Chelsea wyszła z kryzysu pod wodzą Thomasa Tuchela. To już nie ten sam zagubiony zespół, który jesienią za kadencji Franka Lamparda rozczarowywał na każdym polu. Nieprzypadkowo więc sami zawodnicy The Blues czują, że stać ich w tym sezonie na duże rzeczy.
Premier League jest już pozamiatane. Manchester City prowadzi w tabeli z bezpieczną przewagą i raczej nie zanosi się na to, żeby ekipa Pepa Guardioli zaczęła się potykać. Realniejsze wydaje się podium Manchester United i Leicester City też nie próżnują, a dla władz Chelsea czwarte miejsce, zapewniające bezpośredni awans do grupy Ligi Mistrzów, również wydaje się w miarę satysfakcjonujące. Z EFL CUP londyńska drużyna odpadła jeszcze jesienią. Pozostaje więc walka o wszystko na dwóch frontach – w FA Cup i w Champions League.
Pierwszy z tych pucharów jest prestiżowy, ale tylko w Anglii. Na arenie międzynarodowej znaczy niewiele. Co innego Liga Mistrzów, w której Chelsea właśnie wyeliminowała przecież bardzo silne Atletico (1:0, 2:0). W ćwierćfinale zmierzy się zaś z FC Porto. Będzie faworytem. Droga do półfinału stoi właściwie otworem.
– Wielkie myśli rosną w naszych głowach. Myślę, że wszyscy myślimy o tym samym. Naprawdę. Wiem, że to brzmi banalnie, ale mamy świadomość, co trzeba zrobić, żeby osiągnąć sukces. Wygranie Ligi Mistrzów jest w stu procentach możliwe. Stać nas na to. Mamy silną kadrę, polot, talent, umiejętności i możemy wygrać wszystko – powiedział w rozmowie z The Telegraph wahadłowy Chelsea, Ben Chilwell.