Reklama

Lewandowski: Jesteśmy gotowi do równej walki z lepszymi od siebie

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

24 marca 2021, 11:14 • 8 min czytania 20 komentarzy

– Kluczem jest mentalność podczas przygotowania do danego meczu. Mając takich piłkarzy w takich klubach, jesteśmy gotowi do równej walki z lepszymi od siebie. Trzeba tylko stworzyć zespół. Nie szukać nadziei w indywidualnościach. Tutaj wiele zależy od selekcjonera, od którego wychodzi sygnał, czy podchodzimy do meczu bojaźliwie, czy z bojowym nastawieniem. Jeśli trener nie jest pewny siebie i spokojny, piłkarze zawsze to wyczują – mówi nam Mariusz Lewandowski, 66-krotny reprezentant Polski. Rozmawiamy m.in. o zmianie systemu taktycznego nowego selekcjonera, Kamilu Grosickim i kadencji Jerzego Brzęczka.

Lewandowski: Jesteśmy gotowi do równej walki z lepszymi od siebie
Czynnik niewielkiej ilości czasu będzie istotny w próbie zmiany systemu gry?

Każda zmiana systemu potrzebuje czasu. Czasami zawodnicy potrzebują go więcej, niż może zakładać trener. To operowanie na żywym materiale, dlatego kluczowy jest sposób przekazywania informacji. Musimy zdawać sobie sprawę, że nasi zawodnicy na ogół grają w bardzo dobrych klubach, są inteligentni, znają różne ustawienia taktyczne. Wydaje mi się zatem, że przyswajanie wiedzy powinno odbywać się szybciej. Nowa formuła kadrze po prostu nie zaszkodzi.

Nie jest najważniejsze to, czy będziemy grać trójką czy czwórką obrońców. Najbardziej istotną kwestią jest fakt, jakie zadania otrzymają konkretni piłkarze. One mogą się różnić w obrębie tej samej formacji. Takową inni selekcjonerzy już kiedyś próbowali wprowadzić i wiem, że nie jest to łatwy proces. Ale na pewno nie niemożliwy, bo mamy mądrych zawodników.

Praca teoretyczna poza zgrupowaniami powinno być według pana czymś na porządku dziennym?

Zdecydowanie. Zwraca pan uwagę na bardzo ważną rzecz, której nie robi się tak często, jak powinno. To praca domowa. Analizy wideo, schematy określonych zachowań. Zawodnicy powinni obcować z tym jak najczęściej, żeby mieć jakąkolwiek bazę przed zjechaniem na kadrę. Czasami jest za mało czasu, żeby pewne rzeczy wytłumaczyć. Warto być wcześniej przygotowanym.

Ile trzeba czasu, żeby dobrze przepracować gruntowną zmianę formacji? Jeśli da się to w ogóle określić.

To trudna sprawa. W jednym systemie 1-3-5-2, zakładając, że taki będzie stosował trener Sousa, pojawia się wiele wariantów. Konkretne pozycje mogą mieć przypisane różne założenia w zależności od piłkarza, jaki wyjdzie w pierwszym składzie. Załóżmy, że mamy Lewandowskiego w ataku. Już sam fakt, czy zagra on z Milikiem czy bez, będzie znaczący dla funkcjonowania całego zespołu. Wybór taktyki na poszczególne mecze będzie podyktowany występowaniem konkretnego nazwiska.

Reklama

Jeśli obaj będą występowali w linii ataku, może pojawić się konflikt interesów, kiedy nie zostaną odpowiednio wykorzystani w swoich strefach. Taktyka jest kwestią mocno przywiązaną do zawodników, jakich się posiada. Możesz grać jakimś systemem, ale jeśli nie masz do tego odpowiednich piłkarzy – nie dasz rady. Trener Sousa na pewno postawił sobie pytanie, kogo potrzebuje do swojej wizji. Ale też wcześniej zobaczył, kogo ma do dyspozycji. Dwa plus dwa dało mu taki a nie inny wynik, czyli że na ten moment mamy reprezentację z potencjałem na grę z trójką obrońców i wahadłowymi. Ja też to widzę.

Trener Sousa mówił wyraźnie, że szuka piłkarzy pod system, stąd zaskakujące pominięcie m.in. Tomasza Kędziory.

Dokładnie. Ja sam miałem podobny dylemat w Termalice. Grałem przez pół roku jednym systemem, ale z biegiem czasu zauważyłem, że mam większą liczbę zawodników o predyspozycjach do innego ustawienia. Poznałem ich, dlatego doszedłem do takiego wniosku. W końcu zmieniłem system, żeby szerzej wykorzystać potencjał zespołu. W ten sposób można rozwijać swoją drużynę.

Co pan w ogóle sądzi o formacji z trójką obrońców i wahadłowymi? Widzimy go w obecnym futbolu coraz częściej.

Uważam, że to bardzo dobry kierunek w dzisiejszej piłce. Tylko że za często przypisujemy kluczową rolę wahadłowym, zapominając o innych aspektach. Bo trzeba sobie zadać pytanie – czy mówimy o formacji z jednym napastnikiem i dwoma podwieszonymi pomocnikami, ogółem czwórką pomocników? Czy wykorzystamy czterech środkowych pomocników, czy może tylko dwóch np. w formacji 1-3-4-3? W tym systemie kluczowy jest środek pola. Jeżeli gramy dwoma defensywnymi pomocnikami, to wahadłowi mają większe pole do popisu, są kluczowi.

Jeżeli zaś środek pola ma być bardziej mobilny, nastawiony na utrzymywanie piłki, wahadła będą funkcjonowały inaczej. Słowem: jest tutaj wiele zmiennych. To ważne, czy będziemy bronić np. w ustawieniu 1-5-4-1 czy innym. Na te pytania wkrótce sobie odpowiemy. Najważniejsza będzie obstawa środka pola.

Powinniśmy pana zdaniem w ogóle przywiązywać uwagę do faktu, że Sousa to trener z zagranicy?

Jesteśmy takim narodem, że bardziej wolimy selekcjonera-Polaka, bo wydaje nam się, że lepiej go zrozumiemy. Uważam jednak, że nasza reprezentacja potrzebowała zupełnie innego spojrzenia. Takiego, którego nie dałby żaden polski trener. Czas pokaże, co z tego będzie. Ale wydaje się, że Zbigniew Boniek przemyślał tę decyzję na tyle dobrze, że raczej nie ma się czego obawiać. Skoro nie ma opcji na rynku polskim, nie ma innego wyjścia niż pójście w opcje zagraniczne. Tak więc dałbym selekcjonerowi spokojnie popracować i nie podnosiłbym dyskusji o tym, że nie jest Polakiem.

Fakt, ta kadra potrzebowała świeżego spojrzenia. Co w takim razie sądzi pan o kadencji Jerzego Brzęczka?

Patrząc na średnie punktowe osiągane przez Jerzego Brzęczka, nie było tak źle. Jasne, że z silnymi rywalami przegrywaliśmy, ale nie pamiętam takiej sytuacji, żebyśmy w krótkim okresie mieli tak dużo spotkań z naprawdę świetnymi reprezentacjami. Brzęczek trochę tych meczów miał. Brakowało stylu, cierpiała jakość, ale cel został osiągnięty. Szkoda, że przez pandemię nie mieliśmy Euro 2020. Turniej zweryfikowałby selekcjonera i być może nawet zmienił ogólne zdanie o nim. Przecież tak też mogło się wydarzyć, pozytywny scenariusz nie był niemożliwy. A tak, cóż, ludzie zostają z negatywnymi wrażeniami względem trenera. Daleki byłbym od przesadzonej krytyki w jego stronę, bo wiem, jak trudny to jest kawałek chleba. Brzęczek zrobił wynik i właśnie za to powinno się go rozliczać.

Reklama

Jerzy Brzęczek zostanie zapamiętany przez wielu jako postać karykaturalna. Spotkał się z krytyką, której chyba żaden inny selekcjoner nigdy nie widział.

Zgadzam się. Ale jeśli krytyka jest konstruktywna, tak czy siak trzeba ją przyjąć. Jako trenerzy nie jesteśmy nieomylni, błędy popełniamy zawsze. Oczywiście nie można ich powtarzać, trzeba wyciągać wnioski. Sęk w tym, że podejmujemy ważne decyzje przed meczem. Gdybyście np. wy, dziennikarze, widzieli przebieg podejmowania takich decyzji, nie mielibyście czego krytykować. Dopiero efekty danych decyzji w zderzeniu z czynnikami losowymi w czasie meczu stają się obiektem dyskusji. Ustalamy skład i zastanawiamy się, czy jest on w porządku.

Każdy jest swoim selekcjonerem przed meczem. Wy możecie zobaczyć czasami treningi czy mieć jakieś informacje trochę wcześniej niż kibic. Czy tak się nad tym rozwodzicie, widząc, że kogoś brakuje lub nie? No nie. My stawiamy na jakieś opcje z myślą, że będzie dobrze. Nie sabotujemy zespołu. Skoro Brzęczek dawał szanse np. Kamilowi Jóźwiakowi, to znaczy, że na coś z jego strony liczył. Widział w nim jakość i przydatność. Później chwaliliśmy ten ruch, a to było przecież pewne ryzyko. Tak więc Brzęczkowi też coś wypaliło. Miał kilka swoich niepopularnych decyzji, które się obroniły. Przede wszystkim Brzęczek miał jaja, żeby wprowadzić świeżą krew. Nie każdy selekcjoner to potrafi.

Nowy selekcjoner póki co nie potrafi zrezygnować z Kamila Grosickiego.

W swojej karierze reprezentacyjnej miałem obok siebie takich piłkarzy, którzy nie grali w klubach, a i tak dostawali powołanie. Czasami człowiek się dziwił, dlaczego ktoś taki przyjeżdża na kadrę. Ale to były decyzje selekcjonerów, na które nie ma się wpływu. Co do Kamila, wydaje mi się, że trener Sousa powołał go nie tylko ze względu na jego doświadczenie i wpływ na zespół w szatni. Bardziej chodzi o to, żeby zakomunikować mu, że jeśli chce grać na turnieju, musi grać w klubie. Sousa chciał go też pewnie zobaczyć w akcji.

Tak było za kadencji Leo Beenhakkera, który potrafił brać na kadrę piłkarza stanowiącego siłę zespołu wcześniej niż w momencie powołania. Ktoś nie grał w klubie, a selekcjoner chciał mu trochę pomóc. W przypadku “Grosika” jest podobnie. Ma on na tyle duży potencjał w dawaniu jakości na skrzydle, że może być w tej reprezentacji istotny nawet jako joker.

Czyli nie powinniśmy go jeszcze skreślać.

Jeśli nie będzie grał pół roku, wtedy będzie klapa. To jest wiele straconych meczów, których powinieneś mieć w nogach. To robi różnicę. Ale też nigdy nie wiadomo, bo piłka lubi czasami zaprzeczyć logice. Pamiętam taką sytuację z Łukaszem Piszczkiem, który musiał kiedyś przyjechać na kadrę prosto z wakacji w Rodos. Dostał nagły telefon, nie miał normalnego przygotowania, a mimo to wyglądał świetnie.

Gramy na Wembley, tam odbył się pana ostatni mecz w karierze reprezentacyjnej w 2013 roku. W polskiej kadrze grało wtedy sześciu piłkarzy, którzy dzisiaj są jej filarami. Rozwój któregoś z nich pana zaskoczył?

Wiadomym jest, że wszyscy poszli do przodu. A kto najbardziej? Moim zdaniem Piotr Zieliński. Wtedy to był taki talent, który nie potrafił siebie odpowiednio sprzedać. Miał ogromny potencjał, ale widać było, że jest w jakiś sposób zablokowany. Później nie pomagało mu rzucanie po różnych pozycjach. Tak naprawdę Piotrek ciągle musiał dostosowywać się do nowych wytycznych. Ludzie krytykowali tego samego piłkarza, ale w innych odsłonach. Trener Sousa powinien mieć na niego jasny plan. Nie popełniać błędów poprzednika. Nie może być tak, że Zieliński głupieje. Moim zdaniem najlepszą opcją dla Piotrka zawsze była pozycja na “dziesiątce”.

Do którego obozu pan należy? Tego, który sądzi, że nie mamy czego szukać w meczach z lepszymi reprezentacjami, czy tego, który chciałby szukać zwycięstwa z każdym?

Kluczem jest mentalność podczas przygotowania do danego meczu. Mając takich piłkarzy w takich klubach, jesteśmy gotowi do równej walki z lepszymi od siebie. Trzeba tylko stworzyć zespół. Nie szukać nadziei w indywidualnościach. Tutaj wiele zależy od selekcjonera, od którego wychodzi sygnał, czy podchodzimy do meczu bojaźliwie, czy z bojowym nastawieniem. Jeśli trener nie jest pewny siebie i spokojny, piłkarze zawsze to wyczują.

Fot. FotoPyk

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
2
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Komentarze

20 komentarzy

Loading...