Football is coming home. Polska w grupie I eliminacji do mistrzostw świata zagra z Anglikami. Dawno się nie widzieliśmy, ale nieszczególnie tęskniliśmy. Patrząc na to, jak w ostatnich latach wyglądają “Synowie Albionu” ciężko mieć dobre przeczucia. Mimo że i my od naszego ostatniego starcia się rozwinęliśmy – Jan Bednarek czy Mateusz Klich to dziś filary swoich drużyn w Premier League, nie ulega wątpliwości – mogliśmy trafić lepiej.
Harry Kane. Jadon Sancho. Trent Alexander-Arnold. Trzech gości, a już wiemy, że to nie są leszcze, Stefan. Czwarty zespół poprzedniego mundialu. Trzecia drużyna ostatniej Ligi Narodów. No nie ma sensu specjalnie tej drużyny przedstawiać, bo każdy zdaje sobie sprawę, o jakiej klasie rywalu mówimy. Wiemy też, jak sobie radziliśmy z Anglikami w przeszłości. W skrócie:
- 0:2
- 1:1
- 1:2
- 1:2
A to tylko wyniki z XXI wieku. Jeśli szukacie zwycięstwa, to powodzenia. Anglików puknęliśmy raz – w 1973 roku. Za Kazimierza Górskiego. I chociaż wiemy, jaki pseudonim pewna fanka nadała Jerzemu Brzęczkowi, to jakoś nie czujemy tutaj analogii i szansy na powtórkę z rozrywki.
Gwiazda – Harry Kane
Jedni powiedzą, że jest lepszy od Roberta Lewandowskiego. Inni znają się na piłce. Ale na pewno będzie to ciekawy pojedynek dwóch napastników. Co by nie mówić, Kane w kadrze nosi buty lidera.
- 51 meczów
- 32 bramki
- 12 asyst
W poprzednich eliminacjach do mistrzostw świata trafiał ze Słowacją, Szkocją, Maltą oraz Słowenią. A potem dorzucił jeszcze sześć bramek na mundialu. Jest się kogo obawiać. Zwłaszcza że Jose Mourinho pokazał trochę inną twarz Kane’a. Jest taka scenka w serialu “All or nothing”, kiedy Portugalczyk buduje napastnika. Mówi mu, że to on jest liderem, przywódcą i wokół niego będzie budował zespół. Chyba nie żartował, bo Kane w tym sezonie zaskakuje – ma już 10 asyst w Premier League, a przecież za nami ledwo 1/3 sezonu. W Anglii jest w tym momencie:
- 2. piłkarzem Premier League pod względem liczby strzałów na bramkę
- 1. piłkarzem Premier League pod względem stworzonych sytuacji bramkowych
- Liderem klasyfikacji asystentów
- 9. najlepszym zawodnikiem pod względem kluczowych podań
Kozak, bez dwóch zdań. Naszą defensywę zdecydowanie czeka trudne zadanie.
Mocna strona – młodzież
Na dodatek o Anglii możemy mówić jako o drużynie, która bardzo szybko się rozwija. Jeśli spojrzymy na ich zaplecze, nie tylko ciężko znaleźć słabe punkty. Tam po prostu jest kolejka do gry. A stoją w niej goście, którzy u nas bez problemu byliby liderami zespołu. Weźmy tylko zawodników U-21:
- Declan Rice
- Phil Foden
- Jude Bellingham
- Bukayo Saka
- Mason Mount
- Jadon Sancho
Do tego rocznik ’97 reprezentowany przez Marcusa Rashforda, czy Tammy’ego Abrahama. Albo Dominica Calvert-Lewina, o którym ostatnio pisaliśmy trochę szerzej. To ekspert od gry głową i strzelaniu w stylu Inzaghiego.
“„The Athletic” nazywa Calvert-Lewina najlepiej grającym w powietrzu piłkarzem w lidze. Nie jest to przesada, bo w poprzednich latach zawsze kończył sezon w czołówce zawodników z największą liczbą wygranych pojedynków w powietrzu. Anglicy postanowili wyjaśnić to przy pomocy… naukowców. – Zdolność do posyłania idealnych strzałów głową wynika z tego, że zawsze jest w ruchu, czekając na piłkę. To nadaje prędkość jego strzałom. Jeśli piłkarz zmierza w kierunku zamierzonego celu, masa ciała pomnożona przez prędkość pomaga w oddaniu strzału – wyjaśnia dr Neal Smith, szef biomechaniki na jednym z angielskich uniwersytetów. – Nie jest tak niesamowity w tym elemencie jak Cristiano Ronaldo, jednak ma podobną postawę i tempo w takich sytuacjach.
Kolejny naukowiec w „The Ahtletic” wyjaśniał, że chodzi także o to, w jakim miejscu Calvert-Lewin „spotyka” się z piłką oraz o to, że strzela środkiem czoła. – To jedna z bardziej płaskich części głowy, dzięki czemu powierzchnia kontaktu z piłką jest większa, a on może do końca obserwować futbolówkę. Nie obraca się z piłką, nie strzela bokiem, po prostu kiwa głową i strzela – mówi dr Smith.”
Co tu dużo mówić – kozackie zaplecze.
Słaby punkt – bramka
No dobra, a gdzie tych Anglików można ukąsić? Zdecydowanie w tyłach. Ok, jasne. Harry Maguire, Ben Chilwell, Trent Alexander-Arnold. Jest kim powstrzymać zespół, zanim w ogóle bramkarz będzie musiał coś zrobić. Ale jednak między słupkami Gareth Southgate nie ma gościa klasy światowej. Zresztą, u Anglików to nic nowego. Z jakimi magikami mamy do czynienia tym razem?
- Jordan Pickford
- Nick Pope
- Dean Henderseon
Porównajmy to nawet do Polski. Szczęsny, Fabiański – nie musimy wyliczać dalej, żeby udowodnić, że mamy na tej pozycji większy komfort. Tyle że z drugiej strony – przecież z połowy strzelać im nie będziemy. Chyba że powołamy Jakuba Świerczoka.
***
Wniosek końcowy? Punktów przed meczem dopisywać sobie nie będziemy. O ile nasza grupa w całości nie jest grupą śmierci, to akurat zespół z pierwszego koszyka trafiliśmy najgorszy, jaki mogliśmy. Raczej pozostaje nam bitwa o drugie miejsce. Ewentualnie oczekiwanie na cud. Może być nawet na Wembley.
fot. Newspix