W takiej sprawie liczą się fakty. Sąd Apelacyjny w Mediolanie orzekł, że Robinho jest winny gwałtu z 2013 roku na 23-letniej wówczas Albance i podtrzymał tym samym wyrok z 2017 roku skazujący Brazylijczyka na dziewięć lat więzienia. Byłemu gwiazdorowi Canarinhos pozostaje jeszcze ostatnia instancja – Sąd Kasacyjny. Na odwołanie ma półtora miesiąca. Prawdopodobnie będą to jego ostatnie chwile na wolności, bo włoscy śledczy twierdzą, że sprawa jest wnikliwie przenalizowana i skrupulatnie udokumentowana. Zresztą to długa historia i żeby lepiej ją poznać należy zagłębić się w akta całej opowieści. Rozświetlmy więc, o co w tym wszystkim chodzi, wchodząc w świat grzechów niegdysiejszego brazylijskiego gwiazdora.
Robinho, wraz z grupą kolegów, oskarżony jest o złamanie dwóch artykułów włoskiego kodeksu karnego.
609 bis
Każdy, kto z użyciem przemocy, groźby lub nadużycia władzy zmusza inną osobę do uprawiania lub znoszenia czynności seksualnych podlega karze pozbawienia wolności od pięciu do dziesięciu lat.
609 octies
Grupowa przemoc seksualna polega na współudziale kilku zgromadzonych osób w aktach przemocy seksualnej, o których mowa w artykule 609 bis.
Robinho i Albanka w Sio Cafe
W 2017 włoscy śledczy przeprowadzili bardzo konkretną rekonstrukcję wydarzeń feralnej nocy, którą przedstawiamy na podstawie opracowania z Globo. Był 21 stycznia 2013 roku. Młoda Albanka świętowała swoje 23. urodziny i wraz z dwoma przyjaciółkami postanowiła udać się do popularnego w mediolańskich kręgach imprezowych klubu Sio Cafe. Tego dnia tematem przewodnim zabawy była muzyka brazylijska. Skoczne rytmy, latynoskie klimaty, wesoły klimat. Od początku lał się alkohol. W tym samym czasie do Sio Cafe zawitał Robinho. Nie był sam, bo do klubu przyszedł z żoną i czterema kumplami.
Albanka pobieżnie znała się z brazylijskim piłkarzem Milanu. Wcześniej spotkali się w innym klubie w stolicy Lombardii i mieli się ku sobie. Piłkarz – wedle jej zeznań – miał już wówczas kłaść jej rękę na brzuchu i starać się lizać ją w okolicach dekoltu. Dalej wersje się różnią. Według niej przy pierwszym spotkaniu nigdy do niczego między nimi nie doszło, a według piłkarza przed spotkaniem w 2013 roku łączył ich drobny, namiętny i sprawnie ukrywany przed żoną romans.
21 stycznia dostała sms-a od jednego z kolegów Robinho, że jest mile widziana w ich loży, ale dopiero wtedy, kiedy zabawę opuści żona brazylijskiego gwiazdora. Godziny oczekiwania mijały szybko – alkohol, tańce, pląsy, flirty zajmowały pełnię uwagi jubilatki. W końcu jednak żona Robinho opuściła towarzystwo, więc Albanka i jej przyjaciółki mogły dołączyć do oczekującej na nie grupy. Brazylijczycy od razu zaproponowali nowym partnerkom fiesty morze kolorowych drinków. Piła tylko ona. Jedna przyjaciółka była w ciąży, druga prowadziła samochód.
Co stało się tej nocy?
O 1:30 przyjaciółki wyszły. Prowadząca auto kumpela obiecała wrócić po świętującą urodziny Albankę, ale tego wieczoru już się nie spotkały. Jubilatka dała się porwać wirom zabawy. Naprzemiennie tańczyła i piła z Brazylijczykami, coraz bardziej tracąc świadomość i kontrolę nad własnym ciałem. Z reszty nocy pamięta tylko flesze i przebłyski. Podczas zeznań przypominała sobie chociażby, że próbowała wyjść z Sio Cafe, kiedy jeden z kumpli Robinho próbował ją pocałować. Nie udało się. Kolejny przebłysk to już garderoba muzyka Jairo Chagasa, jednego z najbliższych kolegów piłkarza Milanu, gdzie znowu ktoś uporczywie chciał się z nią całować. Szybko w tym miejscu pojawiła się też reszta brazylijskiej grupy.
Tu zaczyna się historia stosunku seksualnego. Do niego doszło na pewno. Przyznają to obie strony. Z tym, że Albanka – co potwierdziły do tej pory dwie instancje – twierdzi, że to był gwałt, a Robinho i spółka, że seks za zgodą wszystkich biorących w nim udział stron. Podczas zeznań ofiara używała następujących określeń: „nie byłam wstanie mówić i wstawać” i „gdy się ocknęłam, widziałam, jak Robinho i jego kolega mnie wykorzystują”.
Albanka twierdzi, że doszło do gwałtu zbiorowego. Robinho z przyjaciółmi mieli wykorzystywać ją na kilka różnych sposobów. Oralnie. Waginalnie. Analnie. Pamiętała również, że piłkarz prosił swojego kumpla o prezerwatywę. Że po wszystkim zaczęła płakać. I że do domu wróciła samochodem z Brazylijczykami. Sprawa wstrząsnęła światem. Robinho długo unikał szerokiego komentowania całej historii, ograniczając się do lapidarnych komunikatów. Na pewno twierdził i dalej twierdzi, że seks odbył się za zgodą dziewczyny. Jego prawnik w 2017 roku tłumaczył, że uprawnie z kimś stosunku seksualnego nie stanowi złamanie prawa i jego klient nie musi się z niczego tłumaczyć.
Czy Robinho pójdzie siedzieć?
Co innego orzekał i orzeka sąd. Prokurator prowadzący sprawę Cuno Tarfusser mówił tak: – To było bardzo dobrze i uczciwie przeprowadzone śledztwo. Poważnie, z poprawnym wyrokiem już w pierwszej instancji. Wielki szacunek należy się też ofierze, która odważnie i z zachowaniem zasad moralnych opowiedziała o całej sprawie.
Sąd Apelacyjny w Mediolanie określił czyn Brazylijczyków jako „wykonany ze szczególnym okrucieństwem i pogardą”. Nie tak dawno do samej sprawy ciutkę szerzej odniósł się Robinho, który w rozmowie z UOL przyznał, że znał Albankę od dłuższego czasu i jedyne czego się wstydzi to romansu z nią, który był aktem nieuczciwości wobec własnej żony. Inne światło na podejście stukrotnego reprezentanta Brazylii rzucają za to nagrane za pozwoleniem sądu rozmowy jego ze swoimi przyjaciółmi uczestniczącymi w feralnej imprezie.
Fragment pierwszy.
Przyjaciel: – Ona pamięta tamtą sytuację. Wie, że wszyscy z nas uprawiali z nią seks.
Robinho: – Śmieję się, bo mnie to nie obchodzi, kobieta była kompletnie pijana, nawet nie wie, co się stało.
Fragment drugi.
Przyjaciel 2: – Uprawiałeś z nią seks?
Robinho: – Nie, próbowałem, ale mój penis był miękki.
Przyjaciel 2: – Widziałem cię, kiedy wkładałem penisa do jej ust.
Robinho: – To nie oznacza uprawiania seksu.
Rozmowy stanowiły dowody w sprawie. Sąd zarzucił też Robinho i spółce, że podczas rozpraw kłamali, ukrywali prawdę i celowo próbowali rozmydlać sprawę propozycjami mylących tropów. Aktualnie Robinho pozostaje bez klubu. Jeśli jest niewinny, jak sam twierdzi, udowodni to w ostatniej instancji. Po to ona jest. Prawo to prawo. Ale jeżeli jest winny gwałtu, a wszystko na to wskazuje, bo jednak skazany został już w dwóch niezależnych od siebie śledztwach, to gorąco jesteśmy za tym, żeby już nigdy nie znalazł klubu i żeby odsiedział swoje w więzieniu, bo na to zasłużył. Za błędy trzeba płacić. Nie ma zbrodni bez kary.
Fot. Newspix