Reklama

Co chcielibyśmy zobaczyć w polskiej piłce w 2021 roku

redakcja

Autor:redakcja

02 stycznia 2021, 11:59 • 12 min czytania 24 komentarzy

To nie będzie koncert życzeń. Bo możemy sobie życzyć mistrzostwa Europy, Piątka z pięćdziesięcioma bramkami w Bundeslidze, a nawet beniaminków, którzy nie okupują ostatnich miejsc w Ekstraklasie, ale to jałowe gadanie. Postaramy się nie wieszać polskiej piłce poprzeczki zbyt wysoko. Ustawimy ją na wysokości, do której nasz futbol nie tylko może, ale powinien doskoczyć.

Co chcielibyśmy zobaczyć w polskiej piłce w 2021 roku

Euro na miarę naszych możliwości

Finały mistrzostw Europy pod względem formatu zmieniły się tak, że nie potrzeba wielkiej wyobraźni, aby znaleźć rozczarowujący scenariusz również z wyjściem z grupy. Zbieramy w łeb od Hiszpanii w bezdyskusyjny sposób. Zbieramy w czapkę od Szwedów. Pokonujemy Słowaków po średnim meczu, a w innych grupach sytuacja układa się tak, że mimo wszystko przechodzimy dalej. Potem bez ceregieli miażdży nas kolejny rywal. Takich scenariuszy, w pewnych wariacjach, można ułożyć więcej. Na przykład, nie zagłębiając się: cztery słabe mecze. Po prostu.

Sęk w tym, że NIE UWAŻAMY, aby Polska miała mały potencjał. Nie, nie oczekujemy medalu. Nie uważamy, że jesteśmy w topie najlepszych drużyn Europy. Ale można wymagać od tego zespołu podjęcia walki z najlepszymi – podkreślimy, walki. A nie bycia złomowanym przez mocniejsze piłkarsko nacje tak, jak mogłaby być złomowana – nie przymierzając – Estonia, do której porównała nas La Gazzetta po meczu Ligi Narodów w Rzymie.

Napiszmy jakąś fajną historię, zamiast nurzać się w najlepszym wypadku w odcieniach szarości, a potem próbować taki obraz kolorować. Kolorować, ale po meczu, szeregiem wymówek.

Reklama

Mistrza, który nie wygra wyścigu żółwi

Ciekawa runda w Ekstraklasie za nami, chcielibyśmy naturalnie, by wiosenna była podobna. Rzecz w tym, że bywały już arcyciekawe finisze ligowe, ale polegające na festiwalu niewykorzystanych szans.

Lider przegrywał? No to drugi zespół, trzeci i piąty też tracił punkty. W ostatnich latach widzieliśmy takie historie niejednokrotnie – mistrzem ostatecznie zostawał nie ten, kto był najlepszy. Mistrzem zostawał ten, kto okazał się najmniej słaby. Zaliczył najmniej kompromitujących porażek, z których każda powinna być niewybaczalna, a jednak rywale wywracali się w tym samym czasie. Znudziło nam się to.

Niech mistrzem zostanie ten, kto wypadnie najlepiej w walce kilku dobrych zespołów.

Nie patrzymy na nazwy klubów – choć rzecz jasna na ten moment najmocniejszą kartę przetargową zdają się mieć Legia i Raków – tylko życzymy sobie wyścigu o mistrzostwo polegającego na wyścigu przynajmniej dwóch mocnych, regularnych bolidów. Niech to faktycznie będzie wyścig, a nie obserwowanie kto szybciej znajdzie w krzakach zgubione na zakręcie koło.

Przynajmniej jednej drużyny w fazie grupowej europejskich pucharów

Nie będziemy wybrzydzać. Ostatnie lata nauczyły pokory. Natomiast niżej niż jeden klub w fazie grupowej europejskich pucharów, szczególnie przy starcie UEFA Conference League, zejść się nie da.

Szczególnie, że dla mistrza Polski ścieżka do tych rozgrywek będzie wyjątkowo łatwa. Można robić to, w czym jesteśmy mocni, czyli odpadać, a mimo to awansować. Jak mawiał Takesure Chinyama: football is football, you know.

Reklama

Poza mistrzem, pozostali trafią w klasyczny młyn eliminacyjny, bo pod tym względem Conference League wcale wiele łatwiejsza od Ligi Europy nie będzie. Natomiast nie po to Lech dopiero co pokazał, że można przejść cztery rundy, w tym trzy grając na wyjeździe, żebyśmy teraz załamywali ręce. Po cichu liczymy na więcej, może na mistrza Polski w LE, może na kogoś, kto jednak przebije się przez eliminacje UCL. To nie jest najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale wykonalny. Niemniej wypada po ostatnich latach być zachowawczym.

Najgorsze co mogłoby się zdarzyć, to znowu czytać wywiady z prezesem Animuckim, że według projekcji jesteśmy na „nastym” miejscu w Europie, że zazdrości nam pół kontynentu, a potem całą jesień kisić się w swoim sosie.

Zero eurowpierdoli

Wszyscy do fazy grupowej nie wejdą na pewno, na to byśmy byli w stanie postawić sporo, z tym, że takiego zakładu nikt nie przyjmie.

Ci, którzy odpadną, mogliby wziąć przykład chociaż z tegorocznego Piasta Gliwice. Kogoś przeszedł, punkty nabił, odpadając kompromitacji żadnej nie było, ot, trafił się rywal lepszy, ale i z nim udało się trochę powalczyć. Serdecznie mamy dość pisania historii innym klubom, nacjom, eurowpierdoli mieliśmy pod kurek w ostatnich latach. Poprosimy o takie puchary, w których za żaden klub nie trzeba się wstydzić.

Halo, Legio, tak, to w dużej mierze do ciebie.

Astana, Sheriff, Trnawa, Dudelange, Karabach. Nic nie mamy do takiego Karabachu, solidna drużyna – choć zweryfikowana brutalnie w samej fazie grupowej – ale 0:3? U siebie? Przy różnicy klas na rzecz rywala? Przy kurczącym się rankingu, którego teraz będziecie bronić już ostatni raz, jak nie to żegnajcie rozstawienia w późniejszych rundach?

Awansu w rankingu UEFA

No i, siłą rzeczy, skoro życzymy sobie powyższych, to życzymy sobie i awansu w rankingu UEFA.

Przypomnijmy, że spadliśmy na trzydzieste miejsce. Nasze drużyny raz, że zaczynają granie w Europie praktycznie najszybciej jak tylko mogą. To dwa, jeszcze nasz ranking bazowy – ranking zespołów, które swojego własnego nie zrobiły, czyli wszystkich poza Lechem, Legią i Piastem – jest taki, że Raków może wpaść na rozstawiony zespół z San Marino. Innymi słowy, o rozstawieniach zapomnij, w zasadzie gdziekolwiek.

Trzeba się wygrzebywać z dna. Bo to jest dno, naprawdę.

Swoją drogą, wiecie kto jest na czternastej lokacie? Dania. Ceniony tam gracz, Mikkel Rygaard, który od lat w lidze duńskiej robił liczby, właśnie przeszedł do ŁKS-u. Czyli, dzieli ESA od duńskich rozgrywek szesnaście miejsc, cała przepaść, a potem sensowny ich gracz idzie na nasze zaplecze. My naprawdę mamy ekonomiczno-organizacyjno-stadionowe podstawy pod to, by nie człapać pod koniec peletonu.

Rozwijania marki „POLSKI PIŁKARZ” w Premier League

Premier League jest najchętniej oglądaną ligą na świecie. To nie tak, że szacunek mamy tylko do niej, a – strzelamy – Ligue 1 to nieszczególnie. Przecież na co dzień oglądamy – jako się rzekło – trzydziestą ligę Europy, więc szacunek należy się wszystkim, którzy są przed nami.

Chcielibyśmy, aby polscy piłkarze mieli, przykładowo, mocniejszą markę w La Liga, ale Kądziorowi idzie jak idzie, sam też raczej nagle tego trendu by nie zawrócił. W XXI wieku był tylko Krychowiak z pola, który coś tam znaczył, a przecież on szedł w zasadzie jako efekt francuskiej myśli szkoleniowej, nie ktoś, kto się przebijał przez ESA.

Natomiast w Premier League zrobiło się interesująco. Polacy na całe lata mieli tam szlaban, przynajmniej ci z pola. Teraz pojawił się Bednarek, który rozpycha się w niej coraz mocniej. Gra tu Klich, który też miał mocne chwile. Zaraz pojawi się Moder, który przyjeżdża na Wyspy po skróconym wypożyczeniu, potem przyjdzie Karbownik. Chcielibyśmy podtrzymania trendu. To jest prestiż. To sygnał, który idzie w świat. Anglia jest niesamowicie konkurencyjną liga, jak sobie tutaj poradzisz, naprawdę furki otwierają się wszędzie. Nie sądzimy, by było realne zrobienie z Premier League drugiej Serie A, bo jednak przeciętniak z ligi włoskiej stoi na niższym poziomie niż ten angielski, co chyba bardziej niż po boisku widać w ekonomii. Ale chcielibyśmy ugruntowania: tak, dajemy radę.

Inna sprawa, że po Brexicie wyjazd na Wyspy również dla piłkarzy będzie trochę trudniejszy, ale nie są to przeszkody tak bezlitosne jak choćby w latach dziewięćdziesiątych.

Lewandowskiego pozostającego w trójce najlepszych piłkarzy świata

To znaczy, wiecie: Lewy jutro zawiesiłby buty na kołku, i nikt by nic nie powiedział. Lewy od jutra powiedziałby, że jego teraz interesują rzutki, więc odpuszcza formę piłkarską, i nic nie mamy do zarzucenia. I tak jest najlepszym polskim piłkarzem w historii. Co można było sobie życzyć, to już – że tak powiemy – zostało dawno spełnione. Osiągnął więcej, niż zakładały nawet bardzo optymistyczne scenariusze, gdy sięgniemy wstecz choćby do czasów jego wyjazdu do Borussii.

Ale znając go, wiedząc jak się rozwija, na jakim jest poziomie – chcielibyśmy, żeby to się jeszcze nie skończyło. Szczególnie, że wiedząc jakim jest profesjonalistą, nie ma przypadku, że to teraz, w wieku 32 lat, wszedł na swój szczyt. Nie oczekujemy, że będzie jeszcze lepszy, ale byłoby fajnie, gdyby w następnym roku – roku Euro – pozostał na tak samym, wysokim poziomie.

Bo Lewy kiedyś będzie musiał zwolnić. Tak, to się stanie. Obserwując maszynę, jaką stał się Polak, trudno w to uwierzyć, ale to się zdarzy.

Chcielibyśmy jeszcze trochę to odwlec.

Odnajdujących się Piątka i Milika

Sezon 18/19. Piątek trzecim najlepszym snajperem Serie A, Milik piątym. Obaj razem wrzucają w tych rozgrywkach 40 bramek, a przecież na tym ich dokonania się nie kończą. Skok Piątka, który w rok ze strefy spadkowej Ekstraklasy wzbija się na poziom sensacji, o której mówi się nie tylko we Włoszech, robi wrażenie. Milik gruntuje swoją pozycję w Italii.

Od tamtego czasu, delikatnie mówiąc, nie wszystko potoczyło się tak, jak powinno.

My jeszcze pamiętamy te zgrupowania, na których zastanawialiśmy się: jak selekcjoner ma zmieścić napastnika klasy światowej oraz dwóch klasy europejskiej. Bo co byście nie powiedzieli o tych graczach dziś, tak się wtedy o obu mówiło.

Nasz ranking napastników za 2019 rok, naminiaturze też 2018.

Sypało się inaczej, w innych momentach, z innych przyczyn, natomiast: na pewno nie posypało się całkiem. Wciąż są w dobrych miejscach wypadowych, by zaatakować, znacząco się poprawić.

Zdrowia dla Bielika

W zasadzie mówić, że Bielik to wielki talent polskiej piłki, już nie wypada. Bielik już swoje potwierdził na wysokim poziomie. Odpruwa łatkę talentu, teraz patrzymy co da w danym momencie.

Nabraliśmy przekonania, że to jeden z tych piłkarzy, u których jeśli wszystko potoczy się korzystnie, to może wjechać do grona czołowych na swojej pozycji. Jest, jak na swoją pozycję, niebywale wszechstronny, nowocześnie grający, potrafiący narzucić ton całej formacji. Jego transfer do Derby, choć to tylko Championship, był poparty nieprzypadkowo całą furą pieniędzy.

Potem przyszła kontuzja. Poważna. Zerwanie więzadła.

Później okazało się, że Euro 2020, które mogło być jego turniejem, jednak zostało przełożone. Trochę szczęścia w nieszczęściu, które będzie mógł przekuć na swoją korzyść w przyszłym roku.

Jest tłok na tej pozycji w kadrze, na pewno nie będzie tak, że przyjedzie na zgrupowanie jak zbawca. Ale owszem, jesteśmy arcyciekawi co pokaże w biało-czerwonych barwach. Zaczął grać w Championship w ostatnich tygodniach tak, że zachwycają się nim w lidze – trzy nagrody piłkarza meczu, określenia takie jak „Rolls-Royce środka pola” czy „Potwór” swoje mówią.

Mamy wrażenie, że jedyne, czego Bielik potrzebuje, by piąć się w górę, to zdrowia. Resztę trzyma w rękach.

Roku Walukiewicza

Sebastian Walukiewicz, doceniany w Serie A, grający w linii obrony z Godinem, ma dopiero 20 lat. To Bednarek jest młody, ale i Bednarek jest cztery lata starszy od Walukiewicza. Czasem umyka nam jak młody to gracz, mogący gdzieś, w kuriozalnie odległym 2035, wciąż być brany pod uwagę w grze reprezentacji Polski.

Wiemy, że w zasięgu Bednarka jest transfer do topowego klubu, ale tutaj, że tak powiemy, ten rozwój jest już w pewnym sensie widoczny na tyle, że zaskoczeniem byłoby wytracenie tempa. Walukiewicz jest piłkarzem młodszym, tu zdarzają się czasem dość mocne wahania formy. ALE zarazem jeśli wciąż potwierdzałby to, co potwierdza do tej pory, jeśli jeszcze coś dorzuciłby do swojego warsztatu, to nie ma dla niego sufitu. Piłkarz, który w tak młodym wieku daje sobie radę na środku obrony w Serie A… doskonała rekomendacja praktycznie wszędzie.

Jeśli tylko wykaże się konsekwencją, może wskoczyć za chwilę jeszcze dużo, dużo wyżej. Na to po cichu liczymy, bo lubimy jego styl, oparty raczej na kulturze gry, a nie staropolskim zapierdalaniu i wkładaniu głowy tam, gdzie kto inny bałby się wkładać nogę.

Reform w środowisku sędziowskim

Nie jest dobrze, jeśli sędziowie mają do dyspozycji VAR, w dodatku byli jednymi z pionierów jego wykorzystania, a aż tyle kontrowersji wzbudzają ich decyzje.

Dyskusje o warsztacie Mycia, dyskusje o żonie Stefańskiego, ale też – nie zapominajmy – błędy Stefańskiego w derbach i cały szereg kontrowersyjnych decyzji, by wspomnieć choćby o ręce Pekharta… Coś trzeba zrobić. Taki początek, jak ujawnienie not, które od obserwatorów otrzymują sędziowie, a także zdjęcie kagańca sędziom, dziś nie mogącym się tłumaczyć, to byłby już dobry początek. Że można się zmieniać, także usuwając bezsensowne przepisy, pokazało środowisko trenerskie, gdzie udało się znieść wymaganie UEFA Pro w II lidze.

To może pomóc i w fakcie większego poszanowania środowiska, bo jakkolwiek popełniają błędy, tak nie mogą być i kozłami ofiarnymi. W ESA kończy się jeszcze „tylko” na pyskówkach, ale daleko od szosy zdarzają się historie rękoczynów, pobić, gróźb. Sprawa jest naprawdę złożona, Zbigniew Przesmycki ma nad czym myśleć. Albo jego przełożeni powinni pomyśleć nad Przesmyckim.

Legii i Lecha wychodzących poza swój schemat

Legijny schemat? Dobra forma na koniec jesieni, przyzwoita wiosna, eurowpierdol, zmiana trenera. Lech? Jakieś przebłyski, ostatecznie szukanie nowatorskich sposobów, by wetrzeć własnym kibicom soli w rany.

Liczymy, że jednak to zaklęte koło wreszcie zostanie przerwane, jedni i drudzy mają ku temu narzędzia, trzeba się tylko nimi odpowiednio umieć posługiwać. A nie da się ukryć, że jedni i drudzy mają potencjał pod to, by ciągnąć polski futbol w górę.

Lech może niech wreszcie wyjdzie z jarania się sprzedażami i Excelem. Bo jakkolwiek to są kwestie bardzo ważne, tak gdy od lat sprowadza się do nich, to jest jednak coś podejrzanego.

Natomiast Legia niech zagra w fazie grupowej europejskich pucharów, choćby po to, by uratować ostatni polski klubowy ranking, który daje jakieś porządne rozstawienia w późniejszych rundach.

Postępów Kacpra Kozłowskiego

Nie zrozumcie nas źle, kibicujemy wszystkim młodzieżowcom w lidze, widzimy postępy Chodyny, Niemczyckiego, Piątkowskiego, to nie Kozłowski był na szczycie młodzieżowców jesieni. Pamiętamy o tym, by odpalać mecze Białka, przyglądamy się Klimali i wszystkim innym, którzy przebijają się już na Zachodzie.

Ale jest w Kozłowskim coś szczególnego.

Ten element boiskowej iskry bożej, której generalnie w polskiej piłce jest mało.

Mamy dobrych bramkarzy? No mamy. Solidni obrońcy? Jak najbardziej. Wybiegani, potrafiący podłączyć się do gry ofensywnej prawi obrońcy? Kłopoty bogactwa. Ale ktoś z taką naturalną, podwórkową wręcz bajerą, przy tym potrafiący ją wykorzystać w nowoczesnej piłce – o, to coś, czego nie widuje się co rundę. Futbol jest grą efektywności, ale jednak finalnie to takich boiskowych artystów wyróżnia się z tłumu.

Awansu na mundial

Grupa jest – taka prawda – trudna. Anglia z pierwszego koszyka, czyli zespół o klasę lepszy. Z trzeciego idące w góry Węgry. I w sumie jakiś fart, że z czwartego czy piątego trafiliśmy słabsze ekipy, nie ma aż takiego znaczenia, skoro bezpośredni awans na mundial ma tylko zwycięzca grupy, a drugi zespół bije się w rozbudowanym turnieju barażowym o trzy miejsca. Ta ścieżka jest dużo trudniejsza, niż w ostatnich latach.

Ale jednak. Trzeba wymagać finałów. Dobrego otwarcia nowej dekady. Jest Lewandowski. Idą ławą młodzi. Spójrzmy na rozwój duetu stoperów Walukiewicz-Bednarek jako przykład. Przecież nikogo nie zdziwi, jak już latem będą gorącym towarem transferowym dla klubów z bardzo wysokiej półki. Są talenty, są gracze już w renomowanych klubach, za chwilę pewnie kolejni wyjadą rozwijać się w zachodnich klubach.

Trzeba wymagać, że selekcjoner poskłada to tak, żeby ten awans był.

Nie czerwienić się z zażenowania przy ESA34

Które miejsca zajmują aktualnie beniaminkowie? Trzy ostatnie. Gdyby spadano w normalnym trybie, cała trójka, mimo tego, że przy Stali i Warcie można napisać niejeden pozytywów, mogłaby czuć się mocno zagrożona. Obyśmy jesienią nie płakali, że dodany mecz co kolejkę i dwie kolejne drużyny, delikatnie mówiąc, poziomu nie podniosły.

Powrotu kibiców na stadiony

Po prostu. Czas wracać do normalności. W zasadzie jak wszystko, co powyżej, jednak się nie spełni, a to się spełni, to… no, może nie będzie dobrze. Ale chociaż jako tako.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Skoki

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

24 komentarzy

Loading...