Andora słusznie kojarzy nam się z piłkarskim trzecim światem. To jedna ze słabszych reprezentacji rankingu FIFA, stłamszona w europejskim futbolu tak mocno, jak pod względem geopolitycznym. Najlepsi zawodnicy nie grają w ościennych rozgrywkach ekstraklasowych – próżno szukać przedstawicieli La Liga czy Ligue 1. Ale mimo tego dość nędznego statusu, Andora zdążyła już zapisać swoje piękne kartę w historii futbolu.
Swój pierwszy oficjalny mecz zagrali z Estonią w 1996 roku i był to mecz straszny. Skończyło się na 1:6, chociaż do 65. minuty utrzymywał się remis. Była to jednak dobra zapowiedź tego, co Andorę będzie czekało w następnych latach. Musiały minąć cztery kolejne wiosny, nim w końcu zawodnicy z tego maleńkiego państewka poczuli smak zwycięstwa. Było to towarzyskie starcie z Białorusią, wygrane aż 2:0. W kraju nastąpił wybuch zainteresowania piłką nożną, która wreszcie mogła stanąć do pojedynku z narciarstwem, które jeszcze w latach 60. zostało uznane sportem narodowym.
Reprezentacja wspierana przez 500 fanów, złożona z anonimowych zawodników i jednego Ildefonsa Limę, najlepszego gracza w historii Andory, zdołała pokonać Białoruś. Tę samą Białoruś, która w swoich szeregach miała Hurenkę z AS Romy oraz Haravoya, piłkarza rosyjskiego Zenitu.
Było to jednak jedynie spotkanie towarzyskie, a takich Andora wygrała jeszcze kilka. Poza zwycięstwem odniesionym 21 lat temu, udało im się pokonać jeszcze:
- Albanię – 2:0 – 2002
- San Marino – 2:0 – 2017
- Liechtenstein – 1:0 – 2018
Mało, to prawda, tym bardziej, jeśli spojrzymy na piętnastoletnią dziurę. Jednakże na szczęście dla kibiców andorskiej reprezentacji, była ona wypełniona kilkoma mniejszymi sukcesami. Bo chociaż Andora głównie dostaje po głowie, to zdołała sięgnąć po kilka nobilitujących remisów, takich jak ten z Finlandią (grał Hyypia, Forssell, Eremenko, Tainio), Gruzją, czy Kazachstanem.
Jednakże nade wszystko, Andora wygrała trzy mecze o punkty. W tym jeden, który w 2017 roku miał prawo być określonym jako jedna z największych niespodzianek na futbolowym rozkładzie jazdy.
Andora 1 : 0 Macedonia – 2004
Trzecie zwycięstwo w ogóle, pierwsze punkty w meczu o coś. Andora startowała w eliminacjach do Euro 2000 i 2004 oraz Mistrzostw Świata 2002, ale wszystko przegrywała, mimo potencjału na sprawienie kilku niespodzianek. Rosjanie i Bułgarzy pokonali ich 2:1, zaś Francuzi 1:0, po golu z rzutu karnego w samej końcówce meczu.
Andorski futbol stopniowo się rozwijał, ale gdy przyszła porażka z Gabonem, można było zacząć zastanawiać się, czy na pewno idą w dobrym kierunku. Wydarzenia sprzed 17 lat pokazały, że owszem, nigdzie nie zabłądzili.
Jakkolwiek by na to spotkanie nie spojrzeć, to Macedonia była faworytem. Po stronie gospodarzy najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem wciąż pozostawał (i tak przez kilkanaście następnych lat) Lima oraz Bernaus. Natomiast goście pojechali z Pandewem (wówczas Lazio), Sakirim (WBA), Mitreskim (Grasshopper), Stojanowskim (Partizan Belgrad) i Mitreskim (Spartak Moskwa). Niby nic wielkiego, ale tych pięciu gości stanowiło ogromny kontrast do zawodników z ligi andorskiej, którymi wypełniona była ówczesna kadra.
A jednak i tym razem Dawid wygrał z Goliatem.
Jasne, ten Goliat był dość słaby, ale nie ma co deprecjonować osiągnięcia Andorczyków. Ówczesna Macedonia była w stanie wygrać dziewięć razy w ciągu ośmiu lat i to tylko w turniejach eliminacyjnych. Udało się też zatrzymać Belgię, Danię, Chorwację, Turcję, a nade wszystko Anglię. A z Andorą się nie udało.
W 60. minucie trafił wspomniany Bernaus (wówczas drugoligowe Elche) i gospodarze przeszli do zażartej defensywy. Kojarzycie powiedzenie, że gospodarzom pomagają ściany? No cóż, w tym wypadku faktycznie mogło tak być, wszak niewielki stadion otoczony był potężnymi blokami skalnymi, od których odbijał się głos kilkuset osób zgromadzonych w stolicy Andory.
Po końcowym gwizdku kibice byli w szoku, otumanieni bili tylko brawo, zaś na płycie boiska wybuchła radość, jakoby Andora wygrała Mistrzostwo Świata.
Andora 1 : 0 Węgry – 2017
Sukces z pierwszego starcia eliminacyjnego z Macedonią udało się powtórzyć nieco w meczu numer dwa, gdy padł remis. Później jednak kontakt z poważnym futbolem zaczął Andorze uciekać. Kilka remisów na krzyż, masakra dokonana przez Chorwację, Czechy, Anglię, Ukrainę, Rosję, Armenię (!). Koniec końców czekali aż 13 lat na kolejne zwycięstwo w meczu o punkty.
Jednakże starcie sprzed czterech lat wynagrodziło im to chyba z nawiązką. Nie tylko samo w sobie było szokiem, ale stanowiło początek fantastycznego dla Andory okresu. Od starcia z Węgrami do remisu z Łotwą pod koniec 2018 roku, zagrali 15 meczów – dwa zwycięstwa, sześć remisów i siedem porażek. Dla nich – wielki sukces.
Jednakże żadne z późniejszych ani przyszłych meczów nie napawało Andory taką dumą, jak wygrana nad Madziarami i to stosunkowo niedawno. Nasi „bracia” mieli wtedy całkiem dobry okres. Wyszli z pierwszego miejsca w grupie na Euro, zremisowali ze zwycięską Portugalią, stanowili trudną przeprawę dla Chorwatów i Niemców. W eliminacjach do Mistrzostw Świata w Rosji znowu trafili na zespół z Półwyspu Iberyjskiego, ale nade wszystko na Szwajcarów, których postrzegano jako głównych kandydatów do zajęcia miejsca numer dwa.
I być może Węgrzy mieliby jakiekolwiek szanse, gdyby nie dramatyczny start rozgrywek. Najpierw remis z Wyspami Owczymi, później porażka ze Szwajcarią, wciry od Portugalii, a koniec końców także od Andory. Po sześciu kolejkach mieli sześć punktów, ale nic nie mogło zmyć wstydu, jaki musieli odczuwać, gdy wracali ze stolicy maleńkiego państwa. Tak jak Andora jest przycupnięta między wielkimi europejskimi krajami, tak Węgrzy byli przycupnięci obok jakiegokolwiek poziomu.
Nie stworzyli żadnej stuprocentowej okazji.
Najlepszą miał Dzsudzsak, ale popełnił drobny błąd przy przyjęciu piłki i Josep Gomes zdołał interweniować. Inaczej niż Gulacsi, który skapitulował po strzale głową Rebesa. Należy jednak oddać naszym niedzielnym rywalom, że tamtego dnia doskonale zorganizowali się w tyłach. Węgrzy nie mieli nawet zalążka pomysłu, na sforsowanie defensywy, którą dowodził – a jakże by inaczej – Lima. Mający już 38 lat środkowy obrońca zaliczył szesnaście wybić, wygrał wszystkie pojedynki w powietrzu i miał kluczowe podanie przy jedynym golu tamtego wieczora. Człowiek-instytucja.
Po zakończonym spotkaniu, świat podzielił się na pół. Jedna część była Andorą, której członkowie sztabu znowu skoczyli sobie na plecy. Druga zaś stanowiła węgierskich kibiców. Nie znamy tamtejszego języka, ale w 2017 roku fani reprezentacji Madziarów raczej nie krzyczeli: „Nic się nie stało”.
Andora 1 : 0 Mołdawia – 2019
Nie ma przypadku w tym, że ostatnie zwycięstwo w swojej historii, Andora odniosła jeszcze w czasach, gdy Ildefons Lima biegał w koszulce reprezentacji. To znaczy – nie jest wykluczone, że 41-latek nadal by to robił. Ale z kadry go wyrzucono, bowiem… za bardzo się troszczył.
Jeden ze swoich ostatnich meczów w narodowych barwach rozegrał zatem przeciwko Mołdawii. Było to dopiero trzecie zwycięstwo jego nacji w meczach eliminacyjnych, ale daleko temu do baśniowości starcia z Macedonią i Węgrami. Do księstwa przylatywał bowiem zespół, który w całym 2019 tylko raz nie schodził z boiska na tarczy. Porażka z Turkami, Grekami, Francuzami, Kazachstanem, sporo się tego uzbierało. Być może pierwszy raz w historii Andora nie byłaby stawiana w roli chłopca do bicia, gdyby nie to, że rzeczone jedno zwycięstwo Mołdawia odniosła właśnie przeciwko nim. Pokonali ich 1:0 na własnym boisku, w trzeciej kolejce kwalifikacji do Euro 2020.
Kilka miesięcy później, Andora wzięła jednak odwet. Nie był on krwawy, wszak tak jak w wypadku pozostałych zwycięstw, Andora znowu triumfowała 1:0. Tym razem do sieci trafił Marc Veles, występujący na co dzień w lidze norweskiej.
Ot, nudne z perspektywy wielu osób zwycięstwo, na które pewnie nikt wówczas poza Mołdawią i Andorą nie zwrócił większej uwagi. Była to jednak wygrana o tyle znacząca, że pozwoliła Andorze przeskoczyć Mołdawię w grupie eliminacyjnej. Finiszowali na przedostatnim miejscu. To najlepszy wynik w historii.
Fot.Newspix