Czy występ najlepszego piłkarza świata ze słabiutką Andorą był konieczny? Jeśli padają dziś takie pytania, to są one zwykłym populizmem. Bo Lewandowski w meczach o punkty gra zawsze. Po prostu. I ta sytuacja trwa w zasadzie od momentu, gdy po raz pierwszy powołał go Leo Beenhakker. Tym trudniej ocenić, jak będzie wyglądać kadra bez kapitana w meczu o konkretną stawkę.
Przeanalizujmy wszystkie cykle eliminacyjne, w których brał udział Lewandowski.
Eliminacje do mistrzostw świata 2010 (za Leo Beenhakkera / Stefana Majewskiego):
- 9/10 meczów
- 2/10 meczów w pierwszym składzie
- Opuścił 586 minut (900 możliwych do rozegrania)
- 3 gole
Lewandowski – jeszcze jako piłkarz Lecha Poznań – szybko stał się ważną częścią kadry. Podczas tamtych eliminacji wchodził głównie jako dżoker. W pierwszym składzie zagrał z Irlandią Północną i San Marino. Opuścił jeden mecz – ze Słowenią. Mowa jednak o jego pierwszym powołaniu, o roku 2008, od tamtego momentu Lewandowski przebył niebywałą drogę.
Eliminacje do mistrzostw świata 2014 (za Waldemara Fornalika):
- 9/10 meczów
- 9/10 meczów w pierwszym składzie
- Opuścił 90 minut (900 możliwych do rozegrania)
- 3 gole, asysta
Lewandowski – już jako piłkarz BVB – był pewniakiem do gry. Za Fornalika zawodził, mimo to rozegrał pełne dziewięć spotkań, nie schodząc z boiska ani razu. Zastanawialiśmy się wtedy – co zrobić z Lewandowskim, jak go wykorzystać? Zabrakło go tylko podczas spotkania z San Marino. Opuścił je z powodu drobnego urazu.
Eliminacje do Euro 2016 (za Adama Nawałki):
- 10/10 meczów
- 10/10 meczów w wyjściowym składzie
- Opuścił 24 minuty (900 możliwych do rozegrania)
- 13 goli, 5 asyst
Lewandowski był już absolutnie kluczowym piłkarzem reprezentacji. Zagrał z Gibraltarem, strzelił w tych meczach łącznie sześć bramek. Zszedł z boiska tylko raz – właśnie w starciu z wymienionym wcześniej przeciwnikiem. Bramki zdobyte w tych łatwych dla Polaków spotkaniach pozwoliły mu zostać królem strzelców eliminacji (drugi był Thomas Mueller z dziewięcioma trafieniami). Lewandowski jest pazerny na wszelkie tytuły, więc to kolejna z odpowiedzi na pytanie “dlaczego gra też ze słabeuszami?”.
Eliminacje do mistrzostw świata 2018 (za Adama Nawałki):
- 10/10 meczów
- 10/10 meczów w wyjściowym składzie
- Opuścił 0 minut (900 możliwych do rozegrania)
- 16 bramek, 2 asysty
Bez dwóch zdań najlepsze eliminacje Lewego. Wyciągnął nas za uszy na rosyjski mundial, nie opuścił ani minuty. Nie mieliśmy wówczas w grupie typowego słabeusza – najmniej renomowanym przeciwnikiem była Armenia, Lewy strzelił jej cztery bramki.
Eliminacje do Euro 2021 (za Jerzego Brzęczka):
- 10/10 meczów
- 9/10 meczów w wyjściowym składzie
- Opuścił 63 minuty (900 możliwych do rozegrania)
- 6 bramek, 2 asysty
Robert Lewandowski usiadł podczas tych eliminacji na ławce raz – w meczu z Izraelem. Pod pewnym znakiem zapytania stał w ogóle jego przyjazd na kadrę, bo czekał go zabieg pachwiny, wprawdzie nie była to kwestia do zrobienia „na cito”, ale kiedyś trzeba było ją załatwić. O oszczędzanie Lewego miał prosić sam Bayern. Robert pojawił się w drugiej połowie, mimo że wygrywaliśmy 2:0 (skończyło się 2:1).
Oznacza to, że…
- Robert Lewandowski od początku kariery reprezentacyjnej opuścił dwa mecze eliminacyjne – ze Słowenią w 2008 (gdy był powołany po raz pierwszy) i z San Marino w 2013 (z powodu drobnego urazu).
- Do momentu kadencji Paulo Sousy, opuścił 763 minuty minut w meczach eliminacyjnych na 4500 do rozegrania.
- Większość tych minut pochodzi jednak z okresu beenhakkerowskiego. Licząc od kadencji Waldemara Fornalika, opuścił w eliminacjach 177 minut na 3600 do rozegrania, w dwóch meczach z problemów zdrowotnych, w trzecim zszedł przy 6:0 z Gibraltarem.
Patrząc na ten bilans, wszelkie głosy pod tytułem „po co grał Lewy???” wyglądają jeszcze bardziej absurdalnie. Po to Sousa ma w kadrze najlepszego piłkarza świata, żeby z niego korzystać. Po to przyjeżdża na kadrę, żeby kibice go oglądali. Po to jest kapitanem, żeby być z drużyną zawsze wtedy, gdy ta gra o punkty. Po prostu. Zwłaszcza, że – jak słusznie zauważył na Twitterze Krzysztof Stanowski – bez Lewego moglibyśmy tego meczu nie wygrać.
Gdyby Lewy nie zagrał w pierwszym składzie, a zagralibyśmy dokładnie taki sam mecz, Sousie mogłoby się dostać wtedy za minimalizm i oszczędzanie najlepszych piłkarzy.
Robert o punkty gra zawsze, to oczywista oczywistość. Teraz należy postawić pytanie – jak kadra poradzi sobie bez swojego najlepszego piłkarza? Jeśli chodzi o mecze eliminacyjne, które mają największą wagę (poza samymi turniejami) – w ostatnich latach nie mieliśmy żadnego papierka lakmusowego, na bazie którego moglibyśmy snuć teorie. Pewną odpowiedź mogą dać mecze Ligi Narodów, które są czymś pomiędzy sparingami a grą o punkty. A w nich brakowało Lewandowskiego trzykrotnie – z Portugalią (1:1), Holandią (0:1) oraz Bośnią i Hercegowiną (2:1)
Czy gdyby Lewandowski zagrał z Holandią w Amsterdamie, obraz meczu byłby inny? Pamiętamy doskonale to spotkanie – jedno z najgorszych za kadencji Jerzego Brzęczka, mimo że skończyło się tylko 1:0, głównie za sprawą naszej arcygłębokiej defensywy. Wynik nie do końca oddaje obraz meczu – nie graliśmy w piłkę, mieliśmy problem z wyjściem z własnej połowy, w zasadzie nie kreowaliśmy akcji. Podobnie było z Włochami w Reggio nell’Emilia – wtedy grał Lewandowski, ale w zasadzie nic nie zrobił, bo… znów biegaliśmy za rywalami i nie graliśmy w piłkę. Wniosek? Jeśli obraz naszej gry wygląda tak katastroficznie, nie ma zbyt wielkiej różnicy, czy z przodu stoi strach na wróble, czy najlepszy piłkarz świata.
Dwa pozostałe mecze dają pewną nadzieję, że w reprezentacji istnieje życie bez Lewandowskiego. Z Bośnią wygraliśmy. Wprawdzie jako pierwsi dostaliśmy na 0:1, przez początek meczu nie istnieliśmy, ale się rozkręciliśmy. Był element gry w piłkę nożną, było kilka ciekawych akcji, wreszcie – za sprawą bramek Glika i Grosickiego odwróciliśmy wynik. Mecz z Portugalią? Prawdopodobnie ostatni naprawdę dobry mecz Milika w kadrze, któremu udało się wejść w buty Lewandowskiego. Wywalczył rzut karny, sprokurował tym samym czerwoną kartkę dla Danilo, później samemu tę jedenastkę zamienił na gola. No i tak po prostu – dobrze funkcjonował.
Reasumując – Lewandowski gra w eliminacjach ZAWSZE, dlatego czynienie Paulo Sousie zarzutu z tego, że wystawił kapitana na mecz z niezbyt renomowanym przeciwnikiem to ABSURD. W eliminacjach jeszcze nie sprawdzaliśmy, czy istnieje życie bez Lewandowskiego. I niech sam ten fakt świadczy o tym, jak ważny jest to piłkarz dla reprezentacji.
Fot. FotoPyK