Pamiętacie jeszcze przebieg pierwszego meczu pomiędzy Rakowem Częstochowa a Podbeskidziem Bielsko-Biała? Górale wyszli na prowadzenie po kapitalnym strzale Tomasza Nowaka, ale ekipa Marka Papszuna zdążyła do przerwy wklepać im aż cztery gole. Trzy z nich padły po rzutach karnych. To właśnie takim popisami bielszczanie pracowali na miano najgorszej defensywy w Europie Środkowo-Wschodniej. Ale jeśli chcemy uzmysłowić sobie postęp, jaki wykonało Podbeskidzie pod wodzą Roberta Kasperczyka, najlepiej zestawić sobie tamto spotkanie z dzisiejszym starciem z Rakowem. Teraz to całkiem poważna defensywka.
Na naprawdę niewiele pozwolili dziś bielszczanie ekipie z podium, która była zdecydowanym faworytem. Pierwsza połowa – główka Tijanicia, z którą dość spokojnie poradził sobie Pesković. Druga? Główka Tudora, która tak naprawdę była strzałem barkiem, który w dodatku minął bramkę dość wyraźnie. Do tego kilka mniej klarownych sytuacji, ale nie mówimy o żadnej dominacji i gnieceniu niżej notowanego rywala.
Janicki i spółka mogliby klepać się po plecach przez całą drogę powrotną do Bielska (choć to spore ryzyko kontuzji), gdyby nie fakt, że Raków ma w swoich szeregach Iviego Lopeza. Jak trwoga w trzeciej ekipie ligi, to do niego. Kurczę, mamy wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy. No nie dalej jak tydzień temu w Lubinie częstochowianie potrzebowali sposobu na powrót do meczu, który nie układał się po ich myśli. Wtedy Hiszpan ustawił piłkę przed polem karnym, kapitalnie przymierzył z wolnego i jakoś już poszło.
Dziś znów miał futbolówkę ustawioną w miejscu, z którego warto spróbować. Znów przymierzył świetnie. Znów padł gol. Tym razem jednak jego autorem był Niewulis, który jako pierwszy dopadł do piłki z trudem odbitej przez Peskovicia.
Lopez to ojciec tej bramki. Stoper odebrał poród.
Nie wspomnieliśmy do tej pory o ofensywie Podbeskidzia, ale to żadne przeoczenie. Tak jak można chwalić defensywę za czujność i skuteczność, tak w przypadku przodu Górali nie za bardzo jest o czym gadać. W pierwszej połowie dobrą okazję miał bardzo aktywny Wilson, ale trafił w bramkarza i był to jedyny celny strzał bielszczan w meczu. W drugiej głównie wypatrywali oni pomocnej dłoni ze strony sędziego, którym był wyciągnięty z “zamrażarki” Krzysztof Jakubik (do której trafił po spotkaniu Wisła vs Piast). Ale tak się składa, że dziś arbiter nie dał się nikomu nabrać. Ani Danielakowi na to, że zdążył zagrać piłkę na setkę do Hory, zanim wyszła za linię. Ani Marcowi na próbę wywalczenia karnego. Ani Roginiciowi na czerwoną… Wróć! Tu żadnego naciągania nie było, bo Niewulis powalił Chorwata przed polem karnym, ale sędzia słusznie uwzględnił, że swojego kolegę asekurował Jach i pokazał tylko żółty kartonik.
Innymi słowy – coś się działo, ale za mało. Podbeskidzie tym samym przegrało pierwszy mecz na wiosnę. Przed startem grania Górale pewnie braliby to w ciemno, ale dziś mogą sobie lekko pluć w brodę. Raków doskoczył do Legii i Pogoni, nieco zwiększając presję, ale znów nie przekonał – punkt leżał na ziemi.
Fot. FotoPyK