Taką Lechię da się lubić

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2021, 23:00 • 4 min czytania

Lechia dopiero co zwalniała Stokowca, Lechia dopiero co odbywała rozmowy motywacyjne z kibicami, a dziś Lechia gra drugi bardzo dobry mecz z kolei i mierzy w miejsca pucharowe. Górnik Zabrze został dzisiaj zamieciony w Gdańsku wdeptany w ziemię. Lechia grała mądrze, Lechia miała efektowne akcje, Lechia robiła akcje z polotem.

Taką Lechię da się lubić
Reklama

Lechia zamiast męczyć, mogła się podobać.

Mecz zaczął się od optycznej przewagi Górnika Zabrze, którego Brosz ustawił mocno ofensywnie, z Krawczykiem i Boakye na desancie, a jeszcze Jimenezem i Nowakiem próbującymi zmieścić się za nimi. Goście klepali coś na połowie Lechii, ale trochę klepał tak, jak Boakye z Krawczykiem. Boakye inteligentnie przepuszcza piłkę, Krawczyk nie ogarnia. Potem Krawczyk dobrze na jeden kontakt do Boayke, ten zgrywa, ale Krawczyk na spalonym.

Reklama

Lechia do pewnego momentu dostosowywała się poziomem, zresztą, wręcz w lustrzany sposób. Flavio w kontrze, która powinna zakończyć się groźnym strzałem, przepuścił piłkę do nikogo. Na strzał Manneha w Gdynię, Gajos odpowiedział uderzeniem w Sopot.

Było źle. Pachniało powtórką meczu Stal – Cracovia.

Ale po pewnym czasie Lechia zorientowała się, że w sumie tam na prawej stronie to są Wojtuszek z Evangelou. A Evangelou w obronie i Wojtuszek na wahadle to bynajmniej nie są wilcze doły, zasieki i pole minowe. Raczej autostrada, w dodatku darmowa, a jeszcze napis „zapraszamy, miłej drogi” przed wjazdem.

Lechia zaczęła to wykorzystywać, rzucając piłki za plecy zabrzan. Pierwszą taką piłkę dograł niezwykle aktywny – także w odbiorach na połowie Górnika – Saief, ale Ceesaya uprzedził Chudy. Niedługo później akcja podobna, z tym, że teraz uruchomiona przez Ceesaya. Paixao łamie linię spalonego, a potem, choć spokojnie mógł kończyć sam, bo miał dobrą pozycję, dogrywa do Gajosa. Ten kończy, 1:0.

Trochę akcja była sprawdzana na VAR-ze, ale nie ma mowy o spalonym Paixao. Trudno powiedzieć co tu odstawił Górnik. Cała prawa strona wolna, za to Ceesay zaatakowany we czwórkę.

To i tak jeszcze nic w porównaniu z akcją na 2:0, gdzie bawiący się z rywalami Ceesay objechał Wojtuszka i Evangelou tak, jakby wsiadł na motorynkę. Wojtuszek w ogóle pogubił się chyba jeśli chodzi o ustawienie w tej akcji, a Evangelou, cóż, po prostu nie dał rady, już do tamtego momentu miał kilka mocno niepewnych zagrań i interwencji. Ceesay oddał strzał, Chudy jeszcze to odbił, ale Paixao dobił z bliska. Defensywa Górnika w strzępach. Ta koncepcja po prostu się nie sprawdziła.

Zobaczcie jeszcze w dwóch klatkach jak Ceesay odjeżdża Wojtuszkowi i Evangelou. Od przyjęcia piłki do oddania strzału. Objedzie ich po zewnętrznej jak na wirażu w meczu żużlowym.

Brosz w przerwie wycofał się z pierwotnego pomysłu na ten mecz. Można powiedzieć: przyznał, że przeszarżował. Za Nowaka wszedł Ściślak, za Krawczyka do pomocy Kubica, do tego jeszcze za Wojtuszka pojawił się Masouras. Ujmijmy te zmiany jednak tak:

Górnik nie zmienił się nagle w piłkarską odpowiedź na Chicago Bulls w ostatnim sezonie Jordana.

Przestał się kompromitować – to prawda. Taki Masouras był o dwie klasy lepszy na prawej obronie. Ale trudno powiedzieć, żeby zapachniało tutaj zdobyczą punktową dla zabrzan.

Chociaż kto wie co by się stało, gdyby Kubica nie uderzył – uwaga, trzymajcie się – w aut z piątego metra przed bramką Kuciaka. Kuciak źle ustawiony, bramka tuż obok, a tutaj ekwilibrystyczny strzał w aut. No, duża sztuka. Miał szczęście Kubica, że jeszcze w tym meczu przykrył go Ceesay wykończeniem, które zostanie legendą. Nagroda imienia Merebaszwilego.

Tak, to nie wpadło do siatki. Kradzież asysty Paixao i rewelacyjnego kluczowego podania Biegańskiego.

Natomiast różnica jest taka, że Ceesay mimo tego pudła grał znakomicie. Przyłożył swoją rękę do obu bramek, a jeszcze niejednokrotnie czarował kiwką. Zero kompleksów, mnóstwo radości z kiwania, ale i inteligentne podania, w drugiej połowie choćby na czystą pozycję do Kubickiego.

Górnik natomiast miał głównie do zaproponowania strzały Boakye. Sęk w tym, że były to strzały z nieprzygotowanych pozycji. Nie powiemy, ten grajek ma jakość, widać było, że umie się zastawić, odegrać, zrobić parę metrów z piłką. Ale ewidentnie też – mówiąc wprost – sępił. Rozbawiło nas nawet, że dwukrotnie w tym meczu zamachał łapami do Jimeneza. Raz, gdy mu dograł na główkę, a Hiszpan spudłował, Boakye złapał się za głowę w wymownym geście. W końcówce gdy dograł Jimenezowi, a ten nie doszedł do piłki, był gest frustracji. Takich reakcji Boakye miał dziś więcej, choćby Kubica w dziesięć minut po pojawieniu się na boisku zebrał dwa opieprze. Jak wspomnieliśmy: grać umie, ale ciekawe jak się odnajdzie w tej szatni i tym zespole. Może po prostu reaguje żywiołowo. A może nie.

Lechia kontrolowała ten mecz, powinna podwyższyć wynik – zagrała po prostu bardzo dobre spotkanie. Potwierdziła, że wynik z Bełchatowa nie był przypadkiem. Zobaczyliśmy znowu dobrego Kubickiego, zobaczyliśmy jakość ze strony Ceesaya, była lepsza wersja Saiefa. Zobaczyliśmy pomysł i egzekucję. Nie było problemu z młodzieżowcem, bo świetnie w środku pola radził sobie Biegański, który w jeden mecz zaliczył więcej otwierających podań niż Makowski przez całą karierę.

Stokowiec obronił stołek, pokazując, że warto było dać mu szansę wyjść z kryzysu. Teraz minęły dwa ligowe mecze, a Lechia ściga miejsca pucharowe.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana

Wojciech Piela
1
Dorgu bohaterem Old Trafford w Boxing Day. Skromna wygrana
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama