Gdy Lech grał w Lidze Europy, słabszą formę w Ekstraklasie można było tłumaczyć tym, że gra na trzech frontach. A że nawet po odpadnięciu z fazy grupowej LE w lidze nadal poznaniakom szło jak po grudzie, zespół Żurawia postanowił pójść krok dalej. I odprawił się z kolejnego frontu. Tym samym zaprzepaścił szansę na zdobycie jakiegokolwiek trofeum.
Trochę jak w tym memie – gdy najpierw odpuszczałeś puchary, później ligę, a później to już ci się wszystko popieprzyło, więc odpuściłeś wszystkie fronty dla świętego spokoju.
Sęk w tym, że wymówka z “odpuszczeniem” czegokolwiek jest bardzo wymowna. I doskonale zdajemy sobie sprawę, że Lech niczego nie odpuszczał. Wiemy to my, wiecie to wy, wiedzą to ludzie w klubie. Lech jest po prostu średniakiem, którego Raków na krzywej rozwoju już wyprzedził. Dzisiaj to częstochowianie mają wciąż szansę na mistrzostwo kraju, są o krok bliżej zdobycia Pucharu Polski.
A Lech? Spójrzmy na fakty:
- sezon 2015/16 – brak mistrzostwa, brak pucharu
- sezon 2016/17 – brak mistrzostwa, brak pucharu
- sezon 2017/18 – brak mistrzostwa, brak pucharu
- sezon 2018/19 – brak mistrzostwa, brak pucharu
- sezon 2019/20 – brak mistrzostwa, brak pucharu
- no i obecny sezon sezon 2020/21 – brak mistrzostwa, brak pucharu
Trzeba przyznać lechitom, że obrali sobie pewną drogę i konsekwentnie ją realizują. I są w tej realizacji coraz lepsi. Tym razem poznaniacy zakończyli walkę o cokolwiek już 2 marca.
Najbardziej w tym wszystkim zastanawia nas to, jak dzisiaj władze Lecha wytłumaczyłyby kibicom: “po co tym Kolejorzem dalej się interesować?”. Bo wiecie, do rozegrania w lidze jest jeszcze ponad dziesięć meczów. Rozegrać je trzeba. Ale tak właściwie… to po cholerę? Mistrzostwa z tego nie będzie. W tej formie walka o puchary może przypominać jedynie walkę Tomasza Rząsy z tym, by w wywiadzie powiedzieć coś ciekawego.
Na swój sposób imponujące jest to, jak coraz niżej Kolejorz zawiesza sobie poprzeczkę i mimo tego nadal nie potrafi jej przeskoczyć. Zdradzimy wam ciekawostkę. Jeden z naszych kolegów-dziennikarzy przeprowadził rozmówkę z pewnym piłkarzem, który trafił do Poznania. W wywiadzie powiedział, że przychodzi tu walczyć o mistrzostwo Polski. No, pierdoła, wywiad jak wywiad. A biuro prasowe poprawiło to w autoryzacji – zamiast “walczyć o mistrzostwo” pojawiło się “walczyć o najwyższe cele”. Mała, zabawna rzecz. Pewnie nieistotna z perspektywy budowy drużyny, gry, transferu i tak dalej. Ale jednak symptomatyczna w kontekście tego, jak coraz niższe cele stawia sobie Lech.
Przecież to z ust prezesów klubu słuchaliśmy o tym, że nikt nie stawia przed zespołem/trenerem celu sportowego. Lech miał grać najładniej w Polsce. Przez kilka miesięcy grał, ale już nie gra.
Czyli nie ma mistrzostwa. Nie ma pucharu. Nawet nie ma “dziesiątki” od Iwony Pavlović…