Radosław Sobolewski podczas konferencji prasowej przed meczem z Pogonią poinformował nieoczekiwanie, że wraz z końcem sezonu odejdzie ze stanowiska szkoleniowca Wisły Płock. Z czego tę kadencję zapamiętamy?
Stawiamy tak fundamentalne i banalne w gruncie rzeczy pytanie, a jednak odpowiedź wcale nie jest oczywista. Nie chcemy się tutaj wyzłośliwiać i twierdzić, że Sobolewski w Płocku nie dał się zapamiętać… właściwie z niczego. No ale prawda jest taka, że po 1,5 roku pracy “Sobola” z ekipą “Nafciarzy” trudno mówić o tym, by udało mu się coś ciekawego w klubie stworzyć. Wisła na ogół marnie gra i marnie punktuje. Dość powiedzieć, że tylko siedem spotkań ligowych przed nami, a płocczanie wciąż nie mogą być pewni utrzymania. Mają sześć oczek przewagi nad zamykającą stawkę Stalą Mielec, która rozegrała o jeden mecz mniej. Cztery punkty zapasu nad Podbeskidziem Bielsko-Biała i dwa nad Cracovią.
Tak naprawdę tylko dwaj beniaminkowie punktują w tym sezonie gorzej od podopiecznych Sobolewskiego, no bo “Pasy” zostały przecież ukarane za korupcję. To nie świadczy o płocczanach najlepiej. Po prostu nie wypada niepokoić się o utrzymanie w lidze, z której spada jeden zespół.
Sobolewski w Wiśle Płock. Spektakularny start
Rozczarowanie jest tym większe, że początek kadencji Sobolewskiego był naprawdę spektakularny.
Były piłkarz Wisły rozpoczął w Płocku swoje pierwsze samodzielne wyzwanie trenerskie od porażki 0:1 z Piastem Gliwice w sierpniu 2019 roku, ale potem w drużynie coś ewidentnie zatrybiło. “Nafciarze” wygrali dziewięć z dziesięciu kolejnych spotkań ligowych, po drodze wyrzucając też Chemika Bydgoszcz z Pucharu Polski. Potknęli się w tym czasie tylko raz. Wprawdzie dość spektakularnie, bo była to klęska aż 0:5 z Zagłębiem Lubin, no ale łatwo było puścić ją Sobolewskiemu płazem, skoro w pozostałych starciach jego podopieczni nie mieli sobie równych w lidze. Wisła pokonała wtedy między innymi Legię Warszawa, a także swoją imienniczkę z Krakowa, co dla “Sobola” miało znaczenie szczególne.
– Rzetelność i przyłożenie się do swojej pracy. Potrafi jasno przekazać zawodnikom swoje oczekiwania i wskazówki. To jest ciężkie do wytłumaczenia, ale ma taką zdolność do prostego przekazania nam wielkiej liczby pomysłów, które powstają w jego głowie. Tak jakby zbierał tysiące myśli i tworzył z nich jeden klarowny przekaz. Potem wychodzisz na boisko i wiesz co robić – chwalił szkoleniowca Dominik Furman. Alan Uryga dodawał: – Charyzma. Czuć ją we wszystkim co robi. Dla mnie uwiarygadniał się odprawami, treningami, rozmowami. W każdym aspekcie jego trenerskiej pracy jest to u niego widoczne i chyba każdy by to potwierdził. W Sobolewskim cenię też jego dbałość o szczegóły.
Po trzynastu kolejkach sezonu 2019/20 Wisła Płock była liderem Ekstraklasy.
Sobolewski w Wiśle Płock. Straszliwy zjazd
Z dzisiejszej perspektywy trzeba się jednak zastanowić, na ile tamte znakomite wyniki były zasługą samego Sobolewskiego – w jakimś stopniu na pewno, żeby to było jasne – a na ile jednak jego poprzednika. “Sobol” do Płocka trafił awaryjnie, gdy z powodu osobistego dramatu pracę w Wiśle musiał porzucić Leszek Ojrzyński. To ten ostatni przygotował “Nafciarzy” do sezonu. To on układał w zespole wszystkie klocki. I wydaje się, że Sobolewski na dobrej robocie poprzednika mocno skorzystał, bo jego zespół już nigdy później nie spisywał się tak znakomicie.
31 października 2019 roku “Nafciarze” odpadli z Pucharu Polski po porażce w rzutach karnych ze Stomilem Olsztyn. Kilka dni później zostali zastopowani w Ekstraklasie, gdy pokonał ich Śląsk Wrocław. Sobolewski pewnie w najczarniejszych snach nie spodziewał się, jak beznadziejna dla jego zespołu seria została właśnie zapoczątkowana. Od 14. do 30. kolejki płocczanie wygrali w lidze dwa mecze. Przytrafiło im się między innymi lanie z rąk Korony Kielce. Efekt? Po sezonie zasadniczym “Nafciarze” zajmowali zaledwie dwunastą lokatę w Ekstraklasie.
Pamiętajmy, że z ligi spadały trzy drużyny. Ekipa “Sobola” zaliczyła zatem zwariowaną drogę od lidera do zespołu martwiącego się o ligowy byt. Ostatecznie sytuację udało się uspokoić paroma triumfami w grupie spadkowej, wielkiej nerwówki na ligowym finiszu zatem nie było, no ale o Sobolewskim nikt już nie mówił jako trenerze-cudotwórcy. Wpisał się w krajobraz ligowej nijakości.
Sobolewski w Wiśle Płock. Wieczna huśtawka nastrojów
Swoją drogą, “seria” to słowo-klucz przy ocenie kadencji Sobolewskiego. Jego drużyna zasłynęła ze zdobywania punktów – no właśnie – seriami. Kiedy “Nafciarze” są na fali, trudno ich wyhamować. Ale jak się już potkną, to nagle na kilka tygodni zamieniają się w dostarczycieli punktów.
Spójrzcie:
- 26 sierpnia – 27 października 2019 roku: 8 zwycięstw w 9 meczach ligowych
- 4 listopada 2019 – 23 czerwca 2020 roku: 2 zwycięstwa w 19 meczach
- 27 czerwca – 14 lipca 2020 roku: 4 zwycięstwa w 4 meczach
- 18 lipca – 7 grudnia 2020 roku: 2 zwycięstwa w 13 meczach
- 14 grudnia 2020 – 14 lutego 2021 roku: 4 zwycięstwa w 4 meczach
- 20 lutego – 3 kwietnia 2021 roku: 0 zwycięstw w 7 meczach
Całościowy bilans Sobolewskiego w Płocku, jeżeli chodzi o spotkania Ekstraklasy, też jest dość wymowny. 20 zwycięstw, 15 remisów, 22 porażki. Po prostu średniawka. I z jednej strony trudno tutaj walić w trenera jak w bęben, bo umówmy się, że sytuacja kadrowa Wisły w sezonie 2020/21 nie jest ciekawa. W tym zespole nie ma odpowiednich piłkarzy do walki o nie wiadomo jakie cele. Ale to punktowanie i przegrywanie seriami jednak kiepsko o Sobolewskim świadczy. W jego drużynie nie ma jakieś przewodniej myśli taktycznej, która pozwalałaby długofalowo zwyciężać.
Jak zaczynało żreć, to “Sobol” – pewnie za sprawą swoich interpersonalnych zdolności – potrafił wycisnąć ten okres jak cytrynę. Ale wychodzenie z dołka zajmowało jego Wiśle dużo czasu. Obserwujemy to zresztą również obecnie. Licznik spotkań bez zwycięstwa bije, sytuacja staje się niewesoła.
Sobolewski w Wiśle Płock. Co dalej?
Nieco bardziej szczegółowe statystyki, gromadzone choćby przez EkstraStats, także przedstawiają “Nafciarzy” w sezonie 2020/21 jako jedną z najmniej ekscytujących drużyn w lidze. Tylko Warta Poznań oddaje średnio mniej strzałów na mecz (9,78) od Wisły (10,26) w lidze. Z kolei tylko Lechia Gdańsk (16,65) częściej fauluje swoich oponentów niż zawodnicy “Sobola” (16,65). Pod względem współczynnika spodziewanych goli Wisła Płock zajmuje zaś w stawce trzecie miejsce od końca (xG: 22,94). Jeżeli więc przyjmiemy, że bieżąca kampania ligowa dla klubu z Płocka miała być okresem na wypracowanie czegoś ciekawego w kontekście następnych rozgrywek – ostatecznie spada tylko jeden zespół, można poeksperymentować, zaryzykować, zaszaleć – no to Sobolewskiemu nie udało się tego zrobić. A i utrzymanie wciąż nie jest pewne.
Stracony czas? Trochę tak.
Czy Sobolewski po zakończeniu sezonu wzbudzi więc zainteresowanie wśród klubów poszukujących trenera? Zapewne. Zakładając rzecz jasna, że jego Wisła w tym sezonie nie spadnie, no to trzeba przyznać, że jakieś absolutne minimum przyzwoitości “Sobol” w Płocku gwarantował. A to wystarczy, by wykupić bilet na trenerską karuzelę, zwłaszcza dla faceta z piękną piłkarską kartą. Ale czy będą to kluby z Ekstraklasy? Byłoby to zaskoczenie. Sobolewski w Płocku na żadne ekskluzywne propozycje nie zapracował. Taka jest prawda.
fot. FotoPyk
screen: 90minut.pl