Reklama

Nowak i Mata załatwili Pogoń, sędzia niemile widziany w Szczecinie

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2020, 23:36 • 4 min czytania 40 komentarzy

Górnik Zabrze nie pozwolił sobie na serię złych wyników i zdobył trzy punkty kosztem Pogoni Szczecin, ale trudno powiedzieć, że to ta sama gra, co na początku sezonu. Do tego kibice gości jeszcze długo będą uważali, że w piątkowy wieczór przekręcili ich sędziowie. Nam do tak radykalnych sądów bardzo daleko, lecz faktycznie: działo się. Gdyby jakiś arbiter źle życzył koledze po fachu, chciałby dla niego właśnie tak podchwytliwego spotkania jak to dzisiejsze.

Nowak i Mata załatwili Pogoń, sędzia niemile widziany w Szczecinie

Ale po kolei. Najważniejszy moment miał miejsce po godzinie gry. Luis Mata, z przymusu wprowadzony na boisko (do tego jeszcze dojdziemy), zawalił podwójnie. Najpierw nie potrafił porządnie wybić piłki, a później jak dziecko został nawinięty przez Bartosza Nowaka, który precyzyjnym strzałem w dalszy róg zdobył zwycięską bramkę dla Górnika.

Gdzie tu kontrowersja? Ano w tym, jak Nowak piłkę przyjmował przed zwodem i strzałem. I teraz dzielimy się na dwa obozy. Jeden mówi, że raczej ręką, drugi, że raczej barkiem. Według najnowszych wytycznych, w drugim przypadku gwizdka się nie używa. Z jednej strony był rykoszet po wybiciu Maty. Z drugiej – Nowak miał trochę czasu i miał wpływ na to, co zrobi z ręką. Wykonał nią ruch i w efekcie piłka odbiła się… No właśnie, tu jest pies pogrzebany. Naprawdę trudno zawyrokować, czy to jeszcze ręka (gwiżdżemy), czy już bark (nie gwiżdżemy). Totalne 50/50. Najwyraźniej sędziowie oglądający powtórki w wozie VAR uznali, że nie jest to sytuacja oczywista i nie ma obowiązku wołania sędziego do monitora.

Chyba będzie to do wybronienia, ale tutaj absolutnie nie dziwimy się złości piłkarzy, trenerów i kibiców Pogoni, zwłaszcza na gorąco. Trudno przyjąć tego typu argumentację odnośnie tak istotnego dla losów rywalizacji zdarzenia.

Prowadzący mecz Damian Sylwestrzak podpadł w Szczecinie jeszcze dwa razy.

Reklama
  • nie podyktował rzutu karnego za rękę Gryszkiewicza
  • nie uznał gola Gorgonia na 2:2

Tutaj jednak kwestii spornych jest już znacznie mniej. Również uważamy, że jedenastki dla “Portowców” nie powinno być. Piłka spadała, Gryszkiewicz był odwrócony, nie widział jej, nie wykonał żadnego podejrzanego ruchu – po prostu spadła mu akurat w takie miejsce.

Co do gola – znów trudno się dziwić rozgoryczeniu po szczecińskiej stronie. Pogoń grała w dziesiątkę, przegrywała i mimo to wyrównała po zgrabnej akcji. Sęk w tym, że wyskakujący do główki z przeciwnikiem Michał Kucharczyk znajdował się na spalonym w chwili dalekiego zagrania od obrony. W piłkę nawet nie trafił, ale dzięki temu przejął ją David Stec, który potem podawał w polu karnym do Gorgonia. Ofsajd minimalny, potrzebne były dokładne linie, bez VAR-u rzecz nie do wychwycenia, ale jednak był. Tak czy siak, sędzia Sylwestrzak bez względu na wydarzenia w swoim życiu, raczej nie będzie przeglądał ogłoszeń dotyczących nieruchomości w Szczecinie.

Pogoń znajdowała się w dramatycznym położeniu jeśli chodzi o środek obrony, co doprowadziło do tego, że na tej pozycji wystąpił pomocnik Maciej Żurawski. I na pewno nie wypadł źle. Ba, to on dał prowadzenie, gdy zamykający Podstawski zgrał mu po rzucie rożnym i trzeba było tylko dobrze dostawić stopę. Żurawskiemu z oczywistych względów pewnych odruchów brakowało, natomiast czuł się pewnie w wyprowadzeniu, potrafił pójść do przodu. Raz przesadził z pewnością – za lekko wycofał pikę, ale na jego szczęście Jesus Jimenez zmarnował sytuację sam na sam, uderzył za lekko.

Wszystko co złe zaczęło się dla Pogoni po pół godzinie gry. Prześledźmy bieg zdarzeń.

  • Nowak prostopadłym podaniem wypuszcza Jimeneza, zatrzymuje go wychodzący Stipica;
  • Jimenez utrzymuje pikę i wycofuje do Nowaka, jego strzał sprzed linii bramkowej wybił Kucharczyk;
  • piłka wraca do Nowaka, podaje do Janży, a Matynia na linii zatrzymuje strzał Słoweńca ręką – rzut karny i czerwona kartka.

Z jedenastu metrów pewnie wyrównał Jimenez. Runjaic przemodelował obronę, ściągnął nieźle się dziś prezentującego Kowalczyka i wpuścił Matę, który sprokurował całe nieszczęście z 60. minuty. Do tego momentu Górnik nie za wiele potrafił zdziałać z przodu. W drugiej połowie natomiast zabrzanie pudłowali na potęgę. Dwa razy w bramkę – mając świetne okazje – nie trafił Piotr Krawczyk, Jimenez zmarnował wspomniane sam na sam, Zech wybił sprzed linii strzał Prochazki, a na sam koniec Bainović zabrał piłkę Stecowi i okropnie przestrzelił. Gdyby nie Nowak (i Mata), podopieczni Marcina Brosza byliby niepocieszeni.

A tak niepocieszona jest Pogoń, której w kluczowych zdarzeniach nic się nie układało i w efekcie doznała pierwszej porażki od inauguracji sezonu (1:2 z Cracovią). Górnik dzięki temu zwycięstwu zapewnił sobie utrzymanie podium po 11. kolejce.

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

40 komentarzy

Loading...