Reklama

Kubica na starcie Daytony, a Polak szefem zespołu F1? Dzieje się w motorsporcie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

08 stycznia 2021, 15:58 • 5 min czytania 15 komentarzy

W motorsporcie w teorii trwa sezon urlopowy, ale to nie oznacza, że nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. Plotek jest sporo, a część z nich regularnie się potwierdza. Niektóre wiadomości szczególnie nas interesują. Pewne jest już na przykład, że Robert Kubica pojedzie w wyścigu Daytona 24h, a prawdopodobne, że inny Polak odniesie życiowy sukces – Marcin Budkowski może zostać szefem ekipy Alpine w Formule 1. 

Kubica na starcie Daytony, a Polak szefem zespołu F1? Dzieje się w motorsporcie

Nowe doświadczenie

W Polsce wyścigi długodystansowe może nie cieszą się ogromną popularnością, ale w świecie motorsportu darzone są sporym uznaniem. W Le Mans, Indianapolis czy właśnie Daytonie swoich sił regularnie próbują kierowcy z innych serii. Zapytajcie choćby Fernando Alonso, który planował podbić wszystkie te wyścigi (Daytonę wygrał w 2019), albo Kevina Magnussena, który w tym sezonie pojawić ma się właśnie na starcie Daytona 24h. Możecie też włączyć sobie “Le Mans ’66”, bo to całkiem dobry film (o ile macie wystarczająco duży ekran, by móc się nim pozachwycać) i niezły sposób na wsiąknięcie w ten świat.

Ale my nie o Le Mans, a o Daytonie. Co to w ogóle za impreza? Cóż, uznana. Od 1962 roku rozgrywana jest bez przerwy na Florydzie. Częściowo na torze, na którym odbywają się też wyścigi serii NASCAR (tak, to te co robią wziuuum w kółko), a częściowo po wewnętrznej trasie. Po połączeniu taka pętla ma pięć kilometrów. W tym roku cały wyścig odbędzie się w dniach 30-31 stycznia, a tydzień wcześniej kierowcy pojadą w stuminutowych kwalifikacjach. Za kierownicą jednego z samochodów usiądzie Robert Kubica.

Polak poprowadzi Oreca 07 Gibson LMP2. Nic wam to nie mówi? Nic dziwnego, to prototyp, budowany tylko na potrzeby wyścigów – tak to wygląda zresztą w przypadku całej klasy LMP2, której głównym ograniczeniem jest cena. Jedno auto maksymalnie kosztować może 483 tysiące euro. Oszczędzimy wam specyfikacji samochodu Roberta, bo nie od tego jesteśmy, by rozbijać ten pojazd na części pierwsze. Dodamy jedynie, że to dla Kubicy nowa przygoda, choć miał kiedyś okazję poprowadzić samochód z klasy LMP1 – a więc jeszcze mocniejszej. Orecą wystartuje w barwach ekipy High Class Racing, a oprócz niego w teamie znajdą się Ferdinand Habsburg (jeśli śledziliście DTM, to dobrze go znacie) oraz Anders Fjordbach i Dennis Andersen. Ci dwaj ostatni to Duńczycy – z tego właśnie kraju pochodzi ta ekipa.

– Jestem bardzo wdzięczny za szansę, jaką otrzymałem od High Class Racing. Zaproszenie do startu na torze Daytona International Speedway będzie dla mnie nowym wyzwaniem. W swojej karierze skupiałem się do tej pory na wyścigach sprinterskich. Co prawda przed czterema laty startowałem w 24-godzinnym wyścigu w Dubaju, ale musiałem się wycofać z powodu problemów technicznych. Ten wyścig będzie ode mnie wymagał zupełnie innego podejścia opartego na pracy zespołowej, świetnej wytrzymałości i przygotowaniu fizycznym. Nowością będzie dla mnie także samochód Oreca LMP2 – mówił Kubica.

Reklama

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Robert Kubica (@robertkubica_real)

– Jestem podekscytowany całym wyścigiem i otoczką wokół niego. Daytona to dla mnie kolejna okazja, żeby ścigać się na najwyższym poziomie z zawodnikami światowej klasy. Już nie mogę się doczekać pracy z tak wspaniałym zespołem. Teraz skupiam się na tym, żeby jak najlepiej przygotować się do startu – dodawał Polak, którego w wejściu w świat wyścigów długodystansowych tradycyjnie wspiera Orlen. To za sprawą tej firmy Kubica dostanie szansę sprawdzenia się w nowym środowisku.

Możliwe zresztą, że na tym nie koniec. High Class Racing startuje bowiem też w mistrzostwach świata WEC (World Endurance Championship). Jeśli Kubica wypadnie dobrze w Daytona 24h, może będzie mógł się też sprawdzić w niektórych europejskich wyścigach w ramach tej serii. Zapewne nie we wszystkich – blokują go bowiem zobowiązania w ekipie Alfy Romeo w F1, gdzie jest trzecim kierowcą – ale na kilka powinien znaleźć czas.

Polak będzie szefem?

Alpine. To ekipa, która w 2021 roku będzie jeździć w F1. Nie jest to jednak nowy zespół – to po prostu Renault, który przeszedł rebranding, mający na celu promowanie spółki należącej do Renault, a produkującej sportowe samochody. Wraz ze zmianą nazwy przyszła też jednak wewnętrzna reorganizacja. Do zespołu najprawdopodobniej trafi dzięki temu Davide Brivio, znany doskonale fanom MotoGP. To Włoch, który budował siłę kilku zespołów, a jeszcze w zeszłym roku do mistrzostwa doprowadził młodego Joana Mira.

– Nagle otrzymałem szansę na podjęcie nowego wyzwania. To była niespodziewana okazja, postanowiłem z niej skorzystać. Decyzja była trudna – opuszczam grupę ludzi, z którymi od zera zaczynałem pewien projekt. Doprowadziliśmy Suzuki do mistrzostwa – mówił Włoch, ale tylko o swoim odejściu. Oficjalnie bowiem nie jest jeszcze potwierdzony przez Renault. Ale wszyscy dziennikarze siedzący w temacie i będący blisko tej ekipy, mówią, że będzie tam dyrektorem generalnym firmy.

Reklama

W roli CEO miałby dostać swobodę w obsadzeniu niższych stanowisk. I tu dochodzimy do tego, co interesuje nas najbardziej. Prawdopodobnie Włoch zdecydowałby się na wyłączenie z kierowania zespołem Cyrila Abiteboula, który różnie oceniany był w padoku. Francuz pewnie objąłby inne stanowisko, a jego dotychczasowe miejsce zająłby Marcin Budkowski. I w tym miejscu się zatrzymamy. Bo pewnie wielu z was nawet do końca nie wiem, kim ten gość jest. A to w końcu nasz rodak, który w dodatku doskonale odnalazł się w świecie motorsportu.

Jego kariera trwa już dwie dekady. W 2001 roku został aerodynamikiem w ekipie Prost GP, potem pracował też w Ferrari w roli kierownika do spraw aerodynamiki. Później – w latach 2007-2014 – zajmował się aerodynamiką w ekipie McLarena. Tam miał mały kryzys – po kilku latach pracy skrytykował go Paddy Lowe (wówczas dyrektor ekipy), ale po kilkumiesięcznym urlopie Budkowski wrócił do swoich obowiązków. Później? Znalazł zatrudnienie w FIA, gdzie był nawet szefem departamentu technicznego, a stamtąd przeniósł się do Renault (co zresztą wzbudziło pewne kontrowersje). To po jego przyjściu i reorganizacji pracy zespołu zaczęły się też poprawiać wyniki francuskiej ekipy. Zresztą, nie bez powodu nazywa się go “polskim Adrianem Neweyem”. To naprawdę wyraz sporego uznania.

Jeśli zostanie szefem zespołu, zrobi kolejny ważny krok w swojej karierze. Będzie też pierwszym Polakiem, który pokaże się w F1 w takiej roli. Już 1 stycznia został jednym z dyrektorów Alpine, to akurat oficjalna informacja. Na tę, czy faktycznie będzie przewodzić zespołowi, musimy jeszcze poczekać. Ale szanse wydają się na to spore. Bo Budkowski ceniony w padoku jest bardzo. Życzymy mu więc tego, by mu zaufano.

Bo przecież wspaniale byłoby oglądać Polaka kierującego zespołem Fernando Alonso.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

15 komentarzy

Loading...