Reklama

Jagiellonia gra u siebie z Legią? To od kilku lat gwarancja paździerzu

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2021, 10:25 • 4 min czytania 17 komentarzy

To już w ostatnich latach norma, że gdy Jagiellonia podejmuje Legię, niemal z automatu pisze się jeśli nie o hicie Ekstraklasy, to przynajmniej o jednym z ciekawiej zapowiadających się spotkań danej kolejki. A to okropnie mylące! Od ponad trzech lat ta para w Białymstoku gwarantuje tylko jedno: paździerz.

Jagiellonia gra u siebie z Legią? To od kilku lat gwarancja paździerzu

Serio, odkąd Legia 18 listopada 2016 roku wygrała na stadionie Jagi aż 4:1, każda jej następna wizyta na tym terenie oznaczała spotkanie słabe, bardzo słabe lub po prostu beznadziejne. Za każdym razem końcowy gwizdek sędziego wiązał się z dużym rozczarowaniem, bo miano apetyty na coś znacznie więcej w kontekście poziomu gry i emocji.

Patrząc przez pryzmat wyniku, kibice Jagiellonii narzekać nie mogą. Fakty są bowiem takie, że Legia nie potrafi zwyciężyć w Białymstoku już od siedmiu meczów. Gorzej, że w tym czasie:

  • Legia strzeliła zaledwie jednego (!!!) gola
  • Jagiellonia strzeliła zaledwie trzy gole
  • aż cztery razy kończyło się bezbramkowym remisem

Łatwo policzyć, że w siedmiu ostatnich starciach na białostockiej ziemi między tymi drużynami łącznie padły cztery marne bramki. Dla porównania: cztery ostatnie mecze przy Łazienkowskiej przyniosły aż 12 bramek i każdy mecz miał swoją konkretną historię. Dwukrotnie Legia nie dawała szans przeciwnikowi (3:0, 4:0), ale też dwa razy Jaga wywoziła pełną pulę. 2:0 z lutego 2018 po czerwonej kartce Domagoja Antolicia z 15. minuty i późniejszej pełnej kontroli to był jeden z najlepszych występów pod wodzą Ireneusza Mamrota. Z kolei w tym sezonie udało się wygrać dzięki szybkim golom Puljicia i Imaza, na które raz odpowiedział Pekhart.

Wspomniane 4:1 z sezonu 2016/17 to był popis Vadisa Odjidjy-Ofoe. Zaliczył piękne trafienie po uderzeniu w dalszy róg oraz dwa kluczowe podania znamionujące wielką klasę. Najpierw kapitalnie wypatrzył Hamalainena, który wyłożył Prijoviciowi do pustaka, a potem zaskoczył obrońców błyskawicznym wykonaniem rzutu wolnego, co zakończyło się dobitką Kucharczyka po sam na sam Prijovicia.

Reklama

W tamtym spotkaniu grali będący również dziś w Jagiellonii Ivan Runje, Taras Romanczuk, Fedor Cernych i Przemysław Mystkowski (wszedł z ławki), a na ławce siedział Damian Węglarz.

Otrzymana lekcja chyba mocno wryła im się w pamięć, bo każda następna konfrontacja z Legią była partią szachów. W tym samym sezonie “Wojskowi” gościli tam drugi raz i wtedy skończyło się na 0:0. Do historii przeszły pojedynki Jacka Góralskiego z Vadisem, który niemalże gryzł po nogach znakomitego Belga. As warszawskiego zespołu jedyny raz w czasie pobytu w Polsce poczuł się bezradny. No i w pewnym momencie puściły mu nerwy, co skończyło się drugą żółtą kartką w końcówce.

W Jadze najwyraźniej zobaczyli, że taka taktyka działa i od tej pory te mecze są męką dla postronnego kibica. W sezonie 2017/18 najpierw białostoczanie wygrali 1:0 po pięknym golu Cernycha w końcówce (osłodził wcześniejsze krwawienie z oczu), a później zremisowali po strasznym paździerzu. Najciekawszymi momentami było nabicie Antolicia przez Runje (nawet wyglądało to groźnie) i minimalnie niecelny wolej Bartosza Kwietnia z 93. minuty.

W sezonie 2018/19 byliśmy wręcz rozpieszczeni, bo w dwóch meczach Jagiellonia – Legia strzelono aż trzy gole. Szał ciał.

Najpierw padł wynik 1:1. Runje błyskawicznie dał prowadzenie po rzucie rożnym, natomiast punkt gościom pod koniec uratował Sandro Kulenović, dobijając strzał Andre Martinsa z rzutu wolnego w poprzeczkę. Ze wszystkich spotkań z omawianego okresu to było najciekawsze. Oprócz tego mieliśmy jeszcze m.in. słupek Karola Świderskiego i zmarnowaną świetną sytuację Sebastiana Szymańskiego. Ten mecz okazał się jedynie słaby, a nie beznadziejny. Chlubny wyjątek.

Reklama

W drugim przypadku Jaga wygrała po kuriozalnym samobóju Mateusza Wieteski. Powiedzmy, że w dalszej fazie jedni i drudzy mieli jeszcze po dwie godne odnotowania sytuacje, czyli i tak nieźle.

Ubiegły sezon to już niestety dwa bezbramkowe paździerze. W pierwszym najważniejszy moment to dość szybkie dwie żółte kartki Luisa Rochy, które siłą rzeczy ustawiły granie (a i tak Legia miała lepsze szanse). W drugim zapamiętaliśmy jedynie dwie zepsute kontry Mateusza Cholewiaka z drugiej połowy.

Krótko mówiąc, realista nastawia się dziś na 0:0, pół sytuacji i dwa celne strzały przez 90 minut. Najwyżej zostanie mile zaskoczony.

Pewnym statystycznym pocieszeniem jest fakt, iż Jagiellonia w tym sezonie nie zremisowała od 3. kolejki. Później nie bawiła się w kompromisy. Legia zresztą także nie lubuje się teraz w remisach. Podobnie jak niedzielny rywal, dzieliła się łupem dwukrotnie.

Jeżeli podopieczni Czesława Michniewicza przełamią się w Białymstoku, dogonią Pogoń Szczecin i odskoczą na siedem punktów Rakowowi. Piłkarze Bogdana Zająca w przypadku zwycięstwa przynajmniej na chwilę będą zajmowali czwarte miejsce i zbliżą się do Rakowa na dwa “oczka”.

Stawka jest tak wysoka, że pachnie nam to… No, sami wiecie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Niemcy

Loew chce wrócić do reprezentacyjnego futbolu. “To ekscytujące zadanie”

Mikołaj Wawrzyniak
8
Loew chce wrócić do reprezentacyjnego futbolu. “To ekscytujące zadanie”

Komentarze

17 komentarzy

Loading...