Paulo Sousa zapowiada, że u niego wszyscy startują z czystą kartą. W dodatku czasu jest niewiele, nie ma tutaj miejsca na jakieś mozolne budowanie własnych żołnierzy w reprezentacji Polski. Tak naprawdę główną rolą selekcjonera będzie dobór aktualnie najlepszych piłkarzy, a następnie ustawienie ich według aktualnie najlepszej dla tego zestawienia personalnego taktyki. Obie kwestie to świetne informacje dla Pawła Dawidowicza, który właśnie zalicza naprawdę kozacką serię w lidze włoskiej.
Szesnaście ostatnich spotkań Hellas Werona to szesnaście występów Dawidowicza. W tym okresie dziewięć razy zagrał cały lub niemal cały mecz (raz zszedł w 88., raz w 89. minucie), do tego dołożył trzy występy w pierwszym składzie, które pewnie miałyby podobny wymiar, gdyby nie doznane w trakcie gry urazy.
Dawidowicz jest pewniakiem do składu, nawet gdy wchodził z ławki, to już w przerwie, dostając dużo czasu, by pokazać swoje umiejętności.
Sam fakt regularnej gry w Serie A to już sporo, jak na wymogi reprezentacji Polski – pamiętajmy, że na Euro 2016 ratowaliśmy się w tej formacji piłkarzami z Ekstraklasy.
Ale Dawidowicz dokłada do tego coś ekstra. Mianowicie – nie tylko regularnie biega po boisku, ale jeszcze robi to tak, że zbiera bardzo pozytywne recenzje od fanów Serie A. Pamiętacie jeszcze występ Walukiewicza z Juventusem? Wówczas nieironicznie opisywaliśmy, że Cristiano Ronaldo był tak regularnie ciemiężony przez Polaka, że po godzinie gry zmienił stronę. Wczoraj, zachowując proporcje, podobne osiągnięcie zaliczył Dawidowicz. Grając na Lorenzo Insigne, tak zohydził mu futbol, że po godzinie Gennaro Gattuso zdjął swojego asa, w tym spotkaniu totalnie bezproduktywnego.
Oglądaliśmy ten mecz właśnie pod kątem Polaków i trzeba przyznać – Dawidowicz wyglądał lepiej od Zielińskiego. Że w defensywie był wyjątkowo solidny – to banał. Ale wielokrotnie pomagał też w konstruowaniu akcji, z czego dotychczas słynął właśnie jego młodszy rodak z Cagliari. Nie chcemy wyciągać wniosków po jednym meczu, więc spoglądamy wstecz.
- grudzień, remis z Cagliari, dwie kluczowe piłki, niemal połowa jego celnych podań to zagrania do przodu w “mid-third”
- grudzień, porażka z Sampdorią, znów Walukiewicz prawie połowę podań zagrywał do przodu, daleko od własnej bramki
- styczeń, zwycięstwo nad Napoli, praktycznie identyczne statystyki plus znów jedno kluczowe podanie
Skupiliśmy się na tych meczach, gdy Dawidowicz brał się za konstruowanie, by pokazać, że to nie jest żaden drwal, ani rzeźnik, specjalizujący się w destrukcji. Bo trzeba sobie jasno określić – wśród zalet Polaka, rozgrywanie jest akurat na dole listy. Najcieplejsze słowa o nim dało się usłyszeć po meczach, gdzie przede wszystkim wymiatał w obronie.
A i sam Hellas jest znany głównie z tej specyficznej gry defensywnej.
Jak zauważył choćby Mateusz Janiak z Przeglądu Sportowego – duża część występów Dawidowicza to bieganie po całym boisku za “swoim” zawodnikiem. Hellas gra kryciem jeden na jednego właściwie na całym boisku, co daje ogromne możliwości zwłaszcza w kwestii nabijania “odbiorów” do wszelkiej maści statystyk. Opierający swoje noty na algorytmach statystycznych whoscored.com wyliczył dzięki temu noty 7.3 za zwycięstwo nad Atalantą, 7.13 za Cagliari, 7.37 za Spezię. Pod względem odbioru, przechwytów, przerywania akcji – Polak spisuje się bez zarzutu.
Trzeba też dodać, że 25-letni zawodnik pod tym względem zdaje się ciągle rozwijać. A przecież pamiętajmy, że nie wyrósł znikąd. W Serie B wyrobił sobie markę jeszcze jako zawodnik Palermo, potem utrzymał formę w pierwszym sezonie w Hellas, jeszcze na zapleczu Serie B. W ubiegłym sezonie u beniaminka faktycznie grał mniej, zaliczył 15 występów w całym sezonie, wiele z nich to jednominutowe epizody, ale z drugiej strony: sporo stracił przez pauzy kartkowe oraz ostatni uraz mięśnia, który wyjął mu z grania cały lipiec i początek sierpnia. W dodatku rok temu za rywali miał prawdziwych kozaków. Nie jest przypadkiem to, że Amir Rrahmani zapracował na transfer do Napoli, a Marash Kumbulla przeniósł się do Romy.
Zaznaczamy to, by zakreślić trend w przypadku Dawidowicza. To nie jest stary gość, a jego rozwój wydaje się bardzo miarowy, zrównoważony. Najpierw solidność i stabilizacja w Serie B. Potem awans i ostrożne dostosowywanie się do wymogów włoskiej elity. Wreszcie regularna gra i status pewniaka w układance trenera Ivana Juricia. Układance dość skomplikowanej, opartej na patencie, którym nie gra zbyt wielu trenerów.
Rozwija się zresztą nie tylko Dawidowicz, rozwija się też sam Hellas.
Już w ubiegłym sezonie piłkarze z Werony potrafili solidnie zaskoczyć, choćby pokonując Juventus tuż przed lockdownem, puentując serię 8 meczów bez porażki. W tym sezonie wygląda to jeszcze lepiej – Hellas ma 30 punktów po 19 meczach, traci ledwie 7 punktów do ligowego podium, a w bezpośrednim zasięgu ma miejsca pucharowe – Napoli po wczorajszym meczu ma ledwie 4 “oczka” więcej. To pewnie również zasługa wyrównania poziomu w lidze, ale kurczę – rok temu na tym etapie Hellas miał do trzeciego miejsca nie siedem, ale siedemnaście punktów.
No i jeszcze pewien istotny aspekt. Kamil Glik jest podstawowym graczem jedenastego w tabeli Benevento. Sebastian Walukiewicz jest podstawowym graczem osiemnastego w tabeli Cagliari. Paweł Dawidowicz jest podstawowym graczem ósmego w tabeli Hellas…
Sami jesteśmy ciekawi, jak to wszystko dalej się rozwinie.
Rywalizacja na pozycji stopera zaczyna się robić diabelnie ciekawa i tak jak jakiś czas temu narzekaliśmy na przesyt napastników, tak teraz sporo zrobiło się stoperów z potencjałem na grę w reprezentacji. Kamil Glik, Jan Bednarek i Sebastian Walukiewicz to już potwierdzona klasa, ale w grupie pościgowej do Pawła Bochniewicza dołączył Dawidowicz, gdzieś w tle czyha możliwość przesunięcia na stopera Krystiana Bielika, czy użycie w charakterze pół-prawego stopera Tomasza Kędziory.
W teorii Sousa powinien zrobić więcej miejsca dla stoperów, w praktyce – może się okazać, że walka o te trzy sloty w kadrze będzie najbardziej zaciekła. I bardzo dobrze. Zwłaszcza że mamy dość unikalną sytuację – każdy z naszych stoperów gra regularnie we w miarę mocnym klubie, ponadto w kompletnie innym systemie i stylu. Walukiewicz grający pierwszego rozgrywającego kontra Dawidowicz biegający po całym boisku jako plaster. Coś na mecz z Andorą, i coś na próbę uprzykrzenia życia Forsbergowi, czyż nie?
Zwłaszcza że przecież każdy ma czystą kartę. W teorii z równej półki startuje i Paweł Dawidowicz, i Kamil Glik chociażby. Główna przeszkoda? Brak czasu na testowanie. Reprezentacja Polski ma przed sobą absurdalnie trudny czas. Jeszcze przed Euro 2021 gramy praktycznie najważniejsze mecze eliminacji mundialowych. Tak trzeba postrzegać zwłaszcza wyjazd na Węgry, bo prawdopodobnie to z bratankami z Budapesztu trzeba będzie walczyć o drugie miejsce, za plecami Anglików.
Najlepszy czas na docieranie nowych elementów już minął. U schyłku kadencji Jerzego Brzęczka…
fot. Newspix