Reklama

40 mgnień Diego Maradony. „Ludzie zabijają się, by pocałować moje buty”

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2020, 06:01 • 11 min czytania 3 komentarze

Był postacią wielką. Barwną. Niejednoznaczną. Upadłą. 40 mgnień z życia Diego Maradony.

40 mgnień Diego Maradony. „Ludzie zabijają się, by pocałować moje buty”

W reprezentacji zadebiutował w wieku szesnastu lat. Czy jest lepszy dowód na skalę talentu, jakim został obdarzony? Prawdopodobnie nie. Powołanie dostał po czterech miesiącach w dorosłej piłce. Debiutować przyszło mu na słynnej La Bombonerze w meczu z Węgrami. Gładko wygranym – skończyło się 5:1, a Diego wszedł w 62. minucie.

*

Największy moment chwały w reprezentacji? Oczywiście 1986 rok, gdy sięgnął wraz z Albicelestes po złoto na mistrzostwach świata. To wciąż jeden z głównych argumentów tych, którzy boskość Diego przedkładają nad boskość Messiego. Strzelił dwa gole w półfinale, strzelił też dwa w ćwierćfinale. Oba z trafień w 1/4 z Anglią zapisały się w historii. Jedno z nich ze względu na niecodzienną urodę. Rajd przez pół boiska w meczu o taką stawkę? Ogromna sprawa.

*

Ten fantastyczny rajd miał miejsce trzy minuty po bramce, która jeszcze mocniej wpisała się w annały jako słynna „ręka Boga”. Peter Shilton został pokonany w nieprzepisowy sposób, dość bezczelnie, czego nie wyłapał sędzia. Sam Maradona tłumaczył się w uroczym stylu: – Trochę to była głowa, trochę ręka Boga.

Reklama

Do oszustwa, mimo że widział je cały świat, przyznał się po niespełna dwóch dekadach. Kontekstu całej historii dodawał fakt, że cztery lata przed meczem z Anglią zakończyła się wojna o Falklandy.

*

Sukcesu nie udało mu się powtórzyć cztery lata później. Argentyna dotarła do finału, w którym przegrała z RFN. Maradona nie zdobył na tym mundialu żadnej bramki. Nawet w serii rzutów karnych – zmarnował swoją próbę w ćwierćfinale z Jugosławią.

*

Zanim wyjechał na swój pierwszy dorosły mundial, wygrał młodzieżowe mistrzostwa świata. Po drodze, w fazie grupowej, opędzlował Polaków, będących wtedy postrzeganych jako znacząca, europejska reprezentacja. Wynik? 1:4. Na froncie znaleźli się tacy piłkarze jak Chojnacki, Buda, Pałasz, Skrobowski, Buncol czy Kazimierski. Argentyna wygrała turniej w cuglach – komplet zwycięstw (6/6), dwadzieścia goli do przodu, dwa w plecy.

Kolejny z sukcesów „Boskiego Diego” – wygranie Pucharu UEFA z Napoli w 1989 roku. Giampiero Galeazzi, włoski komentator, mówił i tym meczu: – Neapolitańczycy zabierali piłkę przeciwnikowi, patrzyli, gdzie jest Diego i natychmiast podawali do niego.

*

Ale do historii nie przeszedł finał z VfB Stuttgart, a mecz 1/2 przeciwko Bayernowi. A w zasadzie – to, co działo się przed jednym ze starć. Konkretnie – na rozgrzewce. Gdy DJ zapuścił ówczesny hit „Live is life”, Maradona zaprezentował publiczności taniec z piłką w rytm muzyki. Kręcenie biodrami, oklaskiwanie, podbijanie piłki. Jego kariera klubowa nie obfitowała w trofea. Dorzucił jeszcze Puchar Hiszpanii i Puchar Ligi Hiszpańskiej z Barceloną oraz dwa mistrzostwa Włoch z Napoli (jedyne w historii tego klubu).

Reklama

*

To właśnie dlatego jest tak uwielbiany w Neapolu. W jednej z knajp można znaleźć… jego ołtarz. Dosłownie.

*

Najsłynniejszy mural w mieście także jest poświęcony „Boskiemu Diego”.

*

Związany z Neapolem reżyser Luciano de Crescenzo powiedział o nim wiele mówiące słowa: – Maradona jest neapolitańczykiem. Fakt, że urodził się w Argentynie, nic nie znaczy. Każdy, kto zna Maradonę, wie, że urodził się w Neapolu.

*

Nie było w Neapolu rzeczy, będących poza zasięgiem Diego. Fragment jednego z tekstów na Weszło:

W Neapolu pozwalano mu na wszystko – to musiało się prędzej czy później zemścić. Co pół roku dostawał Mercedesa w prezencie od jednego ze dilerów marki. Najlepszy z neapolitańskich szewców szył mu co miesiąc za darmo nowe buty. Był ulubieńcem klanu Giuliano, jednej z rodzin trzęsących mafijnym półświatkiem Neapolu. Hotel Paradiso, gdzie Maradona zażywał uroków życia, strzegł jego tajemnic i znał wszystkie zwyczaje. Diego potrafił mieć rozmach jak nikt – raz przewiózł kumpli z Argentyny wynajętym jumbo jetem.

*

Ale czy mogło być inaczej, skoro już samo zawitanie Maradony do Neapolu odbyło się w glorii chwały? Na jego prezentacji pojawiło się 75 tysięcy kibiców. Na lotnisku czekało na niego trzystu dziennikarzy. Stu reporterów. I Bóg wie ilu kibiców. Dość powiedzieć, że dopiero prezentacja Cristiano Ronaldo przebiła tę Diego, jeśli chodzi o liczbę widzów. A Argentyńczyk przybył do Neapolu w 1984 roku.

*

Potrafił się bawić jak mało kto. A przez to opuszczał treningi, a czasem strzelał fochy nawet wtedy, gdy musiał pojawić się na meczu. Właściciel klubu, Corrado Ferlaino, rozważał w pewnym momencie zerwanie kontraktu z Diego, za czym miałyby pójść ogromne odszkodowania dla Napoli.

*

Lata melanży musiały skończyć się skandalem. W 1991 roku wykryto w jego próbce moczu kokainę. Został zdyskwalifikowany na 15 miesięcy. Miesiąc później dał się przyłapać na posiadaniu… pół kilograma tego narkotyku. Skoro i tak miał odpoczywać od futbolu, to dlaczego się nie zabawić? Diego mógł mówić o szczęściu, bo na banicji od piłki się skończyło.

*

Tej w oficjalnym wydaniu. Bo nieoficjalnie grał w rozgrywkach futsalowych. A także w „La Catedral”, słynnej posiadłości Pablo Escobara, w której kolumbijski zbrodniarz „odbywał karę” pozbawienia wolności. Nie dość, że dostał za ten przyjazd – i kilka meczyków z Escobarem – dziesięć milionów dolarów, to jeszcze żył w sposób, jaki uwielbiał. – W życiu nie widziałem piękniejszych kobiet. I to niby było więzienie! Escobar powiedział, że podziwia mój styl gry, a także identyfikuje się ze mną, bo również wyrósł z biedy, by później osiągnąć sukces – wspominał Maradona.

*

Mówiło się, że już w Barcelonie zaczął napędzać się białym proszkiem. Niejednoznaczne jest wideo z meczu All Star w 1986, gdy przed wykonaniem rzutu karnego Maradona w dziwny sposób przystawia rękę do nosa.

*

Szerokim echem odbiła się także druga dyskwalifikacja Maradony – w 1994 roku, podczas mundialu, wykryto w jego organizmie efedrynę. Już sama cieszynka po bramce z Grecją sugerowała, że Diego wcale nie musiał wybiec na boisko w stanie trzeźwości…

Ale kontekst samego powołania jest jeszcze ciekawszy. Maradona znajdował się już po drugiej stronie rzeki i sportowo nie łapał się do kadry. Choć sam miał wciąż ambicje, by coś w swojej reprezentacji znaczyć. Z podobnego założenia wyszła FIFA, która chciała, by turniej w USA – kraju, w którym futbol dopiero raczkował – uświetniły największe nazwiska. Maradona miał przyciągnąć ludzi na trybuny.

*

Gdy selekcjoner Basile skreślił go w kontekście kadry i nie zabrał na Copa America 1993, mówił wprost, że u tego trenera nie zagra nigdy, choćby go błagał na kolanach. Po ogłoszeniu rezygnacji z kadry, dziennikarze warowali pod jego domem. Argentyńczyk nie zamierzał opowiadać o swojej decyzji ze szczegółami. Po dwóch dniach okupacji jego willi, wyszedł z giwerą i zaczął strzelać. Czterech dziennikarzy zostało rannych, a sam Maradona został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Znowu mu się upiekło.

*

Mauricio Pochettino, był trener między innymi Tottenhamu, o Maradonie: Kiedyś miałem jego plakaty nad łóżkiem, a nagle byłem z nim w jednym zespole. Spaliśmy razem w pokoju. Rano się budzę – nie ma go w łóżku. Zeszliśmy na lunch, odpalamy wiadomości w TV – Diego strzela do dziennikarzy 400 kilometrów od hotelu.

*

A na mundial i tak pojechał, choć w 1994 roku weto stawiały nawet władze Stanów Zjednoczonych, które nie chciały wpuścić Maradony do siebie, postrzegając go jako człowieka uwikłanego w biznes narkotykowy. A wiadomo, na jaką skalę przemycano wówczas dragi z Ameryki Południowej. Mówiło się, że pomogła interwencja FIFA.

To oczywiste, że Maradona znacznie częściej grał na podwójnym gazie, lecz miał swój sposób na to, by nie zostać złapanym przez kontrolę antydopingową. Sposób miał dość kreatywny – posługiwał się sztucznym penisem, w którym magazynował mocz oddany przez swoich kolegów. Gdy przyszło do pobierania próbki, wyciągał go z galotów i nalewał ciecz do próbki. Sztuczny penis znalazł się nawet w muzeum Diego mieszczącym się w Buenos Aires. Ale nie na długo, bo został skradziony. Dlaczego akurat ten eksponat? To już pozostanie słodką tajemnicą złodzieja.

*

Po karierze Diego mógł już zażywać ulubione substancje bez strachu przed kontrolą antydopingową. No i cóż – lubił z tej sposobności korzystać. Nawet przy świetle kamer. Jego reakcje na meczu Argentyny podczas mundialu w Rosji były co najmniej zastanawiające.

Najpierw dzika euforia…

A potem niespodziewany odpoczynek.

*

Jak na króla życia przystało, wiedział, jak odnaleźć się na scenie.

*

Gdy w Sevilli odmówiono mu wejścia na dyskotekę, instruował bramkarzy: – Myślicie, że do kogo mówicie? Ludzie zabijają się, by pocałować moje buty.

*

W Sevilli, do której trafił bezpośrednio po 15-miesięcznej dyskwalifikacji w Napoli, długo nie zabawił. Skończył na siódmym miejscu w lidze, wystarczył mu jeden sezon, by skonfliktować się z władzami klubu. To wtedy tak naprawdę zakończył poważną karierę, chyba że za taką uznajemy też grę w Newell’s Old Boys, drużynie, która z Diego na pokładzie zajęła ostatnie miejsce w lidze argentyńskiej.

*

Od swoich demonów nie odpędził się prawdopodobnie nigdy, nawet mimo odwyków, na których leczył się z alkoholizmu i uzależnienia od kokainy. Dodajmy do tego operację zmniejszenia żołądka, problemy z układem pokarmowym, zasłabnięcie podczas mundialu w Rosji i – ostatnio – usunięcie krwiaka z mózgu. Nawet podczas ostatniej operacji widzieliśmy dowody na ogromny status Diego w Argentynie. Gdy trwał zabieg, pod szpitalem zebrała się wielka rzesza kibiców, dopingujących swojego idola.

*

Jednym z wielu dowodów na fenomen Maradony jest Iglesia Maradoniana – parodia religii, stworzona przez osoby wielbiące Diego. Należy do niej podobno 40 tysięcy członków.

*

Po karierze Diego nie odnalazł się zawodowo. Trenował argentyńskie kluby (bez sukcesów), dostał fuchę w Emiratach (na krótko), aż do swoich ostatnich dni był trenerem Gimnasia y Esgrima La Plata. Piłkarskiego szczytu po zawieszeniu butów na kołku dostał tylko raz – prowadząc Argentynę na mistrzostwach świata w RPA, wcześniej na ten turniej awansując. Kwalifikacji trenerskich nie miał, ale domagał się go lud. Zawiódł, ale być może piłkarze przestraszyli się jego obietnicy – otwarcie deklarował, że jeśli jego zespół zdobędzie złoto, zamierza paradować na golasa.

*

Argentyńscy dziennikarze krytykowali go, gdy jego reprezentacja była bliska, by nie zakwalifikować się na mundial w 2010 roku. Ostatecznie na mistrzostwa się dostała, a Diego odpowiedział krytykom słowami: – Możecie mi obciągnąć.

*

Maradona zaliczył też epizod w Brześciu. To znaczy… podano tak do oficjalnej informacji, ale w rzeczywistości na Białorusi „Boski Diego” zabawił fizycznie tylko na 24 godziny. Mianowano go prezesem zarządu i powierzono mu zadanie ściągania piłkarzy. Zanim Maradona pojawił się w Brześciu, już chwalił się przyklepaniem Cristiana Campestriniego. O transferze nie miał pojęcia trener, a sam zawodnik powiedział w mediach, że temat faktycznie był, ale upadł, gdy legenda piłki go zwymyślała przez WhatsApp. Kilka miesięcy po szopce w Brześciu podpisał kontrakt z meksykańskim Dorados de Sinaloa, gdzie otrzymał funkcję dyrektora.

*

Maradona i wątki polskie? Kilkukrotnie sędziował mu Michał Listkiewicz, odwiedzał Polaków z Napoli, ale tym najbardziej imponującym, a jednocześnie nieznanym, jest chyba uznanie dla Janusza Chomontka, rekordzisty Guinnessa w podbijaniu piłki.

Chomontek opowiadał na Weszło: – Największą sławę zyskałem, gdy pobiłem rekord Diego Maradony. Diego podbijał piłkę siedem tysięcy razy. Ja przed meczem drużyny siatkarskiej Czarnych Słupsk zrobiłem czternaście tysięcy pięćset podbić, a wkrótce jeszcze więcej. Znalazł się człowiek, który zajął się mną jeśli chodzi o media, dzięki czemu nawet włoska telewizja dowiedziała się, że jest taki Chomontek, który pobił rekord Maradony. Szum się zrobił niesłychany! Rai Uno zaprosiło mnie do siebie. W studio Boniek. Maradona. Paulo Rossi. I ja.

(…) Pamiętam jak dziś: odcinek powiązany z moją osobą, moim rekordem. Maradona troszeczkę pożonglował, potem ja, a następnie żonglowaliśmy razem. Główeczkami przebijaliśmy piłkę. Diego Maradona powiedział, że taki talent jak ja, rodzi raz na kilka miliardów. Ci wielcy piłkarze, Diego, Boniek, Paulo Rossi, potraktowali mnie wspaniale.

*

Maradona miał dwóch braci. Nie odziedziczyli tyle talentu, co sam Diego, ale swoje pokopali. Więcej osiągnął młodszy Hugo:

Raul może poszczycić się epizodem w derbach Buenos Aires i kilkoma mało prestiżowymi destynacjami.

*

W piłkę grał także jego nieślubny syn, Diego Sinagra, ale nie przebił się ponad poziom Serie D. Swoją drogą, smutna historia – leży właśnie na intensywnej terapii zarażony COVID-19, a o śmierci ojca dowiedział się od dziennikarzy, którzy zadzwonili po komentarz

*

Przez cztery lata Maradona był teściem Kuna Aguero. Małżeństwo piłkarza Manchesteru City i córki Diego, Gianniny, nie przetrwało próby czasu. Pozostał z niego jednak syn, który został obdarzony wybuchową mieszanką piłkarskich genów. Maradona raczej nie cieszył się, gdy do siatki reprezentacji trafiał Aguero. Nazwał go zresztą ofermą.

*

– Mam go zawsze przy sobie, na ramieniu, na tatuażu, który jest dziełem sztuki, ale mógłbym lepiej powiedzieć, że go noszę w sercu – mówił o Che Guevarze, którego był fanatykiem. Podobnie jak Hugo Chaveza i Fidela Castro. Wielokrotnie wspierał ich politykę, podczas mundialu obdarzył dobrym słowem także Władymira Putina. Odpalał wrotki, gdy przyszło mu mówić o amerykańskiej polityce.

*

Cytat o Janie Pawle II: – Nie rozumiem, jak można mieszkać w pałacu ze złota, podczas gdy tylu ludzi umiera z głodu, a następnie jechać i całować ziemię krajów biednych.

*

Maradona został kiedyś uśmiercony za życia. Gdy w 2003 roku trafił do szpitala, świat obiegła informacja o jego śmierci. Argentyna została postawiona na głowie, ministrowie szybko zweryfikowali, że to fake news.

*

Diego Maradona został wybrany najlepszym zawodnikiem XX wieku.

*

30 października świętował 60. urodziny.

Fot. newspix.pl / własne

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...