Reklama

Stal Mielec jednak nie chce do I ligi

redakcja

Autor:redakcja

04 marca 2021, 23:20 • 3 min czytania 5 komentarzy

Stal Mielec walczyła z Wisłą Płock o życie. Dziś już miało nie być żadnego „zmiłuj się”, żadnego tłumaczenia, że bramkarz rywali rozegrał super mecz, że graliśmy dobrze, ale nic nie wpadało. No i Stal walczyła jak o życie, ale dopiero w drugiej połowie. W pierwszej jako drużyna istniała tylko teoretycznie, a gdy zaraz po przerwie straciła drugą bramkę, mogło się wydawać, że to koniec. I liga trochę zaczęła zaglądać gospodarzom w oczy, to mógł być ich mentalny gwóźdź do trumny. Wtedy jednak Stal pokazała to, po co w głównej mierze zatrudniano Leszka Ojrzyńskiego – charakter.

Stal Mielec jednak nie chce do I ligi

Ojrzyński ewidentnie nie trafił ze składem. Ustawienie z trójką stoperów tym razem nie zdawało egzaminu, wahadłowi nie istnieli w ofensywie, a brak niespodziewanie posadzonego na ławce Macieja Domańskiego był aż nadto odczuwalny. Gospodarze grali wolno, przewidywalnie, bez pomysłu, bez wiary w powodzenie. Skrzydła dodatkowo podciął im szybko stracony gol. Jakimś cudem Czorbadżijski i Flis, wyskakujący razem do główki z Szwochem, nie przecięli zagrania Urygi i Tuszyński znalazł się w świetnej sytuacji, którą wykorzystał z imponującym spokojem. Przerzucenie piłki nad wychodzącym Strączkiem i finalizacja głową – ładnie, ładnie.

„Nafciarze” też nic wielkiego nie grali, ale przy takim wyniku nie musieli. Mogło się wydawać, że mniej więcej kontrolują przebieg spotkania. A gdy na początku drugiej połowy Michalski przeskoczył Jankowskiego po rzucie rożnym Szwocha i podwyższył na 2:0, byliśmy przekonani, że jest po wszystkim. Stal do tego momentu grała fatalnie i miała nagle poprzez cudowną metamorfozę odrobić dwubramkową stratę? Nie no, bez jaj.

A właśnie tak się stało. Stal w pierwszej odsłonie oddała trzy strzały, żadnego celnego. W drugiej 11 strzałów, z czego aż sześć celnych. Inna drużyna.

Domański wszedł od razu po przerwie, mielczanie wrócili do ustawienia z czwórką z tyłu i postawili wszystko na jedną kartę. Zaczął się napór, którego Wisła chyba się nie spodziewała. Na nic ostrzeżenia, gdy Kamiński w jednej akcji obronił strzały Flisa i Matrasa (piłka zbita na słupek). Przy następnej próbie Jankowski dość fartownie wykończył dogranie Flisa i piłkarze Ojrzyńskiego złapali wiatr w żagle. Ostatecznie tylko zremisowali, takiego wyniku przed pierwszym gwizdkiem na pewno nie wzięliby w ciemno, ale w takich okolicznościach raczej narzekać nie będą. Mogli się mentalnie dobić, a można zakładać, że zamiast tego mimo wszystko się wzmocnili.

Reklama

Co innego Wisła Płock. Mieliśmy wrażenie, że gdyby mecz trwał jeszcze z pięć minut, to Stal i tego trzeciego gola by wcisnęła. Radosław Sobolewski pewnie będzie miał wiele zastrzeżeń do wielu zawodników, lecz na pierwszy plan wysuwa się tu dwóch delikwentów.

Damian Zbozień zawalał krycie przy obu bramkach. Najpierw przegrał pojedynek główkowy z Flisem, później nie pokrył wyrównującego na 2:2 Matrasa. Na tym samym poziomie grał debiutujący w Ekstraklasie Julio Rodriguez, efekt poszukiwań byłego już dyrektora sportowego Wisły, Marka Jóźwiaka. Dopóki Hiszpan nie miał poważniejszej roboty, zdawał się nie odstawać. Jak już jednak przyszło co do czego, wyszło szydło z worka. Facet nie wiedział, jak się poruszać w polu karnym, a to, co zrobił w 87. minucie, to już w ogóle jakieś kuriozum. Miał dużo czasu, żeby przygotować się do wybicia piłki po dośrodkowaniu Domańskiego i… zanotował pusty przelot. Nie zmniejsza to winy spóźnionego Zbozienia, obaj dali do wiwatu. Jeśli ma się dwóch tak słabo dysponowanych obrońców, no to się po prostu nie wygra, nawet mając zapas dwóch goli z zamykającym stawkę beniaminkiem.

Stal po wyrównaniu zaległości traci już tylko punkt do Podbeskidzia, walka o utrzymanie trwa. Terminarz jednak zespołu z Mielca nie rozpieszcza. Wisła Płock sytuację w tabeli ma dość bezpieczną, ale jeden punkt w trzech ostatnich spotkaniach i 10 straconych bramek to wystarczający argument, żeby nie tracić czujności, zwłaszcza że po meczu z Wartą ekipę Sobolewskiego też czeka seria spotkań z przedstawicielami czołówki tabeli.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...