– Gdyby Jerzy Brzęczek dalej prowadził kadrę, raczej tego powołania by nie było. Trener Brzęczek cały czas powoływał trzech napastników i wątpię, żeby zmienił zdanie przed tym zgrupowaniem. Jasne jest to, że zawsze, kiedy przychodzi nowy szkoleniowiec, na swoją szansę mogą liczyć zawodnicy, którzy byli blisko kadry i radzą sobie w klubach, czego ja najlepszym przykładem – mówi w rozmowie z nami napastnik PAOK Saloniki, Karol Świderski. Zapraszamy.
Jak przyjąłeś powołanie do reprezentacji Polski?
Radość była duża. Cieszę się z szansy, którą dostanę i chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony.
Spodziewałeś się, że załapiesz się do ścisłej kadry?
Jeżeli trener Paulo Sousa wziąłby trzech napastników, to pewnie trudno byłoby mi się znaleźć w tym gronie. Ale w takim wypadku, przy czterech napastnikach, wierzyłem w swoją szansę. I fajnie, że się udało.
Czujesz się bardziej napastnikiem czy wszechstronnym zawodnikiem ofensywnym, który może z powodzeniem zagrać tej w drugiej linii?
W Polsce grałem na wszystkich ofensywnych pozycjach. I na dziesiątce, i na obu skrzydłach. Więcej czasu spędziłem w tych sektorach w drugiej linii niż na docelowej pozycji, czyli na dziewiątce. Myślę więc, że nie byłoby większego problemu, gdybym miał zagrać gdzieś indziej niż na szpicy. W meczu ligowym z Arisem Saloniki, trener zmienił ustawienie, graliśmy na dwóch napastników, a ja pełniłem rolę podwieszonego, więc da się, nic dla mnie nowego. Rolę dziewiątki i dziesiątki w systemie z dwoma snajperami są do siebie bardzo zbliżone.
Sporo spłynęło do ciebie pochwał?
Odebrałem sporo telefonów od rodziny, od przyjaciół, nawet od znajomych ze szkółki i z dzieciństwa.
Był jakiś szczególny telefon?
Wszystkie były podobne. Kilku byłych trenerów zostawiło wiadomość. Miłe, bo każdy z nich dołożył cegiełkę do mojego rozwoju.
Jesteś w stanie podjąć rywalizację o miejsce numer dwa w ataku kadry? Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik wcale nie wydają się tacy nienaruszalni.
Dajcie spokój, nie chcę się na ten temat wypowiadać. Wiadomo, jakie jest życie napastnika – jeśli nie ma pomocy drużyny, to nie jest łatwo o bramki i liczby. Krzysiek i Arek mnóstwo razy pokazywali już, że potrafią strzelać gole, że są topowymi snajperami w Europie. Chcę pojechać na kadrę. Pokazać się z dobrej strony, a co będzie, to czas pokaże.
Rozmawiałeś już z Paulo Sousą?
Jeszcze nie, ale z tego co wiem, to taka rozmowa mnie czeka.
Czyli o powołaniu dowiedziałeś się z internetu i z telewizji czy ktoś do ciebie wcześniej dzwonił?
Jakieś kontakty były, ale do końca czekałem na ostateczne powołania. Niektórzy zawodnicy też tak mieli. Po prostu ucieszyłem się, jak zobaczyłem szeroką kadrę, a przed ścisłą dostałem wiadomość, że trener Sousa będzie się ze mną kontaktował, będzie do mnie dzwonił. Miałem też kontakt z asystentem od przygotowania fizycznego, który prosił o numer do mojego klubowego trenera. Kadra interesuje się tym, co robię w klubie.
Wcześniej wiele razy byłeś powoływany do młodzieżowych reprezentacji.
Trochę meczów udało się w młodzieżowych kadrach zagrać, ale wiadomo, jak to jest później w kadrze seniorskiej – to już jest inna sprawa, przeskok jest duży. Nie każdemu z młodzieżówek udaje się przebić. Powołanie do dorosłej reprezentacji to już wielkie wyróżnienie. Naprawdę niesamowicie się cieszę. Będę miał okazję zobaczyć najlepszych piłkarzy w Europie, bo takich mamy, nic tylko z tego czerpać.
Będziesz usatysfakcjonowany, jeśli okaże się, że szansę gry otrzymasz tylko w meczu z Andorą?
Każdy chce grać, ale trzeba spojrzeć na to realistycznie. O grę będzie ciężko. Naprawdę będę bardzo szczęśliwy, jeśli uda mi się zadebiutować na tym zgrupowaniu i będę robił wszystko, żeby tak się wydarzyło, ale nie mam żadnego wpływu na to, ile będę grał i czy w ogóle będę grał. Zobaczymy, jaki pomysł będzie miał na to wszystko trener Sousa, jakim ustawieniem zagramy. Wiele czynników zadecyduje o tym, czy zaliczę pierwsze minuty w kadrze.
Myślisz, że dostałbyś powołanie, gdyby selekcjonerem dalej był Jerzy Brzęczek?
Raczej tego powołania by nie było. Trener Brzęczek cały czas powoływał trzech napastników i wątpię, żeby zmienił zdanie przed tym zgrupowaniem. Jasne jest to, że zawsze, kiedy przychodzi nowy szkoleniowiec, na swoją szansę mogą liczyć zawodnicy, którzy byli blisko kadry i radzą sobie w klubach, czego ja najlepszym przykładem.
W międzyczasie zdążyłeś się zadomowić w Grecji. To świetne miejsce do rozwoju czy powoli rozglądasz się za zmianą pracodawcy?
Jeszcze kilka meczów w tym sezonie zostało i na tym się skupiam. Wiadomo, że po wiośnie zostaje mi tylko rok kontraktu i Mariusz Piekarski toczy rozmowy w klubie o jakimś przedłużeniu. Zobaczymy, co przyniesie to okienko, może coś zmienimy, może nie. Jest trochę tak, że chciałbym spróbować swoich sił gdzieś wyżej, zagrać w jednej z lepszych lig w Europie, ale muszę na to zapracować. Mamy dziesięć meczów do rozegrania, czekają nas play-off, nie będzie łatwo. Zanosi się na fajną końcówkę sezonu.
Pod jakim względem najbardziej rozwinąłeś się w Grecji?
Pod względem fizycznym. W Polsce nie grałem za dużo, przytrafiało mi się za dużo kontuzji. W Grecji nie miałem żadnego poważniejszego urazu. Cały czas jestem w treningu. Łapię dużo minut. Jest postęp. Poza tym dalej muszę pracować nad siłą, bo w starciach z obrońcami to mi pomoże.
Jesteś najlepszym strzelcem PAOK-u, ale nie zawsze wychodzisz w pierwszym składzie. Z czego to wynika?
Ten rok zaczęliśmy od meczów co trzy dni i cały czas grałem. Jeszcze w styczniu, w ostatnich meczach w pierwszym składzie, strzeliłem dwa gole w czterech meczach i dwa razy wywalczyłem rzut karny, po czym usiadłem na ławce i trochę na niej posiedziałem. Okej, może nie grałem w imponujący sposób, może czegoś mi brakowało, ale myślę, że dla napastnika najważniejsze są liczby. Nie było to dla mnie łatwe, że po asyście i po wywalczonym karnym usiadłem na ławce. Bolało, ale nie ma się na to wpływu. Trener decyduje, ja muszę to zaakceptować.
Jak Grecy odnajdują się w czasach pandemii?
W Grecji jest trochę jak w Polce – co dwa tygodnie coś zamykają, coś otwierają, coś zamykają, coś otwierają i tak w kółko to się kręci. Saloniki są dużym miastem. Coraz więcej jest protestów, a jako że robi się cieplej, to manifestacje odbywają się nawet dwa-trzy razy w tygodniu. Ludzie walczą z policją. Momentami robi się niebezpiecznie. A czy na co dzień wychodzą na zewnątrz? Jak jest weekend, przyświeci słoneczko, to sami nie uwierzylibyście, ilu ludzi potrafi znaleźć się w jednej chwili na promenadzie. Nikt nie pomyślałby, że jest jakiś COVID.
Podstawowe pytanie w Grecji: Frappe czy Freddo? Starcie kaw mrożonych.
Freddo. Stanowczo.
Jaki zawodnik w lidze greckiej zrobił na tobie największe wrażenie?
U nas w zespole jest Omar El Kaddouri. Środkowy pomocnik z przeszłością w lidze włoskiej, w Napoli. Wyśmienity z piłką przy nodze, czaruje, niekiedy można się złapać za głowę. Ma podobne umiejętności do Piotrka Zielińskiego. Wiele indywidualności jest też w Olympiakosie Pireus, u nas tak samo, nie brakuje piłkarzy, od których można się czegoś nauczyć.
Mówiłeś, że myślisz o transferze do lepszej ligi? Gdzie najbardziej się widzisz, jaki kierunek ci się marzy?
Włochy byłyby fajne. Jak było zamieszanie z Bologną, to trochę się już na ten kierunek nastawiłem i liczyłem, że może coś się z tego urodzi. Trochę Polaków w Italii gra, wielu radzi sobie bardzo dobrze, spróbowałbym swoich sił. Ale nie zamykam się na żadną ofertę. Mógłbym spróbować czegoś nowego, czegoś na wyższym poziomie.
Dlaczego nie wyszedł transfer do Serie A?
Za wiele nie mogę powiedzieć, pewnie więcej do powiedzenia miałby Mariusz Piekarski. Z tego, co ja wiem, to trochę brakowało pieniędzy w klubie. Zaczęły pojawiać się dziwne zapiski, były to do zrobienia, ale zabrakło czasu.
Ile punktów zdobędzie reprezentacja Polski w meczach z Anglią, Węgrami i Andorą?
Minimum to dziewięć punktów! Śmieję się, z Anglią będzie bardzo ciężko, na to się trzeba nastawić, ale myślę, że mamy mocny zespół i damy radę. Jest szansa na wywiezienie punktów z Anglii. Co mam wam innego powiedzieć, każdy piłkarz chce wygrać każdy mecz.
Sześć punktów po trzech meczach – będzie zadowolenie?
Średnio. Nie no, dziewięć punktów.
Jak podchodzisz do spotkania z Robertem Lewandowskim?
Wiele będzie można od niego czerpać. Najlepszy napastnik na świecie. Fantastycznie będzie go zobaczyć na treningu. Jak się porusza, jak szuka pozycji, jak strzela, co robi. I w meczu tak samo, na żywo, bo na co dzień ciężko pojechać na jego mecz, a tak będę miał okazję podpatrywać go, grając z nim w jednej drużynie. A jeśli chodzi o walkę o miejsce w składzie, to będę robił wszystko, żeby dostać szansę, ale nie oszukujmy się: nikt nie jest w stanie wygrać jakiejkolwiek rywalizacji z Lewandowskim.
Jest jakiś piłkarz, na którym się wzorujesz?
Od każdego można coś wziąć, coś podkraść. Moim idolem od małego był Cristiano Ronaldo, ale to inna specyfika piłkarza.
Czyli dlatego Włochy!
Rozgryźliście mnie.
Tylko, że mówią, że on ma wrócić do Realu.
No dobra, to najwyżej ta Hiszpania.
Chyba, że ktoś będzie musiał zastąpić go w Juventusie.
Nic dodać, nic ująć. Śmieję się. CR7 i Lewym można się inspirować, Benzemą tak samo, choć to jeszcze inny typ snajpera. Wiadomo, jak jest Liga Mistrzów i grają topowe zespoły, to przyjemnością jest obserwować zawodnika, który gra na twojej pozycji.
Narodziny synka cię zmieniły?
Wydoroślałem, ale jeśli chodzi o zachowanie w szatni, to nic się nie zmieniło. Dalej lubię się pośmiać, pożartować, ciężko jest się całkowicie przetransformować w kogoś innego. A jeśli chodzi o dom, to jest inaczej, mamy cały czas co robić – bawić się, obserwować jak mały rośnie, teraz już zaczął biegać. Piękne momenty, cieszę się, że mogę być ojcem. Jak na piłkarza jestem dość młody, w końcu mam 24 lata, ale nie jest to żaden problem. Wszystko fajnie się układa.
Stawiasz sobie jakiś cel bramkowy na ten sezon ligi greckiej? Na razie masz dziewięć trafień, w minionym sezonie miałeś jedenaście.
Na pewno chciałbym pobić wynik z minionego roku, ale jako drużyna mamy gorszy okres, gorzej punktujemy. Czasami mamy takie mecze, że potrafimy bardzo fajnie grać piłką, ale w ostatnich podaniach i dośrodkowaniach brakuje dokładności. Za mało stwarzamy sytuacji. Dużo musimy nad tym pracować. W minionych sezonach goli było mnóstwo, teraz jest ich trochę mniej, ale musimy podnieść się z tego gorszego momentu.
Puszczałeś już może chłopakom w szatni białostockie disco-polo?
Nie, mamy chłopaków od didżejki. Puszczają swoje hity, czasami zapuszczą też coś greckiego. Ciężko się tego słucha, ale trzeba to zaakceptować.
ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA i ADAM KOTLESZKA
Fot. Newspix