Grzegorz Lato wielkim piłkarzem był. Prezesem? No cóż, delikatnie mówiąc – już mniej. Niestety, w roli ekspert ds. bieżących spraw piłkarskich światowego poziomu też raczej nie będzie. Bywa z tym u Laty różnie, ale bywa też kuriozalnie, jak wczoraj, gdy Grzegorz Lato z urokiem wujka Zbyszka przy świątecznym stole przyznał, że „JAK BYLI POLSCY TRENERZY, TO BYŁO DOBRZE”.
Z byłym prezesem rozmawiał Dariusz Ostafiński i na początek uczciwie oddajmy: wywiad nie jest stekiem kuriozów. Padają też słowa, z którymi można podyskutować, względnie – z którymi trudno się nie zgodzić.
- VAR konieczny w eliminacjach
- Z Lewandowskim ten mecz nie musiałby wyglądać wiele lepiej
- Lato obawia się meczów z Albanią, bo Albańczycy nieźle zagrali z Anglią
- Ma szacunek do Grosickiego, ale zastanawia się, czy kolejne powołania mają sens
Natomiast najistotniejsza jest kwestia wymiany Brzęczka na Sousę. I tutaj Lato też mówi w pierwszej chwili – zły moment na zmianę szkoleniowca. Nowy człowiek mógł przyjść w czerwcu i coś zacząć budować. Sousa w tym momencie gra w totka, bo nie miał czasu.
No ale padają i słowa, które w zasadzie nie wiadomo od której strony czytać:
Wszyscy płakali, że Brzęczek słaby zapominając, że na Euro awansował, czyli zadanie wykonał. Potem odmładzał skład, próbował zawodników w Lidze Narodów i to się odbiło na wynikach, ale żeby od razu zmieniać.
Po tych meczach Ligi Narodów głośno mówiło się, że jesteśmy za słabi na mocnych. Opinia publiczna nie mogła się z tym pogodzić, prezes Zbigniew Boniek chyba też nie.
Ja uważam, że mieliśmy dobre wyniki, jak byli polscy trenerzy. Dawniej to byli Górski, Gmoch i Piechniczek. Ostatnio Engel, Janas czy Nawałka. Jak już Brzęczek miał odejść, to trzeba było wziąć w zamian Polaka. Nie wiem, dlaczego uparliśmy się na zagranicznego.
Można bronić Jerzego Brzęczka, uważać, że powinien zostać? No, można. My nie do końca jesteśmy za taką interpretacją, ale to nie żadne szaleństwo. Niemniej akurat Grzegorz Lato powinien wiedzieć:
- Po pierwsze, że poza Kazimierzem Górskim, Jackiem Gmochem, Antonim Piechniczkiem, Jerzym Engelem, Pawłem Janasem i Adamem Nawałką reprezentację Polski prowadzili też Polacy, którzy trwonili potencjał tej kadry
- No i taki Janas czy Engel, no, to też nie jest jednoznacznie udana kadencja
- Nawet rzeczony Antoni Piechniczek, wymieniony z nazwiska, brązowy medalista Espana 82, nie miał dobrych wyników za swojej drugiej kadencji; za jego rządów wymęczyliśmy tylko wygrane z Cyprem, Łotwą i Mołdawią u siebie
- Ani Polak, ani obcokrajowiec, to nie jest kandydatura; liczy się zawsze konkretne nazwisko
- Pozwólcie odpuścić zamierzchłe czasy i komitety selekcyjne, gdzie czasem zaplątał się obcokrajowiec; kadencja obcokrajowca była jedna, i jakkolwiek jej druga część to katastrofa, jedna ze smutniejszych w historii polskiej piłki, tak historycznego awansu na Euro nikt Beenhakkerowi nie odbierze, szczególnie w mocnej grupie z Portugalią, Serbią, Belgią, i ze średnimi piłkarzami
- Sam Lato zatrudniał dwóch szkoleniowców – Smudę i Fornalika, obaj zawiedli i obaj, jeśli nas pamięć nie myli, byli Polakami, a dobrych wyników nie mieliśmy.
O jeden most za daleko z tą wypowiedzią, a może nawet o mostów siedem. To był ten moment, kiedy należało się ugryźć w język. A tak wyszło jak wyszło. Dla odświeżenia pamięci – mecz polskiego trenera, zatrudnionego przez Latę, z potęgą na wyjeździe:
Fot. FotoPyK