Reklama

Czy Wisła Płock już może patrzeć w górę tabeli?

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2021, 08:10 • 5 min czytania 26 komentarzy

W Ekstraklasie zasady są proste – im dłużej patrzysz w tabelę, zaczynasz analizować, kto i z kim kiedy wygra, kto jest w gazie, a kto niekoniecznie – tym mniej wiesz. Wydaje ci się, że drużyna, która nie straciła gola od 42 lat, raczej nie wyłoży się na ekipie, która straszy Felicio Brown Forbesem. A potem tenże Forbes dwa razy robi kluczową robotę przy bramkach strzelonych Stipicy. Dlatego z dużą ostrożnością podchodzimy do Wisły Płock. Ale dłuższe milczenie na temat jej dobrej formy nie ma sensu.

Czy Wisła Płock już może patrzeć w górę tabeli?

Ustalmy, zanim pokusimy się o jakiekolwiek próby upychania Wisły Płock w górnej połowie tabeli. Jej styl momentami przypomina to, co zaprezentował nam Luka Sunsjara. Gość wyciągnięty z walczącego o utrzymanie w drugiej lidze francuskiej Chambly zastąpił Rasaka w 71. minucie meczu z Lechem Poznań. Już 180 sekund później świętował zdobycie bramki trudnym technicznie strzałem – uderzeniem lewą nogą we własne prawe kolano.

To prawda, Wisła bywa trochę nieporadna, bywa trochę niezgrabna. Ale jednak – jest też przy tym skuteczna, a przede wszystkim – dobrze poukładana w defensywie. A to już dość, by w Ekstraklasie myśleć o wysokich celach.

PRAWIE JAK POGOŃ

Właśnie gra obronna jest zresztą prawdopodobnie tym kluczowym czynnikiem, dzięki któremu Wisła Płock może zacząć nieśmiało spoglądać w górę tabeli. Na przestrzeni ostatnich pięciu spotkań – lepiej wypadała jedynie Pogoń Szczecin, która długo w ogóle nie traciła jakichkolwiek bramek. Zaraz za nią była Wisła Płock, która w pięciu spotkaniach dała sobie wbić dwa gole. Jeden z Górnikiem Zabrze, w zamierzchłych czasach ubiegłej dekady, konkretnie 7 grudnia, drugi w wygranym 4:1 meczu z Podbeskidziem. Czyste konto z Lechem Poznań aktualnie nie jest żadnym wyczynem, ale defensywa z Płocka pozostała niepokonana również w meczach z Lechią Gdańsk i Zagłębiem Lubin.

I to nie jest tak, że miała jakiegoś niewiarygodnego farta.

Reklama

Wręcz przeciwnie, czego najlepszym przykładem mecz z Lechem. Pan Lagator i Pan Rasak tak wzięli w obroty poznańskie gwiazdy, że przód był właściwie odcięty od podań. Przy jednoczesnej kiepskiej grze skrzydeł, „Kolejorz” był w stanie oddać przez 90 minut jeden celny strzał. Alan Uryga wyrasta na jednego z najlepszych Polaków na swojej pozycji w całej lidze, Jakub Rzeźniczak przeżywa czternastą młodość, czemu zresztą czasem daje też wyraz swoimi tweetami. Trochę odbudował się Zbozień, Garcia trzyma stały poziom – być może nie jest to widowiskowa hybryda Roberto Carlosa z Andym Robertsonem, ale poniżej przyzwoitości nie zjeżdża, w tym sezonie zawalił może ze dwa mecze, na pewno nie więcej.

Oczywiście trzeba mieć świadomość, że całej czwórce gra się trochę prościej, gdy Radosław Sobolewski puszcza do boju dwóch stricte defensywnych pomocników, a przed nimi operuje nie klasyczna dziesiątka, ale piłkarz bardziej pasujący do numeru osiem. Zdaje się jednak, że to w pełni świadome złożenie ofensywnych atutów na ołtarzu punktowania. Coś, o czym głośno mówili m.in. trenerzy wszystkich beniaminków.

WYSTARCZY STAŁY ZESTAW

Poza tym – spójrzmy prawdzie w oczy. Po co te wszystkie klepeczki, żurawballe, tiki-taki i inne krakowskie piłki, skoro w Płocku najlepiej od lat sprawdza się stary dobry model ofensywny nazywany czasem „poszukiwaniem stałego fragmentu”. To, w jaki sposób Szwoch załatwił Podbeskidzie, to wręcz klasyka gatunku, co wrzutka, to gol, albo sytuacja bramkowa. Rożne, wolne z boku, wolne z głębi pola – bez różnicy, wystarczyło wstrzelenie piłki w szesnastkę, by beniaminek gubił mapę. Z Lechią zresztą też jedyna bramka padła po zamieszaniu spowodowanym centrą Szwocha.

Wybaczcie, że będziemy się odnosić do Lecha, ale tak jest najwygodniej.

Szwoch ma 9 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, więcej niż Ramirez, Marchwiński, Kamiński oraz Sykora razem wzięci. Dopiero po dołączeniu do tego grona asysty Skórasia poznańska ofensywa dobija do wyniku płockiego pomocnika.

Dlatego Wisła nie musi mieć żadnych kompleksów, szczególnie, że przecież ma plany awaryjne, jeśli Szwoch nie dorzuci piły w pole karne. Może ją jeszcze rzucić z autu Zbozień. Natomiast już zupełnie serio – Dawid Kocyła, którym zaczynają się interesować poważne kluby, też potrafi indywidualnym błyskiem zmajstrować coś pod bramką rywala. A w wypadku Wisły Płock, z taką formą defensywy – naprawdę wystarczy właśnie takie skromne pojedyncze „zmajstrowanie”, by po końcowym gwizdku dopisać sobie trzy punkty.

Reklama

I CO TERAZ?

W defensywie wszystko gra, w przodzie Wisła zachowuje minimum przyzwoitości. Ale to nie koniec. Płocczanie mają też zaległy mecz ze Stalą Mielec. I jednocześnie zaledwie 6 punktów straty do pozostającego na podium Rakowa Częstochowa. Jesteśmy dalecy od dopisywania Wiśle kompletu za spotkanie z beniaminkiem i jeszcze dalsi od przewidywania dzisiejszego wyjazdowej wygranej przy Łazienkowskiej. Ale kurczę, Wisła naprawdę zaczyna zyskiwać pewne argumenty za tym, by patrzeć raczej w górę tabeli, niż na jej dno. Po wczorajszej porażce Pogoni, ale jeszcze przed dzisiejszym starciem z Legią, można było uchwycić naprawdę symboliczny moment – tabelę formy w ostatnich 5 spotkaniach. Miejsce numer jeden – Wisła Płock z 12 punktami w 5 meczach, ze stanem bramek 8:2. I to nie był jakiś wyjątkowo szczęśliwy terminarz, to nie były jakieś zwycięstwa na farcie.

Problem Wisły? Tylko jeden.

Praktycznie cały dół ostatnio punktuje co najmniej solidnie. I tak jak płocczanie mogą jutro w teorii przeskoczyć w tabeli Śląsk Wrocław, tak cały czas muszą pamiętać, że ostatnia Stal Mielec ma do nich 7 oczek. I zaległy mecz na własnym terenie. Zanim Wisła zacznie się rozglądać za stadionem, na którym można grać eliminacje europejskich pucharów, niech zatem ustabilizuje miejsce w środku stawki.

Z drugiej strony jednak już chyba bezpowrotnie straciliśmy wygodne hasło „trzech beniaminków i obie Wisły”, jako określenie na nieformalną „grupę spadkową”. Dla płocczan to już naprawdę dużo.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
0
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał
Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
2
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
0
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

26 komentarzy

Loading...