Reklama

Braterstwo, Szoboszlai i starzy znajomi. Co czeka Polaków w meczach z Węgrami?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 grudnia 2020, 20:40 • 7 min czytania 24 komentarzy

Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki, oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi. Ależ będzie teraz grane to stare przysłowie. Blisko nam do Węgrów i historycznie, i politycznie, nie da się ukryć, ale umówmy się: to mało istotne w kontekście futbolu. Wylosowaliśmy Madziarów z trzeciego koszyka i rywalizacja z nimi będzie kluczowa w kontekście układu grupy eliminacyjnej do Mistrzostw Świata 2022. Nie jest to najłatwiejszy przeciwnik spośród tych, których mogliśmy wylosować, ale wydaje się, że mogliśmy trafić gorzej. Sprawdzamy, czego się możemy po nich spodziewać. 

Braterstwo, Szoboszlai i starzy znajomi. Co czeka Polaków w meczach z Węgrami?

NIETYPOWY AWANS NA EURO I WYGRANA GRUPA W LIDZE NARODÓW

Żeby zrozumieć, w jakim miejscu znajduje się aktualnie węgierska reprezentacja trzeba cofnąć się, trochę mniej niż miesiąc w tył, do finału barażu o awans do Euro 2020. Węgry podejmują Islandię. Przez większość spotkania prowadzą ci drudzy, ale w 88. minucie wyrównuje Loic Nego. Zapowiada się remis i jeszcze większe emocje w dogrywce. Ale na boisku jest jeden gość, który ma zupełnie inne plany na ten wieczór.

Pierwsza minuta doliczonego czasu gry. Sprawy w swoje ręce bierze ten, na którego w ojczyźnie gulaszu i Turula liczą najbardziej – Dominik Szoboszlai. 20-letni pomocnik jest pewny siebie. Przejmuje piłkę daleko od bramki Halldorssona. I rusza. Rusza bardzo szybko. Biegnie przez kilkadziesiąt metrów, zbliża się do szesnastki i strzela płasko. Gol. Węgrzy z awansem na Euro. Wielka radość. Nigdy wcześniej, w całej historii tego europejskiego czempionatu, nie zdarzyło, żeby w turnieju finałowym zagrała drużyna, która w swojej grupie eliminacyjnej zajęła dopiero czwarte miejsce.

Wszystko przez nietypowe regulacje związane z poprzednią edycją Ligi Narodów, które przyczyniły się do zmiany kształtu baraży i spowodowały, że z eliminacyjnej grupy E, która liczyła pięć zespołów, na Euro 2020 pojadą aż cztery: Chorwacja, Walia, Słowacja i Węgry. No właśnie, jak w tej grupie poszło tym ostatnim?

Reklama
  • Słowacja – 0:2, 1:2
  • Chorwacja – 2:1, 0:3
  • Walia – 1:0, 0:2
  • Azerbejdżan – 3:1, 1:0

Wniosek? Jeden wielki brak przewidywalności. Z jednej strony sensacyjna wygrana z Chorwacją, a z drugiej aż trzy porażki z bardziej równymi sobie – ze Słowacją i z Walią. Nie znaczy to jednak, że Węgrzy są jakimś dziwacznym tworem, jakąś efemerydą – nie, absolutnie. Doskonale pokazały to nie tylko baraże (wygrane z Bułgarią 3:1 i z Islandią 2:1), ale też, a może przede wszystkim Liga Narodów i rywalizacja w grupie 3 dywizji B, którą Węgrzy wygrali, wyprzedzając Rosję, Serbię i Turcję, czyli żadnych tam ogórków, a bardzo przyzwoite europejskie reprezentacje.

Przyjrzyjmy się więc Madziarom wnikliwiej. Kto tam rozdaje karty?

GWIAZDA

Ta może być tylko jedna. Dominik Szoboszlai. Niedawno pisaliśmy o nim nieco szerzej:

Lewoskrzydłowy Red Bulla Salzburg ma na swoim koncie zaledwie jedenaście (już dwanaście – przy.red) występów w narodowych barwach, a już zdążył zapisać się złotymi zgłoskami w najnowszej historii węgierskiego futbolu. Choć może należałoby powiedzieć: „aż jedenaście (dwanaście – przy.red) występów”. Ostatecznie mówimy o piłkarza zaledwie dwudziestoletnim. Ale w karierze Szoboszlaia dzieje się tak dużo i tak szybko, że nie można się dziwić, iż wypracował on sobie pozycję pierwszoplanowego zawodnika w kadrze pomimo tak młodego wieku. Zadebiutował w niej w marcu 2019 roku, w meczu eliminacyjnym do Euro 2020 (dziś już 2021). Stosunkowo niedawno, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że po drodze była jeszcze dość długa przerwa w rozgrywkach międzynarodowych z powodu pandemii koronawirusa. W premierowym występie pojawił się na boisku z ławki, lecz niedługo potem wskoczył już do wyjściowej jedenastki i miejsca w niej nie oddał.

W Salzburgu węgierski piłkarz jest – jako się rzekło – wystawiany głównie na skrzydłach. Najczęściej lewym, niekiedy prawy. Przynajmniej na papierze, bo w trakcie gry jego rola niekiedy się zmienia. Natomiast w reprezentacji Szoboszlai występuje zazwyczaj po prostu jako ofensywny pomocnik. Z dziesiątką na plecach, co też jest dość wymowne.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Szoboszlai to po prostu reżyser gry w ekipie Madziarów. Kibiców zachwycił już w debiucie, gdy zakpił sobie dryblingiem z Marka Hamsika, który w rewanżu go sfaulował i obejrzał za to żółtą kartkę.

Reklama

Szoboszlai to olbrzymi talent. Węgrzy przekonują, że na skale generacji, zachwycając się jego strzałem, jego podaniem, jego wizją, jego błyskotliwością. Szybko robi się też za mały na Salzburg. Jego liczby w lidze austriackiej rzucają na kolana:

2019/20 – 29 meczów, 9 goli, 14 asyst
2020/21 – 10 meczów, 4 gole, 6 asyst

Tu nie ma wątpliwości: jest materiałem na wielkiego piłkarza. Niewykluczone, że niedługo fortunę zapłaci za niego jakaś wielka marka. I nikt nie będzie tym zdzwiony, bo obserwuje go cała Europa.

TRENER

Marco Rossi. Włoch nie jest najpopularniejszym trenerem na świecie, w ojczyźnie też nie ma wielkiej sławy, ale na Węgrzech jest bardzo ceniony. Wybił się na pracy w stołecznym Honvedzie, z którym najpierw utrzymał się w lidze, potem zajął trzecie miejsca, a na końcu wygrał mistrzostwo, wyprzedzając Videoton i Ferencvaros, które dysponowały znacznie większą kasą i większym wsparciem rządu. Dobrą robotę wykonał też w Dunajskiej Stredzie, z którą zajął miejsce premiowane grą w europejskich pucharach.

I wtedy właśnie dostał propozycję pracy jako selekcjoner reprezentacji Węgier, która szukała kogoś, kto wprowadziłby zespół na Euro 2020. Rossi był nieco sceptyczny, nie przekonywał go zasób ludzki, jakim miał dysponować, swoje wątpliwości głośno wyrażał w mediach, pewnie też trochę asekurując się wobec wytwarzanej wokół niego aury czarodzieja, który za dotknięciem swojej różdżki miał wyleczyć madziarski zespół ze wszystkich problemów.

Ale, koniec końców, się zdecydował.

– Moja praca jest taka sama, jakby to był klub: wdrapać się do ich głów w jak najkrótszym czasie, „sprzedać” im moją filozofię. Umiem to – przekonywał.

No i fakt, na razie idzie mu dobrze. Warto zaznaczyć, że to szkoleniowiec, który raczej nie trzyma się ściśle jednej formacji – jego drużyny potrafią grać w różnych systemach taktycznych. I tak Węgrzy grają raz trzema obrońcami, raz czterema. Zmieniają się też role wahadłowych, ustawienia środka pola, skrzydeł, role napastników. Generalnie wszystko dostawiane i dorabiane jest pod konkretnego rywala, co znacznie utrudniona przeczytania Madziarów.

ROLE DRUGOPLANOWE

Personalnie reprezentacja Węgier jest na pewno słabsza niż reprezentacja Polski, co nie znaczy jednak, że nie ma w niej mocnych nazwisk. Wprost przeciwnie. Bramki strzeże Peter Gulacsi. Postać absolutnie nieprzypadkowa. Jeden z najlepszych bramkarzy Bundesligi, jeden z liderów Lipska. Środkiem defensywy zarządza inna ważna postać z ekipy Juliana Nagelsmanna, czyli Willi Orban, który w minionym sezonie miał problemy zdrowotne, ale generalnie, kiedy jest w swojej optymalnej dyspozycji prezentuje wysoki ligowy poziom na warunki niemieckiej elity. Jest doświadczony, ograny, nieprzyjemny dla napastników.

Roland Sallai, na razie bez specjalnych sukcesów, gra we Freiburgu. Adam Nagy w Bristol. Kapitanem jest ostatnio kontuzjowany Adam Szalai, 32-letni napastnik, który swój najlepszy sezon w karierze rozegrał osiem lat temu, kiedy w barwach Mainz strzelił trzynaście goli w Bundeslidze. Potem grał jeszcze w Schalke i Hoffenheim, a ostatnio wrócił do Mainz, ale nigdy nie udało mu się przekroczyć bariery dziesięciu bramek w niemieckiej lidze. Nikt po gaciach nie będzie przy nim lał. Poza tym wielkiego szału nie ma. Paru ligowców, paru piłkarzy z lig drugiego i trzeciego europejskiego sortu.

Choć, przepraszamy, nie możemy zapomnieć o polskich akcentach.

W kadrze grywa dwójka Gergo Lovrencsics-Nemanja Nikolić. Pierwszego powinniśmy znać z Lecha, drugiego z Legii. No dobra, na pewno ich pamiętacie, bo w Ekstraklasie były to mocno wyróżniające się postacie. Teraz grają odpowiednio w Ferencvarosie i Fehervarze. W kadrze zazwyczaj pełnią rolę zmienników, ale nie znaczy to, że ich role są marginalne. Obaj grali i w eliminacjach do Euro, i w Lidze Narodów, i w finale barażu, a Nikolić był nawet kapitanem reprezentacji Węgier w ostatnich meczach towarzyskich z Serbią i Turcją.

Gdzieś w dalszej kolejność przewija się jeszcze Adam Gyurcso, znany nam z występów w Pogoni, ale on o swoje miejsce w tej kadrze dopiero walczy i choć asysta z Turcją chyba go do niego przybliżyła, to jeszcze nie nazwiemy go pełnoprawnym członkiem węgierskiej kadry.

WNIOSKI

Sprawa jest jasna i odpowiada kolejności wybierania z koszyków. Faworytem grupy I jest Anglia. Na drugim miejscy sytuujemy Polskę, na trzecim Madziarów. Obowiązkiem kadry Jerzego Brzęczka będzie z Węgrami wygrać. Ale nie będzie to łatwe zadanie. To nie jest pierwsza lepsza reprezentacja, to nie jest kadra, którą zgnieciemy grając słabo, nudno, bez pomysłu, na stojaka. Nie, trzeba będzie to zwycięstwo wybiegać i wywalczyć piłkarską jakością, którą mamy więcej.

Inna sprawa, że nie wiadomo jeszcze, czy mecze eliminacyjne będą odbywać się przy udziale publiczności. Wszystko to zależy od sytuacji pandemicznej na świecie. Jeśli tak, to na Węgrzech na Biało-Czerwonych czeka kocioł, bo tamtejsi fani potrafią być fanatyczni. Choć, dobra, nie sprowadzajmy tej rywalizacji do trybun. One tak naprawdę są drugorzędne, bo raz, że dokładnie to samo można powiedzieć o polskich stadionach, dwa, że to będą raczej mecze przyjaźni, a trzy, że i tak zdecyduje boisko. A na nim powinniśmy być lepsi.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
1
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

24 komentarzy

Loading...