Patryk Małecki został zawieszony przez Zagłębie Sosnowiec. Pierwszoligowiec w oświadczeniu poinformował, że zawodnik naruszył nietykalność cielesną i stosował groźby karalne wobec członka sztabu szkoleniowego. Wcześniej „Gazeta Wyborcza” informowała, że po meczu ze Stomilem Olsztyn doszło do kłótni pomiędzy Małeckim a Matusiakiem, więc możemy się domyślić, że chodzi właśnie o asystenta trenera Kazimierza Moskala. Małecki odpowiedział jednak swoim oświadczeniem, w którym zaprzecza tej wersji wydarzeń. W wywiadzie z nami pomocnik opowiada o tym, jak kłótnia z Matusiakiem wyglądała z jego perspektywy oraz o tym, jak potraktował go klub z Sosnowca.

Co stało się po meczu ze Stomilem Olsztyn?
Trzeba zacząć od początku. 20 grudnia dostałem informację, że klub chce się mnie pozbyć. Zostało mi przedstawione, że trener nie widzi mnie w drużynie. Trenera przy tej rozmowie nie było, byli tylko prezes i dyrektor sportowy. Zdziwiłem się, bo w takiej sytuacji to on powinien mi to powiedzieć. Odpowiedziałem, że nigdzie nie odchodzę, bo mam jeszcze pół roku kontraktu i chcę walczyć o swoje, a drużyna będzie mogła na mnie liczyć. Zacząłem przygotowania i myślałem, że trener Kazimierz Moskal weźmie mnie na rozmowę, powie, żebym szukał klubu, że nie widzi mnie w drużynie i nie będę grał. Ale tego nie było. Trenowałem, pracowałem. W sparingach grałem po 20-30 minut…
Ale koniec końców zebrałeś w nich sporo minut i wypadłeś pozytywnie.
Tak, ale jak dostajesz 20 minut z Hutnikiem, 25 minut z Garbarnią czy Puszczą, to jest to słabe. Jestem jedynym zawodnikiem, który ani razu nie dostał szansy w pierwszym składzie. Grałem w sparingach po 45 minut, to fakt, ale nie od pierwszej minuty. Nikt nie mógł jednak mieć do mnie zarzutów. Mimo to zdawałem sobie sprawę, że będę odstawiony na boczny tor. Usłyszałem nawet przez pewne osoby, że „Małecki w tym sezonie nawet nie pierdnie, nie jest nam potrzebny”. To było słabe, ale mam swój charakter i stwierdziłem, że będę zapierniczał dalej. Nikt nie może powiedzieć na mnie złego słowa. Możesz zapytać chłopaków z szatni, czy kiedykolwiek przeszedłem obok treningu, albo się na nim nie pojawiłem. Brałem udział we wszystkich zajęciach od deski do deski.
Trochę popytałem i odbiór twojej osoby był dobry. Robiłeś pozytywną atmosferę, pracowałeś, to się zgadza.
Bo zdawałem sobie sprawę, w jakiej jestem sytuacji. Klub mnie nie chce, trener też, więc chciałem ćwiczyć dla siebie. Nie wiem, dlaczego miałbym na kogoś psioczyć. Nie padło z moich ust ani jedno takie słowo. W lidze dostałem nawet szanse, trener mnie wpuszczał. Byłem mile zaskoczony, trener chyba widział, że dobrze mi idzie. Ale w środku tygodnia mieliśmy trening, na którym były jakieś nowe elementy. Po jednej stronie był trener Moskal, po drugiej trener Matusiak. Mieliśmy zwykłe ćwiczenie, rozgrywanie chyba 4 × 3 czy 3 × 2, coś takiego. Zapytałem się młodego chłopaka, czy mam pressować Piotra Polczaka, czy Dawida Ryndaka. Trener Matusiak wtrącił się: a co ty nie wiesz? Powiedziałem, że nie, bo to nowe ćwiczenie, ale zaraz się dowiem. Koniec tematu.
Na drugi dzień przychodzi trener Moskal, strasznie wkurzony. Widziałem, że był zagotowany. Nagle mówi, że to, że on czegoś nie mówi, to nie znaczy, że tego nie widzi. Z niezbyt fajnym wyrazem twarzy zaczął mnie pytać, czy wiem, co się dzieje na treningach. Powiedziałem, że to była normalna sytuacja boiskowa, zapytałem, wielu piłkarzom tłumaczy się takie rzeczy. Ale nie wiedziałem, co w zasadzie trener Matusiak powiedział trenerowi Moskalowi. Bo że coś powiedział, to wiem, bo się przyznał. Pewnie coś na mnie nagadał.
Potem przychodzi Matusiak i podaje mi rękę.
– Poważnie? – zapytałem. – Podajesz mi teraz rękę?
– Dlaczego nie?
– Chodzisz do trenera, gadasz jakieś głupoty. Byłeś piłkarzem, wiesz, jakie są zasady.
– Musiałem powiedzieć, bo on jest moim szefem.
– Ale co takiego musiałeś powiedzieć, co ja niby powiedziałem?
Dodałem, że od dzisiaj nie podajemy sobie rąk, nie wchodzimy sobie w paradę. Mam na to kilku świadków, bo to było w pokoju u masażystów. Było ok. Później był mecz ze Stomilem, zostałem przywołany do ławki. Trener Matusiak jest odpowiedzialny za stałe fragmenty gry. Powiedział mi, gdzie wchodzę i poprosił, żebym przekazał Joao Oliveirze, że ma się gdzieś przestawić, już nie pamiętam gdzie. To była 82. czy 83. minuta, widziałem, że Patrik Misak ma skurcze i chciałem bardzo szybko wejść na boisko. Powiedziałem, żeby sam mu to przekazał, bo ja nie mówię po angielsku. Koniec tematu. Wracam po meczu do szatni, przed szatnią stoi trener Matusiak, w szatni był prezes i drużyna. Od razu do mnie powiedział tak: jak coś ci się nie podoba, to poszukaj sobie nowego klubu. Szczerze…
Zagotowałeś się.
Tak, bo naprawdę dużo wytrzymałem. Nie zważałem na różne sytuacje, w których byłem pomijany, w których czułem się niepotrzebny. Ktoś mnie chciał sprowokować, ale w tym momencie już nie wytrzymałem. Dlaczego taka osoba mówi mi, że mogę sobie szukać klubu? To mi może powiedzieć trener czy prezes, a nie asystent, czy nawet drugi asystent trenera. Powiedziałem, co o nim myślę, ale nigdy nie doszło do żadnych przepychanek czy jakiegoś uderzenia, tak jak to zostało przedstawione przez klub. Złapałem się za głowę, kiedy czytałem to oświadczenie. Było mi wstyd za Matusiaka, że nawet nie wstał i nie powiedział, że jest w tym dużo jego winy. Umył ręce.
Najbardziej boli mnie, że prezes, którego bardzo lubiłem i szanowałem, nie wziął nas nawet na rozmowę. Nie zapytał, o co poszło, dlaczego tak się stało. Postawili mnie w takim punkcie: albo się zrzekasz wszystkich pieniędzy i rozwiązujemy kontrakt, albo idziemy do sądu. Powiedziałem: dobrze, będę walczył o swoje.
Rozumiem, że masz na to wszystko świadków, którzy wiedzą, że do uderzenia nie doszło.
Nie było niczego takiego. Gdyby Matusiak miał jaja, bo honoru i charakteru to on nie ma, to by sam powiedział, że do niczego takiego nie doszło. Może powiedzieć, że go zwyzywałem ostro i mocno. Bo wiem, że sobie na to zasłużył i wiem, jak jest postrzegany w szatni czy w klubie przez inne osoby. Ale w życiu go nie uderzyłem. Włos mu z głowy nie spadł. Byłem zaskoczony, że ktoś z klubu coś takiego wypuścił do sieci. A ludzie to czytają i sobie wyobrażają, że Małecki bóg wie co zrobił. Wkurzyłem się, padły mocne słowa i tyle. Jak to w emocjach. Rozumiem, że jest trenerem, ale są pewne granice. Nie wiem, co on powiedział trenerowi Moskalowi, ale chciał pewnie zapunktować. Trener Moskal ze mną nie rozmawiał.
Ani razu?
Ani razu. Przez te kilkanaście tygodni widziałem, że ma mnie gdzieś. Ale nie mam o to żalu, on jest szefem, ustala skład, wybiera zawodników pod swój styl gry. Podporządkowałem się, że jestem w klubie, ale będę pomijamy. Tylko czułem z boku, że jest na mnie ciśnienie, że będą szukali okazji, żeby się mnie pozbyć. Szkoda tylko, że zapomnieli, ile dobrego zrobiłem dla tego klubu. Podczas pandemii jako pierwszy stanąłem przed prezesem i powiedziałem, że zrzekam się pieniędzy, że mogą mi obciąć pensję.
Była też inna sytuacja. Doznałem poważnej kontuzji, miałem dwa miesiące nie grać w piłkę, to był poprzedni sezon. Powiedzieli mi, że nie pomogę drużynie w walce o utrzymanie. Moja determinacja sprawiła, że w ciągu trzech tygodni wróciłem do treningów. Wszyscy byli w szoku. Pomogłem w utrzymaniu, wróciłem po kontuzji i z Chojniczanką strzeliłem bramkę i zaliczyłem asystę. Wszyscy byli wtedy szczęśliwi, że Małecki wrócił. Zawsze stawiałem ten klub na pierwszym miejscu, nawet czasem rodzina była na drugim. Nikt w klubie nic złego na mnie nie powie. Nawet prezes, pomimo tej sytuacji, powinien szczerze powiedzieć, że nie było między nami problemów i zawsze szedłem im na rękę. Wróciłem tutaj z sentymentu, ale tak, jak zostałem teraz potraktowany… Nie odpuszczę tego.
Łukasz Matusiak był w klubie od maja poprzedniego roku. Wcześniej dochodziło między wami do starć?
Była kiedyś taka sytuacja. Napierniczał na mnie strasznie, może od samego początku mu się nie podobałem. Dowiedziałem się od pewnej osoby, że cały czas na mnie donosi do trenerów. Kiedyś po śniadaniu wziąłem go na bok i powiedziałem mu, że jak coś do mnie ma, to niech mi to powie w oczy, a nie do trenerów. Wydawało mi się, że po tamtej sytuacji będzie spokój i jeśli coś będzie do mnie miał, to powie mi w twarz. Ja jestem normalnym, szczerym chłopakiem, jak coś mi się nie podoba, to o tym mówię. Możesz zapytać trenera Dudka, Dębka czy Mroczkowskiego, czy mieli ze mną jakieś problemy. Zawsze mogli na mnie liczyć. Dopiero jak przyszedł trener Moskal, zaczęły się problemy.
Wiadomo, że mieliście wcześniej konflikt.
Ale to było 10 czy 12 lat temu. Trener powiedział, że o tym nie pamięta, ale ja widziałem po jego zachowaniu, że nadal ma w głowie tę sytuację. Prawdziwi mężczyźni wyjaśniają sobie takie sprawy w cztery oczy, zamykają temat i jadą dalej. Szkoda, że nie powiedział mi prosto w oczy, że mnie nie chce. Moim zdaniem to on pierwszy powinien mi o tym powiedzieć, nie prezes czy dyrektor.
Podejrzewasz, że to, że mniej grałeś, miało związek z zapisem w kontrakcie, który automatycznie przedłużał twoją umowę po rozegraniu danej liczby minut?
Tak. Mówiłem już, że usłyszałem, że nawet nie pierdnę w tym sezonie. Ale zawsze podchodzę do tego tak, że trzeba rozmawiać. Ja musiałem cierpieć, udawać, że jest wszystko ok, a i tak wiedziałem, że nie będę grał.
Trochę dziwne jest to, że Zagłębie lekką ręką odsuwa zawodnika, gdy sytuacja kadrowa przez kontuzje nie jest najlepsza.
Żałuję, że nie pomogę chłopakom w trudnym momencie. Spotkałem tu grupę zajebistych ludzi i piłkarzy. Wierzę, że utrzymają się w lidze, ale szkoda, że nie będę mógł w tym pomóc, bo czułem, że mogę dać dużo, że jestem w dobrej formie.
Co dalej planujesz? Sąd?
Tak, nie pozwolę sobie, żeby klub wydawał takie oświadczenia, że kogoś pobiłem.
A piłkarsko? W Sosnowcu pewnie nie zostaniesz do końca sezonu.
Raczej nie… Mam kontrakt do końca sezonu, ale nie jest to fajne, że mi się coś takiego przydarzyło. Wiem jednak, że wszystko się ułoży, wrócę silniejszy i jeszcze parę lat w piłkę pogram.
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix
Prawda lezy gdzies po srodku. Wszyscy wiemy jakim czlowiekiem jest Małecki, ze potrafi sie zagotowac, ale jesli naprawde trenowal, robil wszystko, to czemu goscia tlamsic? Mentalnosc zajebistych ludzi „u wladzy”, ktorzy potrafia spieprzyc Ci zycie bo „moga”.
Małecki (170cm/75kg) miałby nastukać Matusiakowi (187cm/85kg)? Mało prawdopodobne zdarzenie. To raczej Matusiak mógłby predzej Małeckiemu nabałaganić na buzi.
Mały by go złożył jak scyzoryk, może mały ale wariat, nie jest miękką fają. i ja wierze w jego przebieg wydarzeń.
Ale widziałeś kiedyś Matusiaka?
Pamietam jak Matusiak przeszedl kiedys do Palermo. Bylem na jego debiucie na stadionie. Ale on zapomnial przyjsc na mecz. Wreszcie sie kapneli z kim zacz i wyslali go do Holandii zeby robil przy produkcji tulipanow. A teraz jest trenerem.
Nie ten Matusiak dzbanie
to co się dzieje w klubie z Sosnowca przechodzi pojęcie
Jeśli to prawda to ten cały Matusiok to kawał frajera.
Na znak protestu niech Malecki zrzeknie sie pensji i wystapi o odszkodowanie.
Jeszcze chwila i będziemy mówić: „organizacyjnie Zagłębie Sosnowiec”.
Patologiczny klub w każdym swoim calu…
A kim ty kurwa jesteś, pedale?!?
Twoim starym.
Weź się tato
raz, dwa, trzy, pedał cię robił.
Małecki chyba ma rację. Nie każdemu śpieszy się do sądu. Jeśli to prawda, to Moskal też się nie popisał.
PZPN powinien odebrać licencję Stomilowi. Awantura w sztabie po meczu ze Stomilem w Odrze Opole, teraz scysja w Zagłębiu Sosnowiec. Coś trzeba z tym Stomilem zrobić, może kara -3 pkt?
Czytałem ostatnio wypociny gościa z Odry Opole, co go trener poszarpał…. dochodzę do wniosku że coraz większe pizdy piłkarskie produkujemy.
nie dość, że pizdy, to jeszcze mordochlapy.
Rany, jaka to jest ameba, takiemu wystarczy udzielić łam, a sam się skompromituje bardziej, niż jakiekolwiek oświadczenie ze strony klubu. No Pan Piłkarz, jemu tylko sam pan na wysokościach może zwrócić uwagę.
Zastanawiam się co on będzie robił po karierze, przecież on poza kopaniem piłki to się nawet do siedzenia na budzie w ochronie nie nadaje.
Ze soba do roboty go wezmiesz cebie debilu albo bedziesz mu dawal kase skoro sie martwisz pedale
O, odpowiedź godna samego bohatera tekstu xD
Przecież nikt nie pisze że Małecki uderzył ( z czego on sam się tłumaczy ) pisze w oświadczeniu Zagłębia o naruszeniu nietykalności cielesnej
Naruszenie nietykalności cielesnej to występek polegający na uderzeniu pokrzywdzonego lub naruszeniu jego nietykalności cielesnej w inny sposób. Nietykalność cielesna to zakaz podejmowania czynności względem ciała człowieka. Nietykalność cielesną osoby można naruszyć przykładowo poprzez spoliczkowanie, popychanie, oplucie bądź oblanie płynem.
Nie pasuje im jego kontrakt i pensja, typowe działania klubu. Zdusić, oczernić, wymusić rozwiązanie umowy. Prezes zlecił, by nie doszło do automatycznego przedłużenia, trener umył ręce a jakiś giermek czyli asystent wykonuje rozkazy.. Wkrótce Moskal i Matusiak polecą, ale czy zrzekną się tak chętnie pensji jak próbują wymusić na Małeckiem? 🙂
Swego czasu Małecki jak obecne młode gwiazdki był lansowany na super piłkarza przez dziennikarzy. Nie wyszło. Wydaje mi się, że dziennikarze robią krzywdę w ten sposób młodym piłkarzy. Koleś ma dopiero 32 lata a grał w jednym z najgorszych klubów pierwszoligowych. Smutny obrazek.
Jak nie lubię Maleckiego to mu wierzę.
Zrobili z niego kozla ofiarnego całej sytuacji w ZS.
Dużo mu można zarzucić, ale npgi na boisku nie odstawiał, typ charakterniaka.
Dwa-tego typu sprawy zalatwia się w szatni, nie przez oświadczenia.
Malecki to najwiekszy prymityw i cham Bez zadnych manier w polskim futbolu. Do tego kompletne beztalencie. Woloszanski powinien zrobic program o tym jakim cudem on w ogole utrzymuje sie na poziomie centralnym. Chyba szantazuje i grozi trenerom, prezesom. PZPN powinien juz go dawno zawiesic dozywotnio.
Skończ pierdolić
Po wysłuchaniu Patryka popieram go że powstała,, zmowa”!!! przeciwko niemu przez,, Krakusa”(z okolic Obajtka)i zmieniającego klub z /w niejasnych okolicznościach (korupcja w piłce!), a pochodzącemu gdzieś że wsi spod łodzi(?) – ukrywa wszędzie pochodzenie…. Patryk Nie odpuszczaj im za takie traktowanie i zmowę!!!.
Jak panienki z pensji. A to fałdka na sukienusi nie we wte stronę co być miała, a to żabocik pomięty, a to się krzywo spojrzała, aj aj, strach, jak tu żyć?
Ale to nie jest Radosław Matusiak, reprezentant Polski, zawodnik Cracovii tylko Łukasz Matusiak – http://www.90minut.pl/kariera.php?id=5649
Małecki to chłopak z jajami i potrafi trawę gryźć jak trzeba i Sosnowiec znaczył dla niego sporo może więcej jak dla niejednego wychowanka.Matusiak ma ciepły kącik to za wszelką cenę chce go utrzymać.