Dokładnie 8 sekund zajęło Napoli zdobycie bramki podczas wyjazdowego meczu z Hellas Verona. Jak obliczy każdy wytrawny matematyk – utrzymując tempo strzelania jednej bramki co 10 sekund, mecz powinien się zakończyć zwycięstwem gości w rozmiarze około 540 do zera. O dziwo – tak się nie stało. Co dziwi jeszcze mocniej – neapolitańczycy tak naprawdę po tych pierwszych kilku minutach grania nie zaoferowali swoim kibicom niczego więcej.
Ujmijmy to tak – nie jest niczym nieprawdopodobnym, że Napoli gubi punkty. To hasełko miłośników bukmacherki o tym, co drużyna Gattuso może zrobić z kuponem nie wzięło się znikąd. Zazwyczaj jednak pogubione punkty w wykonaniu ekipy spod Wezuwiusza to albo jakieś wybitnie pechowe remisy, albo minimalne porażki, często po festiwalu nieskuteczności pod bramką rywala.
A dziś? A dziś Hellas po prostu było drużyną lepszą, bardziej konsekwentną i przewyższającą rywala w każdym elemencie futbolowego rzemiosła.
To nie jest żadna przesada. Spójrzmy sobie na najlepsze okazje w wykonaniu Napoli. Jeden minimalnie niecelny strzał Hirvinga Lozano to indywidualna akcja, jakieś pojedyncze szarpnięcia Zielińskiego czy Insigne zazwyczaj kończyły się wypychaniem przez świetnie dysponowany blok defensywny Hellas. Goście byli przeraźliwie nudni. Byli przeraźliwie przewidywalni. Akcje zawiązywali w takim tempie, że prędzej Wezuwiusz zaliczyłby kolejną erupcję, niż oni doszliby do pozycji strzeleckiej. Pyk-pyk-pyk. I po serii pięciu podań wciąż piłka u tego piłkarza co na początku akcji, z takim samym zestawem rywali przed nim. Zero przełamywania schematów, zero zaskoczeń.
A Hellas? W drugiej połowie gospodarze wręcz przymknęli Napoli na połówce, przytomnie zakładając wysoki pressing. Potrafili wyprowadzić zarówno szybką kontrę, jak i zagrać dłuższy atak pozycyjny. Groźnie uderzali z rzutów wolnych, sporo zamieszania robili po szybkich przechwytach głęboko na połowie rywala. Zresztą, ofensywną przewagę zawodników z Werony widać na tablicy z wynikiem. Więcej miejsca trzeba poświęcić dysproporcji defensywnej, zwłaszcza że miał w tym swój udział Paweł Dawidowicz.
Polski stoper grał dzisiaj po prawej stronie złożonego z trzech stoperów bloku defensywnego.
Atakował na jego flance najpierw Lorenzo Insigne, zdjęty po godzinie, później Dries Mertens, wspomagany przez Hirvinga Lozano, który zmienił flankę. I co? Żaden z tych trzech zawodników nie potrafił na serio zmusić do błędu Polaka. Dłuższe piłki pewnie czyścił, w najgorszym wypadku wybijając na aut czy rzut rożny. Przy pojedynkach był na tyle czujny, że skrzydłowi decydowali się cofnąć piłkę do pomocników. Nie notował błędów przy wyprowadzaniu piłki, ba, ze dwa razy przytomnie wyszedł spod pressingu i obsłużył podaniami zawodników w przodzie.
Na tle kompletnie zagubionej defensywy i niemrawego środka z Neapolu – profesura. Szczególnie biednie wypadli Bakayoko (co próbował zrobić przy tej drugiej bramce?!) i Hysaj (jakim cudem Faraoni miał przez cały mecz tyle miejsca), ale i Koulibaly mógł się spisać lepiej. Mertens wszedł i jedyne co zrobił, to stracił piłkę na kontrę, po której padł gol.
Zresztą, dzisiaj najwięcej mówią liczby Zaccagniego.
Gol i asysta po fantastycznym podaniu to jedno, dołożył jednak do tego jeszcze dwa kolejne kluczowe podania, dwa strzały, dwa dryblingi. Cały czas groźny, cały czas pokazujący, że jeśli Napoli faktycznie się interesuje jego usługami, to warto wydać niemały szmal.
Same bramki to zresztą obraz wyjątkowej nędzy w Napoli. Dimarco przy pierwszym golu miał hektar wolnego miejsca w polu karnym, w pełni zrehabilitował się za tę obcinkę z 8. sekundy meczu. Przy drugiej bramce neapolitańczycy w ogóle markowali i pościg po stracie, i krycie, i atak na Baraka już w samej szesnastce. Trzeci gol strzelony na raty, oczywiście przy pełnej bierności całej drużyny z Neapolu.
Jak byli bezradni i ospali w przodzie, tak byli bezradni i ospali z tyłu. I w pełni zasłużenie przegrali 1:3. Po drugiej straconej bramce Gattuso zdjął kurtkę, jakby miał zamiar samemu wejść na boisko. Albo związać w nią Bakayoko i wrzucić do Zatoki Neapolitańskiej. Z ulgą obserwowaliśmy, jak po trzecim golu ją założył, ale na miejscu Zielińskiego (dziś 16 strat) i jego kumpli – na jutrzejszym treningu bylibyśmy potulni jak baranki. A najważniejszy wniosek z tego meczu i tak naszym zdaniem dotyczy Pawła Dawidowicza. I jest dość prosty – to najwyższy czas, by dostał szansę w kadrze.
Verona – Napoli 3:1 (1:1)
Dimarco 34′, Barak 62′, Zaccagni 79′ – Lozano 1′
Fot. Newspix