Ile w życiu piłkarza może zmienić jedna decyzja? Może zmienić wszystko. Jeśli nie wierzycie, wystarczy spytać Kacpra Śpiewaka. Rok temu o tej porze był piłkarzem krążącym od rezerw Stali Stalowa Wola do “ogonów”, które dostawał w drugiej lidze. Dziś jest jednym z najlepszych młodzieżowców na zapleczu Ekstraklasy i pewnym krokiem zmierza po awans. Jak do tego doszło? Śpiewak, który do seniorskiej piłki wchodził jako stoper, został napastnikiem. Najpierw strzelał jako joker, potem wywalczył pierwszy skład, a później zapracował na transfer. Bo okazało się, że jako “dziewiątka” jest piekielnie skuteczny.
– Nie będę czarował. Jako środkowy obrońca Kacper był już spakowany do trzecioligowego klubu – mówi Szymon Szydełko, były opiekun Stali Stalowa Wola. – Nie wyglądał tak dobrze, jak wygląda z przodu.
Faktycznie, śledząc karierę Śpiewaka stopera, ciężko znaleźć pozytywy. Mimo że miał po swojej stronie atut w postaci statusu młodzieżowca, przez trzy sezony grał niewiele. Albo zaliczał ogony, albo dostawał szansę w końcówce sezonu, albo zaczynał w pierwszym składzie i wypadał z niego po tym, jak obejrzał czerwoną kartkę. Dlatego rok temu miał trafić ze Stali do trzecioligowej Wólczanki Wólka Pełkińska. Jedni powiedzą: nabierze doświadczenia. Inni: to bilet w jedną stronę.
I raczej ci drudzy byliby bliżsi prawdy.
Kacper Śpiewak. Talent odkryty przypadkowo
Pandemia wstrzymała jednak ten ruch. Śpiewak został w “Stalówce”, a po wznowieniu sezonu został napastnikiem. Trochę przypadkowo. W myśl zasady: wszystko na jedną kartę. Klasyk niższych lig: przegrywasz, więc w desperacji rzucasz wysokiego stopera do przodu, żeby powalczył o powietrzne piłki. Tyle że nie każdy stoper strzela wówczas dwa gole.
– Sytuacja trochę nas do tego zmusiła, Tomek Płonka odniósł kontuzję, nie mieliśmy żadnego napastnika. Przegrywaliśmy 0:2 z Olimpią Elbląg i postawiliśmy wszystko na jedną kartę – wpuściliśmy środkowego obrońcę do przodu, żeby sobie radził z pojedynkami główkowymi. W pięć minut strzelił dwie bramki. Wziąłem go potem na rozmowę i mówię: Kacper, ty się lepiej poruszasz z przodu niż z tyłu. Umiesz zagrać przodem do bramki, tyłem do bramki, bierzesz grę na siebie. Jesteś gościem, którego nam brakowało. Odpowiedział: trenerze, też miałem takie wrażenie, że lepiej będę pasował z przodu, ale bałem się powiedzieć, bo nie wiedziałem, jak trener zareaguje – wspomina Szydełko.
Wbrew krążącej legendzie, nie był to pierwszy występ Śpiewaka w ataku. Nawet w ostatnim meczu jesieni, gdy Stal próbowała odrobić straty do Resovii, pojawił się na szpicy. W sześć minut losów spotkania nie odmienił, natomiast to wtedy dał pierwszy sygnał, że z przodu może wyglądać dobrze. Po kolejnym trener zespołu z Podkarpacia nie mógł już zignorować tych wskazówek. Zwłaszcza że sam pamiętał Kacpra jako piłkarza uzdolnionego ofensywnie. W juniorach grał on bowiem i jako “dziewiątka” i jako środkowy pomocnik.
– Prowadziłem go jako trener pomocniczy w SMS-ie Resovia. Kojarzyłem, że to nie był typowy środkowy obrońca. Jak przyszedłem do Stalowej Woli, to dostał taką łatkę, każdy mówił, że teraz gra na środku obrony. Tak go zaszufladkowano – opowiada obecny trener Hutnika Kraków.
Podobnie widzi to Jaromir Wieprzęć, który prowadził Śpiewaka w młodych drużynach Stali. – Pracowałem z nim w grupach juniorskich i w rezerwach Stali, przez 2-3 lata. Od najmłodszych lat wyróżniał się na tle rówieśników. Był systematyczny, miał potencjał. W rocznikach młodzieżowych grał na stoperze, albo na szóstce/ósemce. Wiedzieliśmy od początku, że potrafi strzelać bramki, odnaleźć się w “szesnastce”, piłka go szukała. Ale dopiero w piłce seniorskiej został przesunięty do przodu. W juniorach widzieliśmy w nim predyspozycje zawodnika defensywnego, który w środku pola przytrzyma piłkę, rozegra ją.
Zabrakło wiary w Śpiewaka-stopera
Zdaniem jednego z ostatnich trenerów napastnika Bruk-Betu przed jego debiutem w drugiej lidze, Śpiewak mógł sprawdzić się jako stoper. Problemem było to, że nie dano mu szansy.
– Problem był taki, że wtedy, kiedy wyglądał najlepiej, gdy przechodził z piłki juniorskiej do piłki seniorskiej, trenerzy nie dawali mu pograć. A szczerze powiedziawszy, wtedy wyglądał bardzo fajnie. Nawet jak pamiętam, to nie grał na swoich pozycjach, tylko na boku obrony – tłumaczy Wieprzęć.
I może mieć rację, mimo że gdy rozmawiamy ze skautami i przedstawicielami klubów, każdy powtarza, że Śpiewak-stoper w ogóle nie przykuwał uwagi. Nie wyróżniał się, nikt za bardzo go nie obserwował. Ale Szymon Szydełko zdradza, że wpływ na to mógł mieć “mental” i wspomniany już brak zaufania.
– Jak był środkowym obrońcą i nie czuł, że będzie grał, nie był pewny na boisku. Był też tak samo roztrzepany poza nim. Cały czas był rozkojarzony, popełniał błędy, zapominał o wielu rzeczach. Gdy został przemianowany na napastnika, śmialiśmy się, że to inny gość w tej samej skórze. Jakby mu ktoś wgrał innego softa! Sumienny, realizujący zadania na boisku. Przeszedł przemianę mentalną. Jak zaczęło mu iść, zmienił całego siebie, podejście do pracy i treningów. Nie mówię, że nie był profesjonalistą, ale był taki, jak wielu młodzieżowców. Potem stał się wzorem do naśladowania.
ZAGŁĘBIE ZREMISUJE Z BRUK-BETEM? KURS 3.35 W TOTALBET!
Z drugiej strony gdzie nie spytać, tam słyszymy, że problemów z Kacprem Śpiewakiem nie było. To chłopak, który mocno poświęcał się piłce, nie odlatywał, starał się. Chodził do szkoły sportowej, więc z futbolówką praktycznie się nie rozstawał. Nie miał problemu z tym, żeby trenować po godzinach, czy ćwiczyć wybrane elementy. Wydaje się, że kłopoty zaczynały się, kiedy z marszu wchodził do gry na tak newralgicznej pozycji. Jako dowód niech posłuży kolejna opowieść byłego opiekuna Stali Stalowa Wola.
– Mieliśmy zimą testy na 30 metrów na fotokomórkę. Na nich wypadł przeciętnie i na grze wewnętrznej mówiłem mu: czemu ty się ustawiasz tak wysoko, nie kontrolujesz pozycji napastnika. Jak chcesz dogonić Szczutowskiego, jak on jest od ciebie dużo szybszy na testach. Powiedział, że na testach mu nie poszło, a w rzeczywistości jest od niego szybszy. Szczutowski to podłapał, założyli się, stanęli na treningu do biegu i Śpiewak z nim wygrał na 100 metrów – mówi Szymon Szydełko.
Jaromir Wieprzęć także wspomina Kacpra jako spokojnego gościa. Na boisku przemawiały za niego umiejętności. Zawodnicy mu ufali, bo kiedy zagrywali do niego piłkę, wiedział co z nią zrobić i nie popełniał błędów. Ale w szatni rolę liderów pełnili inni. Być może dlatego Śpiewak nie wiedział, jak przekazać szkoleniowcowi, że wolałby zmienić pozycję. Być może dlatego Stal nie utrzymała się w lidze, bo nie ma co ukrywać – gdy młody napastnik na dobre wskoczył do składu, był nie do zatrzymania.
Wybrał ciszę i spokój
Od czasu słynnej zmiany z Olimpią Elbląg, Stal strzeliła w drugiej lidze 24 bramki. Jesienią, przed odejściem Kacpra do Bruk-Betu, dorzuciła kolejne cztery. Przy ilu udział miał Śpiewak? Dokładnie przy połowie. Jego liczby są – jak na tak młodego piłkarza – kapitalne.
Szydełko mówi wprost, że na tym poziomie rozgrywek był to napastnik kompletny. – Urzekało mnie u niego to, że odnajdywał się w każdej sytuacji. Był bardzo wszechstronny, nieźle grał tyłem do bramki, bardzo dobrze przodem, dobrze grał w powietrzu. Potrafił uderzyć z dystansu. Ma wiele cech, które bardzo dobrze u niego funkcjonowały.
Jeśli do dorobku Śpiewaka dorzucimy fakt, że przy dwóch kolejnych bramkach miał spory, choć nie bezpośredni udział (po powietrznych starciach z nim golkiperzy dwukrotnie wybijali piłkę tuż pod nogi piłkarzy Stali), a do tego wywalczył dwa niewykorzystane rzuty karne, zainteresowanie, które wzbudził swoim nagłym objawieniem, nie dziwi. Skauci, którzy obserwowali młodzieżowca, nie kryją, że zwrócenie na niego uwagi nie było trudne. Kiedy ktoś taki pojawia się na szczeblu centralnym, nie da się go przeoczyć. Zwłaszcza gdy błyszczy w zespole walczącym o utrzymanie, który siłą rzeczy powinien mieć mniej sytuacji podbramkowych. W Stali było jednak trochę inaczej, bo wiosną zespół z Podkarpacia spisywał się lepiej niż dobrze. A Śpiewakowi służyła obecność doświadczonego Michała Fidziukiewicza. Obaj świetnie się rozumieli.
- 5 – tyle goli wypracował duet Śpiewak – Fidziukiewicz. Trzykrotnie to młodzieżowiec asystował bardziej doświadczonemu koledze.
- 2 – to z kolei najlepszy wynik Śpiewaka we współpracy z innym piłkarzem. Dwukrotnie przy jego golach asystował Dominik Chromiński
WIDZEW W TOP 6 1. LIGI? KURS 7.50 W TOTOLOTKU!
Do Stalowej Woli przyjeżdżali agenci oraz kluby, które kusiły Śpiewaka ofertami. Nam udało się ustalić, że poważne zapytania miał dwa. Na stole leżały kontrakty z Widzewem Łódź oraz Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Z kolei lubińskie Zagłębie chciało go zaprosić na testy, tak jak innego skutecznego napastnika z drugiej ligi, Karola Podlińskiego, jednak wówczas snajper był już dogadany ze “Słonikami”. Tak, jak doradzano mu w Stali.
– Rozmawiał ze mną o transferze, to była końcówka rundy. Wiedzieliśmy, że odejdzie. Sugerowałem mu, że Termalica będzie dla niego najlepsza. To stabilny klub, wiedziałem, że będzie walczył o Ekstraklasę. Poza tym miałby łatwo wkomponować się w drużynę, bo tam jest cisza i spokój. Cieszę się, że nie poszliśmy za większą firmą, ale podpowiadaliśmy mu spokojną pracę i dalszy rozwój – wspomina Szydełko.
Sam zainteresowany na łamach “Echa Dnia” potwierdzał, że wskazówki trenera, który na niego postawił, sporo dla niego znaczyły. – Rozmawiałem z nim o opcjach, jakie mam i powiedział swoje zdanie, które było dla mnie bardzo ważne.
Kacper Śpiewak zagrał jeszcze pożegnalne spotkanie z Avią Świdnik, w którym zanotował asystę i przeprowadził się do gminy Żabno.
“Ma wszystko, żeby być dobrym napastnikiem”
Bruk-Bet tym ruchem wyprzedził konkurencję i zrobił kapitalny interes. Jak słyszymy, napastnik kosztował zespół z Niecieczy ok. 70 tysięcy. Złotych, nie euro. Absolutne grosze. Co prawda dzięki Śpiewakowi Stal zarobiła jeszcze 150 tys. zł, jednak sama cena wydaje się promocyjna. Wystarczy wspomnieć, że jeśli Termalica zdoła wskoczyć chociaż na 7. miejsce w Pro Junior System (strata jest niewielka), ten transfer zwróci się “Słonikom” trzykrotnie.
A przecież nie są to jedyne korzyści płynące z zatrudnienia piłkarza “Stalówki”. Niecieczanie mocno śledzili jego poczynania i byli przekonani co do wysokiego potencjału zawodnika. To szybko zaczęło się sprawdzać. Śpiewak trafił w debiucie w Pucharze Polski, potem dorzucał też liczby w lidze. Trzykrotnie jego gole, asysty lub asysty drugiego stopnia były kluczowe w kwestii zdobycia przez Bruk-Bet punktów. W 16 spotkaniach w pomarańczowych barwach zebrał łącznie osiem punktów w rozszerzonej klasyfikacji kanadyjskiej.
Mariusz Lewandowski nie kryje, że jest bardzo zadowolony z letniego nabytku, mimo że jesienią młodzieżowiec musiał mocno nad sobą pracować, żeby dostosować się do zdecydowanie wyższego poziomu. – Rozwija się. Kiedy przyszedł do nas, nie można powiedzieć, że był gotowy. Miał dużo braków motorycznych, ale w jego wieku to wkalkulowane. Dużo pracowaliśmy w tym półroczu nad tym czynnikiem i wydaje mi się, że idziemy w dobrym kierunku, żeby braki motoryczne, braki elastyczności, czy mocy w nogach zanikały. Jeżeli chodzi o jego instynkt, czy walory w polu karnym, grę głową, to na pewno to ma. Ma wszelkie symptomy ku temu, żeby zostać dobrym napastnikiem, ale przeskok z ligi niżej do nas dał mu dużo do myślenia i wie, że ma dużo do poprawy.
BRUK-BET WYGRA Z ZAGŁĘBIEM? KURS 1.97 W TOTALBET!
W Stalowej Woli Śpiewak podpatrywał Fidziukiewicza, otrzaskanego w drugiej i pierwszej lidze. W Niecieczy może się uczyć od jeszcze bardziej doświadczonego Romana Gergela. Lidera klasyfikacji strzelców pierwszej ligi. A Kacper uczy się chętnie. – Mamy dużo rozmów indywidualnych, a i tak sam z siebie przychodzi i pyta o różne rzeczy. Bierze materiały wideo, często rozmawiamy, żeby jego walory się rozwijały – stwierdza Lewandowski. – Strzelił trochę bramek, to mu na pewno da optymizm. Z biegiem czasu będzie lepiej, solidnie przepracujemy zimę i jak każdemu, kto ma indywidualne błędy, poświęcimy mu trochę czasu. Wiadomo, że był kiedyś stoperem, ale Piszczek też kiedyś grał w ataku, poszedł do obrony – takie sytuacje się zdarzają. Czasami jego błędne decyzje, błędy w ustawieniu były widoczne, ale to jest ważne, że gdy mu o tym mówię, to już ich nie powtarza. Czas działa na jego korzyść, ale nie może się zatrzymać, trzeba się rozwijać, bo konkurencja jest duża – dodaje.
Piętą strzela jak Zlatan
No właśnie, a jakim w zasadzie napastnikiem jest Kacper Śpiewak? Po przeskoku na wyższy poziom na pewno już nie tak bardzo wszechstronnym jednak zachował to, na co uwagę zwracały nam osoby, które mu się przyglądały. Niebywały instynkt, świetny timing i “to coś”. Czyli to, co tworzy napastnika. Ciężko to opisać jednym słowem, ale chodzi o to, że wie kiedy i gdzie się znaleźć, żeby stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Mimo że jest dość wysoki i masywny, jest całkiem szybki. W pewnym sensie jest też niezmordowany, bo choć od pierwszoligowych napastników odstaje pod względem wygranych pojedynków, to liczba jego starć z rywalami już go wyróżnia. Dobrze spisuje się w powietrzu, uwagę przykuwa także spora liczba prób odbioru z jego strony – choć tu trzeba jeszcze popracować nad skutecznością.
Imponująca jest natomiast statystyka jego strzałów. Tylko dwa niecelne uderzenia na bramkę rywala, co drugi strzał w światło bramki kończy się golem. Mimo to Mariusz Lewandowski zwraca uwagę, że można było te statystyki jeszcze podkręcić. – Musi poprawić decyzyjność w polu karnym, żeby za dużo nie myślał, bo czasami ma dwa, trzy warianty, jak rozwiązać daną sytuację, a to ten pierwszy jest najlepszy. Za dużo czasu w polu karnym nie ma. Tak strzelił bramkę z Odrą Opole – instynkt, głowa, gol. W niektórych sytuacjach na treningu próbował takie piłki przyjmować. Ale to przyjdzie z wiekiem.
Na co jeszcze zwraca uwagę trener Bruk-Betu? – Musi poprawić grę tyłem do bramki, robi dużo błędów typowo tyłem do bramki. Czasami się zamyka w pozycji. Musi być w pozycji otwartej, czy półotwartej, takiej, żeby od razu między liniami, czy między stoperami jednym przyjęciem szukać sobie lepszej pozycji.
BRUK-BET WYGRA Z LECHIĄ W PUCHARZE POLSKI? KURS 5.20 W SUPERBET!
Z kolei Szymon Szydełko i skauci, z którymi rozmawiamy, jako rzecz do poprawy wskazuje grę słabszą nową. Nic dziwnego, bo Śpiewak może i strzela sporo, jednak lewą nogą piłki do siatki jeszcze nie skierował.
Dziwi was wyróżnienie bramki zdobytej piętą? Nie powinno, bo to klasowe wykończenie. W meczu z Chrobrym Głogów Śpiewak pokonał bramkarza schodząc na bliższy słupek i obracając się w powietrzu po niskim dośrodkowaniu Martina Zemana. Dzięki temu zaskoczył obrońcę i golkipera, kierując piłkę do siatki. Ciekawostką jest to, że na profilu Kacpra w mediach społecznościowych znajdziemy dowód na to, że to nie przypadek. Parę lat temu młody piłkarz zanotował takie trafienie piętą w jednym ze spotkań.
Przebije Klimalę i Szysza?
Wychowanek “Stalówki” pozostaje najskuteczniejszym młodzieżowcem na zapleczu 1. ligi. To o tyle ciekawe, że na zapleczu Ekstraklasy ciężko trafić na piłkarza z kategorii U-21, który tak regularnie trafia do siatki. Tak przynajmniej było w dwóch ostatnich sezonach. Najlepsze wyniki?
- 5 bramek – Adrian Benedyczak, Michał Góral, Bartosz Bida
- 4 bramki – Kacper Śpiewak
- 3 bramki – Dawid Kocyła
Z tego grona Śpiewak jest drugi od końca pod względem minut spędzonych na boisku. Jeśli mamy przeliczyć gole na minuty, ranking będzie wyglądał tak:
- Bida – gol co 77 minut
- Śpiewak – gol co 131 minut
- Kocyła – gol co 263 minuty
- Benedyczak – gol co 282 minuty
- Góral – gol co 283 minuty
Nie ma co ukrywać, wśród napastników panowała posucha. Niech świadczy o tym to, jak szybko Kocyła awansował z Bełchatowa do Wisły Płock. Zresztą Kocyła jak Kocyła. Maciej Mas potrafił wyjechać – i to do Włoch – nie strzelając ani jednego gola (!) w lidze. I w tych Włoszech nie przepadł, bo regularnie ładował bramki w Primaverze. Kiedy poszerzymy ramy czasowe do minionych pięciu sezonów, znajdziemy znacznie lepsze wyniki. Patryk Klimala potrafił strzelić 13 goli, Patryk Szysz – 10. Natomiast gdy zbierzemy do kupy wszystkich czołowych strzelców z kategorii U-21 z pięciu ostatnich lat, czołówka powyższego rankingu się nie zmieni.
BRUK-BET WYGRA PUCHAR POLSKI – KURS 200 W TOTOLOTKU!
Bida trafiał do siatki z największą częstotliwością, Śpiewak był drugi.
Dlatego warto śledzić to, jak wiosną będzie się rozwijał czołowy młodzieżowiec ligi. Zakładając, że Bruk-Bet nie roztrwoni przewagi, końcówka sezonu może być idealnym czasem, żeby powalczyć o premię dla PJS. A to oznacza, że Śpiewak może dostać tyle szans, że zbliży się do dwucyfrowego wyniku bramkowego. Zwłaszcza że w Ekstraklasie, do której “Słoniki” zmierzają, wciąż będzie młodzieżowcem, więc w Niecieczy nie powinni tracić ani minuty, którą mogą wykorzystać na to, żeby go ogrywać.
Kto wie, być może pół roku temu w ostatnich minutach meczu z Olimpią Elbląg narodził nam się napastnik, który da nam jeszcze sporo radości w najbliższych latach?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix