Lech Poznań na starcie przygotowań rundy wiosennej ma już prawie skompletowaną nową wersję defensywy. W sobotę ogłoszono transfer Bartosza Salamona, a dzień później piłkarzem „Kolejorza” został Antonio Milić z Anderlechtu, którego zatrudnienie media awizowały od kilku dni. Zdjęcie Chorwata z koszulką nowego klubu przedwcześnie na Instagrama wrzuciła jego siostra, więc oficjalna prezentacja stanowiła jedynie formalność i nikogo nie mogła zaskoczyć. Lech bierze gościa, który sroce spod ogona nie wypadł, ale przy którym nie brakuje znaków zapytania. I wcale nie jest ich tak mało.

Najważniejsza wątpliwość: kiedy Milić dojdzie do optymalnej formy? Nie ma możliwości, żeby obecnie się w niej znajdował. Na wypożyczeniu w Rayo Vallecano po lockdownie rozegrał zaledwie dwa mecze w Segunda Division – ostatni 20 czerwca. Jesień natomiast spędził w rezerwach Anderlechtu, który od dawna nie wiąże z nim żadnej przyszłości. W tym kontekście pozytywem jest fakt, że poznaniacy biorą go w miarę szybko, gdy do startu Ekstraklasy pozostały trzy tygodnie. Zaliczy obóz przygotowawczy, wystąpi w sparingach, pozna kolegów i sztab szkoleniowy. Mimo wszystko raczej nie zakładalibyśmy, że od pierwszej kolejki będzie brany pod uwagę przy ustalaniu wyjściowego składu.
ULGA W POPRZEDNIM KLUBIE
Kibice „Fiołków” jego odejście przyjęli z uśmiechem na ustach. W komentarzach dotyczących transferu do Lecha dominuje poczucie ulgi z pozbycia się drogiego balastu. Nic dziwnego, bo Milić miał jeszcze półtoraroczny kontrakt, który gwarantował mu 850 tys. euro za sezon. Początkowo zresztą wydawało się, że „Kolejorz” jedynie go wypożyczy, ale ostatecznie skończyło się na definitywnej zmianie barw i podpisaniu 2,5-letniej umowy z opcją przedłużenia o kolejny rok. Według chorwackich mediów klub z Poznania zapłacił za niego pół miliona euro, czyli wcale nie takie grosze.
Lech w sprzyjających okolicznościach zyska bardzo dobrego jak na ekstraklasowe warunki obrońcę, ale ma też sporo do stracenia. Dotychczasowe losy Milicia pokazują bowiem, że pewnego poziomu nigdy nie przeskoczy i niekoniecznie jest mentalnym kozakiem.
Dość szybko opuścił on ojczyznę i w połowie sezonu 2014/15, po rozegraniu raptem 69 meczów w Hajduku Split, przeszedł do KV Oostende za taką samą kwotę, jaką teraz teraz uiścili Lechici. Jak na potrzeby belgijskiego średniaka, okazał się udanym nabytkiem. Przeważnie grał w wyjściowej jedenastce i miał spory udział w zajęciu piątego miejsca w edycji 2015/16 oraz czwartego rok później, co dało przepustki do eliminacji Ligi Europy. Tam Oostende nie miało większych szans z Marsylią (2:4, 0:0).
PIŁKARZ PREZESA?
Chorwat wyrobił sobie na tyle dobrą markę w Jupiler Pro League, że w tym samym okienku na celownik wzięli go ludzie z Anderlechtu i Club Brugge. Postawił na „Fiołki” (pisano o trzech milionach euro odstępnego), które latem 2018 brały wszystko, co się rusza. Do klubu wszedł nowy prezes i właściciel Mark Coucke, więc było z czego wydawać. Zakontraktowano wtedy aż piętnastu zawodników, w tym za 3,7 mln euro Kenny’ego Saiefa, obecnie reprezentującego barwy Lechii Gdańsk.
Anderlecht za jednym zamachem poza Miliciem wyciągnął też z Oostende skrzydłowego Knowledge’a Musonę. Problem w tym, że kibice i lokalne media dość szybko zaczęli im wypominać taką przeszłość. Sugerowano, że zwyczajnie gra dla ich zespołu to dla nich zbyt duże wyzwanie i gdyby nie osoba właściciela, nie doszłoby do tych transferów. Skąd te sugestie? Mark Coucke w latach 2013-2017 miał w swoich rękach… KV Oostende, ale sprzedał klub, by na przełomie 2017 i 2018 roku zainwestować w Anderlecht, a po następnych trzech miesiącach zostać także jego prezesem. Niedługo potem ściągnął dwóch zawodników, których wcześniej wziął do Ostendy, czyli dla wielu wniosek był oczywisty: znajomości. Zresztą, Milicia Anderlecht chciał już pół roku wcześniej, gdy finalizowano przejęcie klubu przez Coucke, ale wtedy wstrzymano się z transferem, żeby właśnie uniknąć takich oskarżeń. One jednak po fakcie i tak się pojawiały.
Chorwat musiał się w tym kontekście sporo nasłuchać i chwilami miał tego dość. Po meczu Ligi Europy z Dinamem Zagrzeb, pożalił się dziennikarzom. – Rozumiem, że Musona i ja musimy wyjechać, ponieważ przyszliśmy z Ostendy, tak? Czytałem w gazetach, że mamy transfery na poziomie Ostendy, zainicjowane przez prezesa już wtedy, kiedy sprzedawał KVO. Takie gadanie to jest wina mediów, czyli również was. Jestem przekonany, że tej zimy zostanę w Anderlechcie. Korekty są koniecznie, ale udowodnię kibicom, że warto tu grać. Chcę walczyć o swoje i doczekać w tym klubie lepszych czasów – komentował.
TRANSFER DLA OJCA
To był raptem początek października 2018, a przecież na wejściu Milić tryskał humorem i optymizmem, jednocześnie dzieląc się trudnymi przeżyciami z życia prywatnego. – Transfer do Anderlechtu był moim marzeniem. Jako młody chłopak, z belgijskich klubów znałem jeszcze tylko Club Brugge. Wciąż pamiętam mój pierwszy mecz z Ostendą przeciwko Anderlechtowi. Wygraliśmy 3:1, poczułem jednak wtedy, że kiedyś mógłbym w nim zagrać. Szkoda, że mój tata tego nie doczekał. Był trenerem piłkarskim w małych chorwackich klubach i to od niego nauczyłem się wszystkiego, co pokazuję na boisku. Z pewnością byłby bardzo dumny, widząc, gdzie trafiłem. Nie było mu to dane. Walczył z rakiem przez dziewięć lat, ale dopiero ostatnie pół roku stało się dla niego okrutne. Z tego względu jego śmierć była trochę łatwiejsza do zaakceptowania. Odliczaliśmy dni. Teraz wychodząc na mecz, zawsze myślę o nim – mówił z przejęciem.
Swojego rodaka komplementował napastnik Ivan Santini, który w tym samym okienku przyszedł do Anderlechtu z francuskiego SM Caen. – To najlepszy lewy stoper w lidze belgijskiej – zachwalał.
GWIZDY OD SWOICH
Milić na początku otrzymał duży kredyt zaufania. W pierwszych dziewięciu kolejkach sezonu 2018/19 rozegrał osiem meczów, z czego siedem w pełnym wymiarze czasowym. Nie do końca przekonywał, więc szansę zaczęli otrzymywać inni. Na boisko wrócił w 14. kolejce i meczu z Waasland-Beveren nie dokończył – po przerwie w dość krótkim odstępie otrzymał dwie żółte kartki i musiał opuścić boisko. Gdy wrócił po krótkiej pauzie, Anderlecht spisał się fatalnie, przegrywając 2:4 z St. Truiden. Od tego momentu jego akcje zaczęły systematycznie spadać, a przyjście nowego trenera Freda Ruttena jeszcze ten proces pogłębiło. Czarę goryczy przelał incydent z marca 2019. Milić w końcówce meczu z KV Kortrijk zmienił kontuzjowanego Ivana Obradovicia (tak, tego, który potem wydoił Legię nawet nie debiutując) i został wygwizdany przez własnych kibiców. Relacje z trybunami już wcześniej nie były najlepsze, a wówczas nastąpiła eskalacja. Wszystko to w dniu jego 25. urodzin.
Obradović wziął w obronę klubowego kolegę. – Kiedy to usłyszałem, było mi przykro. Antonio jest moim dobrym przyjacielem. Trenuje sumiennie i daje z siebie wszystko dla klubu. W ostatnich miesiącach zrobił duże postępy. To smutne, że został tak potraktowany – komentował.
„Nie ma sensu go wygwizdywać, to może utrudnić zarobek na jego transferze”.
Ten twitterowy komentarz jednego z kibiców najlepiej pokazuje, jak go już wtedy postrzegali. Byleby sprzedać i przynajmniej zminimalizować straty.
O sprawie zrobiło się dość głośno. Wypowiedział się na jej temat m.in. Ivica Mornar, były napastnik Anderlechtu. – Znam go dość dobrze, bo występował w „moim” Hajduku. To duży talent, ale jak wielu innych, zdecydowanie za wcześniej opuścił Split. W klubie walczącym o najwyższe cele, a takim jest Anderlecht, musi nauczyć się radzić sobie z presją – nie zamierzał tanio usprawiedliwiać rodaka w rozmowie z „Het Nieuwsblad”.
RAYO NIE BYŁO RAJEM
W lipcu 2019 trenerskie stery przejął Vincent Kompany i od razu stało się jasne, że nie widzi miejsca dla Milicia. Co jak co, ale on trochę pojęcia o grze w obronie miał, więc można mu wierzyć, że nie podjął decyzji pochopnie. Anderlecht stanął przed dużym problemem: jak tu pozbyć się niepotrzebnego zawodnika, który dużo zarabia i na dodatek ma długi kontrakt. Oferowano go kilku ekipom Serie A (Atalanta, Cagliari, Sampdoria), ale żadna się nie skusiła. Potencjalnych chętnych odstraszały jego zarobki, a także oczekiwania szefów „Fiołków”, którzy podobno na początku oczekiwali za Chorwata dwóch milionów euro.
Wreszcie stanęło na tym, że Milić odejdzie na wypożyczenie do Rayo Vallecano. Na nadmiar szczęścia tam nie narzekał. Już w drugim ligowym występie doznał kontuzji kostki i wypadł na miesiąc. Potem wrócił do składu i prezentował się w miarę poprawnie. Rayo z nim na boisku w okresie między grudniem a marcem (do lockdownu) przegrało jeden mecz Segunda Division na jedenaście.
Po odmrożeniu rywalizacji zagrał już ledwie dwa razy, ale po części na własne życzenie. Rayo chciało go zatrzymać na lipiec, Anderlecht też nie miał nic przeciwko, nie żądając nawet dodatkowych opłat. Sam zainteresowany nie był chętny – zwłaszcza że i tak w ostatnim meczu z Deportivo doznał kontuzji wykluczającej go z akcji na dwa tygodnie – i wyciął niezły numer. Nikogo nie informując poleciał na 10-dniowe wakacje, z których jakby nigdy nic wrzucał zdjęcia w mediach społecznościowych, a następnie stawił się z powrotem w Belgii. Hiszpanie rozważali rozpoczęcie starań o odszkodowanie. Niewiele jednak można było zrobić, bo według przepisów FIFA, do przedłużenia wypożyczenia o kolejny miesiąc potrzebna była zgoda wszystkich trzech stron, czyli również samego zawodnika.
RONALDO USŁYSZAŁ „NIE”
Szefowie „Fiołków” znów musieli liczyć, że ktoś się po niego zgłosi. I zgłaszali się, tyle że piłkarz – jak napisał chorwacki portal jutarnji.hr – wciąż miał wysokie mniemanie o sobie, dlatego odmówił nie tylko tureckiemu Rizesporowi, ale także zarządzanemu przez Ronaldo Realowi Valladolid – szesnastej drużynie hiszpańskiej ekstraklasy. Nadal liczył na transfer do większego i bardziej renomowanego klubu. Możliwe, że po czasie tego żałował, bo w letnim okienku nie wyjechał nigdzie i przekiblował rundę jesienną w rezerwach. Tyle dobrze, że we wrześniu w spokoju przeszedł zakażenie covidem i nie znajdował się pod presją szybkiego powrotu.
Anderlecht nadal musiał mu sporo płacić, a takich gagatków miał na utrzymaniu więcej, co w okresie koronawirusowych oszczędności musiało boleć podwójnie. – Bubacarr Sanneh i Milić nie chcieli odchodzić, ponieważ tak dobrze im tu płacą. Rozwiązanie kontraktu również kosztuje. Musimy jakoś żyć z tym brakiem równowagi, ale nigdy już nie zamierzamy oferować tak wygórowanych pensji – mówił rozczarowany dyrektor techniczny klubu Peter Verbeke.
Na Półwyspie Iberyjskim o Miliciu nie zapomniano. W grudniu zaczął być łączony z innym hiszpańskim drugoligowcem FC Cartagena, w którym na wypożyczeniu z PSG przebywa Marcin Bułka. Nie wiadomo, na ile konkretny był ten temat, ale perspektywa dłuższego kontraktu i walki o czołowe lokaty w Lechu tak czy siak wydawała się ciekawsza.
Jak widzicie, to nie jest tak, że Milić nigdzie sobie nie radził. W KV Oostende się sprawdził i osiągał tam historyczne sukcesy, bo takimi były wspomniane piąte i czwarte miejsce oraz finał Pucharu Belgii. W Rayo Vallecano nie mógł prezentować się tragicznie, skoro chciano go zatrzymać, a zaraz potem zgłosił się po niego Valladolid. No ale w Anderlechcie poległ z kretesem i to na każdym froncie, zarówno sportowym, jak i mentalnym. To o tyle niepokojące, że w normalnej rzeczywistości z kibicami na trybunach, presja w Lechu wcale nie będzie mniejsza.
CO Z TĄ LEWĄ OBRONĄ?
Pozytywnym punktem zaczepienia powinny być niektóre okoliczności jego transferu. Mógłby przecież przez kolejne półtora roku doić Anderlecht i co miesiąc cieszyć się dużym przelewem za samo bycie w treningu (o takie zamiary co poniektórzy go podejrzewali). Musiał wykazać choć trochę determinacji, by zdecydować się na przeprowadzkę do Polski. To obiecująco świadczy o jego ambicjach. W tym roku skończy dopiero 27 lat i jeszcze mogą go spotkać w karierze ciekawe rzeczy. Mowa przecież o zawodniku, który znajdował się w szerokiej kadrze Chorwacji na mistrzostwa świata w Rosji, zakończone dotarciem aż do finału. Występów dla drużyny narodowej posmakował już po turnieju. Jesienią 2018 zadebiutował w towarzyskim spotkaniu z Portugalią, a potem zagrał jeszcze w sparingu z Jordanią i na deser z Anglią na Wembley w ramach Ligi Narodów. W 26. minucie zmienił Sime Vrsaljko i wszedł na bok obrony.
I tutaj spory plus: mówimy o zawodniku uniwersalnym. Jego domena to środek defensywy, ale miewał okresy, w których rzucano go na lewą stronę. Incydentalnie występował także jako defensywny pomocnik.
W latach 2014-2016 był wiodącą postacią w reprezentacji Chorwacji U-21 i w niej w zasadzie grał wyłącznie jako lewy obrońca. W takiej roli potrafił nawet świętować wyjazdowe 3:0 nad Hiszpanią, w składzie której grały takie nazwiska jak Saul Niguez, Marco Asensio, Dani Ceballos, Kepa, Gerard Deulofeu, Oliver Torres czy Munir El Haddadi. Selekcjoner Nenad Graca po latach nie ukrywał żalu, że jego były podopieczny nie odczuwał większej sympatii do gry na boku, bo jego zdaniem szło mu naprawdę dobrze. – Całe życie występuję jako stoper, tutaj mam wszystkie automatyzmy i nawyki. Lewa strona? Jaki inny boczny obrońca na świecie ma 192 cm wzrostu i przez cały mecz robi sprinty od pola karnego do pola karnego? Nie takie parametry są tam poszukiwane. To prawda, że zaliczyłem bardzo dobry okres na tej pozycji w młodzieżówce, ale większe perspektywy rozwoju miałem jako środkowy defensor – komentował zawodnik.
HISTORIA NIE NAPAWA OPTYMIZMEM
Przy okazji prezentacji w Lechu deklaruje rzecz jasna, że również gra na lewej obronie nie będzie problemem, ale potwierdza, że jego domeną jest środek. Tomasz Rząsa reklamuje go jako stopera szybkiego, dobrze wyprowadzającego piłkę oraz grającego wysoko i agresywnie. Teoretycznie zatem nie należy spodziewać się chorwackiej wersji Crnomarkovicia, choć nie brak opinii na jego temat, że często miewa momenty zaćmienia, regularnie popełnia proste błędy i nie zawsze zachowuje kontrolę w swojej agresywnej grze.
Krótko mówiąc, ani nie jesteśmy podekscytowani tym transferem i nie tupiemy nogami, by jak najszybciej przekonać się, co ten gość potrafi, ani nie mamy poczucia, że to jakiś totalny złom. Gorzej, że „Kolejorz” sporo inwestuje w jego pensję, zapłacił też kwotę odstępnego, więc można mówić o niemałej inwestycji, która od początku ma kilka niepewnych punktów. No i Lech dotychczas nie zebrał dobrych doświadczeń z Chorwatami. W miarę sprawdził się tylko śp. bramkarz Ivan Turina. Pozostali, czyli Gordan Golik, Elvis Kokalović, Mario Situm (kolega Milicia z młodzieżówki), Karlo Muhar oraz sprowadzony latem Marko Malenica to były raczej większe niż mniejsze niewypały. W przypadku bohatera tego tekstu także nie postawilibyśmy dużych pieniędzy, że podbije serca poznańskiej publiczności, ale na tle powyższych nazwisk wyjściowo argumentów „za” znajdziemy najwięcej. Gorzej, że tych na „nie” jest co najmniej tyle samo.
Fot. Newspix
lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka (Accredito)
Szrotomierz właśnie wyp….ł !
Uwielbiam komentarze o szrocie.
Jeszcze niedawno gracz przechodzący z Anderlechtu do Lecha dostał by w PL lektyke i 10 dziewic oraz awansem nagrodę piłkarza roku w eklapie.
Tak. Jednak teraz jest już to doświadczenie, że zaczęli przychodzić- ile są warci widać. Tutaj jeszcze problem z mentalem tak jakby Lech nie wiedział tego co wiedzą dziennikarze i kibice. Zobaczymy co będzie. Na teraz – mocny kandydat na szrot
Nie ma co oceniać z góry, przykładowo u nas Mehremić miał taką samą łatke a jak grał to bardzo solidnie. Poczekajcie.
Ten gracz przechodzi z rezerw Anderlechtu i bynajmniej Belgowie nie pozbywają się go z żalem.
Do Lecha Dilaver przychodził żegnany bez żalu przez Ferencvaros. Ishak był bez żalu żegnany przez Norymbergę, Gytkjaera nikt w Monachium nawet nie znał, po transferze Sadajewa kibice Beitaru podpalili budynek klubowy. Nie ma reguły.
Czytając te wszystkie narzekania na jego temat mam wrażenie, że będzie szefem ligi. U nas zawsze musi być na odwrót.
Interesujący transfer, w tym sensie że totalnie nie wiadomo czego się spodziewać. W Anderlechcie na pewno nie pomogło mu, że od samego początku miał pod górkę (inna sprawa że, jak wynika z tekstu, samą grą też się nie bronił). Potem zaczęły się muchy w nosie, czekanie na ofertę życia. A ostatnia runda to taki trochę klub Kokosa / Wdowiaka.
Oby decyzja o przyjściu do Lecha świadczyła o nabraniu pokory i balansu między ego a umiejętnościami. Jeśli głowa dojedzie to na E-klapę powinno wystarczyć, ale równie dobrze może się skończyć jak z jego kumplem w Legii.
W Anderlecie miał az za dobrze ,zerknij ilu Chorwatow tam wtedy grało, facet jest trudny uwaza się za gwiazde europejskiej pilki , ale u nas w lidze idpali a przy pierwszej okazji ucieknie po roku .
Po tych zakupach w obronie Lecha będzie pewnie lepiej, bo też trudno by było gorzej (musiałby Lech sprowadzić Jędrzejczyka, który utrzymywałby formę z końcówki rundy jesiennej). Nie zmienia to faktu, że Chorwat jest jak los na loterii – może rządzić w lidze, ale może być jak Ivan Obradović w Legii. Na naszą E-klapę nie trzeba pary Ramos – Van Dijk by w niej rządzić, ale też liga belgijska to nie jakaś Premier League czy Serie A, a w tej Belgii trafił do rezerw. Tak więc mamy loterię – może być strzał w „dychę” który będzie wymiatał, ale może być też kopiący się po czole szrot.
Zanim w tej Belgii został zesłany do klubu kokosa, to jednak zdążył tam zagrać niemal 100 pełnych meczów. I ma dopiero 26 lat, Obradovic gdy trafiał do Polski, to był już piłkarskim emerytem, który zamierzał jedynie obcinać kupony ze swojej kariery, więc akurat ich aż tak bym nie porównywał. Ale fakt, jest to trochę piłkarz zagadka i nie wiadomo czego się spodziewać po jego poprzednich ekscesach i połowie roku nie grania.
Poczekamy, zobaczymy. ŚO na dzisiaj w Lechu to: Satka, Rogne, Salamon, Crnomarković, Dejewski, Milic. Całkiem sporo grajków na dwie pozycje. Wiadomo, że dobry jest tylko Satka i od biedy Rogne gdy akurat się nie leczy, ale tak czy inaczej wygląda to w miarę. Zwłaszcza, że mówimy tylko o meczach ligowych i pucharze Polski. Myślę, że ligę zacznie Satka z Salamonem. Pierwszy do zmiany będzie Milic. Sądzę, że Żuraw mocno zraził się do Crno po przegranym frajersko meczu w Belgii i teraz ten gość będzie miał ciężary.
+11 wojtek byczku. nie musze nic pisać. pozdrawiam SLU
A ja sądzę, że odpalony zostanie Rogne
Żuraw będzie próbował gry na 3 obrońców
No to się Lech wpierdolił na drogą minę, tak jak Legia np. z Obradovicem.
Kto bogatemu zabroni
I już się zaczyna pierdolenie jaki to szrot nie przyszedł. Jak przy każdym transferze z zagranicy do Ekstraklasy, to samo było przy Ishaku. xD
Czas pokaże. Śmieszne jest wyśmiewanie kierunku chorwackiego bo ktoś nie wypalił. Ilu Polaków nie wypaliło? Nie będziemy grali Polakami?
Jest jeden dobry obrońca (w sumie nawet dwóch) do wyciągnięcia z Poznania, ale nie, lepiej wziąć najemnika z Belgii za grubą mamonę. Na prawdę Ławniczak jest droższy od tego typka?
Dokładnie. Czemu tego Ławniczaka nie kontraktuje żaden bogatszy polski klub to zagadka. Widać gołym okiem, że ma pojęcie i coś z niego może być, nawet zostawić go dalej na wypożyczeniu i po sezonie sprowadzić, półźniej płacz ,że Polacy za drodzy, a jak jest w zasięgu to cisza. No ale specjaliści ,fachowcy w klubach są i kadry jak w Płocku po ponad 30 wynalazków wygodniej montowac
21 latek który zagrał 21 meczów na zapleczu i 10 w Eklapie a Warta krzyczyny za niego 1 .5 mln euro.
Ani on gra b.dobrze, ani nie jest ograny. Jakie on ma zalety poza wiekiem, że wyszły mu póki co dobrze dwie rundy?
Wyróżnia się i to mocno, pewnie odbiera piłkę, i nie kalkuluje. Po pierwsze kupienie go nawet za 1.5mln euro to zostawienie kasy w Ekstraklasie, a po drugie taka marka jak Lech w razie nie wypału opchnęłaby go za granicą za podobną sumę w razie czego.
Na ten moment Ławniczak to bez porównania pewniejszy transfer niż ten Chorwat.
Dzień dobry, babciu Aleksa 🙂
Ludzie u nas mają taką mentalność, że jak ktoś zagraniczny przychodzi nie do ich klubu to od razu jest szrot, nieudaczniak, stojanović itp.
A prawda jest taka że kluby czasem sprowadzają kogoś ciekawego z zagranicy, chociaż relatywna większość to strzały kulą w płot.
Poza tym po tym co w ostatnich sezonach robiły kluby (w większości grające już ligę niżej) i jakich sprowadzały cudaków (np. z 7 ligi angielskiej) to już mam bardzo wysublimowane poczucie słowa „szrot” 😀
Weszlo przyczepilo sie rowniez do Salomona a jedyna przyczyna byl fakt ze zdecydowanie odmowil Legii Propagandowa gebelsowska tuba i tyle
no to teraz już bez strachu na Podbeskidzie można wyjść
Mknie lokomotywa przez poznańskie wioski, „hej! hej! kolejorz! – Krzyknął wsiok wystawiając łeb z glinianki, Puchacz-gruchacz objechał na insta Mainz a jego objeżdżają kolejni przeciwnicy, dostaną znowu w papę w 90+minucie, gablota zbiera kurz, bez wpierdolu w Amice ani rusz.
Kibice na całym świecie mają grajków ulubionych którzy mogą robić błędy bo i tak wina spadnie na innych. Są też tacy którzy co by nie zrobili to i tak będą obarczani winą. W Lechu tak jest np. z Bednarkiem. Zanim zagrał już na forach było pisane, że będzie chujowo a każdy kolejny mecz to już doszukiwanie się błędów na siłę. „Strzał nie do obrony? No ok ale mógł się chociaż rzucić”Tak były też i takie zarzuty. „Obronił karnego? Ok. Gdyby gość z Charleroi strzelił w drugi róg to by wpuścił” i tak to się kręci. Skoro od samego początku Milić był skreślony przez kibiców Anderlechtu to co o nim mogli pisać przez ten rok? Że kozak i się mylili?
mordeczko, ale bendarka to ty nie broń, bo on po prostu nie jest wartością dodaną, a tego się oczekuje od bramkarza. ma świetny refleks i można liczyć na to, że wyciągnie sam na sam albo mocny strzał z bliska, ale jest niesamowicie niepewny, jego gra nogami (która miała być atutem) raz skończyła się katastrofą a kilka razy byłe tego blisko, no i najważniejsze – nie istnieje na przedpolu. obejrzyj sobie bramkę na 0:2 z rangersami w poznaniu i powiedz mi, że do niego pretensje są za free. to nie jest komplety bramkarz i dlatego ludzie się wkurwiają. on nawet nie jest w topce ekstraszmaty a to jest lech poznan xd pozdro mordzia
To jest Eklspa. „bramkarze” w niej grają jak nie są jeszcze Bramkarzami (ostatnio casus: Drągowski).
Do Eklapy można sprowadzić 7 sort kubańskuich pomarańczy typu Kuciak czy Putnocky co szans nawet w 3 lidze niemieckiej by nie mieli.
Jedynymi w miarę sensownymi transferami do klapy w tej dekadzie był
Milinković-Savić (zero szans na transfer definitywny).
Poza tym to byli mocno przeciętni łapacze jak van der Haart czy Almerović.
Eklapowców nie stać na dobrego bramkarza, bo to koszt min. 1 mln euro plus 700-800 tys euro rocznie.
U nas tyle dostają gwiazdy z ofensywy.
Najlepsi bramkarze kasują poniżej 500 tys euro.
miszcz joda – jak sie nie chce wylozyc konkretnej kasy na bramkarza (co jest wg mnie absurdem to bo przeciez kurewsko wazna pozycja) to sie szuka rozwiazan np. w 1 lidze, gdzie praktycznie co roku ktos pokazuje umiejetnosci godne wyzszej ligi, albo stawia na akademie. np. miszta z legii jest gotowy by juz bronic w lidze, tylko ze wiadomo ze artur nie moze siedziec, wiec moze jeszcze poczekac. lech ma problem z wychowankami, wiec powinien wyjac kogos z ekstra lub 1 ligi. hladun nie kosztowalby np 1 mln euro. zamiast tego klasyczny rzut monetu tego smiesznego skautingu. wypadla na holandie, wiec bierzemy bramkarzy z holandii – umieja grac nogami a my przeciez chcemy grac w pilke od tylu xdddd
Dokładnie.
jazda po Bednarku zaczęła się jeszcze przed pierwszym meczem.
Po Zagłębiu. Gdzie można mu trochę współwiny przypisać przy jednej bramce, jeszcze się wzmogła. A później przyszedł mecz z Hammarby. I nagle szydercy poznikali. Po tym jak dwoma wyjściami poza piąty metr uratował Lechowi dupę w pierwszej połowie.
hejt nie byl de facto w strone bednarka, a w strone lecha ktory kurwa nie potrafi porzadnie obsadzic bramki mimo ze w samej lidze ma kilku kandydatow ktorych mozna wyjac. typ grzal lawe cala kariere w holce, wiec nastawienie wobec niego nie bylo zbyt dobre – to zrozumiale. wazniejsze jest jednak to, ze obawy sie potwierdzily, a to ze tobei wystarczy wyjecie karnego i 2 strzalow z bliska w jednym meczu (szalenie waznym – nie zamierzam tego deprecjonowac) to juz twoja wina. nie wiem czy jestes kibicem lecha, ale pasujesz mi na niego. rutki pluja w twarz oszczedzajac na tak waznej pozycji jak bramkarz od tylu lat (wskaz mi ostatniego klasowego bramkarza lecha, tylko bez zartow typu buric), ale ty i tak jestes zadowolony bo wyjal karnego hehe
Wiadomo,że chłop jest zagadką lecz jakieś doświadczenie ma i może być wartością dodaną. Chcielibyśmy dużo bardziej znanych i sprawdzonych lecz mam wątpliwości czy piłkarz za 500tys euro będzie zawsze gorszy niż za 2mln euro . W teorii tak ale praktyka pokazuje często co innego. Wystarczy że trafi się kopaczowi epizod w lepszym klubie i cena winduje. Też musimy zdawać sobie sprawę, że do Polski nie przychodzą ludzie za 3mln i wyżej. Zawsze będą zagadkami wręcz 50/50. Teraz należy mieć nadzieję jak zawsze że będzie ok . A my jako kibice Kolejorza niestety już tyle razy się zawodzilismy!
Złe opinie w Hiszpanii
Rayo Vallecano nigdy nie dostało pieniędzy od Anderlechtu. Belgowie nie chcieli płacić odszkodowania za zachowanie niechcianego, mało profesjonalnego piłkarza, który sam wybiera sobie datę urlopu. Antonio Milić występując w Segunda Division często był mocno krytykowany, zbierał słabe noty za swoje występy mając w dodatku kiepskie statystyki. Więcej na ten temat napiszemy jutro lub pojutrze, dziś można zdradzić jedynie, że Chorwat grając w Hiszpanii wygrywał średnio poniżej 40% pojedynków na mecz. Portal “unionrayo.es” w podsumowaniu sezonu 2019/2020 określił grę tego piłkarza jako nierówną i chwiejną wystawiając mu niską średnią notę 5,5 na 10. Antonio Milić miał zastąpić innego stopera, który wcześniej odszedł, ale nie dał rady tego uczynić. Jego sporym minusem było ustawianie się w polu karnym.
Pozbyć się go za wszelką cenę
Antonio Milić ostatni raz zagrał 20 czerwca. Później pojechał sobie na urlop, w Anderlechcie został już definitywnie odstrzelony i został zaoferowany różnym klubom. Obrońca był siłą wypychany z Brukseli podobnie jak dwóch innych zawodników, którzy także znaleźli już nowe kluby. Niespełniony talent chorwackiej piłki, który ostatni dobry czas miał w sezonie 2017/2018 reprezentując przeciętne Oostende, zarabiał zbyt dużo. Jego pensja w Anderlechcie była nieadekwatna do umiejętności, których Lech nie zna. Kolejorz zna tego zawodnika tylko z opowieści i starych filmików sprzed ładnych paru lat (więcej o piłkarskich atutach Chorwata czy plusach i minusach w osobnym tekście).
Radość kibiców Anderlechtu
W Brukseli po pozbyciu się słabego, niechcianego obrońcy zapanowała spora radość. Między innymi na portalu społecznościowym Twitter (TUTAJ) kibice Anderlechtu świętowali odejście Milicia, który zupełnie nie pasował do ich zespołu. Anderlecht będący na podobnym poziomie co Royal Charleroi chce grać piłką, chce atakować już od linii defensywnej podczas gdy Milić nie nadaje się do takiego sposobu grania. Pewien fan Anderlechtu napisał nawet, że odejście Antonio z jego klub to jeden z najszczęśliwszych momentów w kibicowskim życiu. 27-latek miał w Anderlechcie opinię pokraki, był takim brukselskim Nikolą Vujadinoviciem z którego wszyscy się śmiali. W Belgii sporym zaskoczeniem był transfer Chorwata akurat do Lecha, według tamtejszych kibiców lewonożny stoper jest za słaby na nasz klub.
Ten fragment o Vujadinoviciu mocno niepokojący. Vujadinoviciu który, dodajmy, miał nawet doświadczenie w najwyższej klasie rozgrywek w Hiszpanii, a nie tylko w Segunda Division jak Milić.
Bardzo chciałbym się mylić ale wygląda na to że Lech znowu wymyśla kwadratowe jaja, Rząsa znowu wymyśla futbol na nowo (ewentualnie robi dobrze kolejnemu menago) zamiast za te same pieniądze ściągnąć nawet kogoś z Ekstraklasy, a nie typa który życiową formę miał kilka lat temu w średniaku ligi belgijskiej a przez ostatnie pół roku grał w piłkę hobbystycznie.
Ten fragment o Vujadinoviciu mocno niepokojący. O Vujadinoviciu który, dodajmy, miał nawet doświadczenie w Primera Division, a nie tylko w Segunda jak Milić.
Bardzo chciałbym się mylić, ale wygląda na to że Lech znowu wymyśla kwadratowe jaja, Rząsa znowu wymyśla futbol na nowo (ewentualnie robi dobrze jakiemuś menago), zamiast za tę samą kasę ściągnąć nawet kogoś z Ekstraklasy. A tak mamy typa który życiową formę miał kilka lat temu w średniaku ligi belgijskiej, a przez ostatnie pół roku grał w piłkę hobbystycznie.
Stary piwo dla Ciebie. A gimboweszlo pismaki mogą się uczyć jak sprawnie i konkretnie coś napisać. Dobrze się czytało
@Lecę na piwo: on tego nie napisał, przecież to Szeliga, który jak zwykle kopiuje teksty z kkslech.com XD
Jeśli nawet nie on to i tak dobrze napisane.. Brawo dla autora
Myśle że sobie poradzi w Lechu i jeszcze przed nim kilka dobrych lat grania w piłke.Kto sie spodziewał iż Helik poradzi sobie w I lidze angielskiej a jest nawet bardzo dobry jako obrońca
Patrząc na zdjęcie główne pomyślałem, że to jakiś „transfer” do esportowej drużyny Lecha i redakcja pojebała działy.
Gostek ktory zaliczyl kilka wystepow w reprezentacji Chorwacji nie jest ogorasem Wzywam do opamietania i przynajmniej odrobiny zdrowego rozsadku Dodam jeszcze ze krytykowany Salomon to 9 ciokrotmy reprezentant Polski
Ogórković
Czyli będzie gwiazdą eklapy i za rok wyjedzie do Turcji lub Rosji
Nie ogarniam Anderlecht wypłacał mu pensję chciał sie go pozbyc to jakim cudem Lech za niego zaplacil?!?!?!?!
Zgodził się grać za mniejszy pitos podobno
To pierdolenie/narzekanie w Poznaniu nie bierze się znikąd. Co pół roku Rutki i spółka fundują kibicom Lecha wkurw, nie tylko transferowy. Weryfikacja następuje dość szybko.
Choć na papierze wygląda na Muhara Anderlechtu, to koleś ma białą kartę, nie można po nim tak jechać, dopóki nie zagra w kilku meczach, ale jednak sceptycyzm każe raczej rozpatrywać ten transfer w kategorii kolejnego Niedomagoja Drewnića. Lepiej się jednak miło zaskoczyć…
PS.
Akurat po trasferze Ishaka kibice w Norymberdze byli wkurwieni.
Wcale się nie zdziwię jak zagrają trójką stoperów, a na wahadle Pchacz i Czerwiński
Antonio Milić, zły brat bliźniak Arkadiusza Milika XD
Myślę, że w pakiecie będzie taniej bo ten sam kierunek #biletdlamuchara #biletdlamilica
Jest gen porażki, nie radzi sobie z presją, w dodatku ma wysokie mniemanie o sobie.
W lechu chyba tylko takich biorą pod uwagę
W Lechu, z lewonożnych środkowych obrońców jest tylko „Czarny”, więc duża szansa, że będzie 1 do zmiany za Satke czy Salamona (biorąc pod uwagę zdrowie Rogne) Ewentualnie może być na LO do rywalizacji z Kravetsem (jeśli Puchacz będzie grał na skrzydle)