Czwarte i trzecie miejsce w Serie A. Ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Nie ma wątpliwości, że Atalanta Bergamo pod wodzą Gian Piero Gasperiniego osiąga historyczne wyniki. Natomiast w tym wszystkim zawsze brakowało La Dei konkretów. Zgarniali co najwyżej to, co kiedyś „wygrywało” Napoli Maurizio Sarriego – nagrodę dla najładniej grającej drużyny w Italii. Teraz jednak „Królowa Prowincji” ma szansę na odmianę tego losu. Dzisiaj Atalanta sprała Napoli jak dzieci piniatę na imprezie urodzinowej i zagra w finale Pucharu Włoch z Juventusem.
Co to oznacza? Przede wszystkim to, że trofeum za wygraną w Coppa Italia zmieni swój dom. Tytułu broniło Napoli, które już po pierwszym meczu, który zakończył się bezbramkowym remisem, mocno oddaliło się od kolejnego finału. W zasadzie ciężko się temu dziwić. Od paru tygodni na południu Włoch trwa burza. Gra jest słaba, a atmosfera jeszcze gorsza, bo Gennaro Gattuso czuje to, co kiedyś czuł jego przełożony w Milanie. Carlo Ancelotti w swojej biografii pisał, że w kryzysowych momentach trenerzy chybotają się na krzesełku, którego śrubki są co chwilę luzowane.
To, na którym siedzi Gattuso, trzyma się już na ostatniej z nich.
Napoli w kryzysie
Jego drużyna już dawno straciła charakter. Mecze przegrywa na stojąco i dziś było podobnie, bo w kluczowym spotkaniu Partenopei nie potrafili wykreować żadnych konkretnych sytuacji. Pierwszą połowę zakończyli bez choćby jednego celnego strzału na bramkę. Drugą? Było niewiele lepiej, jednak sporo było w tym przypadku. Wystarczy zerknąć na kilka scen z drugich 45 minut.
NAPOLI PRZEGRA Z JUVENTUSEM – KURS 2.12 W TOTALBET!
- Najlepsza okazja po 50. minutach gry – prostopadła piłka od Bakayoko, po której nawet nie oddano strzału
- Bramka – mnóstwo przypadku, bo piłka spadła pod nogi Lozano po zablokowanym strzale, a ten i tak musiał jeszcze skorzystać z niepewnej interwencji bramkarza, żeby na raty wpakować ją do siatki
- Mario Rui ładujący z dystansu – niby celnie, ale to była loteria, a nie próba, którą cudem wyjął Pierluigi Gollini
Napoli przez 90 minut stworzyło sobie w zasadzie jedną kapitalną okazję. Stanislav Lobotka podawał ze skrzydła, a Victor Osimhen z bliska trafił prosto w bramkarza. To był jedyny moment, o którym powiedzielibyśmy: tak, Napoli w pełni na tę okazję zapracowało.
Piotr Zieliński bez formy
Trzeba uczciwie przyznać, że jednym z winowajców tak słabej gry Napoli jest reprezentant Polski. Piotr Zieliński niedawno przeżywał wzlot. Nabrał pewności siebie, ciągnął Partenopei, aspirował do miana lidera. Ale to już dawno minęło. Ostatnie tygodnie to bardzo słabe oceny włoskich mediów dla Polaka i to zupełnie zasłużone, bo „Zielu” jest cieniem samego siebie sprzed miesiąca. Dzisiejszy występ był dla niego wręcz koszmarny. Najlepsze momenty? Te, w których większość roboty odwalili za niego koledzy. Niby świetnie dostrzegł Hirvinga Lozano, ale wyniknął z tego jedynie rzut wolny, więc ciężko przypisywać Polakowi wielki udział w tej akcji. Niby po jego centrze w pole karne groźny strzał oddał Lorenzo Insigne, ale żeby dosięgnął piłki, musieli ją wybić obrońcy.
JUVENTUS MISTRZEM WŁOCH – KURS 3.50 W TOTALBET!
Liczby też Zielińskiego nie bronią, a zwykle to robiły. Z Atalantą było bardzo, bardzo źle.
- 0 kluczowych podań
- 0 strzałów na bramkę
- 1 próba dryblingu – nieudana
- 0 wygranych pojedymków (z pięciu)
- 2 faule, w tym jeden na kartkę
W końcu wyczerpała się więc cierpliwość Gattuso. Chwilę po tym, jak Polak stracił piłkę, co zakończyło się strzałem Duvana Zapaty. Strzałem, który powinien dać Atalancie kolejnego gola.
Duvan Zapata w gazie
Ale dość już o przegranych, bo to Atalanta skradła dziś show. A konkretniej zrobił to Duvan Zapata, który ostatnio był w cieniu znacznie częściej trafiającego do siatki Luisa Muriela. Dzisiaj odkupił swoje winy, bo od początku meczu dawał koncert. Zaczęło się od kapitalnego gola z dystansu. Zapata wyszedł z prostego założenia – siła razy ramię. Miał kawałek miejsca, więc zebrał się, huknął i nie było co zbierać. Minęło ledwie sześć minut i pokazał się z innej, znacznie bardziej wyrachowanej strony. Potężny Kolumbijczyk zastawił się i posłużył za ściankę do odbijania piłki. Dostał podanie w pole karne, odegrał z pierwszej piłki i do siatki trafił Matteo Pessina. Bardzo zgrabna akcja, warto rzucić okiem.
https://streamable.com/4xvzn8
Zwłaszcza że Atalanta ją powtórzyła. Druga bramka Pessiny wyglądała w zasadzie identycznie. Strata Napoli, Ilicić zagrywa w pole karne, Zapata wystawia piłkę, a Włoch sprytnie mija rywala i ustala wynik meczu. Prosty schemat, a wystarczył do rozpykania tego, co zostało z bandy Gattuso.
Juventus – Atalanta w finale
Teraz przed ekipą Gasperiniego znacznie trudniejsze zadanie. Juventus być może ma ostatnio spore problemy przeciwko Atalancie (jedna wygrana w sześciu poprzednich starciach), ale to jednak Juventus, a nie Napoli na krawędzi ery Gattuso. Jedyny plus? Taki, że mecz finałowy odbędzie się dopiero w maju.
A wtedy Bianconeri mogą mieć pełne ręce roboty, po całej wiośnie spędzonej na walce na trzech frontach.
Atalanta Bergamo – Napoli 3:1
Zapata 10′, Pessina 16′, 78′ – Lozano 53′
fot. Newspix