Na koniec 2020 roku dostaliśmy niezasłużony deser. Sto procent Ekstraklasy w Ekstraklasie, esencja z esencji – Wisła Płock na swoim placu budowy podejmie Podbeskidzie Bielsko-Biała, które zamierza pobić rekord w liczbie straconych goli. Być może nikt z was na ten mecz nie czekał, ale każdy go potrzebował. To będzie oddzielenie chłopców od mężczyzn, niedzielnych obserwatorów od prawdziwych wyjadaczy.
No powiedzcie, jak tu nie ostrzyć sobie zębów?
Wisła Płock:
-
jedno zwycięstwo w ostatnich sześciu kolejkach (poniedziałkowe przełamanie w Gdańsku)
-
druga od końca ofensywa ligi
-
trzy strzelone gole w siedmiu domowych meczach, czyli będzie ogień
-
Cillian Sheridan w ataku (bez bramki w ESA od 864 minut)
-
Filip Lesniak w pomocy, Dominik Furman znów będzie się uczył poważnego grania
Podbeskidzie:
-
ostatnia drużyna w tabeli
-
najgorsza ofensywa ligi
-
najgorsza defensywa ligi (34 stracone gole w trzynastu meczach!)
-
artyści w obronie i nie ma znaczenia, czy zagra Baszłaj, czy Rundić, czy Komor, czy ktokolwiek inny
-
brak starego trenera – którego piłkarze wcale nie mieli dość – i brak nowego, awaryjnie na ławce będzie Hubert Kościukiewicz
Dokładając do tego wymarzoną dla widowiska piłkarskiego scenerię i termin, po prostu nie wypada w piątek o 18:00 robić czegoś innego, jak raczyć się tym spotkaniem. Następnej okazji na takie wydarzenie prędko nie będzie!
***
A już tak całkiem serio, mamy typowy mecz za sześć punktów na dole tabeli. Mimo że jednych i drugich punktowo przepaść nie dzieli, to gospodarze są wyraźnym faworytem. Ogarnęli się na koniec, wygrali z Lechią i przystąpią do rywalizacji w zupełnie innych nastrojach niż Podbeskidzie. Z perspektywy bielskich kibiców cała nadzieja w tym, że Kościukiewicz odejdzie od planu usilnie wdrażanego przez Krzysztofa Brede i zarządzi całkowitą murarkę, byle nie przegrać. Dla widzów niestety może to oznaczać kolejny płocki koszmar, bo jeszcze nas chwilami prześladują paździerzowate mecze “Nafciarzy” z Cracovią, Pogonią i Górnikiem Zabrze.
Z drugiej strony, nie wierzymy, żeby “defensywa” gości znów czegoś nie wywinęła. Podbeskidzie w tym sezonie czyste konto zachowało tylko raz i to głównie dlatego, że Paweł Tomczyk ze Stali Mielec zmarnował stuprocentową sytuację. Nie zazdrościmy Kościukiewiczowi, bo o ile w drugiej linii może jednak wybierać między mniejszym a większym złem, tak zestawienie środka obrony wydaje się nie mieć żadnego znaczenia. Nie licząc kontuzjowanego Kornela Osyry, wszyscy stoperzy zdążyli już w tej rundzie potwierdzić swoją permanentną beznadziejność. Każdy wybór będzie kiepski.
Prawdopodobieństwo kolejnych straconych bramek zwiększa fakt, iż Podbeskidzie najgorzej w lidze broni przy stałych fragmentach gry (14 goli), a Wisła Płock mimo odejścia Dominika Furmana nadal w większości się na nich opiera (osiem trafień z trzynastu).
Krótko mówiąc – chcemy wierzyć, że nie ma dziś opcji, by skończyło się na 0:0. Do boju, niech przegra słabszy!
Fot. FotoPyK