Wywalczony karny. Zmarnowany karny. Poprawiony karny. Uraz barku po zderzeniu ze zmrożoną murawą. Powrót na boisko mimo grymasu bólu. Bramka po pojedynku powietrznym, dająca Podbeskidziu zwycięstwo, po której musiał jednak zejść z boiska. To było ciekawe popołudnie dla Kamila Bilińskiego. Pokaz determinacji i przyzwoitej dozy umiejętności, które zresztą pokazywał nawet wówczas, gdy bielszczanom nie szło.

„Bohater” to mocne słowo, ale jeśli Podbeskidzie się utrzyma, na pewno Biliński będzie mógł być określony jako jeden z bohaterów sezonu. Co istotne, jest to bohater skrajnie nieoczywisty. Otóż:
- Biliński ma 33 lata,
- Uchodził za gościa, który w ESA nie potrafi w pełni odpalić, choć był królem strzelców na Litwie i nieźle grał w Rumunii,
- Nawet po najlepszym ekstraklasowym sezonie, 16/17 w Śląsku, kiedy strzelił 11 bramek, proponowano mu we Wrocławiu mniejszy kontrakt,
- Odszedł wtedy do Wisły Płock, gdzie nie odgrywał tak dużej roli jak myślano i po sezonie odszedł na Łotwę,
- Nawet na tej Łotwie nieszczególnie mu żarło,
- Gdy wrócił z Łotwy, w Podbeskidziu był tylko zabezpieczeniem Roginicia.
W tym sezonie skorzystał na pechu Chorwata, ale tak to jest w życiu piłkarza – ktoś wypada, wskakuje kto inny. Szanse mogą pojawić się nagle. Biliński znakomicie wypadał podczas okresu przygotowawczego, doszedł do formy i pokazał ją już na dzień dobry, dwukrotnie strzelając bramki Górnikowi Zabrze. Jesienią trafił jeszcze trzykrotnie, raz z Jagiellonią, raz ze Stalą Mielec, raz z Pogonią Szczecin. Miał dość szczególną statystykę, bo te pięć goli strzelił na przestrzeni… pięciu celnych strzałów. Jak trafiał, wszystko wpadało do siatki.
Dopóki formy nie przypomniał sobie Świerczok, dość długo Biliński był najskuteczniejszym Polakiem w Ekstraklasie.
Zasługi jednak nie grają i tę rundę Biliński zaczął na ławce, a Podbeskidzie z Roginiciem na szpicy ograło Legię. Dzisiaj Kasperczyk postawił na inne ustawienie, z Chorwatem na lewym skrzydle, a Biliński znowu był snajperem. Co tu kryć, dość długo nie było za wielu efektów jego grania.
No ale w końcu przyszły. Karnego wywalczył sam, wpadając w pole karne po indywidualnym rajdzie. Trzeba przyznać, że Janża podjął wybitnie złą decyzję – doceniamy ambicję, chęć powrotu za Bilińskim, ale nie było żadnego sensu by interweniować wślizgiem. Była asekuracja. Biliński mógł maksymalnie wrzucać. Tymczasem Janża zagrał, jakby Biliński wychodził sam na sam.
Karny potwierdzający zasadę, że ten, kto jedenastkę wywalczył, nie powinien jej strzelać – uderzenie płaskie, akurat na idealnej do interwencji wysokości. Biliński miał trochę szczęścia, że Chudy odbił ją akurat w jego kierunku. Dobitka, 1:1.
Potem uraz, gdzie w sumie kluczowy był upadek na zmrożoną murawę. Samo zajście nie było ostre, no ale przy takiej płycie byle zderzenie może mieć konsekwencje. Biliński zdecydował się jednak zostać na boisku. I co tu kryć, doceniamy, że mimo tego urazu wygrał rywalizację w powietrzu i strzelił gola.
2:1, dwie bramkowe akcje Bilińskiego. Czego więcej chcieć od napastnika. Pokazał się w idealnym dla siebie momencie, czyli dzień po tym, jak Podbeskidzie podpisało potencjalnego rywala do gry w ataku, Petera Wilsona. Wilson, autor siedmiu bramek dla Sheriffa w tym sezonie, który ma też na koncie blisko setkę meczów w Allsvenskan, na pewno placu za darmo nie dostanie. Inna sprawa, że nie zdziwi nas, jeśli Liberyjczyk będzie próbowany trochę głębiej, choćby na lewej stronie, gdzie dziś wystąpił Roginić.
Biliński na pewno nie złoży broni. Jest coś inspirującego w jego tegorocznej historii – a też tego, inspiracji, potrzebuje wiosną Podbeskidzie.
Fot. NewsPix
Kibice Górnika powinni podziękować Broszowi za koncertowe spierdolenie swojej drużynie meczu przez tchórzostwo i minimalizm. A do tej pory jakoś tak nie wyglądał na podobnego do Probierzy, Michniewiczów, czy innych Stokowców.
Osoby, które nie znają się na piłce powinny mieć zakaz komentowania. Janża bardzo dużo daje drużynie, ale to zawodnik nieobliczalny. Niestety tutaj kolejny raz pokazał, że chłodna głowa to nie jest jego najmocniejsza boiskowa umiejętność. Juniorskie zagranie i karny, który dał wiatr w żagle Podbeskidziu.
Trener Brosz niestety gra tym co ma a ławka strasznie krótka. Super wprowadził do drużyny Kubicę. Widać, że umie rozwinąć piłkarzy. Było pewne, że Podbeskidzie w drugiej połowie zaatakuje odważniej. Mieliśmy swoje sytuacje, ale jak się nie wykorzystuje sytuacji 3 na 1 to się traci bramki w końcówce. Nie od dzisiaj wiadomo, że Nowak i Maniek to zawodnicy na max 60 minut. Wojtaszek potrzebuje jeszcze czasu, bo dobre zagrania przeplata nieodpowiedzialnymi zagraniami. Prohazka kolejny raz pokazał, że nie umie wykańczać kluczowych sytuacji. Niby jest siła i moc, ale bramki jeszcze dla Górnika chyba nie strzelił. Ciężko ocenić Masurasa – niby dużo wiatru na skrzydle robi, ale liczby go nie bronią. 15 meczów, 0 bramek, 0 asyst. Ma 24 lata i w całej karierze 4 gole i 4 asysty i to większość w Pucharze Grecji, więc mogło to być z ogórkami z niższej ligi 🙂 niestety liczby nie kłamią.
Przede wszystkim radzę przeprosić kibiców Legii, z których kręciliście bekę tydzień temu, a teraz sami się skompromitowaliście.
Co do twoich gorzkich żali, to trzeba było od razu dostosować taktykę do możliwości, a nie beczeć że było zajebiście, ale ławka za krótka, ten nieobliczalny, tamten młody. Coś mniej więcej, jak Stawowy, któremu piłkarze, świetnie realizowali plan na mecz, ale stracony z 4 minucie gol wszystko zniweczył.
Zakaz pisania o piłce powinni mieć ci, którzy fantazjują i myślą życzeniowo. Gdyby nie słupek, gdyby dłuższa, ławka gdybyśmy nie byli tak chujowi…
Choć nie! Z tym ostatnim jednak się zgodzę.
Morda w kubeł, wór pokutny i lepiej nie marnuj więcej okazji, by milczeć 🙂
Do kibiców Legii mam szacunek, ale do tego jak buduje drużynę już mniej. Z takim budżetem to powinno, co najmniej jedną bramkę strzelić z Karabachem a nie 0:3 🙂 no i 1:3 z Górnikiem w 1 rundzie też dumy nie przynosi.
Górnik stracił bramki w 79 i 90 minucie, więc po prostu zabrakło wartościowych zmienników. Podbeskidzie wygrało zasłużenie, bo mecz trwa 2 połowy a w drugiej było o dwie bramki lepsze!
zapomniałeś ,że jeszcze Górnicy cudem wybili piłkę z linii bramkowej i to było około 20min. przed karnym ,więc wiatry to były ale z gaci obrońców gości …
Kamil wracaj do nas do Ks Semafor Brochów
Nie jest sztuką błyszczeć w meczu, w którym za przeciwnika ma się tylko zimową aurę, bo goście przyjechali albo nieprzygotowani, albo oddać mecz. Przecież Górnik pokazał, że II liga to jego poziom. Jakiś czas temu skrytykowałem Jimeneza i po dzisiejszym meczu podtrzymuję moje słowa. Mało tego, Nowak, wcześniej chwalony, też stara się równać w dół.
Biliński został bohaterem dzięki grze Rudnica. Gdyby Górnik strzelił na 0:2 to Górale mieliby problem dojechać z wynikiem
nie moze byc dobrze w eklapie, jesli Bilinski jest zbawicielem…