
weszlo.com / Weszło

Opublikowane 25.01.2021 13:37 przez
leszek.milewski
– Naprawdę, zrozumiałbym, gdyby to była nasza wina, gdybyśmy sami poszli, sami zaplanowali, ale nam to zlecili lekarz i trener. Od trenera usłyszeliśmy wprost, przy całej drużynie: „Jak nie pójdziecie na kroplówki, możecie wypierdalać”. Przepraszam za słownictwo, ale takie po prostu słowa padły – mówi nam Marcin Kozłowski, jeden z ukaranych bezwzględną czteroletnią dyskwalifikacją za sprawę wlewów w Pogoni Siedlce. Jak sprawa wyglądała od środka? O co kłócili się podczas wlewów pielęgniarka z trenerem? Kto wyciągnął do piłkarzy pomocną dłoń? Zapraszamy.
***
Marcin, jaka była twoja pierwsza myśl, gdy usłyszałeś o bezwzględnej czteroletniej dyskwalifikacji?
Skandal. Kabaret. Niezrozumienie. Niesprawiedliwość. Jak można dostać maksymalny wymiar kary za coś, co nie jest naszą winą? Byli piłkarze, którzy brali doping świadomie, sami się na niego decydowali i dostawali za to o wiele mniejsze kary. Nie będę podawał nazwisk, ale każdy sam sobie może sprawdzić jaką karę dostał piłkarz, który brał sterydy. Albo inny piłkarz, który sam poszedł na kroplówkę i dostał rok. I nam za coś, co nakazano całej drużynie, wlepiają maksymalną karę? Naprawdę, zrozumiałbym, gdyby to była nasza wina, gdybyśmy sami poszli, sami zaplanowali, ale nam to zlecili lekarz i trener. Od trenera usłyszeliśmy wprost, przy całej drużynie: „Jak nie pójdziecie na kroplówki, możecie wypierdalać”. Przepraszam za słownictwo, ale takie po prostu słowa padły.
Podstawową kwestią jest wasza świadomość czynu.
Nie mieliśmy jej. My mamy przecież nawet w kontraktach zapisane, że musimy się stosować do zaleceń lekarza. No to jeśli zlecili coś z trenerem, chyba wiedzą o co chodzi. Powtórzę: nie poszliśmy tam sami. Na liście byli wszyscy zawodnicy. To skoro to się toczyło takim trybem, jak my mogliśmy podejrzewać doping?
Powiedz, jak dokładnie wyglądała ta sytuacja?
Mieliśmy badania lekarskie z pobieraniem krwi. Część testów wydolnościowych. Po nich kroplówki zostały zlecone przez lekarza. Pomyśleliśmy: OK, może coś jest nie tak. Skoro lekarz to zlecił, to tak musi być. Zlecenie dostała cała drużyna. Po pierwszym treningu tamtego dnia jedliśmy obiad. Kto szybciej zjadł, to szybciej szedł do gabinetu. Weszliśmy w siedmiu, bo tyle było miejsc. Reszta czekała na korytarzu. My już przyjmowaliśmy kroplówki, po gabinecie kręcił się trener. Pod sam koniec kroplówek, kiedy byliśmy prawie po wszystkim, pielęgniarka kłóciła się z trenerem, że nie podała i nie poda potasu. Jego ilość, jak się później dowiedzieliśmy, mogła zagrażać naszemu życiu i zdrowiu. Ale podczas tej kłótni nie padło słowo „doping”, tylko coś o potasie, którego nie chciała podać. Nie bardzo wiedzieliśmy o co chodzi. Ja potas kojarzyłem jako minerał, który można podać w suplemencie i tyle. Te kroplówki troszeczkę trwały, zaraz był drugi trening, więc załapała się tylko nasza siódemka. Inni mieli wziąć je następnego dnia.
Żałujesz, że tak szybko obiad zjadłeś?
Oczywiście, że żałuję, ale nie spodziewałem się, że robię coś złego. Przez to na ten moment mam koniec kariery czy przygody z piłką.
W którym momencie dowiedziałeś się, że coś jest nie tak?
Pierwsze podejrzenie pojawiło się kilka dni później. Kroplówki dostaliśmy w środę czy czwartek, a w niedzielę mieliśmy mecz z Górnikiem Łęczna. Po tym meczu pojawiła się kontrola antydopingowa. Wylosowała dwie osoby, które akurat nie były na kroplówce. Nie pamiętam, by wcześniej kiedykolwiek na drugą ligę przyjeżdżano robić testy, więc to wzbudziło moje podejrzenia. Ale pomyślałem – OK, może zmienili jakieś procedury. Przyjechali, wykonali testy. Teraz jak to sobie układam w głowie, wszystko staje się jasne.
Kiedy byłeś już pewny?
Kiedy pewnego wieczora trener Purzycki zadzwonił, żebym przyjechał do klubu. Przedstawił mi pismo z POLADY, że mogę być zawieszony na cztery lata.
To chyba zabrzmiało dla ciebie w pierwszej chwili jak science-fiction.
Spytałem trenera: „Jak mogę być za to zawieszony, skoro to jest wasza wina? Wy mi to zleciliście. I co, ja mam być teraz odpowiedzialny?”. Trener odpowiedział: „Spokojnie, nic się nie stanie. Wezmę to na siebie”. Oczywiście nic takiego nie zrobił. Dwa dni później całą drużyną powiedzieliśmy mu, że nie chcemy z nim trenować. Odpowiedział przy całej drużynie: „przecież wy sami tego chcieliście, sami to zrobiliście, a teraz obwiniacie mnie”. Skandal. Już zaczął sobie budować linię obrony. Przestraszył się i chciał zwalić winę na nas. Potem było spotkanie z lekarzem, trenerem i kimś jeszcze z zarządu. Zaczęły się próby mataczenia. Chcieli wypisać nam papier, że niby mieliśmy jakieś biegunki i na tej podstawie wystawili nam zlecenie na kroplówki. Próbowali nas namówić, żeby iść w takie rzeczy.
Jak zareagowaliście?
Nie no, nikt się nie godził. Mówiliśmy, że próbują zamglić sytuację, która jest ich winą. Każdy miał w głowie, że zrobił to nieświadomie, dlaczego teraz mamy iść w takie rzeczy.
WADA zarzuciła wam, że nie współpracowaliście z POLADĄ, i dlatego podwyższyła wam karę. Jak było waszym zdaniem?
Czekaliśmy najpierw na to, co powie klub, jak się zachowa, skoro oni zgotowali ten bigos. Sami już zadzwoniliśmy do adwokatów. Dwa dni po liście pojawiła się policja na treningu w obecności pani z POLADY. Zabrali nas na komisariat na przesłuchanie. Pozabierali telefony, laptopy. Przeszukiwali nam mieszkania, samochody, dosłownie wszystko. W prokuraturze zeznawaliśmy co tylko wiedzieliśmy. Pełna współpraca. Dwa tygodnie później Artur Balicki sam pojechał do Katowic zeznawać przed POLADĄ, o czym nie wiedzieliśmy. I na tej podstawie on jest wymieniony jako współpracujący, my nie.
Masz pretensje do Artura?
Nie mam. Każdy idzie swoją ścieżką. Każdy reaguje inaczej, ma prawo do tego, żeby bronić się samemu.
Ale mogliście wszyscy jechać.
Mogliśmy wszyscy. Może wtedy byłby inny wyrok. Nie mam pojęcia. Kluczowa jest inna kwestia. My na policji składaliśmy zeznania w obecności pani z POLADY. Wszystko słyszała, wszystko wiedziała. To były pierwsze zeznania, Artur też wtedy je dawał, nic wcześniej nie mówił. Każdy powiedział to samo, jak wygląda sytuacja. Nam się wydawało, że skoro w obecności pani z POLADY dajemy zeznania, to POLADA od razu je ma. Że jest jakaś współpraca między policją a POLADĄ, skoro razem przyjeżdżają nawet. A tu okazuje się, że nie. Wydaje mi się, że Artur to samo, co powiedział policji i tej pani, powiedział też w Katowicach przed POLADĄ. Bo co mógł więcej powiedzieć o tej sprawie, jak wszyscy przeżyliśmy to samo?
Pani śledcza z POLADY dzwoniła do mnie, do Kacpra Falona – odpowiadaliśmy na wszystkie pytania. Są bilingi. Jest wszystko. Czego potrzebowała, dostawała informacje – gdzie tu brak współpracy? Zauważmy: POLADA w pierwszej instancji zastosowała nam karę najniższą, czyli pół roku, twierdząc, że to nie nasza wina i pomogliśmy. Odbyliśmy już tę karę. Po roku dostajemy karę maksymalną. I teraz mówi się, że nie pomogliśmy, choć nie było żadnych nowych materiałów dowodowych. Czyli co? Jedni twierdzą jedno na podstawie tych samych dokumentów, a drudzy co innego, jeszcze dając maksymalny wyrok? Tu minimalny, tam maksymalny?
Ostatecznie te wlewy były nielegalne.
Można podać 50 ml jednorazowo. Mija 12 godzin i można znowu przyjąć 50 ml. My przyjęliśmy litr. Takie dwie tubki. Witaminy, elektrolity, żadnych zabronionych substancji. Suplementy, które każdy może przyjąć, tylko taka metoda jest zabroniona. Ja o dopingu wcześniej miałem tyle świadomości, że to jakiś, nie wiem, steryd, testosteron. Nam, gdy robiono testy antydopingowe, nic nie wyszło.
Może brakło mi wiedzy, ale powiem tak: jak zmieniają się przepisy dotyczące sędziowania, zawsze przyjedzie sędzia, opowie, wytłumaczy. Mówi co się zmieniło, pokazuje filmiki. Z POLADY nigdy nikogo nie było. Żadnego szkolenia. Przyjechali, ale już po sprawie. Przepraszam, jesteś zawodnikiem, przychodzisz do profesjonalnego klubu, gdzie jest lekarz, sztab medyczny, a ty masz w kontrakcie napisane, że masz się stosować do ich zaleceń, no to liczysz, że wiedzą co mają robić. Czyli co, ja miałem sam wchodzić na stronę dotyczącą dopingu, przeglądać miliony kartek, żeby wychwycić akurat ten punkt? To nie jest takie oczywiste.
Teraz na waszym przykładzie piłkarze będą bardziej nieufni, jedyny pozytyw.
Tak. Jesteśmy przykładem dla innych. Trzeba uważać, bo można się wplątać w poważne tarapaty.
Gdybyś jutro się spotkał z lekarzem, trenerem Purzyckim i tą pielęgniarką, co byś im powiedział?
Nie wiem czy bym wytrzymał widok Purzyckiego. Jego zachowanie po całej sytuacji… Jakby był honorowy, wziąłby odpowiedzialność na siebie. Zawsze uważał się za takiego charakternego. A raczej śmieszył, pamiętam mecz z Łęczną, gdzie wymachiwał rękami do drugiego trenera, boksował w powietrzu, a następnie na korytarzu od niego uciekał. Sami możemy sobie powiedzieć jaki to jest człowiek.
Co byś wyrzucił lekarzowi?
Że podpisał i opieczątkował papier ze zleceniem czegoś, co jest dopingiem. Czegoś, co jeszcze mogło nam zaszkodzić, czyli ten potas.
A do pielęgniarki?
Dziwne było to jej zachowanie. Potem wyszło, że robiła nam jakieś zdjęcia z przyczajenia. Nie mogła nam powiedzieć: panowie, nie bierzcie tego? Nikt by nie wziął. Wyszlibyśmy. A po sprawie wysyłane zdjęcia, żeby stworzyć pewien obraz.
Wierzysz w to, że jeszcze uda się to wyprostować?
Mamy szansę odwołania do CAS-u bodajże. Osobiście szukam takiego adwokata, który sobie z tym poradzi, będzie kozakiem. Również Polski Związek Piłkarzy wyciągnął do nas rękę, dla nich to też jest niezrozumiała sytuacja. Jak można być ukaranym maksymalnym wyrokiem za coś, co nie jest naszą winą? Dodam, że miłe było, że otrzymaliśmy mnóstwo wsparcia od środowiska – dzwonili kibice, piłkarze, różne osoby. Każdy służył pomocną ręką, rozumiał sytuację.
Czyli na razie wierzysz i zostajesz przy piłce?
Mamy rozmowy z klubem, który chce nam pomóc. Jakby nie patrzeć, to byli pracownicy klubu, więc też w jakimś stopniu klub jest odpowiedzialny i teraz nie chce nas zostawić na lodzie. Zobaczymy co nam przedstawią. Ale trzeba patrzeć w przyszłość bez piłki. Za pół roku mam wesele. Trzeba się uczyć tego nowego życia.
rozmawiał Leszek Milewski
Fot. Newspix

Opublikowane 25.01.2021 13:37 przez
jest legalne przeszukanie mieszkania bo ktos bral kroplowki z witaminami? orientuje sie ktos jak to prawnie wyglada jaki to artykul
To jest traktowane jako doping – i procedury postępowania takie same, czy bierzesz EPO, testosteron czy witaminy (ale za dużo). Stety, niestety.
rozumiem, to tez wogole ciekawe ze za doping w zawodach sylwetkowych czy strongmenow nie grozi ci nic a w pilce noznej grozi ci zabranie telefonu i przeszukanie nawet jesli nie byly to substancje zakazane co kulturysci biora codziennie
zacznij „donosic” na kulturystow jak ci tak kopacze imponuja
„Jak nie pójdziecie na kroplówki, możecie wypierdalać”
Zatem trzeba było wypierdalać.
Nie usprawiedliwiam trenera, ale nie umiem też wybielić piłkarzy.
Wiem, że ty pewnie jesteś maksi asertywnym kozakiem, ale dla mnie jest to okoliczność łagodząca. Mamy tutaj do czynienia z wywieraniem presji przez przełożonego. To oczywiście nie zmazuje winy, bo prawo trzeba znać, a presja pracodawcy nie może usprawiedliwiać np. pobicia niepokornego współpracownika, bo szef kazał. Może teraz powinni się sądzić z klubem, z trenerem, skoro sytuacja była taka, że to klub organizował?
Mogli nie wiedziec ze to nielegalne. Tym bardziej ze nie chodzi o zakazane substancje, a jedynie o sposob podania. Lekarz to powinien wiedziec i razem z trenerem wziac odpowiedzialnosc
Właśnie rzecz w tym, że jako zawodowcy, nie mogli nie wiedzieć.
Sęk w tym, że „mogli nie wiedzieć” nie jest usprawiedliwieniem. Winę wyłącza „nie mogli wiedzieć”. „Mogli nie wiedzieć” wpływa na wysokość kary, ale nie na sam fakt stwierdzenia winy. Jak w kodeksie karnym.
Rzecz w tym, że tutaj nie wpłynęło na wymiar kary. A powinno. Nie powinni dostać maksymalnego wymiaru kary, jeśli była ignorancja, nawet zawiniona. Inna sprawa, że znamy tylko wersję jednej strony i nie mamy pewności co tam się rzeczywiście zdarzyło.
Dokładnie, rzecz w tym. Możemy przyjąć pokazówkę i ukaranie maksimum przypadkowych gości, którzy nawet jeśli zawinili, to głównie ignorancją niż świadomym działaniem. Tylko czy aby na pewno służby antydopingowe wybrałyby piłkarzy, o których za tydzień niewiele osób będzie pamiętać?
Lettieri ty kurwo jebana
Ale z Ciebie kawałek gówna. Żeby Tobie kiedyś za jakieś niedopatrzenie jednego z tysięcy przepisów zabrali dom, samochód czy cokolwiek. A jak się komuś poskarżysz to usłyszysz od jakiegoś internetowego mędrusia: „trza było wiedzieć, tak jak ja wszystko wiem”. Co za obrzydliwy typ
Moja obrzydliwość nie ma nic do rzeczy. Fakty są brutalne: nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania. Cyniczne. Tak, tylko co to zmienia. W sytuacji, w której się znaleźli, nie było innego wyjścia, jak odmówić. To chyba lepsze, niż to co mają teraz.
To nie było niedopatrzenie „jednego z tysiąca przepisów”, mówimy o dopingu, zatem w sporcie kwestii fundamentalnej i dziwi mnie, że zawodowy piłkarz nie zna zasad.
I tak, jestem asertywnym kozakiem i zdarzało mi się odmawiać wykonania poleceń właśnie z uwagi na możliwość złamania prawa. Znam przepisy obowiązujące w mojej branży, bo tak się składa, że drobne niedopatrzenie może mnie w mojej pracy kosztować bardzo dotkliwą karę. Nikt nie będzie pytał, czy wiedziałem, że tak nie wolno. W moim interesie jest wiedzieć.
Bez ad persona.
Po prostu jak lekarz Ci powie, że to jest bezpieczne i dozwolone to mu ufasz. Po to jest w klubie osoba studiująca wiele lat medycynę. Stereotypowy piłkarz to niestety IQ około 80, więc Pan Doktór to dla niego autorytet – Mówi, że trzeba to piłkarz bierze
Odróżnijmy zatem dwie kwestie:
1) dla piłkarza doktor to autorytet
2) piłkarz mógł wiedzieć, że przyjmuje dozwolone substancje niedozwoloną metodą
Ad 1 – faktycznie, dla piłkarza. I nie tylko dla piłkarza. Nie trzeba daleko szukać, niejeden człowiek z IQ około 180 uwierzyłby anonimowi przebranemu w kitel, że jest on lekarzem i że dobrze radzi. To jest dla mnie okoliczność łagodząca w tej sprawie – zaangażowanie lekarza.
Ad 2 – niezależnie od tego, że doktor to autorytet, pewne rzeczy się wie, a pewne rzeczy budzą wątpliwości. Czy ten sam piłkarz broniłby się autorytetem doktora, gdyby ów doktor namówił go na zażywanie sterydów? Śmiem wątpić. Taki doktor-autorytet to jest wygodna wymówka – nie sprawdziłem, nie wiedziałem, nie znałem się, ale doktor pozwolił. Wiesz, że tak mówi niemal każdy dopingowicz? Że nie sprawdził, nie wiedział, ale doktor mu przepisał, więc wziął? Lista zakazanych substancji nie liczy miliona kartek, tylko dziewięć stron, lista zakazanych metod niecałą jedną, formatu A4. Przy czym ograniczenia w kroplówkach są co najmniej od 10 lat.
Wiesz, nie dałbym chłopakom maksymalnego wymiaru kary. Nawet jeśli przyjmowali doping świadomie i dobrowolnie, to maksimum zarezerwowałbym dla skrajności, na przykład łupania sterydów przez kilka lat, a nie dla jednorazowej sytuacji. Niemniej kurde bele, nie tłumaczmy piłkarza tym, że głupi, więc niewinny.
Nawiasem mówiąc – w ramach miliona kartek jest jasno napisane, kiedy sportowiec jest całkowicie niewinny („brak winy lub zaniedbania”). To jest wtedy, gdy nie wiedział, nie podejrzewał i nie mógł wiedzieć, że robi coś nielegalnego. Czyli gdyby ktoś mu podał rzekomo witaminę C, a zamiast witaminy C w środku Toremifen. Czy rzeczywiście coś mu tu odebrało obiektywną możliwość weryfikacji? Nie, tej możliwości nie stracił.
Ty to dopiero jesteś cynik:(
Podzielam zdanie Gino.
Zawodowcy wiedzą co robić, a czego nie. Nawet jeśli pojawiają się wątpliwości to wystarczy zapytać i sam ten fakt może dać do zrozumienia, że coś jest nie tak i lepiej się wycofać.
Poza tym, gdyby byli solidarni w swojej grupie i odmówili gremialnie to autując wszystkich trener nie miałby kim grać.
słowo vs słowo jest jałowe, ale ciekaw jestem co druga strona ma do powiedzenia.
Teraz wszyscy niewinni XD Na budowę jak się nie podobało trenować a wlewy się chciało brać
I nikt nie wpadł, żeby nagrać jedną z takich rozmów z trenerem?
Aha.
A teraz słowo przeciw słowu i żal.
Czekamy na wywiad z trenerem Purzyckim. Będzie, czy weszło już zamknęło „śledztwo”?
dokładnie, służę numerem
Lekarza, trener i pigula cxysvi jak lza zapewne
Czysci
srutututu panie, chcesz się wybielić, ok, ale spójrz Puzonowi prosto w oczy i mu to powiedz
Hah a ciekawe co na to Adama Traore?
Ok, to co mówią piłkarze, brzmi sensownie. Ale przydałoby się też wysłuchać drugiej strony. Mogę sobie wyobrazić np., że to co piłkarze nazywają współpracą, w rzeczywistości było matactwem. Absolutnie nie oskarżam, ale jeżeli rozmawiali, a organ antydopingowy uznał, że nie współpracowali, to może coś jest na rzeczy. Podobnie z innymi sprawami. Trzeba poznać zdanie drugiej strony.
Piłkarze jak piłkarze. Dostali po 4 lata A Siedlce co?
Siedlce za Legią.
Wszyscy są za Legią. Bo Legia pierwsza!!!
Legia? Pośmiewiskiem Polski
skala tej pokazowki mnie przytlacza naprawde xd. polecam pana z polady przejsc sie po kroplowkach ilu sportowcow tam sie melduje codziennie, przeciez to jest kpina ze typy przyjely witaminy dozylnie a kilka dni pozniej psy im robia wjazd na chate i zabieraja laptopy xddd ta sprawa jest przykladem tego jak mozna swoja nieudolnosc przykryc pokazowa sprawa. trafili grupe nieswiadomych pilkarzykow i sie na nich wyzyli a na koncu dali sie osmieszyc wadzie, ktora oplula ich decyzje i podlala cieplym moczem na odchodne
panom* oczywiscie. skandaliczna literowka z mojej strony
Kroplówka sama w sobie nie jest problemem, problemem jest jej wielkość. A jeśli rzeczywiście polecasz, to może wybierz bardziej bezpośredni kontakt, niż komentarz pod artykułem, którego prawdopodobnie nikt z POLADA czy WADA nie przeczyta?
Po co te kroplówki i dopingi? Trzeba w starym stylu kupować jak Cracovia, i kara będzie smieszna jak się wyda, będzie fajniusio, po koleżeńsku. I już.
Z daleka cała awantura śmierdzi rozgrywkami na linii WADA -POLADA.
Ci chłopcy to tylko pionki których użyto w walce Pana Bańki z panem Rymkiewiczem (co do nazwiska mogę się mylić).
Jak Bańka był ministrem Sportu, POLADA grała mu na nosie i go olewała,
Rymkiewicz uważał się za Boga i ciągle atakował Bańkę, często nieładnie..
Był nietykalny i minister mógł mu skoczyć na małego.
Myślę że to kolejny etap konfliktu obu panów, a może się mylę?
W całej tej sprawie dziwi mnie brak informacji o lekarzu zajmującym się zawodnikami Pogoni . Jeśli to co twierdzi piłkarz jest w połowie prawdą to, za przeproszeniem, doktor powinien mieć cofniętą licencję do uprawiania zawodu
Piłkarze to poza nielicznymi wyjątkami osoby szybciej ruszające nogami niż szarymi komórkami. Mało jest takich, którzy rozumieją różnicę między dawką witamin a kreatyną. Po to w klubach są lekarze, dietetycy itp.
Zwłaszcza, że chłopaki nie zebrali się po treningu i nie wbijali sobie strzykawek w doopy po kryjomu, tylko brali wlewy POD KONTROLĄ LEKARZA
Mnie bardziej martwi kolega od artykułu, podstawową wiedzą nie grzeszy: „Można podać 50 ml jednorazowo. Mija 12 godzin i można znowu przyjąć 50 ml. My przyjęliśmy litr. Takie dwie tubki.”
Chyba, ze to autentyczna wypowiedz ale można było wyprostować. Dzieci czytają 😉
przyjęli dwie tubki po 500ml – o to chodziło, a nie o to, że 2 x 50ml to litr
XXI wiek, siedmiu chłopa tam było i nikt nie miał telefonu, by to kręcić?
Polski kopacz nawet kopanie piłki na 3. poziomie rozgrywkowyn w Polsce potrafi sobie spieprzyć nieznajomością przepisów. Profesjonalista by wiedział co i dlaczego przyjmuje. Zwłaszcza jak pielęgniarka ma jakieś obiekcje.
Pan piłkarz mówi: „Czyli co, ja miałem sam wchodzić na stronę dotyczącą dopingu, przeglądać miliony kartek, żeby wychwycić akurat ten punkt?”
To ja mówię „sprawdzam” i wchodzę na stronę POLADA. I co tam widzę? Dokument pod nazwą „LISTA SUBSTANCJI I METOD ZABRONIONYCH”. Wiecie ile jest stron czytania? 9. Słownie: DZIEWIĘĆ.
Także panie piłkarzu, wystarczyło pewnego pięknego popoludnia nie lansować się z kumplami po galeriach, tylko usiąść i przeczytać coś, co bezpośrednio dotyczy twojej pracy.
A proszę powiedzieć, czy Senegalczyk Aya (nazwisko), którego Pogoń Siedlce był pierwszym klubem w Europie, który nie posługuje się ani w piśmie, ani w mowie językiem polskim czy angielskim (chyba po francusku gada) również mógł przygotować się do infuzji wcześniej czytając strony na POLADA? Został ukarany jak wszyscy maksymalną karą. Nie znaleziono okoliczności łagodzących. Dla mnie to jest lincz.
Lista substancji i metod zabronionych jest dostępna na stronie WADA po angielsku i francusku (bo to języki WADA). A dodatkowo lista jest opublikowana w dzienniku ustaw – jest więc prawem obowiązującym powszechnie.
Kozłowski !!! Ty wiesz co :), nie ośmieszaj się chłopie