Reklama

Raków wybił Lechowi z głowy Puchar Polski. “Kolejorz” właśnie przegrał sezon?

redakcja

Autor:redakcja

02 marca 2021, 22:47 • 3 min czytania 128 komentarzy

Lech Poznań miał uratować sezon poprzez Puchar Polski, ale wyszły z tego blade cztery litery. Już z Radomiakiem cudem wygrał serię rzutów karnych, psim swędem meldując się w ćwierćfinale. Raków jednak bezlitośnie “Kolejorza” wyjaśnił. A w zasadzie to znów wyjaśnił, bo już trzy lata temu, jeszcze jako pierwszoligowiec, zespół Marka Papszuna eliminował lechitów z PP. Tym razem zrobił to w jeszcze lepszym stylu.

Raków wybił Lechowi z głowy Puchar Polski. “Kolejorz” właśnie przegrał sezon?

W 2018 roku przesądziła szybko zdobyta bramka Miłosza Szczepańskiego po kapitalnym strzale z daleka. Później wystarczyło pilnować wyniku. Teraz Raków decydujące ciosy zadawał dopiero w drugiej połowie.

Thomas Rogne w najbliższych dniach może mieć problemy ze snem, bo to on w największym stopniu te gole zawalał. Najpierw po dośrodkowaniu Patryka Kuna pozwolił się przeskoczyć Andrzejowi Niewulisowi. Potem od jego złego rozegrania rozpoczęła się akcja, po której bardzo mocnym, płaskim strzałem Filipa Bednarka zaskoczył Vladislavs Gutkovskis. Rogne nie dość że zawalił rozegranie, to w dalszej fazie nie potrafił go zablokować, za długo się zastanawiał. Co do Gutkovskisa, w Ekstraklasie chłop ostatniego gola z akcji zapisał na swoje konto jeszcze wtedy, gdy na trybunach mogli być kibice. Puchar Polski ratuje Łotysza przed snajperską depresją, bo wcześniej w “normalny” sposób trafił też do siatki Termaliki i Górnika Zabrze.

Kto wie, co by się działo, gdyby Rogne się na boisku nie pojawił. Plan Dariusza Żurawia raczej nie zakładał jego wejścia, ale po godzinie kontuzji doznał Antonio Milić i doszło do przymusowej zmiany. Jak się okazało, brzemiennej w skutkach.

Znacznym uproszczeniem byłoby jednak stwierdzenie, że wszystko przez Rogne, a Raków miał tu szczęście. Nie, goście już w pierwszej połowie porządnie testowali Bednarka. Musiał się on kilka razy porządnie wykazać, zwłaszcza przy centrostrzale Iviego Lopeza, szarżującym Danielu Szelągowskim (dobra interwencja na przedpolu) i mocnym uderzeniu Marko Poletanovicia. Będący na trybunach Paulo Sousa z rozpędu mógł nawet zapisać w notesie nazwisko Bednarka, by potem samemu się zdziwić. Szczęście również było po stronie bramkarza gospodarzy – piłka trafiła w poprzeczkę po bombie Iviego Lopeza z rzutu wolnego.

Reklama

Lech też coś tam próbował, miał okresy przewagi. Mimo to Dominik Holec poza jednym strzałem głową Sykory nie został poważniej sprawdzony. Inne próby chybiały celu, nawet jeśli nie wyglądały najgorzej. Raków był bardziej skonsolidowany w tyłach. Jeśli ktoś popełnił błąd, koledzy przeważnie go naprawiali.

Z przodu goście systematycznie się napędzali, aż wreszcie położyli rywala na deski. Dzieła zniszczenia mógł jeszcze dopełnić Lopez, ale do obitej poprzeczki dołożył obity słupek.

Co dalej z “Kolejorzem”? Teoretycznie może jeszcze dostać się do pucharowych eliminacji poprzez zajęcie czwartego miejsca, które dawałoby przepustki na międzynarodową arenę w razie zdobycia Pucharu Polski przez Raków lub Legię (zapewne z podium już nie zlecą). Ale to wcale nie będzie proste. Obecnie strata wynosi cztery punkty, a aspirujących do tej lokaty jest wielu. Dwa ligowe zwycięstwo dały chwilową nadzieję, że coś zmieniło się na lepsze, ale teraz powietrze z piłkarzy może już ujść całkowicie. No nic, zobaczymy, a na razie ścierki do rąk. Trzeba wytrzeć puste gabloty, kurz szybko się gromadzi.

Lech Poznań – Raków Częstochowa 0:2 (0:0)
0:1 – Niewulis 69′
0:2 – Gutkovskis 77′

Fot. Newspix

 

Reklama

Najnowsze

Komentarze

128 komentarzy

Loading...