Waldemar Fornalik wydaje się trenerem spełnionym. Zdobył mistrzostwo Polski, choć nikt nie stawiałby na niego złamanego grosza przed tamtym sezonem. Awansował do europejskich pucharów i dołożył brązowy medal do bogatej gabloty Ruchu Chorzów w okresie, gdy ten klub już zaczynał zmierzać w stronę bankructwa. W uznaniu zasług, popracował chwilę jako selekcjoner – co nawet przy mizernych wynikach i fatalnej atmosferze wokół kadry zawsze jest sympatycznym wpisem w CV. Fornalik na pewno ma wiele ambicji, choćby praca w topowym klubie o dużym budżecie, natomiast w gablocie brakuje mu już tak naprawdę tylko jednego – zwycięstwa w Pucharze Polski.
Zwycięstwa, które w tej edycji wydaje się wyjątkowo prawdopodobne.
Fornalik dwukrotnie docierał do finału tych rozgrywek, ale okazji, by wznieść w górę Puchar Polski jeszcze nie miał. Dlaczego sądzimy, że w tym roku może być inaczej?
SPOKÓJ GRABARZA
Zacznijmy od argumentu, który najczęściej podnosi się w kontekście Ligi Mistrzów. Mianowicie: największe szanse w systemie pucharowym mają te drużyny, które na wszystkich pozostałych frontach mają już spokój. Oczywiście, Piast Gliwice to nie jest Manchester City, który naprawdę już do końca ligi nie jest w stanie zmienić swojej pozycji w tabeli. Ale mimo wszystko, gliwiczanom w żaden sposób nie zagraża spadek, a szans na mistrzostwo już raczej nie ma. Choć oczywiście Piast na pewno chce powalczyć o medale w lidze, a biorąc pod uwagę formę, jest to możliwe, tak ich brak nie byłby jakąś katastrofą.
Piast wyróżnia się przede wszystkim na tle dzisiejszego rywala, Arki Gdynia. Arka miała być zaangażowana w walkę o któreś z dwóch pierwszych miejsc w I lidze i bezpośredni awans do Ekstraklasy. Tymczasem w ubiegłym tygodniu tylko potknięcie Widzewa na terenie walczącego o utrzymanie Zagłębia Sosnowiec pozwoliło gdynianom pozostać w strefie barażowej. Arka ma 35 punktów, do drugiego Górnika Łęczna traci już dziewięć i naprawdę – rozsądniej dla klubu jest oglądać się za plecy, gdzie czai się Widzew (1 punkt straty), Odra, Puszcza i Miedź (3 punkty straty). Arka ma przed sobą morderczy maraton – najpierw półfinał Pucharu Polski, który trudno zlekceważyć, potem zaś trzy szalenie trudne ligowe mecze – z Odrą Opole, Bruk-Betem Nieciecza oraz ŁKS-em Łódź.
Piast na tle poruszającej się po wzburzonych morzach Arki wydaje się okrętem zacumowanym w spokojnym porcie.
JAKOŚĆ, FORMA, OKRES
Poza tym – Piast Gliwice jest po prostu w gazie. 8 zwycięstw, 2 remisy i tylko jedna porażka to całościowy bilans tej drużyny w 2021 roku. A przecież to nie jest tak, że gliwiczanom sprzyjał terminarz, wręcz przeciwnie – mieli na drodze między innymi wyjazd do Warszawy w ramach ćwierćfinału Pucharu Polski i wyjazd do Szczecina rundę wcześniej. Piast pokonał dwie najlepsze drużyny tego sezonu na ich terenie, a po drodze ani na moment nie pogubił drogi w lidze. Mało pewnie piszemy o skuteczności i efektywności Piasta, bo nie jest to zespół wyjątkowo widowiskowy. Trudno się zachwycać trzema punktami w Płocku po meczu, w którym Piast oddał dwa celne strzały.
Ale kurczę, skoro byliśmy w stanie komplementować żelazną defensywę Pogoni Szczecin? Piast od początku lutego stracił 4 gole na przestrzeni 10 spotkań. Gdyby nie pamiętne 4:3 z Wisłą Kraków, ich tegoroczny dorobek przebijałby nawet Stipicę z najlepszych dni sezonu 2020/21. Warto przy tym pamiętać – to wszystko to nie są jakieś przypadkowe punkty, wypadkowa kontuzji u rywala, wystrzału formy któregoś z gliwiczan, korzystnego biorytmu. No nie, po prostu Waldemar Fornalik rozwinął całą paczkę, wzniósł ich na wyższy poziom, nauczył gry, dzięki której nazwiska nie są wcale najistotniejszym elementem.
Tak, parę punktów zrobił w pojedynkę Plach. Kilka dorzucił pewnie sam Świerczok. Ale kurczę, to jest drużynka, w której Gerard Badia, wcale nie pierwszy wybór trenera, złapał już pięć asyst. Gdzie Steczyk (STECZYK!) strzelił 3 gole. Być może te liczby nie robią potężnego wrażenia, ale włożone w kontekst – gdzie Piast sześć tegorocznych spotkań wygrał jedną bramką – mamy pokaz siły Fornalika.
DO TRZECH RAZY SZTUKA
Cały czas odwołujemy się do trenera, bo też trener potrzebuje tego Pucharu Polski najmocniej, jako dopełnienia gabloty, w której znajdują się już i medale ligowe, i mistrzostwo Polski, i epizod z reprezentacją. Do tej pory Fornalik dwukrotnie wyłożył się w finale. W sezonie 2011/12 nie zdołał powstrzymać potężnej Legii z Ljuboją, Radoviciem czy Żewłakowem w składzie. Trzy lata wcześniej pokonał go Lech Poznań z Lewandowskim, Stiliciem i Arboledą.
W tej edycji Pucharu Polski nie będzie choć w połowie tak silnych rywali, niezależnie z kim Piast zmierzy się w finale. Raków, Cracovia, Arka Gdynia i Piast Gliwice. Ktoś z tej czwórki wzniesie w górę trofeum. Im dłużej patrzymy na formę Piasta, im dłużej przyglądamy się problemom rywali – tym więcej znajdujemy argumentów za tym, że w 2021 roku Waldemar Fornalik będzie mógł o sobie powiedzieć: w Polsce już więcej osiągnąć nie mogę.
Fot.FotoPyK