Reklama

Misja wykonana. Juranović wskoczył w buty Vesovicia

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2020, 13:46 • 6 min czytania 31 komentarzy

Ivica Vrdoljak przedstawiał go jako piłkarza za słabego na mocne ligi i jednocześnie za drogiego na Ekstraklasę, o czym świadczyć miało to, że Hajduk chciał za niego kwoty od miliona euro w górę. Ale Legia kupiła go za 400 tysięcy euro. Czy to była promocja? Może i tak, ale nie grzaliśmy się jakoś szczególnie. Bo choć Josip Juranović miał opinię tytana pracy i jednego z najlepszych prawych obrońców chorwackiej ligi, to gwiazdą w swojej ojczyźnie nigdy nie został. Niby ocierał się o reprezentację, ale jako mocno rezerwowa opcja, a i w europejskich pucharach jego doświadczenie było śladowe. Do tego miał wskoczyć w buty świetnie dysponowanego Marko Vesovicia, więc mieliśmy uzasadnione wątpliwości, czy aby na pewno sprosta oczekiwaniom. Minęło już jednak kilka miesięcy i możemy wysunąć wniosek, że obawy były niepotrzebne. Juranović się sprawdza. 

Misja wykonana. Juranović wskoczył w buty Vesovicia

Warszawską przygodę zaczął niefortunnie, bo od zdjęcia z żoną w restauracji, po którym musiał trafić na przymusową kwarantannę. Sam przekonywał, że podczas tej kolacji nie utrzymywał kontaktu z nikim, oprócz kelnera, ale nie da się ukryć, że był to objaw bezmyślności, tym bardziej, że niedługo później zaraził się koronawirusem, który wykluczył go z gry w eliminacjach do Ligi Mistrzów i w trzech pierwszych meczach ligowych. Wrócił akurat na koniec rządów Aco Vukovicia i początek kadencji Czesława Michniewicza, żeby zagrać nieznaczący epizod z Górnikiem Zabrze, przyzwoite zawody z amatorami z Drity i katastrofalne z Karabachem.

Wyobrażamy sobie lepsze przywitania z nowym pracodawcą.

Stanowczo.

A jednak od tego czasu, co wiąże się naturalnie z powrotem do pełnego zdrowia i odnalezieniem w zespole, było już tylko lepiej. Dużo lepiej. Josip Juranović odnalazł rytm. W kolejnych dziewięciu ligowych meczach słabiej zagrał tylko raz – z Lechem. I to, umówmy się, niekorzystne wrażenie potęguje przede wszystkim głupia bramka samobójcza i kilka nerwowych zachowań z pierwszej połowy, bo w drugiej odsłonie Chorwat wyglądał już znacznie pewniej. Poza tym nie schodzi poniżej solidnego poziomu, a to mało powiedziane, bo często ten solidny poziom przekracza.

Najlepiej obrazują to noty, które mu wystawialiśmy: 7, 7, 5, 6, 3, 6, 5, 6, 6.

Reklama

Trójka oczywiście za Lecha. Dobra, ale żeby nie rzucać samymi cyferkami: Juranović gra dokładnie tak, jak miał grać. Zapowiadano, że to prawy obrońca z mocno ofensywnymi inklinacjami, podłączający się do ataków, dobrze czujący się z piłką przy nodze, niepanikujący przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki, potrafiący kiwnąć, zrobić przewagę, dośrodkowań, asystować, zejść do środka, a zarazem słabszy w defensywie, ale też nie jakiś tragiczny.

I tak właśnie jest.

Według Ekstrastats (stan na 12. kolejek) stworzył trzy okazje kolegom i zaliczył jedenaście kluczowych podań. W tej pierwszej kategorii najlepszy w całej lidze jest Fran Tudor z siedmioma stworzonymi okazjami, w Legii taki sam wynik jak Chorwat wykręcili Luquinhas, Wszołek i Mladenović, a wśród bocznych obrońców Getinger i Pietrzak wykreowali więcej, a Holubek, Janża, Olszewski tyle samo.

Zaś jeśli chodzi o kluczowe podania – w Legii wyprzedzają go Luquinhas, Wszołek, Mladenović, Gwilia, Antolić, a wśród bocznych defensorów Pietrzak (30), Janża (24), Mladenović (21), Alan Czerwiński (17), Matynia (12), Holubek (12) i Rapa (12). Bilans bardzo przyzwoity, zważywszy również na to, że Juranović nie grał w trzech pierwszych ligowych spotkaniach, a i jasne jest, że z przodu Legia ma kim grać, więc siłą rzeczy zdobycze statystyczne rozkładają się na większą liczbę zawodników.

Jakie konkrety dał 25-letni chorwacki obrońca? Ano całkiem przyzwoite – gol i trzy asysty.

Klasowa podcineczka z Cracovią, którą wykończył Mladenović.

Reklama

Spokojniutkie nawinięcie sobie Sadloka i całkiem niezłe dośrodkowanie na głowę Pekharta w meczu z Wisłą Kraków.

Z Wartą odnalazł się w polu karnym, po kombinacyjnej akcji, ni to strzelając, ni to podając, tak, że futbolówka nabiła głowę Pekharta i wpadła do bramki beniaminka.

No i na deser brameczka ze Śląskiem – przyjęcie, przymierzenie, ciasteczko.

W międzyczasie dostał też powołanie na listopadowe zgrupowanie reprezentacji Chorwacji i zagrał trzykrotnie. Spory zaszczyt, bo wychodził na boisko w drużynie wicemistrzów świata, ramię w ramię chociażby z Ivanem Perisiciem, Luką Modriciem czy Mateo Kovaciciem. Z Turcją zagrał średnio, ze Szwecją solidnie, a z Portugalią całkiem solidnie, tym bardziej, że z boisk Ekstraklasy został rzucony na pojedynki z Joao Felixem czy Cristiano Ronaldo. I to pewnie nie koniec jego reprezentacyjnych przygód. Jego szanse na wyjazd na Euro znacznie urosły.

Josip Juranović zalicza więc bardzo udaną rundę. Pozwolił Legii zapomnieć o Marko Vesoviciu, a pamiętajmy, że mówimy o facecie, który w okresie post-pandemicznym, przed kontuzją, grał tak, że z pełnym przekonaniem nazywaliśmy go najlepszym zawodnikiem Ekstraklasy. Pisaliśmy tak:

W jego przypadku zaskoczeniem jest przejście ze statusu ligowego średniaka do ligowej gwiazdy. Sądziliśmy, że Czarnogórca dobrze już znamy i niczym nas nie zaskoczy. Dobry w ofensywie, znacznie gorszy w defensywie, mający przebłyski, ale i nie stroniący od jakichś odpałów.

Tak był postrzegany.

W tym roku jednak Vesović wszedł szczebel wyżej i wyrósł na najlepszego prawego obrońcę Ekstraklasy. Z przodu szalał, w tyłach solidny, nie było się do czego przyczepić. Nim doznał poważnej kontuzji wykluczającej go z gry do końca roku, zaliczył wiosną cztery występy na siódemkę i jeden na ósemkę. Po raz ostatni poniżej noty wyjściowej zagrał w listopadzie. Sztos. Będzie go Legii brakowało, wypełnienie luki po nim to jedno z największych wyzwań stojących teraz przed Vukoviciem.

Paweł Stolarski tej luki nie wypełnił, Michał Karbownik również i słusznie został przestawiony na środek pomocy, ale Juranović – już tak, jak najbardziej, bez dwóch zdań. Inna sprawa, że Marko Vesović powoli wraca do zdrowia i w styczniu powinien być już blisko powrotu na boiska. A to oznacza, że obu panów, prezentujących dosyć podobny styl gry, czeka zacięta rywalizacja o miejsce w składzie. Wiosną 2020 błyszczał jeden, jesienią 2020 błyszczał drugi.

Josip Juranović w Przeglądzie Sportowym.

– Zdaję sobie sprawę, że mój transfer był po części spowodowany kontuzją Marko. Nie powiem jednak, że będę z nim walczył o pierwszą jedenastkę, bo on jest moim bardzo dobrym kolegą. Życzę mu jak najszybszego powrotu do zdrowia. Cała drużyna na niego czeka. Kto wie, być może będziemy grali razem.

Marko Vesović w TVP Sport.

Chcę zostać w Legii, bo podoba mi się w klubie, jak i w Warszawie, gdzie zadowolona jest moja rodzina. Jestem chętny, by wciąż być przy Łazienkowskiej, ale na razie patrzę krótkowzrocznie – zależy mi w pierwszej kolejności na powrocie na boisko.

(…)

Jura trafił na Łazienkowską po mojej kontuzji. To świetny chłopak, który osiągnął świetną formę i to cieszy. Mogę nazwać go przyjacielem, bo szybko złapaliśmy kontakt. Gra w chorwackiej kadrze z pewnością jest dla niego powodem do dumy. To reprezentacja mająca kapitalnych zawodników i cały klub musi być zadowolony, że ma gracza w takiej drużynie. Juranović wiele daje Legii. To świetna rzecz dla wszystkich i oby było tak dalej.

Czesław Michniewicz będzie więc borykał się z niemałym kłopotem bogactwa na prawej obronie. I jasne, Juranović może grać w środku pola, a Vesović na skrzydle, ale przecież i tam Legia ma niesamowity ścisk. No i po co zmieniać im pozycje, skoro ewidentnie widać, że najlepiej czują się tam, gdzie aktualnie grają. Bałkańskie charaktery, mogą się nawzajem chwalić w mediach, ale rywalizować pewnie będą na noże.

Fot. Newspix

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
13
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

31 komentarzy

Loading...