Reklama

Jaga na karuzeli. Kręciło nią Zagłębie

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

06 marca 2021, 20:21 • 3 min czytania 16 komentarzy

Gdy zobaczyliśmy skład Jagiellonii, pomyśleliśmy sobie, że Zagłębie czeka dziś szybka, łatwa i przyjemna robota. Łatwa i przyjemna może i była, ale szybka – niekoniecznie. „Miedziowi” załatwili sprawę dopiero w ostatnich minutach meczu. Może przesadą byłoby stwierdzenie, że igrali z ogniem, ale trzeba było – dla własnego spokoju – znacznie szybciej zamknąć ten mecz.

Jaga na karuzeli. Kręciło nią Zagłębie

Bortniczuk, Twardek, Fernan Lopez i Wdowik. Nie chcemy się znęcać nad drużyną, która ma swoje problemy wirusowe, więc użyjemy delikatnych słów – widzieliśmy już w tej lidze mocniejsze formacje ofensywne. Tak jak i na papierze, tak w rzeczywistości – atak Jagiellonii wyglądał niezbyt ekskluzywnie. Zagłębie wyglądało jak drużyna, która powiedziała sobie w szatni coś w stylu „na luzie, panowie, przecież nam nie strzelą”. Oczywiście tak nie było, ale nawet jeśli – nie byłoby to tak głupie założenie, jak wygląda na pierwszy rzut oka.

Pierwsza połowa? Może z dziesięć minut niezłej gry Jagi i przewaga Zagłębia przez resztę czasu. Ale na tablicy świetlnej po 45 minutach wciąż 0:0. Był ładnej urody rogal Starzyńskiego (minimalnie niecelny), kilka prób Stocha (zwykle prób na siłę – i nie mamy na myśli mocy uderzenia) czy ambitne wejście Chodyny w pole karne zakończone strzałem w Dziekońskiego. Paradoksalnie to goście stworzyli sobie do przerwy lepsze sytuacje:

  • uderzenie Kwietnia po wrzutce z wolnego wylądowało na poprzeczce,
  • Lopez po chwili chaosu w polu karnym miał świetną okazję na nodze, lecz strzelił w maliny.

Były też chwile smrodu, na przykład wtedy, gdy Chodyna nie zrozumiał się z Hładunem i żaden z piłkarzy Zagłębia nie przeciął wrzutki, lecz zaskoczony tym faktem był też Bortniczuk. Młodzieżowiec był dziś postacią-widmo – akcje Jagiellonii polegały mniej więcej na wrzutkach, podczas których napastnik Jagi był sam na pięciu. Inna z wartych wspomnienia sytuacji – Dziekoński uznał na początku meczu, że będzie kiwał Podlińskiego, jakimś cudem wygarnął piłkę spod wślizgu napastnika Zagłębia, a potem zamiast naprawić błąd, skiksował próbując wybić piłkę. Jakimś cudem obyło się bez konsekwencji.

Dopiero w drugiej połowie piłkarze się rozkręcili. I mamy na myśli tylko tych z Zagłębia, bo Jagiellonia została w szatni. Czy zdziwilibyśmy się, gdyby skończyło się piątką? No nie. Bo okazji ku temu było aż nadto. Zacznijmy od tych zmarnowanych:

Reklama
  • Podliński wyszedł sam na sam, ale był absurdalnie wolny, więc dogonił go Twardek,
  • Starzyński dwukrotnie z czystych pozycji celował po długim słupku, ale minimalnie się mylił,
  • po rzucie rożnym niemal pustą bramkę miał Szysz, po tym jak Simić zgrał mu piłkę (choć chyba próbował strzelać) – fatalnie przestrzelił.
  • Baszkirow próbował przelobować Dziekońskiego, który rzucił piłkę pod jego nogi,
  • Bartolewski postraszył głową po rogu, bramkarz Jagi wybronił,
  • swoje próby (niecelne) miał znów Stoch.

Sporo tego. Przynajmniej dwie z wymienionych sytuacji moglibyśmy nazwać klasycznymi setkami. Lubinianie otworzyli wynik dopiero przy pomocy obrońców Jagi. Konkretnie Ivana Runje, który zaliczył pechową paradę obronną – rzucił się na piłkę, zablokował ją nogą, lecz ta później trafiła w jego rękę. Wątpliwości nie było, słusznie podyktowaną jedenastkę zamienił na gola Starzyński.

Przy 1:0 Zagłębie poczuło wiatr w żagle. Ale marnowało, marnowało, marnowało. Sprawa została załatwiona dopiero w samej końcówce – najpierw sam na sam wykorzystał Szysz (przechwyt Baszkirowa, asysta Starzyńskiego), a później Starzyński osobiście dobił rywala, ośmieszając Mystkowskiego, któremu założył w pojedynku siatkę, a potem dopełnił formalności, stojąc oko w oko z bramkarzem.

Zagłębie wyglądało dobrze, aczkolwiek zabrakło mu wyrachowania. Kolejny świetny mecz zalicza lider lubinian, Filip Starzyński – dwa gole, asysta, najwięcej przebiegniętych kilometrów i świetna praca w środku pola. To dopiero dwa wygrane mecze, więc za wcześnie by mówić, że lubinianie wreszcie obrali dobry kurs. Ale to też piąty mecz Jagi bez zwycięstwa i to odpowiedni moment, by zastanowić się, czy białostoczanie idą w dobrym kierunku.

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

16 komentarzy

Loading...