Wybór Paulo Sousy na nowego selekcjonera wzbudził sporo kontrowersji. Kibice i dziennikarze z miejsca ruszyli do wertowania jego średnich punktowych w poprzednich klubach. Trwa sprawdzanie opinii na temat tego, jaki był w szatni. Ale wydaje się, że w tym wszystkim pomija się wątek tego, jaki Sousa miał plan na drużyny, które prowadził. Przecież największy zarzut do Jerzego Brzęczka był taki, że ten nie zaimplementował do kadry biało-czerwonych autorskiej myśli taktycznej.
A analiza gry zespołów Sousy pozwala nam sądzić, że myśl taktyczna Portugalczyka może być rewolucyjna dla sposobu gry kadry. Wiele wskazuje na to, że za kadencji Sousy wzrośnie rola w zespole Sebastiana Walukiewicza oraz Piotra Zielińskiego. Uwydatniony wpływ na grę drużyny będzie też można zauważyć na wahadłach – bo nowy selekcjoner lubi system gry z trójką w tyłach.
Jerzy Brzęczek relatywnie szybko porzucał każdy eksperyment taktyczny. Już nie chodzi tylko o samo ustawienie drużyny. Bo opisać sposób ustawienia można na sto różnych sposobów. Czy formacja 1-4-2-3-1 znacząco różni się od ustawienia 1-4-3-3? No nie. Mała korekta na przedmeczowej grafice sprawi, że część kibiców się zachwyci – o, trener eksperymentuje, zmienia formację, szuka czegoś nowego!
Natomiast fakty są takie, że kadra za Brzęczka grała przez niemal całą kadencję w sposób bardzo przewidywalny. Ustawienie 1-4-3-3 (lub 1-4-2-3-1), z klasyczną dwójką stoperów, defensywnych pomocnikiem schodzącym po piłkę do stoperów, bocznymi obrońcami wspomagającymi skrzydłowych i osamotnionym napastnikiem. Były nieśmiałe eksperymenty z grą bez skrzydłowych. Był też wariant z grą na dwóch napastników. Ale problem tej kadry polegał na tym, że trudno po tych dwóch latach Brzęczka wskazać element gry, który w jakiś sposób definiowałby filozofię trenerską ex-selekcjonera.
To być może największe wyzwanie stojące przed Sousą – sprawienie, by ten zespół był “jakiś”. Byśmy zauważyli tę mityczną rękę trenera. A szukając tego, co kadra może grać za kadencji Portugalczyka, warto zerknąć na to, jaki pomysł proponował na grę w Fiorentinie i Bordeaux. I spróbować przełożyć to na grunt reprezentacji Polski.
Trójka w tyłach
Zacznijmy od tego – jak w ogóle definiować grę na trzech obrońców? Czy to musi być trójka stoperów ustawiona w linii i katująca takie ustawienie przez pełne 90 minut? A może po prostu w pewnych fragmentach meczu elastyczność taktyczna pozwala do tego, by przyjąć grę na trzech zawodników ustawionych w tyłach?
Sousie przypisuje się dwa ustawienia taktyczne. Klasyczne 1-4-4-2, które znamy doskonale z kadry, ale i 1-3-4-2-1. Paradoksalnie Portugalczyk… korzystał z obu tych wariantów jednocześnie. Jak? Prosta demonstracja:
Sousa wykorzystywał ten wariant gry zarówno we Fiorentinie, jak i ostatnio w Bordeaux. Wszelakie telewizje różnie zresztą prezentowały wyjściowe składy jego ekip na rozpiskach przedmeczowych. Inaczej mówiąc – jedna telewizja rozpisywała skład Bordeaux w formacji 1-4-4-2, druga (na ten sam mecz, taki sam skład) w formacji 1-3-4-2-1.
I zasadniczo nie ma się co temu dziwić, bo zespoły Portugalczyka były dość plastyczne w kształtowaniu formacji. Widać to na przykład po mapie podań i średnich formacji Bordeaux podczas jego kadencji.
Biorąc powyższą mapę ustawienia można przecież rozpisać ją na trzech oraz na czterech obrońców:
Podobnie było we Fiorentinie – tam też Sousa próbował wariant na trzech stoperów nominalnych, by w następnym meczu zestawiać dwa zbite bloki defensywne po czterech zawodników w linii. Ale najczęściej po prostu zmieniał ten system w trakcie meczu. Bronił czwórką, a atakował trójką w tyłach.
Jak można grać trójką w kadrze?
Sousa przykłada bardzo dużą uwagę do umiejętności wyprowadzenia piłki przez stoperów. W systemie 1-3-4-2-1 oni po prostu muszą to potrafić przekazać piłkę do jednego z dwóch środkowych pomocników (lub jednej z “dziesiątek” grających za napastnikiem), by nie popadać pułapkę sterylnego posiadania piłki. To był jeden z problemów Sousy w Bordeaux. Jego drużyna miała piłkę, ale nic z nią nie robiła.
Wobec tego wydaje się niemal przesądzone, że jeśli Sousa obierze podobny model gry w reprezentacji Polski, to jego kluczowym elementem w tyłach stanie się Sebastian Walukiewicz. 20-latek jest chwalony we Włoszech właśnie za umiejętność mocnego, celnego podania przez pierwszą linię ataku rywala.
Kluczowe pytanie jest też takie – kto będzie tworzył ten blok obronny? Wydaje się, że – podobnie jak w Fiorentinie – Sousa przekwalifikuje któregoś z bocznych obrońców na tymczasowego stopera. Nie będzie tak, że od marca Kędziora lub Rybus czy Reca będą grali jako środkowi obrońcy. Oni po prostu dostaną więcej zadań defensywnych, a w ataku zostanie im zaciągnięty hamulec ręczny.
Jedna z koncepcji zakłada, że miejsce w składzie straci Kamil Glik kosztem właśnie Walukiewicza. Byłoby to podyktowane tym, że stoper Cagliari lepiej radzi sobie z piłką przy nodze i w fazie budowania ataków jego atuty mogą być cenniejsze od twardej i skutecznej gry Glika w destrukcji. Wówczas asymetria ustawienia bocznych obrońców sprawiałaby, że ofensywniej grałby ten lewy – w tym przypadku Reca (lub Rybus). Drugim wahadłowym stałby się chociażby Kamil Jóźwiak.
Mielibyśmy zatem ustawienie 1-4-2-3-1, gdzie w fazie ataku formacja elastycznie zmieniałaby się w 1-3-4-2-1. Reca szedłbym na lewej wahadło, Kędziora wskakiwałby na trzeciego stopera, Zieliński z Szymańskim biegaliby za plecami Lewandowskiego.
Druga koncepcja zakłada, że Sousa zrezygnuje z któregoś z nominalnych bocznych obrońców (w naszym wariancie – z prawego obrońcy). Czyli tutaj: 1-3-4-2-1 przechodzące w 1-4-4-2. Wówczas wyjściowo wahadłowymi w fazie ataku byliby Reca z Jóźwiakiem, a ten pierwszy w fazie bronienia dołączałby do trzech stoperów. Ten wariant zakłada też, że wówczas Bednarek w defensywie grałby jako skrajny obrońca – wspierany przez skrzydłowego.
Tak grał często Sousa w Fiorentinie:
Wykorzystanie napastnika w systemie Sousy
Nemanja Nikolić u Sousy w Videotonie miał średnią powyżej 0,5 gola na mecz i został królem strzelców. Nikola Kalinić w Fiorentinie za kadencji Portugalczyka przeżywał swój najlepszy okres w karierze. Eran Zahavi w Chinach strzelił 32 gole w 44 meczach. Sousa wypromował też w Basel młodziutkiego wówczas Breela Embolo (17 goli i 13 asyst w 39 występach).
Generalnie napastnicy u Sousy grają tak dobrze, jak dobrze funkcjonuje drużyna. Przede wszystkim – nie są osamotnieni. Dwóch piłkarzy zawsze gra za ich plecami i to relatywnie blisko środka pola. Wahadłowi teoretycznie gwarantują dośrodkowania. A napastnik jest już od wykańczania akcji. Ale nie tylko.
W systemie Sousy snajper aktywnie współpracuje z duetem ofensywnych pomocników. To też często na jego barkach – w przypadku słabości fizycznej pomocników – spoczywa odpowiedzialność za zbieranie dalszych podań od obrońców. Portugalczyk wymaga zatem aktywnej gry napastnika w rozegraniu, ale nie chce, by napastnik schodził bardzo głęboko – do linii środkowej – i tam toczył pojedynki fizyczne z pomocnikami. Cenny w jego układance jest też napastnik dobrze wykorzystujące wolne przestrzenie za linią defensywy. Jego Fiorentina często zagęszczała pole środkowe, prowokowała rywala do pressingu, by podaniem z bocznej strefy uruchomić napastnika.
Wydaje się zatem, że Robert Lewandowski powinien skorzystać na nowym modelu gry w kadrze. Problemem najlepszego polskiego piłkarza było to, że dotychczasowy sposób gry wyrzucał go na margines gry. Nie miał wielu okazji strzeleckich, musiał za to regularnie tracić siły na próbę utrzymania się przy piłce z dwoma lub trzema piłkarzami na plecach. Dość wymowny jest fakt, że gwiazda Bayernu w sześciu meczach z Włochami, Portugalią i Holandią oddała ledwie pięć strzałów, z tego jeden celny.
Wiele będzie zależało od drugiej linii – zwłaszcza Zielińskiego
Największy problemem Sousy w Bordeaux było to, że jego zespół wpadał w pułapkę sterylnego posiadania piłki. Drużyna bardzo dobrze utrzymywała się przy piłce na własnej połowie i w okolicach linii środkowej, ale już w ofensywnej tercji boiska (czyli w kluczowej strefie do kreowania szans strzeleckich) była bezpłciowa.
Według danych RBRef żyrondyści zajmowali ostatnie miejsce w lidze pod względem podań w pole karne. Tylko jedna drużyna była od nich gorsza w zestawieniu kluczowych podań. Oddawała zaledwie średnio 11,1 strzału na mecz – był to trzeci najgorszy wynik w lidze.
Powód? Źle funkcjonująca druga linia, brak jakości w pomocy i brak płynności we współpracy pomocników z atakiem. Pivoci, czyli środkowi pomocnicy ustawieni głębiej, byli mało ruchliwi. Podobnie piłkarze ofensywni grający za snajperem. To powodowało, że Bordeaux grało w nieskończoność między stoperami i wahadłowymi, natomiast nie miało opcji do podania progresywnego – czyli nie zyskiwało terenu.
Wcześniej w Fiorentinie płynność w rozprowadzaniu ataków drużyny Sousy gwarantował Borja Valero, który był mózgiem drużyny. Pokazywał się do podań, był bardzo ruchliwy i samym ruchem wymuszał podania od kolegów z własnej połowy.
Dlatego kluczowe dla Sousy w kadrze będzie rozruszanie środkowych pomocników. A przede wszystkim – wystawianie graczy, którzy chcą piłkę i chcą grać szybko. Potencjalnie widać tu ogromną szansę dla Piotra Zielińskiego. Piłkarza, który pod względem podań progresywnych czy podań w ofensywną tercję boiska jest jednym z najlepszych w całej Serie A.
Wiele dowiemy się po pierwszym zgrupowaniu
Oczywiście to tylko teoretyczny szkic pomysłów Sousy na zespół biało-czerwonych. Wciąż mamy wiele pytań. Czy Portugalczyk będzie próbował implementować swoją dotychczasową ideę taktyczną z klubu na kadrę? Jak zestawi środek pola? Kim obsadzi boki obrony? Czy znajdzie miejsce w zespole dla środkowego zawodnika o wielu zdaniach defensywnych (Krychowiak/Góralski)?
Jednego możemy być pewni – dotychczasowe próby taktyczne Sousy pozwalają wierzyć, że kadra nabierze taktycznego koloru. Wiele będzie zależeć od wykonawców zadań powierzonych przez selekcjonera. Natomiast już dziś jesteśmy ciekawi – jaki pomysł na ten zespół zaproponuje nam Portugalczyk?
Od Sousy oczekujemy jednak autorskiego pomysłu. Mamy już trochę dość tego, że od lat gramy niemal tak samo – 1-4-2-3-1, przywiązanie do rygla defensywnego, który wchodzi między stoperów. Litanie wyśpiewywane do Grosickiego, by odpalił gaz i wrzucił piłkę do Lewandowskiego. Liczenie na to, by “Lewy” wziął dwóch stoperów na plecy i podał sam do siebie.
I pozostaje wierzyć, że Sousa taki autorski projekt wymyśli, a później wprowadzi. Wszak Włosi nazywali go taktycznym rewolucjonistą, który wniósł sporo świeżości do Serie A. Nie tylko jakością sprowadzanych piłkarzy, ale właśnie innowacją w sposobie grania.
DAMIAN SMYK
fot. NewsPix