– Wielokrotnie mówiłem, że marzy się mi się jakiś domek w spokojnym miejscu. Te wizje mi się trochę posypały i teraz absolutnie niczego nie planuję. Pieniądze zarobione ze sprzedaży książki oddam dzieciom i wnukom – mówił na antenie Weszło FM Andrzej Iwan. Do nowego skauta Wisły Kraków zadzwoniliśmy z okazji trzeciej rocznicy istnienia naszego radia. Zapraszamy na zapis rozmowy.
Szczegóły całodniowej audycji dostępne tutaj.
Andrzej, obchodzimy trzecie urodziny Weszło FM. Byłeś naszym pracownikiem, więc to też twoje święto.
Kurde, gdyby to były moje trzecie urodziny, to zupełnie inaczej bym sobie życie ułożył!
Sporo zamieszania wywołała informacja, że wracasz do Wisły Kraków.
Muszę powiedzieć, że jestem z tego bardzo zadowolony. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nigdy tego nie ukrywałem, że jestem wiślakiem, choć zawsze starałem się być obiektywny. Nie spodziewałem się, że wrócę do pracy w tym klubie, a tu proszę. Wszystko jest na ostatniej prostej, pozostało dograć szczegóły i do roboty.
Dostałeś tę propozycję jeszcze przed naszym Hejt Parkiem. Dałeś sobie czas do zastanowienia i mówiłeś, że się wahasz, bo piłkarzy sprawdzasz „na oko”. Ale nie ma w tym nic złego, bo kilka nazwisk już tak przecież zauważyłeś.
To prawda. Nie jestem człowiekiem specjalnie obytym z dzisiejszą technologią. Te wszystkie liczby, InStaty i analizy to nie moja bajka. Wiem, że to jest dzisiaj potrzebne, wszystko idzie do przodu, można sobie pomóc, ale myślę, że najważniejszą rzeczą od zawsze było i będzie oglądanie zawodnika na żywo. Trzeba czegoś się o nim dowiedzieć, posprawdzać zakulisowe rzeczy, sięgnąć opinii z jego najbliższego otoczenia. Nie można zapominać, że bardzo ważne są kwestie pozasportowe. One potrafią zadecydować, czy ktoś dobrze wkomponuje się w zespół. Niemniej jednak będę miał swoje biurko, telewizor i jakieś programy do dyspozycji. Będę też korzystał z doświadczenia młodszych kolegów.
Jak przebiegały rozmowy na Wiśle?
Bardzo fajnie. Przywitał mnie Tomek Jażdżyński, Arek Głowacki, z którym znamy się przecież od lat…
W końcu rozpracowywałeś dla niego Adriano.
Ale ty jesteś złośliwy! Wiesz, trudno było kogoś takiego przeanalizować, kiedy widziałeś go na boisku tylko przez minutę. Ale o reszcie niech wypowie się sam Arek. Co do rozmowy, pewne zasady zostały mi przedstawione w cztery oczy. Sięgnięcie po mnie to odważny krok ze strony Wisły i z mojej zresztą też.
Masz plan, co zamierzasz zrobić z pieniędzmi? Ze sprzedaży książki zarabiasz co minutę.
Wielokrotnie mówiłem, że marzy się mi się jakiś domek w spokojnym miejscu. Te wizje mi się trochę posypały i teraz absolutnie niczego nie planuję. Pieniądze oddam dzieciom i wnukom.
Jak wspominasz pracę w radiu, nie przed kamerą. Poczułeś w sobie duszę radiowca?
W Weszło czułem się jak w drużynie. To była rewelacja, choć przyznam, że powinienem mieć chyba większy rygor, jeśli chodzi o pracę. Za dużo sobie pozwalałem, choć i tak było dobrze. Wydaje mi się, że w radiu jest łatwiej. Nie widać, jak się postarzałeś i można trochę więcej powiedzieć. Naprawdę miło wspominam Pierwszoligowca i Hydepark, zresztą wszystko, co związane z Weszło FM. Niestety czasami brało górę moje przystosowanie do życia.
Czasami chował się w kącie Andrzej, a wracał „Jastrząb”! Andrzej, powiedz, kiedy znajdziesz pierwszą perełkę dla Wisły?
To nie takie proste, bo Polsce nie ma konkretnych kopalni diamentów. Będziemy na pewno szukać piłkarzy młodych i ciekawych, ale transferów po znajomości nie załatwimy. Przykro mi, Krzysiu!
Fot. FotoPyk