Podbeskidzie Bielsko-Biała w czterech wiosennych meczach zdobyło osiem punktów, czyli raptem o jeden mniej niż przez całą jesień. To chyba największa metamorfoza ostatnich tygodni w Ekstraklasie, a skoro tak, siłą rzeczy są też jej ofiary. Tydzień temu pisaliśmy, że nowi zawodnicy już sporo dają “Góralom”, teraz warto wspomnieć o tym, który przy obecnym układzie traci najwięcej. A chodzi o dotychczasowego kapitana.
Zimą z półrocznym opóźnieniem przeprowadzono porządki w kadrze Podbeskidzia. Wielu zawodników za fatalną postawę całego zespołu zapłaciło odejściem z klubu. Rafał Figiel jest już w GKS-ie Katowice, Aleksander Komor w GKS-ie Jastrzębie, Kacper Gach w Widzewie, Bartosz Jaroch w Resovii, Ivan Martin wrócił do trzeciej ligi hiszpańskiej. Na wypożyczenia wysłani zostali Tomasz Nowak (Rekord Bielsko-Biała), Filip Laskowski (GKS Bełchatów) i Szymon Mroczko (Sokół Ostróda). Ośmiu nazwisk, które jesienią oglądaliśmy w Ekstraklasie, już w klubie nie ma.
Łukasz Sierpina w nim pozostał, ale on też jest ofiarą pozytywnej przemiany drużyny.
Doświadczony skrzydłowy po czterech latach spędzonych w I lidze wrócił z “Góralami” do Ekstraklasy, będąc ich kapitanem i czołową postacią – w szatni i na boisku. Granie po awansie zaczął świetnie. Po trzech kolejkach miał już na koncie cztery asysty, czyli tyle samo, ile w sześćdziesięciu ekstraklasowych występach dla Korony Kielce. W tamtych czasach był wręcz synonimem bezproduktywności w ofensywie i szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się wtedy, że może jeszcze tak błysnąć na najwyższym szczeblu.
Co nie znaczy, że nagle zmieniliśmy zdanie co do niego o 180 stopni. Doceniając jego mocne wejście w zapowiedzi 4. kolejki, pisaliśmy również, iż nie mamy wątpliwości, że Sierpina zapewne wkrótce zwolni. Z drugiej strony – nie spodziewaliśmy się, że aż tak gwałtownie. Kapitan bielszczan od tamtej pory nie dołożył już żadnej asysty, o golu nawet nie wspominając. Okej, Transfermarkt jako asystę zapisał mu jeszcze jego strzał z Wartą Poznań, który po złej interwencji bramkarza dobił Maksymilian Sitek, ale to naciągana interpretacja, w którą nigdy nie szliśmy, podobnie jak koledzy z EkstraStats.pl.
W każdym razie, forma Sierpiny spadała wraz z formą drużyny.
Końcówka poprzedniej rundy była fatalna i w wykonaniu całego zespołu, i jego samego. Nowy trener Robert Kasperczyk nie miał sentymentów i, jak dotąd, zupełnie na niego nie stawia. 32-latek w czterech wiosennych meczach siedział na ławce, nie dostał choćby symbolicznej minuty. Na inaugurację z Legią na lewym skrzydle od początku wystąpił Mateusz Marzec (kwadrans przed końcem zmienił go Serhij Miakuszko), a w trzech następnych spotkaniach Kasperczyk wolał wystawiać na tej pozycji nominalnego napastnika Marko Roginicia. Chorwat trochę się w tej roli męczy jeśli chodzi o granie do przodu, ale dużo pracuje w defensywie i najwyraźniej w oczach szkoleniowca się sprawdza. Zresztą, najlepszą cenzurką zawsze są wyniki. Bez Sierpiny uległy one znaczącej poprawie, trudno więc zakładać, żeby w najbliższym czasie coś się w jego położeniu zmieniło.
Niepokonane w 2021 roku Podbeskidzie jedzie dziś do Bełchatowa na mecz z Rakowem. Ma mu się za co rewanżować, bo jesienne 1:4 w Bielsku stanowiło pierwszy poważny sygnał, że beniaminek przecieka z każdej strony. Po remisach z Cracovią i Jagiellonią mogło się wówczas wydawać, że debiutancki kryzys został opanowany, ale Raków sprowadził ekipę Krzysztofa Brede na ziemię. Zaczęło się od pięknego gola Tomasza Nowaka, lecz później do siatki trafiali już tylko goście. Tamten mecz kilku zawodników boleśnie zweryfikował, zwłaszcza popełniającego katastrofalne błędy w defensywie Bartosza Jarocha, który zakładał opaskę kapitańską. Jaroch później zupełnie wypadł z obiegu i następny występ w Ekstraklasie zaliczył dopiero na zamknięcie roku w Płocku. Teraz, jak wspominaliśmy, będzie walczył z Resovią o zachowanie pierwszoligowego bytu.
Podopieczni Marka Papszuna po trzech z rzędu ligowych porażkach przełamali się w Lubinie i nawet gdyby zawiedli z Podbeskidziem, po tej kolejce są pewni zachowania trzeciego miejsca. Ich ambicje są jednak znacznie większe, choć niekoniecznie głośno dziś o tym powiedzą, żeby nie pompować oczekiwań. Co by nie mówić, pozostają wyraźnym faworytem tego starcia, zwłaszcza że Podbeskidzie mimo swojej przemiany jest ciągle jedynym zespołem, który w tym sezonie nie wygrał na wyjeździe. Z ośmiu dotychczasowych delegacji przywiozło zaledwie trzy punkty.
Fot. Newspix