
weszlo.com / Weszło
Opublikowane 20.02.2021 08:10 przez
redakcja
W Ekstraklasie zasady są proste – im dłużej patrzysz w tabelę, zaczynasz analizować, kto i z kim kiedy wygra, kto jest w gazie, a kto niekoniecznie – tym mniej wiesz. Wydaje ci się, że drużyna, która nie straciła gola od 42 lat, raczej nie wyłoży się na ekipie, która straszy Felicio Brown Forbesem. A potem tenże Forbes dwa razy robi kluczową robotę przy bramkach strzelonych Stipicy. Dlatego z dużą ostrożnością podchodzimy do Wisły Płock. Ale dłuższe milczenie na temat jej dobrej formy nie ma sensu.
Ustalmy, zanim pokusimy się o jakiekolwiek próby upychania Wisły Płock w górnej połowie tabeli. Jej styl momentami przypomina to, co zaprezentował nam Luka Sunsjara. Gość wyciągnięty z walczącego o utrzymanie w drugiej lidze francuskiej Chambly zastąpił Rasaka w 71. minucie meczu z Lechem Poznań. Już 180 sekund później świętował zdobycie bramki trudnym technicznie strzałem – uderzeniem lewą nogą we własne prawe kolano.
To prawda, Wisła bywa trochę nieporadna, bywa trochę niezgrabna. Ale jednak – jest też przy tym skuteczna, a przede wszystkim – dobrze poukładana w defensywie. A to już dość, by w Ekstraklasie myśleć o wysokich celach.
PRAWIE JAK POGOŃ
Właśnie gra obronna jest zresztą prawdopodobnie tym kluczowym czynnikiem, dzięki któremu Wisła Płock może zacząć nieśmiało spoglądać w górę tabeli. Na przestrzeni ostatnich pięciu spotkań – lepiej wypadała jedynie Pogoń Szczecin, która długo w ogóle nie traciła jakichkolwiek bramek. Zaraz za nią była Wisła Płock, która w pięciu spotkaniach dała sobie wbić dwa gole. Jeden z Górnikiem Zabrze, w zamierzchłych czasach ubiegłej dekady, konkretnie 7 grudnia, drugi w wygranym 4:1 meczu z Podbeskidziem. Czyste konto z Lechem Poznań aktualnie nie jest żadnym wyczynem, ale defensywa z Płocka pozostała niepokonana również w meczach z Lechią Gdańsk i Zagłębiem Lubin.
I to nie jest tak, że miała jakiegoś niewiarygodnego farta.
Wręcz przeciwnie, czego najlepszym przykładem mecz z Lechem. Pan Lagator i Pan Rasak tak wzięli w obroty poznańskie gwiazdy, że przód był właściwie odcięty od podań. Przy jednoczesnej kiepskiej grze skrzydeł, „Kolejorz” był w stanie oddać przez 90 minut jeden celny strzał. Alan Uryga wyrasta na jednego z najlepszych Polaków na swojej pozycji w całej lidze, Jakub Rzeźniczak przeżywa czternastą młodość, czemu zresztą czasem daje też wyraz swoimi tweetami. Trochę odbudował się Zbozień, Garcia trzyma stały poziom – być może nie jest to widowiskowa hybryda Roberto Carlosa z Andym Robertsonem, ale poniżej przyzwoitości nie zjeżdża, w tym sezonie zawalił może ze dwa mecze, na pewno nie więcej.
Oczywiście trzeba mieć świadomość, że całej czwórce gra się trochę prościej, gdy Radosław Sobolewski puszcza do boju dwóch stricte defensywnych pomocników, a przed nimi operuje nie klasyczna dziesiątka, ale piłkarz bardziej pasujący do numeru osiem. Zdaje się jednak, że to w pełni świadome złożenie ofensywnych atutów na ołtarzu punktowania. Coś, o czym głośno mówili m.in. trenerzy wszystkich beniaminków.
WYSTARCZY STAŁY ZESTAW
Poza tym – spójrzmy prawdzie w oczy. Po co te wszystkie klepeczki, żurawballe, tiki-taki i inne krakowskie piłki, skoro w Płocku najlepiej od lat sprawdza się stary dobry model ofensywny nazywany czasem „poszukiwaniem stałego fragmentu”. To, w jaki sposób Szwoch załatwił Podbeskidzie, to wręcz klasyka gatunku, co wrzutka, to gol, albo sytuacja bramkowa. Rożne, wolne z boku, wolne z głębi pola – bez różnicy, wystarczyło wstrzelenie piłki w szesnastkę, by beniaminek gubił mapę. Z Lechią zresztą też jedyna bramka padła po zamieszaniu spowodowanym centrą Szwocha.
Wybaczcie, że będziemy się odnosić do Lecha, ale tak jest najwygodniej.
Szwoch ma 9 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, więcej niż Ramirez, Marchwiński, Kamiński oraz Sykora razem wzięci. Dopiero po dołączeniu do tego grona asysty Skórasia poznańska ofensywa dobija do wyniku płockiego pomocnika.
Dlatego Wisła nie musi mieć żadnych kompleksów, szczególnie, że przecież ma plany awaryjne, jeśli Szwoch nie dorzuci piły w pole karne. Może ją jeszcze rzucić z autu Zbozień. Natomiast już zupełnie serio – Dawid Kocyła, którym zaczynają się interesować poważne kluby, też potrafi indywidualnym błyskiem zmajstrować coś pod bramką rywala. A w wypadku Wisły Płock, z taką formą defensywy – naprawdę wystarczy właśnie takie skromne pojedyncze „zmajstrowanie”, by po końcowym gwizdku dopisać sobie trzy punkty.
I CO TERAZ?
W defensywie wszystko gra, w przodzie Wisła zachowuje minimum przyzwoitości. Ale to nie koniec. Płocczanie mają też zaległy mecz ze Stalą Mielec. I jednocześnie zaledwie 6 punktów straty do pozostającego na podium Rakowa Częstochowa. Jesteśmy dalecy od dopisywania Wiśle kompletu za spotkanie z beniaminkiem i jeszcze dalsi od przewidywania dzisiejszego wyjazdowej wygranej przy Łazienkowskiej. Ale kurczę, Wisła naprawdę zaczyna zyskiwać pewne argumenty za tym, by patrzeć raczej w górę tabeli, niż na jej dno. Po wczorajszej porażce Pogoni, ale jeszcze przed dzisiejszym starciem z Legią, można było uchwycić naprawdę symboliczny moment – tabelę formy w ostatnich 5 spotkaniach. Miejsce numer jeden – Wisła Płock z 12 punktami w 5 meczach, ze stanem bramek 8:2. I to nie był jakiś wyjątkowo szczęśliwy terminarz, to nie były jakieś zwycięstwa na farcie.
Problem Wisły? Tylko jeden.
Praktycznie cały dół ostatnio punktuje co najmniej solidnie. I tak jak płocczanie mogą jutro w teorii przeskoczyć w tabeli Śląsk Wrocław, tak cały czas muszą pamiętać, że ostatnia Stal Mielec ma do nich 7 oczek. I zaległy mecz na własnym terenie. Zanim Wisła zacznie się rozglądać za stadionem, na którym można grać eliminacje europejskich pucharów, niech zatem ustabilizuje miejsce w środku stawki.
Z drugiej strony jednak już chyba bezpowrotnie straciliśmy wygodne hasło „trzech beniaminków i obie Wisły”, jako określenie na nieformalną „grupę spadkową”. Dla płocczan to już naprawdę dużo.
Fot.FotoPyK
Opublikowane 20.02.2021 08:10 przez
W końcu Weszło napisaliście o formie Wisły. Szacun!
Łaski nie zrobili, że opisali fakty
Kolega wyraźnie tu nowy :O
Wręcz przeciwnie. I dobrze pamiętam od początku sezonu podnietę Lechem i jechanie po WP, choć punktowali podobnie. Co nie zmienia faktu, że nie należy się szacun za taki cyrk i nagłe zaprzyjaźnienie się z faktami dopiero jak zaczęły im z szuflady wypełzać 😉
Napisali o Wiśle, bo formę Legii wypadało dyskretnie przemilczeć.
Powiedział kibic Jagi XD
Jaga gra padło, a Legia w ostatnich kolejkach udowadnia jak golić takich cieniasów jak my, czy beniaminkowie skazywani kolejno na spadek.
Ps. A sam Wszechmistrz przekonuje, że źle nie jest. No, źle nie jest, a dobrze wcale.
Pewnie tak, Legia zepchnela jage tak gleboko do defensywy ze do dzis jaga sie odkopuje 🙂
A Legia okłada lodem guzy od walenia głową w mur.
macie internet na Bialorusi?
A we mnie samym wilki dwa, oblicze dobra, oblicze zła.
Walczą ze sobą, bo sprawa taka- męczy mnie kwestia dymisji Jóźwiaka.
Bo nieco lepiej gra nam ta Wisła i sprawa nie jest tak oczywista.
Ktoś powie, że to skutki jego pracy: zobaczcie on zbudował Wiślacy!
A inny da się porwać przeciwnej fali: gra się poprawia, bo go wyjebali.
Ja jestem zwolennikiem tej drugiej opcji, nie będę tego ukrywać
Cholera wie.. Ale kopacze pewnie beke mieli jak się dowiedzieli że na ich szefa Beret wołali 🙂
Bekę to mieli pewnie większą, gdy pojęli jaki to ćwierćinteligent…
Marek Jóźwiak nie miał wtedy jednego z przednich zębów, chyba prawej górnej
dwójki. I my do nie go mówiliśmy:
– Marek, zrób kopytka!
Marek brał do ust kilka łyżek sernika, następnie popijał wodą, wszystko to w ustach
przeżuwał, aż wreszcie powstałą w ten sposób maź przepuszczał przez szparę między
zębami. I tak powstawało coś, co z wyglądu faktycznie przypominało kopytka.
Anegdotami bijesz na leb szbanow w stylu borka 😀
Nie no.. Aż taki głupi to on chyba nie jest… Chociaż w sumie.. Ja pierdole
Masz kolejny przykład…
Uważać należało pod prysznicem, gdzie Marek
potrafił patrzeć ci w oczy i zagadywać, a jednocześnie… nawet nie wiedziałeś, że właśnie obsikuje ci nogę.
W windzie wprowadził zasadę, że wszyscy jechali… chroniąc
swoje genitalia, jak zawodnicy w ustawionym na boisku murze. Kto nie trzymał rąk w określony sposób, ten momentalnie dostawał cios w jądra.
Zaskakujące że akurat przed meczem z Legią ukazuje się artykuł chwalący Płocką Wisłę.
A każdy czytelnik ” Weszło! ” wie, że oznacza to rzucenie na chwaloną drużynę klątwy…
Przypadek? Nie sądzę….
Czyli, ponieważ Weszlacy generalnie kibicują Legii więc napisali o WPłock by rzucić „klątwę Weszło”. W sumie niezłe 🙂
To żadna klątwa.. Poprostu huja się znają i tyle… Mało to ludzi pisze że chyba inny mecz oglądali? Coś jak kopanie się z koniem.. Ale przynajmnie może się człowiek pośmiać
Patrząc na dzisiejszą tabelę to na dole jest 2 beniaminków, Craxa i Poznań 😀
Bojta sie chamy, gdy my jaszczura spuszczamy.
Uwaga na rozporek.
Tylko Wisła Płock! Do boju Nafciarze!
Wystarczy że na początku ten babol Wieteska odwali jak co mecz i później będzie jak z Jaga maksymalnie remis.Wisla na to liczy i ma realne szanse. Jeśli Legia nie będzie do przerwy prowadziła 2 bramkami (a to mało możliwe patrząc na ich skuteczność) to mecz otwarty dla Płocka do ostatniej minuty. Legia w 2 połowach gra znacznie gorzej ostatnio.