Ewentualna przegrana Chelsea w spotkaniu z Evertonem sprawiłaby, że to zespół z Liverpoolu wskoczyłby na miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów. Jednak londyńczycy pewnie pokonali gości i ich przewaga nad nimi wynosi już cztery punkty. Dla ekipy Thomasa Tuchela był to dwunasty mecz z rzędu bez porażki.
Pod wodzą nowego szkoleniowca Chelsea wróciła na właściwe tory. Bilans The Blues od momentu przyjścia do klubu niemieckiego trenera prezentuje się następująco:
- 8 zwycięstw
- 3 remisy
- 0 porażek
- 13 strzelonych goli
- 2 stracone
Choć w pewnym momencie kibice spisali już sezon na straty, Tuchel przywrócił nadzieje, że ich ulubieńcom uda się osiągnąć cel minimum – awans do Champions League. Dziś jego zespół wykonał kolejny krok w stronę jego realizacji. Od samego początku starcia z Evertonem przejął inicjatywę i w 31. minucie potwierdził dominację. Callum Hodson-Odoi odzyskał piłkę w środku pola, następnie minął obrońców i zagrał do Marcosa Alonso, który płaskim podaniem po ziemi szukał w polu karnym Kaia Havertza. Jednak pechową interwencję zaliczył Ben Godfrey i wpakował futbolówkę do własnej bramki. W 64. minucie gospodarze podwyższyli prowadzenie za sprawą wykorzystanego rzutu karnego przez Jorginho.
Do dobrej dyspozycji najwyraźniej powraca Kai Havertz, który był jednym z wyróżniających się graczy na boisku. Strzelił nawet bramkę, lecz VAR anulował mu trafienie z powodu zagrania piłki ręką. Thomas Tuchel błyskawicznie poprawił sytuację w tabeli, przywrócił do świata żywych niemieckiego pomocnika, pozostaje mu jeszcze sprawić, by Timo Werner przypomniał sobie, jak to jest seryjnie pokonywać bramkarzy rywali.
Chelsea – Everton 2:0 (1:0)
B. Godfrey (sam.) 31′, Jorginho (k.) 65′
fot. Newspix