Dariusz Adamczuk, dyrektor sportowy Pogoni Szczecin, w wywiadzie z nami komentuje powołania wychowanków “Portowców” do reprezentacji Polski. Czy zaskoczyły go decyzje Paulo Sousy? Dlaczego wkrótce reprezentantów ze Szczecina może być więcej? O co walczy Pogoń w tym sezonie i skąd wziął się dołek wyników? Jak to było z Rafałem Kurzawą i jak gra Luka Zahović. Zapraszamy w imieniu “Weszlopolskich“.
Ma pan większą wiedzę na temat powołania Sebastiana Kowalczyka? Jaką rolę widzi dla niego Paulo Sousa? Nie ukrywajmy, jest to pewne zaskoczenie, pewnie także dla pana.
Nie byłem zaskoczony, bo przecież Sebastian był już w szerokiej kadrze reprezentacji Polski. Pan Sousa już wcześniej powiedział, że jest nim zainteresowany, wysyłając mu powołanie trzy tygodnie temu.
Ale trzy tygodnie temu można było być zaskoczonym.
A teraz chyba już nie.
Wydawało nam się, że jest piłkarzem… Może nie pierwszym do odstrzału, ale takim, którego trudno będzie zmieścić w tej kadrze. Rozumiemy, że podchodzi pan do tego na zasadzie wiary w swojego zawodnika i jego potencjału…
Nie, nie chodzi o to. Trener Paulo Sousa wysłał powołania, a cała Polska już reaguje. Dajmy mu popracować, na pewno ma swój pomysł na tę drużynę i wybrał zawodników, którzy będą pod ten pomysł pasować. Spokojnie, jak zobaczymy kadrę, to będziemy mogli powiedzieć, czy powołania są trafione.
KIM JEST KACPER KOZŁOWSKI? SYLWETKA PIŁKARZA BRIGHTON
Jesteśmy spokojni, ale pewnie to duża sprawa dla całej Pogoni. Bo nie chodzi o zawodników ściągniętych, tylko o takich, którzy wywodzą się z klubu.
Fajna sprawa dla klubu, akademii, trenerów, którzy wychowali tych chłopaków. Ale mogę już dziś powiedzieć, że tych powołań będzie więcej, bo już kolejni piłkarze czekają. Nie wiem, czy za miesiąc, trzy, czy za rok, ale na pewno tak będzie.
Powiedział pan dwa lata temu, że możemy zacząć oceniać akademię Pogoni, kiedy zaczną się przebijać piłkarze z rocznika 2003. Czyli możemy już to robić? Kacper Kozłowski to właśnie rocznik 2003.
Tak, Sebastian jest z rocznika 1998, Maciej Żurawski – 2000, Kacper Smoliński – 2001, Marcel Wędrychowski – 2002, Kacper – 2003. Jest ta ciągłość chłopaków, którzy grają w Ekstraklasie, a teraz trafiają do pierwszej reprezentacji lub kadr młodzieżowych, bo najprawdopodobniej kilku zawodników do nich trafi.
Jak Kacper Kozłowski zareaguje na to powołanie? Tak na dobrą sprawę w Ekstraklasie nic jeszcze nie pokazał, ono mogło zostać wysłane zbyt szybko.
Czy nic nie pokazał… Jesienią wygrał nam kilka meczów. Sam przekazałem mu informację o powołaniu, ucieszył się. Ale że był już w szerokiej kadrze, to mógł się mentalnie przygotować, że powołanie przyjdzie. Każdy zawodnik czeka, żeby być w tej “właściwej” kadrze.
Rozmawiamy o powołaniach, ale nie da się uciec od tego tematu – ile jakiś klub musiałby mieć pieniędzy, żeby w ogóle złożyć Pogoni Szczecin ofertę za Kowalczyka lub Kozłowskiego?
Nie chciałbym wypowiadać się na temat pieniędzy. Na dziś chcemy z tymi chłopakami osiągnąć fajny wynik w Pogoni, jesteśmy na drugim miejscu w tabeli. My nie promujemy tych chłopców, żeby ich sprzedawać. Przede wszystkim chcemy, żeby zaistnieli w polskiej piłce, coś osiągnęli, a potem niech ruszą w świat.
Co na dziś jest fajnym wynikiem dla Pogoni? Udało się przełamać złą serię, ale pewnie miny wam trochę zrzedły po odpadnięciu z Pucharu Polski i paru meczach bez zwycięstwa w lidze.
Tak, przegraliśmy trzy mecze, ale patrzymy na to na chłodno, choć piłka to sport bardzo emocjonalny. W tych trzech meczach albo chociaż w dwóch – i pół z Lechem – byliśmy stroną dominującą. Nie było paniki, mamy dziewięć finałów i dalej walczymy o to, żeby osiągnąć coś fajnego. Albo coś wielkiego.
Jaka jest pana opinia na temat gry Luki Zahovicia?
Przede wszystkim napastnika ocenia się za bramki, a jemu ich brakuje. Luka przebiega sporo kilometrów w meczu. Każdy trener ma swój konik – dla jednego to jest taktyka, dla innego stałe fragmenty gry, jeszcze inny ma przygotowanie motoryczne, patrzy, żeby jak najwięcej zdrowia zostawić na boisku. Co do Luki – brakuje mu tych bramek. Widać, że się zaczyna frustrować. Jakby strzelił jedną czy drugą to na pewno by się odblokował, bo w Mariborze trochę tych bramek strzelił.
Generalnie brak goli może być problemem, w kwestii zabrania Legii mistrzostwa.
Tak. Umówmy się – Legia kolejkę temu nie grała wielkiego meczu ze Śląskiem Wrocław, a Paweł Wszołek strzelił bardzo ładną bramkę. Z Wartą Poznań już im łatwiej te gole wpadały, ale spokojnie. Siedem punktów, dziewięć meczów do końca – będziemy bili się do końca o coś wielkiego. A jak nie, to będziemy chcieli zostać na pudle.
Jak się wyrywało z gardła Górnika Zabrze Rafała Kurzawę?
Legendy o tym krążą… Zawsze tak jest, jak się negocjuje z zawodnikiem trzy, cztery miesiące, to trzeba mieć świadomość, że na końcu coś się może wydarzyć. Żeby uciąć spekulacje: Rafał nie przyjechał do nas z umową z Zabrza. Oczywiście wiedziałem, że rozmawia z Górnikiem, ale nie było tego, o czym mówił dyrektor Artur Płatek, że Kurzawa pokazał nam ich ofertę i my ją przebiliśmy. My przedstawiliśmy mu to, na co stać Pogoń Szczecin. Rafał to zaakceptował, przyjechał do klubu, zrobił badania, podpisał kontrakt. Kropka.
On jest widziany w Pogoni jako “dziesiątka” czy jako skrzydłowy? Brakuje w Szczecinie takiej “dziesiątki”, która potrafi posłać kilka prostopadłych podań, ale z drugiej strony wcześniej grał na skrzydle.
Biorąc Rafała do klubu, analizowaliśmy, że może grać na “ósemce”, “dziesiątce”, na skrzydle i nawet – ewentualnie, gdyby coś się stało – na lewej obronie. Wachlarz wyboru jest duży, więc to już decyzja trenera.
No dobrze, to dziękujemy i gratulujemy Pogoni powołań!
Już myślałem, że tego nie powiecie! Dobrze, bo Szczecin jest daleko i niektórzy mogą nie wiedzieć, że jest taki klub. Może to być dla nich duża niespodzianka, że dwóch wychowanków Pogoni trafiło do reprezentacji kraju. A dla nas to nagroda za ciężką pracę.
Ale chyba w tym sezonie nie możecie narzekać na liczbę i poziom publikacji. Był moment, że Pogoń wypadała z lodówki.
Okej, to też nie jest naszym celem, nie czekamy na komplementy. Nasza dewiza to ciężka praca.
Może to przeszkodziło Pogoni? Że dopóki było cicho, to punktowała, a jak się zrobiło głośno o walce o mistrzostwo, to się zatrzymaliście.
Nie graliśmy złych meczów, nie wyglądaliśmy fatalnie mimo porażek. To nie było tak, że ciężko się nas oglądało. Ale tak to jest w lidze, że raz daje, a raz zabiera.
ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY
fot. Newspix