Raków wciąż jest liderem Ekstraklasy. I tak jak od kilku miesięcy doceniamy to, jak fajny projekt powstał w Częstochowie, tak apelujemy o trzymanie rąk na kołdrze. Oczywiście, ekipa Marka Papszuna ma wiele, by włączyć się w walkę o mistrzostwo (tu analizowaliśmy, czy to w ogóle możliwe), ale wciąż nie należy upatrywać w nich twardego kandydata do tytułu. Piszą fajną historię, lecz nie zakładajmy, że muszą dopisać do niej spektakularne zakończenie.
Celowo wstrzymujemy więc konie już na samym wstępie, bo w tym tekście znów zamierzamy poszukać powodów, by pochwalić Raków. Albo inaczej – zamierzamy znaleźć argumenty, dla których Raków jednak nie spuchnie, czego niektórzy mogą się obawiać. Jak zwykle, gdy ktoś niespodziewanie wykręca imponujące wyniki, pojawia się pytanie – ile to potrwa? Zwłaszcza w naszej lidze, którą rządzą serie. Boleśnie przekonuje się o tym choćby Górnik Zabrze – pierwsze cztery mecze wygrał w zajebistym stylu, w kolejnych sześciu wyglądał blado i zwyciężył tylko w jednym z nich.
O Rakowie możemy już teraz powiedzieć, że jest znacznie regularniejszy. I choć z Wisłą Kraków stracił punkty, a ze Stalą Mielec wygrał bez oglądanego wcześniej rozmachu, spróbujemy przed meczem z Lechem odpowiedzieć na pytanie – dlaczego Raków utrzyma formę w dalszej części sezonu?
1. Bo ma szeroki skład.
I to największa różnica pomiędzy Rakowem, a wspomnianym Górnikiem. Gdy Marcin Brosz musi łatać luki w składzie niedoświadczoną młodzieżą, Papszun ma na większości pozycji dwóch solidnych grajków.
Ofensywna pomoc? Grają Ivi Lopez i David Tijanić, a w odwodzie jest przecież mający formę życia Marcin Cebula, nie wspominając o wracającym do zdrowia Miłoszu Szczepańskim.
Środek pomocy? Petr Schwarz siada na ławie, wchodzi za niego Marko Poletanović i wciąż wygląda to solidnie.
RAKÓW WYGRA W POZNANIU? KURS 3,70 W SUPERBET!
Wahadła? Petar Mamić ma ciekawe CV, a mimo to wciąż nie zadebiutował. Drugoplanową rolę pełni też Daniel Bartl, piłkarz, który potrafił już zrobić coś ekstra, jest jeszcze wciąż mający zaufanie Papszuna Piotr Malinowski.
Tak naprawdę jedyny problem – po urazie Tomasa Petraska – stworzył się na środku obrony. Teoretycznie nie powinniśmy zakładać z góry, że zastępstwo w postaci Andrzeja Niewulisa nie wypali – zwłaszcza, że w pierwszej lidze to Niewulis był centralną postacią bloku defensywnego, to do niego był dobierany Petrasek. W przypadku kolejnych – tfu, tfu – kontuzji, Raków zostaje z jedynym Danielem Mikołajewskim. Może to trochę utrudnić, ale przecież nie musi.
Gdyby absencje przytrafiły się na innych pozycjach, wydaje się, że częstochowianie są bardzo solidnie zabezpieczeni.
2. Bo wyeliminował błędy z poprzedniego sezonu.
Mówiłeś „typowy Raków”, wiadomo było, że masz na myśli stratę punktów po dobrym meczu, w którym częstochowianie dają sobie wyrwać zwycięstwo w ostatnich minutach. Sztandarowym przykładem był mecz z Arką Gdynia – totalna dominacja w pierwszej połowie, gol kontaktowy dla gdynian w drugiej i dwa kolejne w samej końcówce meczu. Takich historii było więcej, a dochodziły do tego takie serie jak ta z ŁKS-em – trzy spotkania i tylko jeden punkt.
W obecnych rozgrywkach stracili punkty w tylko jednym „wygranym meczu” – z Cracovią. Poza tym zawsze dowozili przewagę wypracowaną na początku, nawet, jeśli działo się to w nie do końca efektownych okolicznościach (jak w spotkaniu z Zagłębiem). Raków nauczył się wyrachowania i kontroli meczu – to teza, z którą ciężko polemizować.
3. Bo ma powtarzalny styl.
Niewiele jest zespołów, o których można powiedzieć „grają powtarzalną piłkę” albo „we wszystkich meczach tej drużyny widać punkty wspólne”. Raków zdecydowanie taki jest. Jego zwycięstwa nie biorą się z przypadku, nie są to punkty zdobyte dlatego, że pomogły okoliczności.
OVER 2,5 W HICIE KOLEJKI? 1,77 W SUPERBET!
A jednocześnie, choć to paradoks, jest to zespół bardzo trudny do rozczytania. Marek Papszun pytany o to, czy nie boi się, że rywale rozpracują jego sposób gry, powoływał się na boiska pierwszoligowe – tam też wszyscy wiedzieli, jak częstochowianie zagrają, a jednak nie byli w stanie się im przeciwstawić. Podobnie jest teraz w Ekstraklasie. Niby wiesz, jaki Papszun ma pomysł, a jednak wciąż cię to zaskakuje. Być może klucz do sukcesu tkwi w tym, jak wszechstronną drużyną jest Raków.
4. Bo ma o wiele większą jakość.
Czy Ivi Lopez to potencjał na gwiazdę ligi? Bez dwóch zdań. Już samo CV budziło respekt i jednocześnie zapalało w głowie lampkę ostrzegawczą – gdzie jest jego defekt? Gość ma jednak spektakularne wejście do ligi – dokładnie takie, jakie można było zakładać po życiorysie. Luz, technika, bezczelność? Wszystko jest. Gra nie tylko efektywnie (pięć goli i asysta w siedmiu meczach), ale i daje show.
Marcin Cebula świetnie wpasował się w pomysł na grę trenera Papszuna. Choć można było w niego wątpić przez brak liczb, teraz daje i konkrety, i spore pokłady kreatywności.
David Tijanić zaadaptował się na dobre, śmiało można go nazwać gwiazdą Ekstraklasy, odbiera powołania do słoweńskiej reprezentacji.
Gutkovskis – choć ma problem ze skutecznością – hurtowo dochodzi do sytuacji i powinien strzelić więcej goli niż Felicio Brown Forbes.
Tak jak Raków już w zeszłym sezonie miał niezłą paczkę, tak latem odpowiednio się wzmocnił, a drużyny nie opuścił nikt naprawdę znaczący. No, może poza Jarosławem Jachem, ale Maciej Wilusz – choć powrót do ligi ma trochę elektryczny – na dłuższą metę powinien dać radę.
Jeśli chodzi o personalia, Raków jest bez dwóch zdań mocniejszy niż w zeszłym sezonie.
PRZEŁAMANIE LECHA? SUPERBET PROPONUJE KURS 2,00!
5. Bo ma trenera, który nie pozwoli mu odlecieć.
Co łączy minimalizm, lenistwo i samozadowolenie? Każdą z tych cech tępi w swoim zespole Marek Papszun. Nie bez powodu piłkarze, którzy przewinęli się przez Raków twierdzą, że nigdy wcześniej nie spotkali się z bardziej wymagającym trenerem. Zasady są proste – tu się zasuwa i trenuje według określonej filozofii. Jeśli nie nadążasz, musisz się pożegnać.
Nie, Marek Papszun nie jest trenerem, który zna skrupuły. A i on sam jest człowiekiem, który bardzo twardo stąpa po ziemi. Ma do tego na tyle mocną pozycję w Rakowie, że nie ma szans, by szatnia nie podporządkowała się jego wizji. To zdrowy układ, będący gwarantem tego, że Raków nie obrośnie w piórka. Nikt w Częstochowie nie uzna, że już jest dobrze, gdy jeszcze tyle mankamentów do wyeliminowania.
***
Czy to wszystko każe nam zakładać, że Raków będzie do końca sezonu ścigać się z Legią? Nie. Może być różnie. Ale przecież dla drużyny, która w zeszłym sezonie pełniła rolę beniaminka, sama walka o puchary będzie już dużym wydarzeniem.
Z Lechem, będącym w sporym kryzysie (ligowym), przyjdzie kolejna weryfikacja. Poznaniacy nie mogą wiecznie zawodzić. A i Raków nie może sobie pozwolić na dłuższą zadyszkę. Ligowy hit przypada na niefortunną porę, ale dla każdego sympatyka polskiej piłki wyłożenie się przed telewizorem o 12:30 to pozycja obowiązkowa.
Fot. FotoPyK