Ma 29 lat, jest najmłodszym asystentem trenera w Ekstraklasie. Z Wartą przeszedł drogę od III ligi do Ekstraklasy. Z Adamem Szałą, asystentem Piotra Tworka w Warcie Poznań, rozmawiamy o ostatnich latach w Warcie, treningach z Bartoszem Bereszyńskim, o zimowych transferach, Makanie Baku czy getrach Macieja Żurawskiego. – Jeżeli coś przynosi ci rezultat i jest skuteczne, to nie widzę powodów, byśmy coś zmieniali. Oczywiście chcemy naszą grę udoskonalać. Mamy jeszcze braki, to jasne. Będziemy pracować nad tymi niedoskonałościami. Ale uważam, że sposób naszej gry oddaje w dużym stopniu to, jaki mamy zespół. Czyli zespół bardzo charakterny, ze znakomitą atmosferą, zawodnicy mają kapitalne relacje – mówi Szała.
W Warcie jest kilku piłkarzy, którzy przeszli z nią drogą od III ligi do Ekstraklasy. Ale jesteś też ty – asystent, który zaczynał pracę przy trenerze Bekasie w III lidze, był z trenerem Nemcem w II i I lidze, a teraz pracuje z trenerem Tworkiem w Ekstraklasie. Jak to się stało, że jako dwudziestokilkulatek zostałeś asystentem trenera w Warcie?
Moje początki w Warcie był takie, że próbowałem swoich sił w zespołach juniorskich. Ale trenerka zawsze była odskocznią, która mnie zainteresowała. Poszedłem na studia, na pierwszym roku trafiłem na staż do trenera Andrzeja Żurawskiego. Między innymi z tego względu, że też go kojarzyłem z czasów gry w Warcie. W międzyczasie pracowałem w Obrze Kościan, w IV lidze, jako asystent. Jednocześnie prowadziłem też zespoły juniorskie w ekipie „Zielonych”. Wówczas asystent trenera Bekasa zrezygnował z pracy, a ja jako chyba jedyny wówczas trener młodzieży w Warcie miałem doświadczenie z pracą z seniorami. I tak też trener Bekas zaproponował mi współpracę. No i pracuję w klubie do dziś. Z trenerem Bekasem i Nemcem mam do dziś bardzo dobry kontakt, do każdego z tych trenerów potrafiłem się jakoś dostosować.
W grupach juniorskich Warty spotkałeś się z kilkoma zawodnikami, którzy zagrali później na poziomie Ekstraklasy. Chociażby z Adrianem Lisem, który gra w Warcie do teraz.
To prawda. Adrian był w tamtej drużynie. Był też Adrian Laskowski, który jeszcze jesienią grał w Warcie. Ale też Bartek Bereszyński. Podejrzewam, że niewiele jest takich roczników w akademiach, którzy trafiają ostatecznie na poziom Ekstraklasy. A jeszcze jest sporo zawodników, którzy z tamtego zespołu przebili się do II czy III ligi.
Trudno będzie ci oceniać tych trenerów, ale to ciekawe, że każdy z nich był kompletnie inny. Bekas pracujący w niższych ligach. Nemec bazujący na przygotowaniu fizycznym i dość prostym futbolu. A teraz analityczny Tworek.
Faktycznie, nie chciałbym teraz tych trenerów oceniać, bo to nie byłoby zbyt etyczne. Mogę jedynie powiedzieć, że każdy z nich zwracał uwagę na zupełnie inne aspekty. Dla mnie, jako dla początkującego wówczas trenera, a dzisiaj trenera, który ma już kilka sezonów doświadczenia, to była świetna nauka. Mogłem podpatrzyć różne warsztaty. Myślę, że dla mnie to było cenne doświadczenie. Trener Bekas bardzo chciał grać w piłkę, otwieraliśmy grę od tyłu, mieliśmy bardzo wysokie posiadanie piłki. Później trener Nemec zwracał większa uwagę na przygotowanie fizyczne, ale też bardzo dobrze wyglądaliśmy taktycznie w defensywie. Może nie graliśmy efektownie, ale na pewno efektywnie, bo najpierw się utrzymaliśmy w II lidze, a później zrobiliśmy awans. A trener Tworek? Współpraca układa się wyśmienicie i oby tak dalej. Charakterologicznie też do siebie pasujemy. Staram się uzupełniać trenera w pomysłach, podrzucać swoje ideę.
Wspomniany Lis mówił na naszych łamach, że Makana Baku na treningach robi wrażenie. Kilka dni później zdobył dwie bramki w meczu z Wisłą Płock i był jednym z najlepszych piłkarzy kolejki. Akurat miał swój dzień czy to będzie powtarzalność?
Tutaj mogę się zgodzić z Adrianem. Od pierwszych treningów było widać, że Makanu ma dużą jakość i z miejsca może stać się wzmocnieniem. Troszkę wyhamowała go kontuzja, bo w pierwszym sparingu z Pogonią delikatnie naderwał mięsień dwugłowy. Ale wiedzieliśmy po powrocie do treningów, że to będzie wartość dodana. Ale muszę powiedzieć, że ten chłopak zasługuje na słowa uznania. Przyszedł uśmiechnięty, pytał co musi poprawić, poprosił i analizy meczowe. Przyszedł tu grać, a nie odhaczyć epizod w Polsce. To może być wzmocnienie przez duże „w”.
Jak to się stało, że do was trafił?
Trzeba byłoby o to dopytać naszego dyrektora sportowego. Ale Robert Graf mówił, że ten temat pojawiał się już wcześniej, trwały obserwacje Makany. Co tu można powiedzieć – strzał w dziesiątkę. Zresztą ze wszystkich zimowych transferów jesteśmy zadowoleni. Na ten moment wygląda to obiecująco. Pokazuje to też sytuacja w zespole. Wystarczy porównać zdobyte punkty z tymi drużynami, z którymi graliśmy jesienią, do tego, jak punktujemy teraz. To nie tylko ten charakter, swojska banda, ale też po prostu jakość piłkarska.
Właśnie – w tym roku jesteście najlepiej punktującą drużyną w lidze. Grudzień był bardzo słaby w waszym wykonaniu. Skąd ten progres?
Złożyło się na to szereg rzeczy. Kadra zespoły w pierwszej rundzie nie była liczna i mieliśmy z tym problem. Pamiętasz pewnie mecz z Wisłą Kraków, gdy nie zrobiliśmy żadnej zmiany, mieliśmy dwóch bramkarzy na ławce. Ciężko było się pogodzić z tamtą sytuacją. Później przyszła seria czterech porażek. Patrząc na zespół wiedziałem, że oni bardzo chcą, poziom ambicji był na wyżynach, ale fizycznie nie było możliwości wycisnąć z tego więcej. Zmęczenie było za duże. Patrząc na tamte mecze – straciliśmy sporo bramek w końcówkach, jak w starciu z Rakowem czy Jagiellonią. Zespół był zmęczony, doszły kontuzje, koronawirus. Wyczekiwaliśmy tej przerwy między rundami, bo mieliśmy zapewnienie od dyrektora sportowego, że kadra wiosna będzie wyglądała inaczej. I tak się stało, nowi szybko wkomponowali się w zespół. Teraz wygląda to znacznie lepiej. Nie chce pompować przesadnie atmosfery wokół drużyny, ale uwierz mi, że ten zespół ma jeszcze duże rezerwy. Jestem przekonany, że najbliższe mecze to potwierdzą.
Nikt nie punktuje lepiej od was, a przecież straciliście swoją kluczową postać – Bartosz Kieliba wypadł z kontuzją na dłuższy czas, a straciliście tylko trzy gole w tym roku.
To duże osłabienie. Pomijam już względy piłkarskie, bo to oczywiste. Ale Bartek jest dla nas niezwykle ważny w szatni. Jako kapitan, mężczyzna. Brakuje go nam. Wierzymy, że szybko do nas wróci. Zresztą cały czas trenuje z nami indywidualnie, jest na meczach przy ławce, po meczach w szatni. Jego obecność jest niezwykle ważna.
Udanie zastąpił go Robert Ivanov. To największy progres w Warcie na przestrzeni sezonu? Wejście do drużyny miał – powiedzmy – dość nieśmiałe. Unikał pojedynków, był nerwowy.
On przychodził do nas po grze przez dwa sezony w systemie z trójką obrońców. Grał tam jako ten środkowy defensor, który często asekuruje stopera pół-lewego lub pół-prawego. Dlatego miał początkowo u nas problem z agresywnym doskokiem do napastnika. Ale przeprowadziliśmy szereg analiz, daliśmy sporo wskazówek, do tego doszła jego praca indywidualna rola w treningu. I zgadzam się, że poczynił duży progres. Znakomicie też wkomponował w szatnię, odnalazł wspólny język z chłopakami, podchwycił sporo polskich słówek. Gdy miał urodziny, to dostał od nas prezent ukierunkowany na jego pochodzenie – dostał narty, kask. Chłopacy dali mu nawet ksywkę „Janne Ahonen”. Czekamy na pierwszego gola, bo warunki fizyczne ma świetne. I przy okazji czekamy na jego pierwszą cieszynkę, bo jest bardzo kreatywny pod tym względem.
Poprawił się też komfort na pozycji młodzieżowca. Aleks Ławniczak jest w wysokiej formie, Maciej Żurawski świetnie się wkomponował do drużyny, są rezerwy w postaci Mateusza Sopoćko.
To prawda. Na Aleksa czy Maćka nie patrzymy nawet jak na młodzieżowców, bo oni jakością się bronią jako normalni ekstraklasowicze. Ale oczywiście cieszymy się, że ten komfort w kwestii regulaminowej jest większy, nie musimy teraz zawracać tym głowy. Natomiast kluczowe jest to, że ci piłkarze stają na wysokości zdania pod względem jakości gry. Cieszy bardzo szybka aklimatyzacja Maćka, bo właściwie po dwóch-trzech dniach już złapał wspólny język z naszą młodzieżą. Prywatnie to bardzo inteligentny chłopak. Ma coś takiego, co odróżnia go od wielu rówieśników – nie spala się, jest odporny psychicznie, wywalczył sobie miejsce w składzie bez nerwów.
Zauważyłem, że w meczu z Wisłą Płock Żurawski miał wreszcie… normalnie podciągnięte getry. Do tej pory zsuwał je aż do kostek. To pokłosie jakiejś waszej uwagi ze strony sztabu?
My się śmiejemy, że Maciek wygląda jak Jack Grealish, bo pomocnik Aston Villi podobnie nisko opuszcza te getry. Ale Maciej ma po prostu takie przyzwyczajenie. Jeśli ma wyżej podciągnięte getry, to go obcierają. Jeśli sędzia nie zwraca mu uwagi, to ma je faktycznie gdzieś na wysokości kostek. Ale zobacz – z Wisłą miał je podciągnięte i zaliczył asystę.
Na ten moment Warta jest punktowo bliżej podium niż strefy spadkowej. Traktujecie jeszcze sami siebie jako klub walczący o utrzymanie?
Pytania o przewagę nad ostatnim miejscem są moimi ulubionymi. Ale powiem naprawdę szczerze – nie analizujemy sytuacji w tabeli. Nie są to puste słowa – patrzymy tylko na najbliższy mecz. Nawet gdybym pokazał ci teraz pulpit w komputerze, to mam tam folder z analizą najbliższego rywala. Jeśli zagraliśmy z Wisłą, to przesuwam ten folder do archiwum, a teraz na tapecie jest tylko Legia. Wiemy, ile mamy punktów, ale nie analizujemy tego, ile tracimy do zespołu X, ile punktów jest do zdobycia w następnych kolejkach. Teraz jedziemy do Warszawy rozegrać dobry mecz i jestem dobrej myśli przed tym starciem.
Jak mówi Diego Simeone – partido a partido.
Albo Leo Benhakker – step by step.
Pojawią się takie tezy, że nie możecie ciągle bazować na bardzo dobrej organizacji w defensywie. Że wreszcie musicie zagrać odważniej, ofensywniej. Gdy już zaklepiecie sobie utrzymanie, to możemy spodziewać się takiej odważniejszej gry ze strony Warty?
Jeżeli coś przynosi ci rezultat i jest skuteczne, to nie widzę powodów, byśmy coś zmieniali. Oczywiście chcemy naszą grę udoskonalać. Mamy jeszcze braki, to jasne. Będziemy pracować nad tymi niedoskonałościami. Ale uważam, że sposób naszej gry oddaje w dużym stopniu to, jaki mamy zespół. Czyli zespół bardzo charakterny, ze znakomitą atmosferą, zawodnicy mają kapitalne relacje. Jeśli wiemy, że coś dobrze funkcjonuje, to nie chcemy tego zmieniać. Jasne, zespół potrzebuje bodźców, ale nie będą one tak drastyczne, by przeprowadzać rewolucję.
***
Rozmowę można odsłuchać również w ramach audycji „Stacja Poznań” emitowanej co tydzień na antenie WeszłoFM: