Warto było czekać na powrót UFC. Na otwarcie 2021 roku dostaliśmy trzy mocne nokauty, pasjonujące starcie weteranów i Maxa Hollowaya, który brutalnie rozbił Calvina Kattara. Były mistrz zdominował rywala kompletnie – trafił niemal 300 ciosów, bawił się z publiką, w trakcie walki rozmawiał z komentatorami. Gala UFC on ABC 1 miała też dodatkowy smaczek – Dana White opowiedział o przebiegu rozmów z Chabibem Nurmagomedowem na temat powrotu mistrza wagi lekkiej.
Już otwarcie karty głównej było zapowiedzią dobrego widowiska. Punahele Soriano wysyłał na matę Dusko Todorovicia lewą ręką, by ostatecznie uderzyć tak, że rywal nie był już w stanie podnieść się z pleców. Sędzia przytomnie przerwał to starcie i tym samym Soriano wciąż jest niepokonany w kategorii do 185 funtów. Ta walka zwiastowała nam prawdziwe grzmoty w karcie głównej. Po TKO Soriano dostaliśmy znakomity nokaut Alessio Di Chirico na Joaquinie Buckleyu. Buckley to ostatnio gwarancja emocji – w UFC walczył czterokrotnie, dwa razy sam był efektownie nokautowany, dwukrotnie odpowiedział rywalom tym samym. A niedawno dostał przecież nagrodę za nokaut roku w UFC. Tym razem to on padł o efektownym wysokim kopnięciu Włocha.
Dwa pierwszorundowe nokauty na faworytach? Mało. W trzeciej walce zobaczyliśmy wracającego po ponad dwóch latach do oktagonu Santiago Ponzinibbio. Argentyńczyk wpisał się jednak w trend porażek faworytów i został brutalnie znokautowany. Jingliang Li potężnym lewym sierpowym wybił Pozinibbio z głowy udany powrót do UFC po wielu problemach zdrowotnych.
Dopiero w co-main evencie zobaczyliśmy walkę na pełnym dystansie. I wreszcie wygrał ten, któremu dawano większe szanse na zwycięstwo. Niezwykle doświadczeni Matt Brown i Carlos Condit (łącznie ponad 80 walk w MMA) dali kibicom show godne ich historii w UFC. Obalenia, kickbokserskie akcje, próby poddań, dobry boks – to starcie pokazało, że walka może być efektowna nawet wtedy, gdy nie kończy się nokautem w pierwszej rundzie. Ostatecznie jednogłośnie na punkty wygrał Condit. I niewykluczone, że było to jego ostatnie starcie pod egidą UFC, bo z tą walką wygasł jego kontrakt z organizacją.
Spektakularny Holloway w walce wieczoru
Ale cztery walki w karcie głównej – choć były efektowne i stały na bardzo wysokim poziomie – były tylko przystawką dla nieprawdopodobnej walki wieczoru. Max Holloway był faworytem starcia z Calvinem Kattarem. Natomiast wiele mówiło się o tym, że bostończyk może swoimi umiejętnościami bokserskimi zaskoczyć byłego mistrza. Cóż, Holloway nie tylko zweryfikował te zapowiedzi. On je zmiótł i pokrył krwią przeciwnika.
Dość powiedzieć, że jeden sędzia wypunktował to pięciorundowe starcie na osiem punktów przewagi zawodnika z Hawajów. Według wstępnych wyliczeń były mistrz trafił 447 (!!!) ciosami. Sam Holloway tym samym wskoczy na pierwsze w klasyfikacji trafionych ciosów w historii organizacji.
To cud, że Kattar dotrwał do ostatniego gongu. Holloway nawiązał do swoich najlepszych walk mistrzowskich – był niesamowicie szybki, uniwersalny, łapał najlepsze i najbardziej zaskakujące kąty, kopał, uderzał na tułów, przepuszczał serie Kattara. Symptomatyczna była scena z ostatniej rundy, gdy w pewnym momencie „Blessed” ustawił się bokiem do przeciwnika, unikał jego ciosów, a jednocześnie krzyczał do komentatorów, że to on jest najlepszym bokserem w UFC.
Ostateczny werdykt był formalnością. Pytanie – co dalej? Alex Volkanovski zachwycał się tym starciem na Twitterze i chyba sam był zaskoczony tym, w jak znakomitej formie był Holloway. Trudno przypuszczać, że nie dojdzie do trylogii starć Volkanovski-Holloway.
Chabib jednak wróci?
Niewykluczone jednak, że mimo efektowności tej gali i tak najwięcej po niej będzie mówiło o oświadczeniu Dany White’a. Prezydent organizacji miał pojawić się przed kamerami telewizji ABC przed kartą główną, ostatecznie stawił się tam w trakcie gali. Jego expose miało dotyczyć wczorajszego spotkania z Chabibem Nurmagomedowem, który po kolejnej skutecznej obronie pasa zapowiedział przejście na sportową emeryturę. Ale wiele osób nie dowierzało w słowa jednego z najlepszych zawodników w historii UFC, a spotkanie White z Rosjaninem miało dotyczyć właśnie powrotu „Orła” do oktagonu.
White w rozmowie z Jonem Anikiem nie rozwiał jednak wątpliwości co do przyszłości wagi lekkiej w UFC. – Rozmawiałem z Chabibem. Powiedział, że obejrzy starcie McGregora z Poirierem w przyszłym tygodniu. Jeśli c goście zrobią coś spektakularnego, to może przekonają mnie do powrotu do walk – powiedział. Ponadto według White’a Chabibowi podobał się też występ Charlesa Oliveiry, który zdominował Tony’ego Fergusona.
Jak interpretować te słowa? Cóż, nadal wiemy niewiele na temat przyszłości prawdopodobnie najciekawszej kategorii wagowej w UFC. Wiele wskazuje jednak na to, że jeśli w przyszłym tygodniu Conor McGregor pokona Dustina Poiriera i zrobi to w sposób efektowny, to Rosjanin skusi się na kasowy powrót i rewanż z Irlandczykiem. Ale co w sytuacji, jeśli tak się nie stanie? Wówczas niewykluczone, że Nurmagomedow wróci, ale w być może ostatniej walce w karierze zmierzy się z Oliveirą, który jest w bardzo wysokiej formie.
Jednego jesteśmy pewni – temat Chabiba będzie wracał jak bumerang, a pewien przełom w kategorii lekkiej może nastąpić już za tydzień podczas UFC 257.
fot. NewsPix