Reklama

Real Madryt i Puchar Króla – para wybitnie niedobrana. Regularne kompromitacje „Królewskich”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

21 stycznia 2021, 12:01 • 4 min czytania 10 komentarzy

Gdyby Real Madryt miał zaczarowany ołówek, to prawdopodobnie Florentino Perez z miejsca narysowałby nim Cristiano Ronaldo w białej koszulce madrytczyków. A następnie obrócił go w ręce i zaczarowaną gumką z tegoż ołówka wymazał z terminarza wszystkie mecze Pucharu Króla. Bo „Królewscy” i Copa del Rey to para wyjątkowo niedobrana. Porażka z trzecioligowym Alcoyano wpisuje się w trend pucharowych kompromitacji madrytczyków.

Real Madryt i Puchar Króla – para wybitnie niedobrana. Regularne kompromitacje „Królewskich”

Oczywiście nie umniejsza to skali kompromitacji ekipy Zidane’a, bo dostać w trąbę z ekipą z poziomu, z którego Ekstraklasa wyciąga piłkarzy, to naprawdę duża sztuka. Zresztą wymowne były scenki po meczu Alcoyano z Realem – ci pierwsi, choć odnieśli historyczny sukces, najpierw rzucili się do… robienia selfie z rywalami. Bo przecież piłkarzy tego formatu na co dzień oglądają tylko w telewizji. A tu nie tylko mieli okazję spotkać się z nimi na boisku, ale jeszcze wyrzucili ich z rozgrywek Pucharu Króla.

Dla Realu to nie pierwszyzna. Lista pucharowych wtop jest długa – przejrzeliśmy ostatnie kilkanaście lat występów madrytczyków w Copa del Rey i sporządziliśmy ich listę wstydu.

Sezon 2019/20 – wyłożenie się na Realu Sociedad

Ekipa Realu Sociedad to zdecydowanie najpoważniejsza nazwa na tej liście. Natomiast kompromitujący występ zaliczyła defensywa „Królewskich” – z Marcelo i Curtois X na czele. Sociedad prowadził już 3:0 w pierwszej połowie, madrytczycy dwa gole zdobyli dopiero w końcówce meczu i z hukiem wylecieli z rozgrywek po porażce 3:4.

Reklama

Sezon 2017/18 – tak się kończy oszczędzanie gwiazd

Real na początku 2018 roku mierzył się z Leganes. Wówczas jednym z najbiedniejszy klubów La Liga. Pierwszy mecz udało się madrytczykom wygrać, ale skromnie, bo 1:0. Zidane mówił wówczas na konferencji, że losy dwumeczu nie są jeszcze rozstrzygnięte i że oczekuje od piłkarzy pełnego skupienia na rewanżu.

Ale sam na drugie spotkanie wypuścił skład mocno rezerwowy. Bez Ronaldo, Bale’a, Navasa, Varane’a, Cesmiro, Modricia czy Carvajala. No i się przejechał. Beniaminek La Liga odrobił straty z pierwszego spotkania i wygrał 2:1, tym samym awansował dalej dzięki bramkom strzelonym na wyjeździe.

2015/16 – czyli każdy ma swojego Bereszyńskiego

W Polsce zmiana Bartosza Bereszyńskiego w meczu z Celtikiem jest już memem. Marta Ostrowska, ówczesna kierowniczka zespołu, zapłaciła za swój błąd posadą, a Legia być może historycznym awansem do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Ale swojego „Beresia” miał też Real Madryt. A nazywał się on Denis Czeryszew. Gość we wcześniejszym sezonie nałapał kartek podczas wypożyczenia do Villarreal. Federacja poinformowała Real w oficjalnym piśmie, że Czeryszew nie może wystąpić w pierwszym meczu Copa del Rey. Co na to Real i ówczesny trener Rafa Benitez? A co tam, wystawił sobie Rosjanina w wyjściowym składzie.

Jakim cudem Real to przeoczył? Zawalił prawdopodobnie Chendo, który odpowiada za pilnowanie rejestrów. Na stadionie doszło do takiej tragikomedii, że kibice Realu zaczęli skandować: „Benitez, sprawdź Twittera”, a ten w panice… zdjął Czeryszewa. Absurd gonił absurd.

Pomyłka Beniteza i całego sztabu oznaczała automatyczne wykluczenie z rozgrywek Copa del Rey. Real – mimo zwycięstwa – odpadł z pucharu z klubem, w którym chwilę wcześniej grał Airam Cabrera. Tak, ten który dzisiaj jest w Wiśle Płock.

Reklama

2009/10 – Alcorconazo i bęcki od trzecioligowca

Jeśli piłkarze Realu chcą dziś się poczuć lepiej, to niech odpalą sobie na YouTube skrót meczu sprzed dekady. „Królewscy” też dostali wówczas w trąbę z trzecioligowcem, ale aż 0:4. I owszem, Pellegrini wystawił wówczas nieco rezerwową jedenastkę, ale przecież to na papierze była solidna kapela – w bramce Dudek, dalej Arbeloa, Albiol, Metzelder, Drenthe, w pomocy Diarra, Guti, van der Vaart i Granero, a w ataku hasali Raul z Benzemą.

No i polski bramkarz wracał z czteropakiem do chaty. Jakim cudem trener Realu ostał się wówczas na stanowisku? Też chcielibyśmy to wiedzieć, Stefan. Ale hiszpańska prasa dzisiaj widzi wiele analogii między wczorajszą klęską madrytczyków z tamtą kompromitacją sprzed dekady. Widzi też w przyszłości trenera – wtedy Pellegrini skończył sezon bez trofeum i wyleciał po sezonie. Kolejne miesiące Zidane’a pachną tym samym.

2008/09 – kolejne bęcki od trzecioligowca do kolekcji

Alcorcon, Alcoyano – mało? No to dorzucamy jeszcze jedną potężną wpadkę z klubem z Segunda Division B. Rok przed Alcorconazo Real wywrócił się na Realu Union. Ta klęska nie była tak spektakularna, bo madrytczycy przegrali przez gole na wyjeździe – wygrali 3:2 na wyjeździe, a u siebie dostali 3:4. Sympatyczna kapela Realu Union gola na wagę awansu strzeliła na minutę przed końcem spotkania.

2005/06 – brutalne manto od Saragossy

Piętnaście lat temu Real może nie odpadł z trzecioligowcem (fanfary), a z ekipą z hiszpańskiej ekstraklasy. Ale rozmiary klęski pierwszego starcia z tamtego dwumeczu robią wrażenie. Real Saragossa nastukał „Królewskim” aż sześć goli, a ekipa gości odpowiedziała jednym trafieniem. I to nie tak, że madrytczycy zlekceważyli rywala – na Saragossę wybiegł niemal najsilniejszy skład. Grał Casillas, Carlos, Beckham, Guti czy Ronaldo. Po przerwie Gravesena zmienił Zidane.

W rewanżu Real rzucił się do szalonego pościgu, strzelał jednego gola za drugim, ale do awansu zabrakło im jednego trafienia – wygrali „tylko” 5:0.


fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...