Manuel Neuer, Peter Gulacsi, Yann Sommer, Kevin Trapp, Lukas Hradecky, Roman Bürki. Co łączy tych bramkarzy? To, że wszyscy są świetnymi fachowcami? Że rzucają się po boiskach Bundesligi? Także, ale patrząc z polskiej perspektywy – przede wszystkim to, że każdy z nich jest gorzej oceniany przez „Kickera” niż Rafał Gikiewicz.
Polak rozwala w tym sezonie system. Żaden z bramkarzy nie jest wyżej oceniany niż on:
A spośród wszystkich piłkarzy Bundesligi, niezależnie od pozycji, tylko trzech ma lepszą notę. Robert Lewandowski, Andrej Kramarić i Leon Goretzka. Gikiewicz jest czwarty w lidze do spółki z Joshuą Kimmichem.
W niebywałym gronie znajduje się Gikiewicz. Wyróżnienia dla Polaka sypią się regularnie. W meczu z Borussią Mönchengladbach (wygrana 3:1), Augsburg przeżył prawdziwą nawałnicę – w stronę jego bramki padło 28 strzałów, z czego siedem celnych. „Giki” wpuścił tylko jednego gola, przy którym nie miał szans – raz, że Neuhaus strzelił bardzo precyzyjnie, dwa – piłka była zasłonięta przez obrońców, co opóźniło reakcję bramkarza. Jasne – Polak może też mówić o szczęściu, bo karnego niecelnym strzałem zmarnował Stindl.
– Nie mogliśmy narzekać, jeśli do przerwy przegrywalibyśmy 0:1, 0:2 albo 0:3 – wymownie stwierdził Marco Richter, strzelec jednej z bramek dla Augsburga. Gikiewicz także nie przebierał przed kamerami telewizji w mocnych słowach mówiąc, że „w pierwszej połowie nie byliśmy na boisku”, a potem żartując, że nie jest do końca zadowolony, bo chciał zagrać na zero z tyłu. W tej samej rozmowie zdołał przemycić zdanie, że jego marzeniem jest gra na mistrzostwach Europy.
Po spotkaniu Gikiewicz nie dość, że znalazł się w jedenastce „Kickera”, to jeszcze wybrano go MVP całej kolejki. W lutym z kolei bazujący na statystykach portal whoscored.com umieścił go w jedenastce lutego Bundesligi.
Oczywiście, to inni bramkarze brylują w statystyce czystych kont:
- Koen Casteels (Wolfsburg) – 12
- Peter Gulacsi (RB Lopsk) – 12
- Stefan Ortega (Arminia) – 6
- Martwin Hitz (BVB) – 5
- Alexander Schwolow (Hertha) – 5
- Lukas Hradecky (Bayer) – 5
- Andreas Luthe (Union) – 5
- Manuel Neuer (Bayern) – 5
- Jiri Pavlenka (Werder) – 5
- Rafał Gikiewicz (Augsburg) – 5
Ale już w procencie obronionych strzałów Gikiewicz stoi bardzo wysoko:
- Koen Casteels (Wolfsburg) – 74,7%
- Rafał Gikiewicz (Augsburg) – 71,6%
- Florian Mueller (Freiburg) – 69,8%
Wiadomo – trudniej o czyste konta, gdy grasz w Augsburgu, więc akurat do tej statystyki wielkiej wagi przykładać nie warto. Kolejną nobilitacją są pogłoski o zainteresowaniu Bayernu Monachium, który szuka „dwójki”, bo Alexander Nübel przymierza się do wypożyczenia. Znając Gikiewicza – pewnie nie pójdzie do klubu, w którym z góry byłby skazany na ławkę rezerwowych. Ale sam fakt, że jest z taką marką w ogóle łączony – duża sprawa.
Wczoraj „Kicker” poświęcił Gikiewiczowi osobny artykuł, w którym dziennikarze wyrażają lekkie zdziwienie, że Paulo Sousa nie zdecydował się na powołanie dla bramkarza Augsburga, doceniając jednocześnie dużą rywalizację w polskiej bramce. W tekście czytamy: „33-latek, który nie ma jeszcze występu w reprezentacji i ostatni raz powołany był w czerwcu 2019 roku, ma trudności w swoim kraju. Mimo mocnych występów w FCA, ma niewielkie szanse, konkurencja w Polsce jest duża (…). Ambitny i energiczny augsburczyk nie jest postrzegany jako idealny zmiennik, nawet jeśli on sam chętnie byłby numerem 3 lub 4”.
Wiadomo, że nie ma co kruszyć kopii o pozycję trzeciego bramkarza w kadrze, ale fakt, że Gikiewicz nie znalazł się nawet na szerokiej liście powołanych był i dla nas pewnym zaskoczeniem. Interwencje Gikiewicza mają ogromne znaczenie dla Augsburga – między innymi dzięki nim ten klub nie jest szczególnie zagrożony spadkiem, mając siedem punktów przewagi nad czternastym FC Koeln. Można się zastanawiać, czy zmiana klubu była dobrym wyborem – obecnie „Giki” gra tylko o ligowy byt, a jego poprzedni pracodawca, Union Berlin, walczy o Ligę Europy. Patrząc jednak szerzej – większe podstawy do wykręcenia niezłego wyniku były przed sezonem w Augsburgu, który zresztą zapewnił Polakowi długi kontrakt i większą stabilizację.
A on sam czuje się w tym klubie tak dobrze, że chce wytatuować sobie jego herb na ciele. – Stanie się to po pandemii, kiedy robienie tatuażów znów będzie dozwolone. Jestem ostrożny i przestrzegam zasad. Poza tym nie mam tyle pieniędzy, co Cunha z Herthy czy Tolisso z Bayernu. Nie chcę płacić kary za niedozwolony tatuaż – mówił w „Bildzie”, nawiązując do aferki, jaka wybuchła po tym jak Cunha i Tolisso złamali przepisy sanitarne w salonie tatuażu. Warto dodać, że „Giki” ma na przedramieniu symbol też swojego poprzedniego klubu, Unionu Berlin.
Gdzie jest limit tego gościa? Nie wiadomo, ale ten sezon Gikiewicza – chyba najlepszy w Niemczech – pokazuje, że całkiem wysoko. Będziemy przypominać o tym z uporem maniaka, bo to niewiarygodna historia – przecież wyjeżdżał do Niemiec jako czwarty bramkarz Śląska Wrocław, niechciany, tułający się po rezerwach. Stał się jednym z najlepszych fachowców w Bundeslidze i barwną postacią, która wywołuje pozytywne reakcje wśród niemieckich kibiców.
Fot. newspix.pl