Reklama

Mecz – kapitalny! Ale my graliśmy przez 30 minut

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

25 marca 2021, 23:03 • 4 min czytania 180 komentarzy

RANY, CO ZA MECZ. Nie patrząc już patriotycznie – za takie spotkania kocha się piłkę nożną. Cios za cios, zwroty akcji, niestworzone historie. Słuchajcie, reprezentacja Jerzego Brzęczka była nudna, schematyczna i przewidywalna. Również dlatego doszło do zmiany na tym stanowisku – chcielibyśmy widzieć ciekawszą drużynę, która rzeczywiście będzie interesować, bo nie ukrywajmy: na kolejne mecze za Brzęczka nie czekało się jak na gwiazdkę. Raczej jak na wizytę u teściowych. No i co? No i jest ciekawiej. Ale odrzucając emocje z pierwszych zdań: tyle że wcześniej raczej punktowaliśmy z takimi rywalami za trzy, a dziś tylko za jedno oczko.

Mecz – kapitalny! Ale my graliśmy przez 30 minut

I czy możemy być z takiego rozstrzygnięcia niezadowoleni, mruczeć pod nosem, że futbol jest niesprawiedliwy i Węgrzy mają szczęście, a u nas to dostaną na pewno? Niezbyt. Nie graliśmy dobrze przez 90 minut, ba, trudno powiedzieć, że graliśmy dobrze przez 45. 30 max. Mieliśmy fajne momenty, ale też masę takich, kiedy można było się złapać za głowę.

Innymi słowy: było dokładnie tak, jak mogliśmy się spodziewać. Tak wygląda ekipa, do której na kilka miesięcy przed wielkim turniejem przychodzi nowy trener i wprowadza nowy pomysł. Od razu w meczu o punkty. Zażarło na tyle, na ile mogło.

ZACZĘŁO SIĘ BEZNADZIEJNIE

Bo też umówmy się – pierwsza połowa zwiastowała katastrofę. Byliśmy absolutnie beznadziejni, jedyny pomysł, jaki mieliśmy, to pała do przodu. A nie po to przychodzi oświecony Portugalczyk, żeby grać pałę do przodu. Najwymowniejszy obrazek z tych 45 minut? Bednarek ma rzut wolny, drepcze, patrzy, drepcze, patrzy, tak przez dobre kilkanaście-kilkadziesiąt sekund i kopie w aut bramkowy Gulacsiego.

Węgrzy też nie prezentowali niczego wielkiego, ale mądrze stali w tyłach i szybko nas skarcili. Zgubiło nas zapewne nowe ustawienie – podeszliśmy wysoko, bardzo wysoko i dostaliśmy gonga. Prostopadła piłka do Sallaia, ten startował jeszcze z własnej połowy i w sytuacji sam na sam pokonał Szczęsnego. Kto zawinił? Obciął się Bednarek, ale zastanawiająca jest też postawa Szczęsnego. Ani nie wyszedł i nie utrudnił zadania, ani nie przykrył krótkiego rogu. Czyli mógłby tam stać każdy z nas i was. A stoi jednak bramkarz Juventusu. Który nie zrobił nic.

Reklama

Po przerwie mieliśmy powtórkę z rozrywki, gdyż znów nie istnieliśmy w ataku, a w obronie szybko przytrafił nam się babol. Najpierw zablokowaliśmy uderzenie, ale potem nie wyjaśniliśmy, do piłki dopadł Szalai i nie dał szans Szczęsnemu.

Bądźmy ze sobą wszyscy szczerzy – większość z nas pomyślała: oho, jest po robocie, Sousa notuje widowiskowy falstart. Do tamtego momentu nie mieliśmy przecież celnego strzału, a nie graliśmy z Holandią czy Włochami, tylko Węgrami. Natomiast wówczas Portugalczyk zaryzykował i to trzeba mu oddać. Potrafimy sobie wyobrazić, że ktoś inny (nawet już niekoniecznie Brzęczek) gra na alibi, wpuszcza Piątka za Milika i trudno, nie wyszło. A Sousa pokazał jaja. Wchodzi Piątek, wchodzi Jóźwiak, jednocześnie na boisku zostają Milik z Lewandowskim.

SKOŃCZYŁO SIĘ LEPIEJ, NIŻ SIĘ ZAPOWIADAŁO

Zażarło w pierwszych sekundach (tak, tak) kapitalnie.

Ale się nie zapowiadało, bo przecież pierwszą akcję bramkową zaczynał Zieliński, który został wypchnięty prawie że do piątki Szczęsnego. Ale wybrnął z tego, puścił dobrą piłkę do Recy, ten się urwał i zagrał do Krychowiaka. Pomocnik wypatrzył Jóźwiaka, a były skrzydłowy Lecha nie kombinował tak jak Szymański, który każdą akcję kierował bez sensu do środka, tylko dośrodkował. Machnął się Krychowiak, ale skierował futbolówkę do Piątka i wpadło.

Operator kamery jeszcze nie zdążył przejść z obiektywem na środek, a już było 2:2. Jóźwiak! Co za zmiana, ulala! Wszedł w pole karne po świetnym podaniu Zielińskiego i nie dał szans Gulacsiemu strzałem w długi róg.

Graliśmy na trzech napastników, a przecież to było wręcz zakazane, jako coś, co ma nas pognębić – bo tłumaczono, że jak mamy dwóch dobrych bramkarzy, to też ich obu nie wstawiamy. Tymczasem wówczas fajnie się na Polaków patrzyło. Parę klepek, szybkich podań, zdominowanie Węgrów. Pewnie: na Anglików 3-4-3 nie wyjdziemy, ponieważ dostaniemy piątkę, ale ze słabszymi rywalami? Dlaczego nie próbować.

Reklama

Tyle że nawet siedmiu napastników nie poradzi, jeśli w tyłach będą takie babole. Tym razem zawalił Bereszyński – najpierw dał się nawinąć, potem przyjmował piłkę, zamiast wybijać i ta ostatecznie trafiła do Orbana, który znów wyprowadził Węgrów na prowadzenie. Pomyśleliśmy: no, fajnie było, ale bez obrony nie da się ugrać nawet punktu.

Bez obrony może i nie, ale z Lewandowskim – jak najbardziej. Tym razem pochwalimy Bereszyńskiego, bo ładnie się podłączył i wypatrzył Roberta w polu karnym. Ten przyjął i jak pierdzielnął pod poprzeczkę, to nie było co zbierać. I tylko szkoda, że chwilę później nie weszły mu nożyce z linii pola karnego – byłby to wówczas mecz kompletny, jeśli chodzi o cuda.

Ale dobra – trzeba to na spokojnie przeanalizować. Gdzie mamy dziury (z pewnością w obronie), gdzie wyglądamy ciekawie (Jóźwiak!). Oczywiście nie ma na to wiele czasu, ale cóż, wiedzieliśmy to od samego początku. Teraz przerwa na Andorę, a potem Anglicy. Nie łudźmy się: oni takich błędów w tyłach nam nie wybaczą. Nie dadzą sobie też strzelić dwóch goli w minutę. Musimy zanotować progres. Szybko.

Węgry – Polska 3:3

Sallai 6′ Szalai 53′ Orban 78′ – Piątek 60′ Jóźwiak 61′ Lewandowski 83′

 

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Antoni Figlewicz
0
Dadok zadowolony z gry dla Stali. “Piłkarze mają tu wszystko, czego mogliby oczekiwać”

Komentarze

180 komentarzy

Loading...