że możemy liczyć na ich wsparcie. Członkowie rady nadzorczej, a zarazem właściciele Wisły Kraków, bardzo aktywnie na co dzień biorą udział w życiu klubu i troszczą się o to, żeby sytuacja finansowa, organizacyjna i sportowa była stabilna.
Jak często prowadzicie rozmowy z ludźmi, którzy chcieliby dołączyć do tego tria i zostać akcjonariuszami Wisły Kraków?
Jeśli takie rozmowy miałyby się toczyć, to na poziomie właścicielskim, więc nic nie zdradzę w tym aspekcie. Natomiast wiemy, że takie zainteresowanie jest i płynie ono zarówno od osób fizycznych, jak i od grup kapitałowych, które byłyby zainteresowanie inwestycją w spółkę. Inna sprawa, że panowie Jażdżyński, Błaszczykowski i Królewski po to ratowali ten klub, żeby teraz dobrze zastanowić się nad tym, jakich partnerów sobie dobrać, tak, aby mieć pewność kontynuacji rozpoczętego „dzieła”. Różni właściciele mają odmienne cele, a tutaj cel jest jeden – chodzi o to, żeby Wisłę Kraków wyprowadzić na prostą. Gdyby nie było obowiązku spłacania „starych” zobowiązań, to powiedzmy sobie szczerze, że i budżet na pierwszą drużynę mógłby być na innym poziomie.
Mimo roku pandemicznego i różnych innych komplikacji dostajemy ogromne wsparcie od sponsorów i członków naszej unikalnej struktury, czyli od Socios Wisła Kraków. Gdyby rzeczywistość zmusiła partnerów biznesowych do ruchów i zaczynaliby oszczędzanie od Wisły Kraków, to sytuacja mogłoby być bardzo trudna, a w 2020 roku przychody ze sponsoringu zwiększyły się o niemal dwa miliony złotych w stosunku do roku poprzedniego, co pokazuje, że środowisko biznesowe zgromadzone wokół klubu chce nas wspierać i mam nadzieje, że nic się w tej kwestii nie zmieni.
Połączenie Wisły Kraków S.A z TS wpływa korzystnie na stan spółki?
Jest bardzo wiele obszarów, na których możemy opierać współpracę ze stowarzyszeniem. Bezpośrednia łączność pozwala na podejmowanie działań w płynny sposób. Nie jest to proste ze względu na konieczność poprawy albo zmiany w stowarzyszeniu pewnych kwestii, ale patrzę na wspólne przedsięwzięcia bardzo optymistycznie. Podjęliśmy pewne kroki. Uregulujemy wszelkie kwestie związane z działalnością obiektów. Nie dostrzegam zagrożenia, tylko szansę.
Zarząd ma plan na to, jak można poradzić sobie z czterdziestomilionowym długiem? Wiadomo, że to dług wewnętrzny, ale w tym bilansie wypada to odstraszająco.
Kogo miałoby to odstraszać? Inwestorów nie, ponieważ przy rozmowach będą mieli w pełni wyjaśnioną sytuację, niczego nie będą musieli się obawiać. Tego długu nie trzeba gotówkowo spłacać. Większym problemem są zobowiązania z lat ubiegłych, związane z bieżącą działalnością i na tym trzeba się przede wszystkim skupić. Co roku zmieszają się wspomniane zobowiązania, ale wciąż stanowią niemałą kwotę. Zdajemy sobie sprawę, iż wymagają regularnej spłaty ze względu na mnóstwo wierzycieli, którzy jednak wykazują się zrozumieniem, ale prędzej czy później, w takiej albo w innej formie, trzeba będzie im te zaległe pieniądz oddać. Na tym trzeba się skoncentrować. Co do długu wewnętrznego, to z całą pewnością zostanie on uregulowany.
Wspominał pan o zaangażowaniu sponsorów. Pojawi się niedługo sponsor strategiczny?
Rozmawiamy ze sponsorami. Jedną umowę udało nam się przedłużyć. Jesteśmy w trakcie pracy nad kolejną. Myślę, że obraz naszych sponsorów na kolejny sezon będzie wyglądał równie okazale jak na ten, a może nawet jeszcze bardziej. Pracujemy, ale jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek konkrety i deklaracje, trzeba się raczej nastawić na czerwiec.
Gdyby pan miał wskazać jedną rzecz, z której jest pan najbardziej zadowolony w bilansie finansowym Wisły Kraków, to co by to było?
Najbardziej cieszy współpraca z partnerami biznesowymi. Układa się świetnie.
A rzecz, z której jest pan najmniej zadowolony?
Musimy uderzyć się w pierś za przychody z tytułu transferów. Były na niezadowalającym poziomie. Pewnie wynikało to z niskiej pozycji tabeli i braku wyróżniających się zawodników. Tu powinniśmy zdziałać więcej, bo lato 2020 roku było momentem wytchnienia w pandemicznym szaleństwie.
ROZMAWIAŁ MARCIN RYSZKA
Fot. Newspix