Reklama

Derby Madrytu. Cholo – jeśli nie teraz, to kiedy?

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2020, 12:01 • 7 min czytania 4 komentarze

Już przed pierwszym meczem rozgrywek było wiadomo – sezon 2020/21 w Europie będzie wyjątkowo szalony. Koronawirus. Bardzo mocno skrócone przygotowania, przy jednoczesnym ogromnym natężeniu spotkań. Króciutkie urlopy, liczne przerwy reprezentacyjne. To rzeczy które dotykają wszystkich, sprawiając po prostu, że wyniki są odrobinę mniej przewidywalne, że momentami decyduje zwyczajne szczęście, mocniejsza odporność kluczowych zawodników, założenie przez nich maseczki w odpowiednim momencie. Ale jeśli chodzi o Hiszpanię – były też pewne obiektywne czynniki, które nakazywały sądzić: idzie przesilenie. Idą czasy tak ciekawe, że pół Hiszpanii powinno się bać. 

Derby Madrytu. Cholo – jeśli nie teraz, to kiedy?
***

Wydarzenie lata w lidze hiszpańskiej? Ha, już tak zadane pytanie, z pozoru najzupełniej neutralne, zawiera w sobie pewne tezy. Właściwie pierwsze trzy miejsca obsadza Barcelona i jej problemy. Saga transferowa Leo Messiego, która nieomal zaprowadziła wieloletniego najlepszego piłkarza drużyny, jej niekwestionowaną legendę  oraz wychowanka katalońskiego klubu przed sąd. I to z ukochanym klubem po drugiej stronie arbitrażowej sali. To chyba numer jeden, który niejako wyznaczył klimat na ten sezon w okolicach stolicy Katalonii. Choć możemy tu przecież dodać dymisję Josepa Marii Bartomeu, który zrezygnował z dalszego prowadzenia klubu. Możemy dodać kolejną zmianę trenera.

REAL WYGRA DERBY MADRYTU? KURS: 2.45 W TOTALBET!

A przy obsadzie tego trzeciego miejsca akurat, zastanawiamy się, czy do rangi wydarzenia lata nie urasta raczej polityka personalna w dwóch najważniejszych hiszpańskich drużynach. Wymiana pokoleń? A gdzie tam, przecież to jest bardzo dobry Marcelo, Zidane tylko na najważniejsze mecze wystawiał. Trzymać w składzie, nie giąć, jeszcze pięć lat będzie służył. Busquets? Dziwne, dziesięć lat temu to działało.

Jak w takich warunkach w ogóle typować innego faworyta do wygrania ligi, niż Atletico Madryt?

Reklama

PRZEGAPIONY MOMENT

W dziesięciu pierwszych ligowych meczach, Ateltico Madryt wyciągało piłkę z siatki tylko dwa razy. Real przegrał już trzy mecze, Barcelona cztery, a Atletico nawet nie straciło takiej liczby goli, która umożliwiałaby rywalom zdobycie więcej, niż 6 punktów. Zaczynamy od tej żelaznej defensywy, bo też właśnie tutaj najmocniej widać obecną przewagę Atletico Madryt, Diego Simeone, a także władz klubu z czerwono-białej części stolicy.

I Real, i Barcelona borykają się z potężnymi problemami, zwłaszcza w kwestii utrzymania regularności gry defensywnej. Cóż z tego, że któryś z zawodników przypomni sobie czasem stare dzieje i ówczesną formę, skoro obok biega trzech ananasów.

Nie chcemy iść tutaj na skróty, wyłuszczać jednostkowych decyzji jako pewnej ogólnej zasady. Ale spójrzmy, jak Atletico Madryt zareagowało na rosnącą liczbę wiosen na karku Diego Godina, Filipe Luisa czy Juanfrana. Wieloletnie filary defensywy Diego Simeone, piłkarze, na których Cholo stawiał przy osiąganiu największych sukcesów, rozjechali się po świecie. Do klubu trafili za to Trippier, Hermoso, Lodi, Filipe. W dużej części – zawodnicy jeszcze na tyle młodzi, by nie płacić za nich jak Manchester United za Maguire’a. W przeważającej większości – z potencjałem, który Diego Simeone potrafi przekuć w twardą jakość.

Co ważne – rotacje wykonano w głównej mierze jeszcze przed pandemią. W ostatnim oknie Atletico postawiło na szukanie okazji – jak choćby zgarnięcie Luisa Suareza czy wypożyczenie Lucasa Torreiry. Do tego nie doszło do żadnej rewolucji – nadal wśród stoperów najwięcej rozegranych minut ma Stefan Savić, a i Jose Gimenez zagrał w tym sezonie już ponad 10 godzin. Sytuacja jest na tyle dobra, że Simeone może sobie pozwolić na wychodzenie trójką stoperów i przyzwyczajanie drużyny do gry w dwóch różnych systemach.

A Barcelona z Realem?

Kurczę, jak tam się spóźniają z koniecznymi decyzjami. W Katalonii nadal kluczową rolę odgrywają tłuste i nasycone koty, którym coraz ciężej utrzymywać jakość w dłuższym okresie gry. Pique, Busquets, Alba – wszyscy miewają skoki formy. Jasne, w jakiś sposób próbowano odświeżyć pozostałe formacje, Suareza oddano do Atletico Madryt, Rakiticia do Sevilli, ale transferową politykę ośmieszało choćby ściągnięcie Miralema Pjanicia z Juventusu, w ramach wymiany za Arthura. Na tle rozsądnych ruchów Rojiblancos, polityka Katalończyków to jakaś totalna zagadka.

Reklama

W Realu wcale nie jest o wiele lepiej. Symbolem spóźnionej wymiany pokoleniowej jest truchtający beztrosko Marcelo, ale wśród piętnastu piłkarzy, którzy rozegrali w tym sezonie przynajmniej 500 minut jest aż sześciu po trzydziestce oraz tylko trzech przed 23. urodzinami. Kibice Królewskich coraz częściej wskazują, że zwłaszcza w środku pola nie wszyscy doświadczeni zawodnicy – zwłaszcza w tak intensywnym momencie piłki nożnej, gdy musiała stłoczyć koronawirusowe zaległości na bardzo niewielkiej przestrzeni – są gotowi na 90 minut twardej walki.

Poza tym – potrzebny jest przecież czas, pewna płynność przy tym wymienianiu ogniw. Najlepiej świadczy o tym przykład Joao Felixa.

TRENER

Kolejną przewagą Atletico Madryt nad konkurencją wydaje się Diego Simeone. Nie chodzi nawet o zestawianie osiągnięć poszczególnych trenerów czy o porównywanie ich umiejętności taktycznych. Po prostu – Argentyńczyk jest w kompletnie innym momencie swojej kariery klubowej, niż Koeman w Barcelonie czy Zidane w Realu. Przede wszystkim – już udowodnił, że posiada wyjątkową powtarzalność, niezależnie od prowadzonej przez klub polityki transferowej. Że potrafi zachowywać jakość nawet przy osłabieniach, a jednocześnie doskonale radzi sobie z wykorzystywaniem wzmocnień, także tych nieoczywistych.

Luis Suarez w siedmiu meczach ligowych sieknął pięć goli i dołożył asystę.

REMIS W DERBACH MADRYTU? KURS: 3,25 W TOTALBET!

Jasne, gablota Simeone nie może się równać z półką na puchary w domu Zinedine Zidane’a. Ale Zizou w ostatnim okresie zdaje się nieco zakiwany. Śmialiśmy się nawet, że Real tak długo rotował pierwszym składem, że obecnie ma dwie równorzędne jedenastki dublerów i ani jednego wyjściowego zestawienia. Podobnie jest zresztą z elastycznością taktyczną. U Simeone to dwie dość klarowne wizje. U Zidane’a wszystko się zmienia się właściwie z meczu na mecz. Koeman? Tutaj nie ma jeszcze czego oceniać, jest na to po prostu za wcześnie.

FORMA

Nie ma przypadku w tym, że Atletico gra najrówniej z całej trójki gigantów La Liga. Jeśli chodzi o dorobek w Hiszpanii, mimo meczu mniej Atletico ma 6 punktów przewagi nad Realem. Z Barceloną ma po 10 spotkań, ale za to aż 12 punktów więcej, wypracowane m.in. przy zwycięstwie w bezpośrednim starciu. Ale i w Europie podopieczni Simeone nie radzą sobie źle. 9 punktów w grupie z Salzburgiem i Lokomotiwem Moskwa to być może nie jest szczyt marzeń – same zwycięstwa nad dżemikiem powinny dać 12 punktów – ale za to udało się urwać punkty Bayernowi. Awans nie był raczej zagrożony, w przeciwieństwie do lokalnego rywala, któremu po dwóch porażkach z Szachtarem zajrzało w oczy widmo gry w Lidze Europy.

Atletico jest po prostu solidne jak dębowe biurko. Przy chwiejnej formie rywali, ta solidność może się okazać wystarczającym argumentem w walce o tytuł. Zwłaszcza, że Cholo w tym sezonie zaliczył już trzy starcia wagi superciężkiej. Dotkliwe 0:4 w Monachium na starcie Ligi Mistrzów to już historia. Wszak potem było 1:0 nad Barceloną i 1:1 z Bawarczykami. A Cadiz, ten nieobliczalny Cadiz, który pokonał i Barcelonę, i Real, Felix z kolegami ograli 4:0.

PROGRES

To, co może być jednak absolutnie kluczowe dla losów całego sezonu w Hiszpanii, to po prostu aktualne trendy. Real Madryt i FC Barcelona swój absolutny peak zaliczyły w erze kosmitów, obudowanych w dodatku piłkarzami rosnącymi wraz z Messim i Ronaldo. Było jasne, że niezależnie od poniesionych kosztów i włożonej pracy, z czasem nadejdzie regres. Atletico Madryt? Wręcz przeciwnie. Tam pewne inwestycje były wręcz obliczone na przyniesienie korzyści z delikatnym poślizgiem. Tak, patrzymy na Joao Felixa, który w pierwszym sezonie strzelił dla Atletico 9 goli i dołożył do tego 3 asysty na wszystkich frontach. Dzisiaj Felix to jeden z najmocniejszych piłkarzy ligi, który po szesnastu meczach w La Liga i Lidze Mistrzów ma już 8 bramek i 3 ostatnie podania. Brakuje mu trafienia w dzisiejszym meczu, by już w grudniu wyrównać swój dorobek z ubiegłego sezonu.

Rozwinął się Portugalczyk, ale przecież pamiętajmy – rozwinął się przede wszystkim Simeone. Dziś Atletico trudno nazwać drużyną jednowymiarową, co czasem jest przedmiotem krytyki Barcelony chociażby. Tak, to nadal zespół, który zachował 8 czystych kont w 10 ligowych spotkaniach. Ale coraz częściej madryckich piłkarzy stać na występy spektakularne – takie jak 6:1 z Granadą czy wspomniane 4:0 z Cadiz.

Kto jeszcze jest na „wznoszącej”? Na pewno Marcos Llorente, odbudowany po zmianie otoczenia, ale też po delikatnym przesunięciu na boiskowej szachownicy. Angel Correa ma już siedem asyst. Zresztą, nie ma chyba sensu wymieniać poszczególnych ogniw, skoro całe Atletico zaliczyło gigantyczny „upgrade”.

Sezon do sezonu, porównajmy pierwsze 16 spotkań:

  • 2019/20 – 7 zwycięstw, 7 remisów, 2 porażki, OSIEMNAŚCIE strzelonych goli, 11 straconych
  • 2020/21 – 10 zwycięstw, 5 remisów, 1 porażka, DWADZIEŚCIA OSIEM strzelonych goli, 10 straconych

Poprawiona defensywa, kompletnie inna jakość z przodu, potwierdzona zresztą przez fakt, że Atletico coraz częściej prowadzi grę, jest przy piłce częściej niż rywal, nie ogranicza się jedynie do barykadowania, przerywanego tą jedną jedyną kontrą na mecz.

ATLETICO WYGRA Z REALEM? KURS: 3,20 W TOTALBET!

Po prostu – jest coraz lepiej. To brzmi banalnie i trywialnie, ale to po prostu fakty, Simeone jest bardziej elastyczny, piłkarze strzelają i asystują więcej, bo też po prostu grają lepiej. Nawet porównując jakość składu wydaje się, że to zwyczajnie najsilniejsze Atletico od lat – a jednocześnie rywalizujące z najsłabszym Realem i najsłabszą Barceloną ostatnich sezonów.

Wypada zadać pytanie: jeśli nie dołożyć kolejnego mistrzostwa dla czerwono-białej części Madrytu teraz, to kiedy?

Fot.Newspix

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
1
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Hiszpania

Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa
Hiszpania

Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Arek Dobruchowski
0
Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”
Hiszpania

Araujo: Wolę zachować dla siebie to, co myślę o słowach Gündogana

redakcja
2
Araujo: Wolę zachować dla siebie to, co myślę o słowach Gündogana

Komentarze

4 komentarze

Loading...